Z czego pokryć zobowiązania socjalne?

Jednym z powodów wściekłości „totalnej opozycji” jest fakt, że PiS stosunkowo niedrogim kosztem wzięło się za ulżenie ciężkiej doli najbiedniejszych Polaków.
Zyskało sobie kosztem wszystkich podatników, a więc i tejże opozycji, poparcie o jakim dotąd nie mogła marzyć żadna partia.
Nowy premier zorientowawszy się w sytuacji postanowił zafirmować dalsze zdobycze w tej dziedzinie budując sobie kapitał na przyszłoroczne i następne wybory.
Nie zaliczałbym tego rodzaju posunięć do „taniego populizmu” i to nie tylko dlatego że nie jest tani, ale dlatego że charakteryzuje się dobrym wyczuciem najpilniejszych potrzeb, a nie wyłącznie chęcią uzyskania określonego elektoratu, co charakteryzowało poprzednie rządy.
 
Mimo wszystko pozostaje problem pokrycia kosztów tego rodzaju polityki socjalnej.
Ze względu na szczupłość budżetu przesunięcia raczej nie wchodzą w grę, chociaż można i należy szukać oszczędności w zbędnych wydatkach na biurokrację.
Lepiej jest jednak przyjąć zasadę, że celem jest relatywne obniżanie wydatków socjalnych przez podnoszenie dochodów osobistych Polaków.
Próby podnoszenia płac na zasadzie odgórnego zarządzenia z reguły kończą się niepowodzeniem, najlepszym tego przykładem jest Polska, w której ucieczka w „śmieciowe” umowy, fikcyjne zatrudnianie na niepełnym etacie, lub wprost zatrudnianie nielegalne jest rozpowszechnione.
Mamy około 9 milionów osób zatrudnionych na pełnych etatach, jeżeli do tego doliczymy 2 miliony rzeczywistych przedsiębiorców i wolnych zawodów i tyleż rolników to z globalnej masy 16 milionów pracujących mamy przynajmniej trzy miliony zatrudnionych na niezbyt jasnych warunkach, przeważnie źle płatnych z zasadniczymi brakami w ubezpieczeniu.
Nie znaczy to, że wszyscy ci, którzy mają „etatową” pracę mają dostateczną płacę.
Jednakże zestawienie średniej płacy w Polsce sięgającej już 5 tys. zł miesięcznie z przeciętnymi dochodami osobistymi nieco powyżej 1 tys. zł. na osobę miesięcznie, wykazuje że dochody pozostałej masy aktywnej zawodowo ludności są bardzo niskie.  
 
Problem niedostatecznego poziomu zatrudnienia w Polsce istnieje od wielu lat, propagowanie „małej i średniej” przedsiębiorczości ma sens tylko w przypadku istniejącego zapotrzebowania na rynku.
Tymczasem otwarcie UE na import dalekowschodni wyeliminowało niemal w całości przemysł lekki i wytwarzanie dóbr codziennego użytku, dziedziny w których drobni przedsiębiorcy mieli największe szanse rozwoju.
Podobnie jest z drobnym handlem wypartym przez wielkie domy towarowe.
Mamy zatem z jednej strony namawianie na otwarcie działalności, a z drugiej faktyczne jej niszczenie.
Myślę, że niezależnie od postulatów modernizacji i postępu w rozwoju wszelkiej wytwórczości, trzeba wobec wszechwładnie panującej w UE dyktaturze gospodarczej postawić w formie ultymatywnej postulat ochrony własnej produkcji.
Niemcy, które zrezygnowały świadomie z kilku branż przemysłowych na rzecz eksportu maszyn i urządzeń kompleksowych, tolerują ten stan bowiem korzystają z „chińszczyzny” jako taniego komponentu do swoich drogich produktów.
A w tej chwili cala gospodarka unijna jest podporządkowana interesom niemieckim.
 
Dla Polski ta sytuacja jest zabójcza, ale równocześnie daje okazję do odegrania rzeczywiście istotnej roli w Europie przez stanowcze i odpowiednio nagłośnione upomnienie się o interesy nie tylko polskich, ale większości europejskich producentów, czyli zarówno przedsiębiorców jak i pracowników.
Byłby to najwłaściwszy odwet za prześladowanie nas z powodu wymysłów sądowniczych i innych bzdur.
Jeżeli nie będzie chronionego rynku europejskiego to wysiłki w kierunku zwiększenia produkcji pójdą na marne i przyniosą same straty.
Nadzieje na pionierskie rozwiązania i otwarcie nowych perspektyw są jak najbardziej uzasadnione, ale nie mogą zastąpić miejsc pracy na dziś dla milionów ludzi w tworzeniu dóbr zaspakajających najbardziej podstawowe potrzeby ludzkie.
Ten stan rzeczy istniejący w Europie wymaga mocnego potrząśnięcia całym unijnym układem, który broni interesów garstki zarabiającej grube miliardy na pośrednictwie w handlu z dalekim wschodem przeciwko milionom Europejczyków.
 
Jednakże mając na względzie całokształt polskiej gospodarki trzeba widzieć jej perspektywę zarówno w aspekcie określonej autonomii jak i wyznaczenia roli w układzie europejskim, a nawet światowym przy założeniu ciągnięcia pewnego poziomu globalnego.
Z tytułu wielkości kraju, jego zasobów i twórczego potencjału powinniśmy zajmować przynajmniej 6 miejsce w UE, niestety jesteśmy znacznie dalej usytuowani, a zasadniczym mankamentem naszej gospodarki jest brak liczącej się poważnej firmy zdolnej do reprezentowania nas na tym rynku.
I nie musi być to od razu Nokia lub coś w tym rodzaju, chociaż w elektronice byliśmy pionierami, zostaliśmy jednak wyłączeni na rzecz „równiejszych” członków RWPG. 
Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że bez wielkich przedsiębiorstw przemysłowych nie stworzymy własnej gospodarki i nie zdobędziemy należnego miejsca w Europie.
Posiadanie własnych firm o międzynarodowej renomie daje gwarancję na stabilna pozycję na rynku, podniesienie poziomu dochodu narodowego, a także możliwość rozwoju małej i średniej przedsiębiorczości. Straciliśmy takie firmy jak Cegielski, Lilpop i wiele innych, które mogły skutecznie konkurować nawet na całym świecie, a teraz musimy, co się da z tego odbudować. Choćby dla przykładu przemysł okrętowy, na którego produkty wzrosło ostatnio zapotrzebowanie.
Żenujący jest stan polskiego przemysłu motoryzacyjnego, w którym zrezygnowaliśmy ze swojej produkcji na rzecz obcych i pozostaliśmy na lodzie z produkcją pół miliona samochodów osobowych rocznie, czyli grubo poniżej Słowacji.
Praktycznie zaprzestaliśmy produkować ciągniki, co przy naszym parku sięgającym prawie 2 mln. traktorów zakrawa na kpiny itd. Przykładów można namnożyć, problem polega na tym, że w pięknym programie rozwojowym nie widzę wzmianki na te tematy.
A są to tematy aktualne już dziś, wystarczy spojrzeć na naszego sąsiada, który mimo posiadania znacznie lepszej pozycji do przejścia w stan rentierski, nie zrezygnował z produkcji przemysłowej.
Żeby nie odstawać w zbyt rażący sposób od niego powinniśmy produkować 20 mln ton stali, 100 tys. ton aluminium, przynajmniej 2 mln samochodów osobowych, 100 tys. ciągników, wodować 2 mln DWT statków itd.
Mogę sobie wyobrazić ten krzyk oburzenia na powrót do industrializacji kosztem dopłat podatników.
Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że najwyższe dopłaty podatników ponosimy w czasach zastoju, a produkcję można i należy prowadzić w sposób opłacalny, przy czym nie muszą to być wysokie zyski. W wielu przypadkach wystarczy pokrycie kosztów i uzyskanie godziwych zarobków, najważniejsze jest wyjście z zaczarowanego kręgu niemożności i wiercenia się w skali dochodów niewiele odbiegających od krajów rzeczywiście biednych, nie posiadających ani zasobów naturalnych, ani bazy przemysłowej.
 
Nawiązanie kontaktów z wolnym światem i nasz stan wyjściowy, a nade wszystko ocalałe indywidualne rolnictwo i rzemiosło tworzyło okazję do dokonania wielkiego przełomu gospodarczego i zbudowania podstaw dla suwerennego państwa.
Nie zostało to dokonane z winy naszego niedbalstwa, ale w sposób rozmyślny zahamowano te możliwości, ażeby na przestrzeni między Niemcami i Rosją nie było żadnego mocnego i niezależnego państwa.
Dzisiaj na skutek zamieszania stosunków europejskich i wyraźnego osłabienia pozycji naszych sąsiadów zaistniała szansa na chociażby częściowe odrobienie strat.
Należy tylko zadziałać z odwagą i wciągnąć do tego dzieła cały naród.
Mieliśmy w naszej historii tego typu doświadczenia w budowie Gdyni i COP’u i warto z nich skorzystać.
Jako skutek tej drogi zostanie między innymi zredukowana potrzeba ratowania przez budżet państwa stanu żenującej biedy społeczeństwa polskiego.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zunrin

16-04-2018 [22:45] - Zunrin | Link:

"... powinniśmy produkować 20 mln ton stali, 100 tys. ton aluminium, przynajmniej 2 mln samochodów osobowych, 100 tys. ciągników, wodować 2 mln DWT statków..."
No to jeszcze do kompletu brakuje gościa, który zapyta się zebranych tłumów czy pomogą w osiągnięciu tego celu...

Obrazek użytkownika Marek1taki

16-04-2018 [23:04] - Marek1taki | Link:

"Lepiej jest jednak przyjąć zasadę, że celem jest relatywne obniżanie wydatków socjalnych przez podnoszenie dochodów osobistych Polaków"
Teza nieznana nie tylko obecnie rządzącym.
Zabieranie ludziom pieniędzy na socjal dla nich to jedno, ale demoralizująca jest tresurą w postawie "się należy".

Etatyzacja jest raczej konsekwencją możliwych stosunków pracy niż chwalebnym celem. Hasło o godnej płacy za godną pracę to jasna strona, druga - ciemna - oznacza "czy się robi czy się leży dwa tysiące się należy".

Rządy uzurpują sobie władzę wyznaczania zakresu wolności gospodarczej podległego ludu. Wszak z powyższych przyczyn - socjal i etatyzm - lud jest nieodpowiedzialny, bezwolny. Rząd "musi" wyznaczać strefy i progi podatkowe, "musi" koncentrować władzę i własność w swoich rękach, "musi" wytyczać ludziom drogi postępowania. To ręczne sterowanie przekracza konieczność odbudowy zrębów państwa, idzie mu wbrew gdy dotyczy wszelkich przejawów życia, ponieważ odbiera ludziom możliwość "ręcznego sterowania" swoim życiem.

Obrazek użytkownika Marek1taki

17-04-2018 [08:40] - Marek1taki | Link:

Jest post scriptum
Ustami czwartej władzy zostaliśmy poinformowani jak brzmi odpowiedź na Pańskie tytułowe pytanie.
O tym gdzie leży kułak pisze niezrównany Piotr Wójcik http://niezalezna.pl/222785-pr...
"Rozwiązaniem jest więc wprowadzenie proporcjonalnych składek dla wszystkich, tak by krawcowa płaciła znacznie mniej, ale programista, który przeszedł na samozatrudnienie tylko po to, by zmniejszyć swoje składki, płacił więcej. Czyli tyle, ile osiągający taki sam dochód pracownik na etacie."
Chodzi o składki ZUS:
"Ryczałtowe składki ZUS-owskie od osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą to jedno z najbardziej niesprawiedliwych rozwiązań wprowadzonych w Polsce. Przypomnijmy, że miesięczne składki rzędu 1229 zł musi zapłacić zarówno krawcowa z dochodem wysokości 3 tys. zł, jak i specjalista na samozatrudnieniu kasujący co miesiąc 30 tys. zł.",
czyli równaj w dół bo jeszcze jakaś klasa średnia się wybije.

Na to żeby państwo nie interesowało się kto, gdzie i jak pracuje, a traktowało ludzi jak ludzi, nie ma co liczyć. PiS się ściga z komuchem i idzie mu dobrze.