Umowa Miedwiediew-Tusk a badanie „katastrofy smoleńskiej"

Wprowadzenie:
Marcin Idzik (Podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej):
Kiedy rząd zawarł porozumienie ze stroną rosyjską w sprawie zastosowania konwencji chicagowskiej? Takiego porozumienia nie było. Natomiast śmiem twierdzić, że to, że procedujemy według konwencji chicagowskiej, było wiadomo od samego początku. Nie wiem, czy to był dzień 11, czy 12, czy 10. [1]
Informacja (Rozmowa premiera Tuska z prezydentem Miedwiediewem i premierem Putinem) ze strony internetowej KPRM:
„Odbyła się rozmowa telefoniczna premiera Tuska z premierem Władimirem Putinem i prezydentem Dymitrejem Miedwiediewem. Władimir Putin poinformował premiera Tuska, że dziś udaje się na miejsce katastrofy samolotu TU-154. Szefowie rządów Polski i Rosji spotkają się na miejscu tragedii.” „Prezydent Miedwiediew zapewnił, że śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy w Smoleńsku będzie prowadzone wspólnie przez prokuratorów polskich i rosyjskich.” [2]. Uwaga: notka pomija pierwszą rozmowę Putin-Tusk! (zmienia także oficjalną hierarchię polityków rosyjskich).
 

Podnoszony w tytule problem wynika z faktu, że wg Konwencji Chicagowskiej – badanie katastrof nie jest śledztwem prokuratorskim; to ostatnie jest w gestii rządów. Tymczasem do dnia dzisiejszego [3] uwagę opinii publicznej skupia się na epatowaniu niejasnymi przesłankami przyjęcia przez Polskę – do badania „katastrofy” – Załącznika nr 13, a nikt nie dochodzi, co stało się z umową Miedwiediew-Tusk. I to pomimo początkowego zainteresowania tą kwestią:
28.07.2010 Parlamentarny Zespół d/s Katastrofy Smoleńskiej.  Wyimki z protokołu:
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
Ja mam jeszcze pytanie do pana mecenasa Hambury, jeżeli można.
Panie mecenasie pan był tą osobą, nie wiem czy jedynym pełnomocnikiem, ale o tym była mowa w mediach, który podnosił za panem premierem Kaczyńskim kwestie zrezygnowania przez stronę polską z podjęcia wspólnego postępowania prokuratorskiego w wyniku propozycji złożonej przez pana prezydenta Miedwiediewa, pierwszego dnia czyli jeszcze 10 kwietnia. Czy ta kwestia była podejmowana podczas dzisiejszego spotkania? A mianowicie, czy było stawiane pytanie, dlaczego, dlaczego z tego wspólnego postępowania zrezygnowano? A może jeszcze inaczej ten przebieg wydarzeń wyglądał?. Czy ta kwestia była podejmowana w ogóle?
Mecenas Hambura:
Była pośrednio podejmowana. Ale ja może tutaj przeczytam ten krótki fragment, bo myślę, że warto to usłyszeć w oryginale, bo to jest informacja, która się nadal znajduje na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i nazywa się, to Rozmowa premiera Tuska z prezydentem Miedwiediewem i premierem Putinem. I teraz treść: „Odbyła się rozmowa telefoniczna premiera Tuska z premierem Władimirem Putinem i prezydentem Dymitrejem Miedwiediewem. Władimir Putin poinformował premiera Tuska, że dziś udaje się na miejsce katastrofy samolotu TU-154. Szefowie rządów Polski i Rosji spotkają się na miejscu tragedii.” I teraz „Prezydent Miedwiediew zapewnił, że śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy w Smoleńsku będzie prowadzone wspólnie przez prokuratorów polskich i rosyjskich.” - i to jest koniec cytatu. Także jest to klarowne zapewnienie. I umieszczenie tego na stronie internetowej jest moim zdaniem przyjęciem tej oferty i tutaj no zawarto tzw. ad hoc...
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
A czy próbowaliście państwo wyjaśnić, dlaczego ona nie została przekształcona w praktykę?
Mecenas Hambura:
Ja mogę tylko tyle powiedzieć, że...
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
Bo rozumiem, że nie. Rozumiem, że są postępowania, dwa odrębne postępowania prowadzone, nie ma wspólnego, tak?
Mecenas Hambura:
Ale przez pierwsze 3 dni mamy wiadomość i to znowu z zeznań tutaj chyba przed podkomisją sejmową infrastruktury [1], że to były zeznania Edmunda Klicha, że przez te pierwsze 3 dni to śledztwo było prowadzone jednak wspólnie. No i zapytałem dzisiaj też pana prokuratora Parulskiego, czy będzie przesłuchiwany w tej sprawie, że...
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
Chociaż był tam obecny, tak?
Mecenas Hambura:
Nie, że, bo pan prokurator Parulski, tutaj ze stenogramu wynika, zarzucił panu Edmundowi Klichowi, że działa na szkodę Polski. I ja myślę, że warto się też zająć tą problematyką, jak to tam na miejscu było. Z odpowiedzi dzisiejszej prokuratora Parulskiego raczej nie wywnioskowałem, ażeby coś chciał na ten temat powiedzieć. No tam odnosił się chyba do stanu pana Klicha, w jakim to powiedział itd. Także myślę, że tutaj warto, warto też ten temat no trochę pogłębić. Ja wczoraj złożyłem...
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
Panie mecenasie, nie mamy co do tego wątpliwości, ale pan reprezentuje rodziny i ma status reprezentacji osób pokrzywdzonych.
Mecenas Hambura:
Tak. I dlatego wczoraj złożyłem zawiadomienie o przestępstwie do prokuratora generalnego pana Seremeta, że tutaj być może zostały naruszone zapisy art. 129 Kodeksu karnego i że być może premier Tusk lub obecnie prezydent elekt, a wtedy pełniący obowiązki Bronisław Komorowski mogli tutaj naruszyć ten zapis. Bo być może, bo to był wynik tego jest działanie na szkodę Polski, a szkoda nie musi być materialna, nie musi się materializować, może, tu chyba pan senator jako prokurator wie jeszcze lepiej niż ja, szkoda może być natury politycznej. No i taka szkoda, no oczywiście nastąpiła. Prestiż Polski, później obniżenie no też pewnego takiego … w stosunkach międzynarodowych, każdy na świecie się..
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
Panie mecenasie ja rozumiem, kwestia wniosku jaki pan składał to jest osobna. Za to mnie interesuje, czy była jakakolwiek odpowiedź na pytanie, jak doszło do tego, że nie została przyjęta propozycja prezydenta Miedwiediewa? Dlatego, bo stan faktyczny obecnie jest taki, że nie ma wspólnego postępowania, są dwa osobne postępowania. Prawda?
Mecenas Hambura:
Tak jest.
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
Jak do tego doszło?
Mecenas Hambura:
Nie wiemy. Jeden z kolegów pytał, czy prokurator Parulski...
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
W sytuacji, kiedy strona rosyjska proponowała, żeby to robić wspólnie Jak doszło, że to się nie dzieje wspólnie? Bo rozumiem, że konsekwencją jest np. to że materiały się opóźniają, że niektórzy, np. pan premier Iwanow mówi, że nie dostarczy więcej i różne problemy z tego wynikają, prawda, czarne skrzynki itd., itd. Czy pytaliście państwo i czy wyjaśniono wam dlaczego do tego nie doszło?
Mecenas Hambura:
Nie. Jeden z kolegów pytał, czy prokurator Parulski rozmawiał, był w kontakcie z premierem Tuskiem, jak sobie przypominam, chyba nie i...
Głos z sali:
Pan mecenas Rogalski.
Mecenas Hambura:
Tak, tak. I prezydentem PO Bronisławem Komorowskim, no on zaprzeczył.
Mecenas :
To była jedna z poważniejszych kwestii spornych w czasie tego spotkania. Natomiast prokuratura i tutaj przyznam rację, słusznie powiedziała, że to nie jest, ona działa na podstawie obowiązujących przepisów, umów międzynarodowych, Kodeksu postępowania karnego, natomiast no nie w jej gestii jest ewentualne zawieranie i zmiana umów. No i tu pozostaje pytanie, kto powinien tą sprawą się zająć skoro po stronie rosyjskiej była jednoznaczna deklaracja, jednoznaczna wola. Jak wszyscy wiemy, w każdym momencie można zawrzeć, zmienić wzajemne porozumienie czy też umowę. I jeżeli no było to trudne pierwszego czy drugiego dnia, to od katastrofy minęły ponad 3 miesiące i odpowiednie procedury można było wypracować i to śledztwo w ramach tychże procedur prowadzić, skoro strona rosyjska zadeklarowała taką wolę.
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
Czy ja dobrze rozumiem, panie mecenasie, pana relację, iż to pozostaje w gestii czynników politycznych, a nie prokuratury i, że gdyby się chciało bądź w czasie, który minął, bądź w przyszłości dokonać zmiany tego stanu rzeczy, to inicjatywa powinna wyjść od czynników politycznych. Czy tak mam to zrozumieć?
Mecenas Hambura:
Inaczej, jeżeli było, procedura się odbywała według tego porozumienia, no nic nie przeszkadza temu, ażeby nawet dzisiaj jeszcze powrócić do wspólnego procedowania, bo myślę, że to jest tylko dobra wola Polski i Rosji. Jeżeli takowa będzie, no to można dzisiaj czy już jutro zaczynać wspólnie procedować.
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
Ja tylko jeszcze chce dopytać, czy ja dobrze rozumiałem też pana stanowisko, panie mecenasie, kieruję to do pana mecenasa Hambury, iż według pana domniemań przez pierwsze przynajmniej dwa dni w istocie procedowano wspólnie? Czy tak rozumiałem pana interpretację wydarzeń?
Mecenas Hambura:
Tak. No ja myślę, że przez pierwsze 3 dni gdzieś tam.
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
Nawet przez pierwsze 3 dni, tak?
Mecenas Hambura:
Tak.
Przewodniczący Antoni Macierewicz:
Czyli to rozdzielenie nastąpiło dopiero po 3 dniach. A więc w istocie był, było jednak potraktowanie słów pana prezydenta Miedwiediewa jako rodzaj umowy.
Mecenas Hambura:
Tak z tego wynika. Na pewno, znaczy na pewno wtedy istniała możliwość wypracowania pewnych zasad, zwyczajów we wzajemnych relacjach, a później ewentualnie stosownych porozumień międzynarodowych. [2] http://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20100728/%24File/78_20100728.pdf]
 
Trzeba tu zaznaczyć, że 10. kwietnia wieczorem doszło do narady rosyjskich i polskich prokuratorów, na której ustalono (6 punkt protokołu z tej narady), że:
W razie wniosku przedstawicieli polskich organów śledczych zorganizować ich udział w prowadzeniu działań śledczych (oględziny, przesłuchania świadków). (Wykonawcy: Guriewicz M.G., Szczukin. A.W., Szeląg I, Sułek D.)
Rzecznik prasowy NPW, Płk Zbigniew Rzepa, opublikował w sprawie tego „wniosku” oświadczenie (09.12.2010) wskazujące, iż chodzi o następujący wniosek:
Udział polskich prokuratorów w przesłuchaniach świadków oraz innych czynnościach procesowych opierał się na wniosku o pomoc prawną z 10 kwietnia 2010 roku, w którym zwróciliśmy się do prokuratury rosyjskiej, na podstawie art. 4 ust. 1 Europejskiej Konwencji o pomocy prawnej w sprawach karnych. Na podstawie tego wniosku polscy prokuratorzy wzięli udział w czynnościach procesowych, które z punktu widzenia polskiego śledztwa wydawały się w danej chwili najważniejsze: przesłuchania kontrolerów, meteorologa, naocznego świadka (…) płk Ireneusz Szeląg, ppłk Anatol Sawa i ppłk Tomasz Mackiewicz brali udział w dniach 12-14 kwietnia 2010 r. w przesłuchaniach kluczowych świadków zdarzenia (z możliwością zadawania pytań). Z rosyjskiej oferty skorzystaliśmy zatem w całej pełni. (za: http://niezniknelo.pl/NPW/www.npw.gov.pl/491-Prezentacjanewsa-24201-p_24.html)
 
Owo w całej pełni należy rozumieć jednak jako do czasu, gdy to przestało być możliwe…
 
Pytanie w związku z powyższym jest oczywiste: kto i kiedy ustalił, że odrębne procedowanie prokuratur RP i FR wyklucza jednocześnie procedowanie wspólne? Bo efektem takiego ustalenia było przecież to moskiewskie Memorandum min. Millera (1 czerwca 2010: Oryginalne zapisy i same rejestratory pokładowe prezydenckiego Tu-154M zgodnie z zasadami przyjętymi w lotnictwie cywilnym pozostaną u strony badającej okoliczności katastrofy, czyli w MAK, do momentu zakończenia śledztwa i uprawomocnienia się wydanego przez sąd rosyjski wyroku w sprawie katastrofy - jeśli dojdzie do procesu. Później czarne skrzynki, dokumenty oraz dowody rzeczowe zostaną przekazane Polakom - tak obiecał wczoraj wicepremier Siergiej Iwanow), pozostawiające wszystkie dowody rzeczowe w rękach Rosjan bez dostępu do nich prokuratorów polskich…
 
Odpowiedź na to pytanie… padła! 24 lutego 2011 r.:
czy pan premier kiedykolwiek występował do strony rosyjskiej i czy występował o możliwość wspólnego przeprowadzonego śledztwa z Rosjanami w sprawie katastrofy, po deklaracji prezydenta Miedwiediewa. Z rozbrajającą szczerością pan premier odpowiedział:
- Nie, nie występowałem i nigdy nie wystąpię [4] – i o ile to nigdy nie wystąpię można by potraktować jako zapewnienie skierowane do odbiorcy zewnętrznego (padło przecież po czasie), to przyznanie, że Premier RP nie występował wymaga uzasadnienia i to „uzasadnienie” Tusk wyraził następująco:
(3 stycznia 2011 roku - program „Kropka nad i”)
Monika Olejnik: Czy na posiedzeniu Rady Ministrów w kwietniu mówiono na temat tego, w jaki sposób prowadzone powinno być śledztwo?
Donald Tusk: Nie. (…) Szczerze powiedziawszy, akurat w tych pierwszych czterech godzinach miałem co innego na głowie [5]
 
Kogo to zadziwia, temu krótkie przypomnienie biegu wydarzeń:
Tusk w drodze do Warszawy odbywa długą, ponad godzinną (!) rozmowę z premierem Putinem; prezydent Miedwiediew rozmawia z nim po tej rozmowie, bez kontaktu z Putinem (który prowadził wtedy rozmowy z premierem Ukrainy) – zatem można stwierdzić, iż deklaracja Miedwiediewa nastąpiła w „odruchu serca”; Putin spotyka się z Miedwiediewem ok. 13-tej i uzgadnia z nim wspólne stanowisko, po czym jeszcze raz telefonuje do Tuska: wtedy „klamka zapada”. [6]
 
 
 
Przypisy:
[1] Przypis dla chcących wyrobić sobie zdanie także i o procedowaniu badania „katastrofy” w oparciu o słynny Załącznik nr 13:
6 maja 2010 r.
Podkomisja stała do spraw transportu lotniczego i gospodarki morskiej Komisji Infrastruktury. Wyimki z protokołu (za: http://zbigniewkozak.pl/2010/05/18/co-edmund-klich-powiedzial-na-podkomisji-do-spraw-transportu-lotniczego/)
 
Pełnomocnik Polski, akredytowany przy Komisji Badania Wypadków Federacji Rosyjskiej, płk dr Edmund Klich:
dowiedziałem się o katastrofie z mediów. Nawet dzwonił jeszcze syn. Mówi: tato czy wiesz, co się dzieje? Włączyłem TVN 24, widzę, co się dzieje, w związku z tym natychmiast zacząłem się pakować i jadę do Warszawy, bo wiedziałem, że już może być problem prawny. Dlaczego? Dlatego, że samolot jest samolotem – był – samolotem lotnictwa państwowego. Załoga była wojskowa. W związku z tym dotyczy to lotnictwa państwowego, którego nie obejmuje załącznik 13 do konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym.
W połowie drogi dostałem telefon od pana Aleksieja Morozowa, to jest obecnie przewodniczący Komisji Federacji Rosyjskiej, zastępca pani Anodiny – szefowej Mieżnonarodnej Awiacionnej Komisji… Komitetu, to znaczy Międzynarodowego Komitetu Lotniczego. Dlatego, że ten Komitet ma większe zadanie niźli badanie, a badanie prowadzi w dwunastu krajach byłego Związku Radzieckiego, to znaczy wszystkich oprócz Państw Bałtyckich.
On zadzwonił  i powiadomił mnie, że jest katastrofa w Smoleńsku i traktuje to jako telefoniczne powiadomienie, natomiast formalne będzie później. I było od razu pytanie o procedury, według jakich będzie ten wypadek badany. On zaproponował załącznik 13 do konwencji, bo myślę, że i według jego wiedzy, i ówczesnej mojej wiedzy, to jest jedyny dokument, który podpisała i strona polska, i Federacja Rosyjska jako konwencję chicagowską tak zwaną z ’44 roku.
Ja wtedy nie wypowiedziałem się jednoznacznie, ale też sądziłem, że to będzie jedyne rozwiązanie, to znaczy rozwiązanie, które ma jasne zasady prawne.
Po przyjeździe do ministerstwa – już pan minister Grabarczyk na mnie czekał  – zgłosiłem się do gabinetu pana ministra i też ten pogląd wyraziłem, że tu chyba aneks 13 jest takim dokumentem, gdzie obydwie strony mają określone procedury, jest to już jasne, to są zasady międzynarodowe. Pan minister Grabaczyk poprosił mnie o ten załącznik właśnie. I przedstawiłem. Ja wiedząc, że pewnie będzie szybki wyjazd, przygotowałem się do wyjazdu.
I dostałem informację gdzieś o godzinie 14.50, że mam udać się do samolotu i mam lecieć do Smoleńska z panem premierem Tuskiem. Ale byłem trochę wcześniej i był pierwszy samolot Jak-40. I poproszono mnie – byłem na liście pana premiera Tuska tego samolotu, który potem okazał się embraerem linii cywilnych i leciał do Witebska, bo nie mógł lądować w Smoleńsku jako cywilny. I dobrze, że poleciałem tym pierwszym. Przybyliśmy na miejsce wypadku, no tam była procedura – my nie mieliśmy wiz więc trochę nas tam przetrzymano, jakieś wypełniania dokumentów, w każdym razie przybyliśmy gdzieś około chyba 20.00 – ciemno już było – na miejsce samego zdarzenia. Tam służby działały już bardzo mocno. I tam na miejscu zostałem powitany właśnie przez tego pana Morozowa i przez szefową MAK-u panią Anodinę.
Następny dzień  w godzinach – myśmy tam pewne robili działania typu dokumentowanie miejsca, zdjęcia, co na początku wiadomo, że najlepiej uchwycić jest te pierwsze efekty, żeśmy tam podchodzili też przed jeszcze to miejsce zdarzenia z tymi kolegami, co byli –w godzinach popołudniowych jeszcze nie było wiadomo właściwie, jakie będą procedury dokładnie. W godzinach popołudniowych przybyła duża delegacja wojskowa, to znaczy z Inspektoratu MON do spraw bezpieczeństwa lotów, około dwudziestu kilku osób.
Ja oczywiście, który na początku kierowałem całością, bo czułem się odpowiedzialny, że ktoś musi tutaj objąć i te sprawy organizacyjne załatwiałem, tam dużo ich nie było, przekazałem całość spraw panu Mirosławowi Grochowskiemu – pułkownikowi, szefowi tego Inspektoratu i on zaczął przygotowywać się do działań. Wtedy jeszcze nie było żadnego spotkania. Spotkanie z komisją rosyjską, to znaczy można powiedzieć tak: z czapką – z kierownictwem komisji rosyjskiej – było kolejnego dnia to znaczy już w poniedziałek. I układ był na tym spotkaniu taki: szefem komisji rosyjskiej był pan generał – już zapomniałem, bo później on przestał pełnić tę funkcję, więc nie chciałbym nazwiska przekręcić, mam wizytówkę, mam tę informację zapisaną, jego zastępcą był Morozow. I identycznie z naszej strony szefem był Grochowski, ja byłem jego zastępcą. Bo ja mu powiedziałem, jeśli chcesz, ty nie znasz, jeśli to będzie procedowane do tego aneksu 13 ja znam ten aneks dobrze. Ponieważ wojsko nie działa według tego załącznika, więc on przystał na to, że ja będę jego zastępcą, wsparciem. I tam od razu wyszła sprawa liczby akredytowanych. Pan płk Grochowski poprosił, żeby akredytowano ze strony polskiej siedmiu przedstawicieli. No to jest oczywiste niezgodne z załącznikiem, bo załącznik 13 jasno mówi, że – przepraszam, bo to tak się nie powinno mówić, załącznik nie mówi, ale tak kolokwialnie trochę, żeby…, wiadomo o co chodzi, prawda – że może być jeden pełnomocny akredytowany i w tym załączniku jest również napisane, że doradców – tam jest opisane, że to są doradcy, ale często używa się formy eksperci, bo w zasadzie to są eksperci, którzy doradzają temu akredytowanemu, bo on przecież nie może się znać na silnikach, płatowcach, rejestratorach i innych urządzeniach więc ma tych doradców swoich. Często mówi się eksperci.
No i Rosjanie, strona rosyjska nie bardzo chciała przystać ze zrozumiałych [?] względów; ja wtedy podniosłem sprawę, że – właściwie oni też już nie procedują zgodnie z załącznikiem 13, bo jeśli chodzi o załącznik 13, to raczej wskazanie jest, że powinien być ktoś ze strony cywilnej, z komisji cywilnej. No i na tym się zakończyło to spotkanie.
 
I kolejny dzień  godzina 13.00, tj. wtorek, trzynastego – przepraszam – o godzinie 12.00 podchodzi do mnie pan Morozow i mówi: pan premier Putin zaprasza, no nie mówi się pan w języku rosyjskim tylko jest wy czy ciebie, no jest to taka forma, jak w angielskim, mówi zaprasza ciebie na konferencję prasową do Moskwy na trzecią. No i od razu zadzwoniłem do pana ministra Grabarczyka, bo coś tutaj ja za wysoko zaczynam gdzieś być postrzegany, prawda? No i w rozmowie, ja nie wiem czy była taka jasna akceptacja, ale wyczułem, że mogę się na to spotkanie udać do… Aha, bo później było tak: nie będę musiał lecieć do Moskwy, ale będzie telekonferencja i mam być w budynku w jakimś jednym z gubernatorów. Udałem się na tę konferencję. Pierwszy głos zabrał pan premier Putin, później jego zastępca pan Iwanow i jako trzecia pani Anodina – szefowa MAK-u, która jasno powiedziała, że będzie procedowanie według załącznika 13.
I od tej pory zaczęliśmy procedować według tego załącznika. W związku z tym zorientowałem się… Aha i Morozow mi mówi od teraz ja jestem szefem. Więc już został wycofany ten przedstawiciel wojskowy. Ja identycznie sądząc zebrałem całą grupę i mówię: panowie myślę, że jeśli z tamtej strony jest taka zmiana to tutaj też będzie i ja na razie czekam na decyzję, ale myślę, że musimy się przygotować, żebyśmy wiedzieli, jakie mamy prawa, obowiązki zgodnie z załącznikiem 13. I odczytałem przy wszystkich. Skład był grupy około ponad 20 wojskowych, z mojej komisji był tylko pan Fydrych. I mówię: ten załącznik jest do dyspozycji, proszę się zapoznać, kto chce jeszcze więcej. Ja odczytałem te ważne punkty. Nasze uprawnienia, do czego mamy dostęp, czego możemy żądać i jak możemy procedować.
Była to trochę  stresująca sytuacja dla strony wojskowej szczególnie. Ja rozumiem, bo jeśli ktoś jest szefem i nagle zostaje przesunięty… Ja oczywiście ustanowiłem go od razu zastępcą, prawda? Jesteśmy, znamy się i mówię: słuchaj Mirek, to nie moja decyzja, jeśli tak, to ja ciebie wspierałem wczoraj i bym wspierał do końca, bo to nie jest sprawa moja, ambicji moich tylko sprawa kraju, reprezentowania kraju i dbania o to, żeby to badanie było robione profesjonalnie, żeby wszystkie sprawy związane z tym badaniem były jasne, klarowne dla obydwu stron. No i od tego momentu zauważyłem, że ta współpraca zaczęła się poprawiać. Już nie było tych problemów proceduralnych, bo i pan Morozow i ja, znaliśmy załącznik 13 i nie było już tutaj pod tym względem żadnych konfliktów.
15[-go, czwartek] dostałem decyzję  ministra obrony narodowej w sprawie powołania Komisji Badania Wypadków Lotnictwa Państwowego i zarazem druga decyzja powołania wszystkich członków tej komisji na akredytowanych przy komisji rosyjskiej. Przedstawiłem tę decyzję panu Morozowowi. Trochę tak popatrzył. Najpierw miało być 7, a teraz już 21, więc rosły jak gdyby tutaj, nie powiem wymagania, tylko życzenia strony polskiej. I ta decyzja postawiła mnie – można powiedzieć –  jak gdyby na dwóch koniach i dwóch sytuacjach prawnych. To powodowało później i moje zdenerwowania jakieś prawda, no i kłopot, bo ja nie wiedziałem w końcu, kim ja jestem? Więc według tej decyzji, jako przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotnictwa Państwowego – ja będę mówił teraz wojskowego. Będąc przewodniczącym tej komisji wojskowej musiałem procedować według rozporządzenia ministra obrony narodowej, numer określony, są dokumenty. I według tego rozporządzenia komisja, wszyscy członkowie tej komisji i przewodniczący również, musi współpracować, musi. Jest napisane konkretnie: współpracuje w prokuraturą i Żandarmerią Wojskową. Natomiast w załączniku 13 jest zalecenie. No i to było dobre, ale Morozow prosi mnie i mówi: słuchaj Edmund, co się dzieje? Twój specjalista pracuje z prokuratorami…
Aha, a jeszcze przepisy rosyjskie dotyczące ich badania zabraniają wbrew, chociaż tu, jak ekspertyza jest przez pana Piotra Kasprzyka przygotowana, w zasadzie w tej sytuacji nie powinny obowiązywać przepisy rosyjskie tylko w międzynarodowych załącznik 13. Więc ta forma niezakazująca, ale zalecająca brak współpracy, nie jest taka mocna, jak w przepisach rosyjskich, tych, które są oparte na załączniku 13, ale każdy kraj może sobie tam dostosowywać, wzmacniać niektóre procedury.
Ale dzień się skończył, jakoś sprawa nie była jeszcze na ostrzu noża.
Następny dzień: przychodzimy – zaczynaliśmy tam około 9.00 pracę, trwała do późna w nocy często – [Morozow] mówi: słuchaj, co się dzieje? Znowu twój meteorolog pracuje z prokuraturą. Ja już zdecydowanie postawiłem sprawę jasno, bo ponieważ ja nie dowodziłem wojskowymi, ja wszystkie ewentualne polecenia czy wnioski, prośby przekazywałem przez pana Grochowskiego, bo ja nie uzurpowałem sobie, zresztą to byłoby niezręczne, gdybym ja wydawał im jakieś polecenia nie przez ich szefa formalnego, byłem przecież zastępcą. I mówię: słuchaj, co jest, bo ja już trzeci raz, trzecia uwaga, to jest poważne ostrzeżenie. Powiedz, przekaż mu, że jeśli chce pracować z prokuratorami, to ja muszę go wyłączyć z mojego zespołu i będzie wtedy mógł tam pracować już do końca, a ja sobie ściągnę z kraju innego specjalistę, bo tak nie może być, bo będzie konflikt. Już to groziło pewnymi jakimiś tam nieporozumieniami.
[Na to] pan minister Paruluski i od razu no, powiedziałbym dosyć ostro, powiedział mi, że ja w ogóle nie potrafię działać, ja utrudniam pracę prokuraturze, a w ogóle ja ustawiłem…, przyjąłem jako załącznik 13 do procedowania i działam na szkodę Polski. To były bardzo mocne słowa i ja sobie je zapisałem zaraz wieczorem. Więc w tej sytuacji nie wiem, o co chodzi. Ja mówię, ja muszę procedować według załącznika 13 i wymaga tego ode mnie pan Morozow. On mówi: nie przyjmuję tego do wiadomości.
Wieczorem w tej sprawie – już nie wiem czy ja dzwoniłem do pana ministra Klicha, zbieżność nazwisk, więc zawsze będę mówił minister Klich, żeby nie było znowu pomyłek jakichś, czy on zadzwonił do mnie – i mówię, że mam ten problem taki tutaj ze współpracą z prokuraturą, który wynika z tej dwuznaczności ról moich – jedna taka, jedna taka. Dostałem też nakaz współpracy z prokuraturą, tak bym powiedział, że moje tłumaczenia nie zostały przyjęte.
I ten stan prawny trwał do czasu mojej rozmowy z panem premierem Tuskiem, który już w czasie rozmowy mi powiedział, że powoła komisję tę polską wojskową pod kierownictwem polityka. I dowiedziałem się, że pan minister Miller zostaje przewodniczącym tej komisji, bo przepisy znowu wojskowe wymagają, żeby było to badane przez komisję tę wojskową.
Jest już sytuacja normalna. Ja znam procedury swoje. Współpraca z Morozowem układa się dobrze. Jest może jeden mały taki problem, bo strona wojskowa jest częściowo stroną można powiedzieć w tym, dlatego, że to jest lotnictwo państwowe, lotnictwo wojskowe, strona wojskowa i przedstawiciele Inspektoratu brali udział w wielu wypadkach lotniczych, badali te wypadki. Myślę, że to jakaś… albo ta komisja pana Millera, albo inna powinna ocenić, jak to zostało wprowadzone, jaki poziom, bo nie liczy się wprowadzenie, liczy się skuteczność – według mojej oceny. Coś jest skuteczne – nie dochodzi do powtórzenia wypadku. A tu wypadek Casa traktowany był jako już żałoba narodowa, a tu dochodzi do czegoś wielokrotnie gorszego, jak wypadek Casy. Myślę, że to będzie w przyszłości wyjaśnione.
Myślę, że to tyle, jeśli chodzi o ten problem prawny podziału, bo w tej chwili jest sytuacja klarowna. Ja jestem pełnomocnikiem akredytowanym przy komisji rosyjskiej.
 
I jeszcze tylko dwa ciekawe głosy z dyskusji na tej Komisji:
Poseł  Ludwik Dorn (Polska Plus):
Dziękuję bardzo panie przewodniczący. Więc najpierw mam pytanie do przedstawicieli rządu. Jeżeli nie mogą odpowiedzieć niech odpowiedzą na piśmie.
 
Tydzień temu przemawiając w sejmie pan premier Tusk powiedział, że Polska nie skorzystała z tej możliwości, którą daje załącznik 13 do konwencji chicagowskiej, czyli nie wystąpiła do strony rosyjskiej o przekazanie tych uprawnień do badania jako strony wiodącej z tego względu, że nie należy występować o to, czego i tak się nie dostanie, bo tutaj kraj zdarzenia ma pełną gestię – może się zgodzić, może się nie zgodzić.
Pan premier musiał formułować ten pogląd na podstawie jakichś danych, jakiejś rekomendacji. Moje pytanie jest takie: jaka instytucja – czy MSZ, czy Ministerstwo Obrony Narodowej, czy jakaś inna instytucja – kto w ogóle sformułował taką rekomendację dla premiera, by nie występować, ponieważ i tak wiadomo, że nic to nie da?
 
Poseł  Beata Kempa (PiS):
Rzecz pierwsza, podstawowa, szanowni państwo. Mamy artykuł 3 konwencji chicagowskiej, który wyłącza możliwość jej zastosowania odnośnie statków powietrznych państwowych. To ja w takim razie pytam: jaka była argumentacja prawna, dokładna argumentacja prawna, która legła u podstaw podjęcia takiej decyzji i przemawiała za podjęciem takiej decyzji? To jest w zasadzie można powiedzieć dzisiejszego spotkania kluczowe pytanie. Czy przyjęliśmy właściwą optykę, tak? Czyli czy pierwsza decyzja była właściwa, że działamy na podstawie konwencji chicagowskiej. Ja chcę znać odpowiedź na to pytanie. Dlaczego artykuł 3 nie został wzięty pod uwagę? Być może jakiś inny wywód prawny będzie w stanie mnie przekonać.
Drugie pytanie. Mamy artykuł 5 ust. 1 załącznika właśnie 13 konwencji chicagowskiej. Dlaczego nie uwzględniliśmy tego artykułu 5 i nie wystąpiliśmy z wnioskiem o przejęcie badania okoliczności katastrofy lotniczej prezydenckiego samolotu? Ja chcę zapytać, dlaczego nie uwzględniliśmy tego artykułu 5? Tu częściowo pytał już bodajże chyba o to pan poseł Dorn, ale ja chcę zapytać dokładnie, jakie okoliczności prawne i faktyczne legły u podstaw braku takiej decyzji?
 
Do dziś nikt jednak nie zapytał o nieskorzystanie przez rząd – w trybie natychmiastowym – z innego przepisu Załącznika nr 13:
pkt. 3.4. Jeżeli ze strony Państwa Rejestracji, Państwa Operatora, Państwa Konstruktora lub Państwa Producenta wpłynie prośba, aby statek powietrzny, jego zawartość oraz wszelkie inne dowody pozostały nietknięte do czasu zbadania przez pełnomocnego przedstawiciela Państwa, które zwróciło się z taką prośbą, Państwo miejsca zdarzenia podejmuje wszelkie niezbędne działania w celu spełnienia tej prośby, na ile jest to praktycznie możliwe i nie przeszkadza w należytym prowadzeniu badania.
- a jak z przytoczonych relacji wynika, rząd ten miał możność zapoznania się z Załącznikiem od pierwszych chwil po Tragedii (rozmowa Klich- Grabarczyk)!
Przepis ten w dodatku jest zbieżny z historią noty amb. Marciniaka [7]
 
[2] http://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20100728/%24File/78_20100728.pdf
 
[3] np. ostatni numer tygodnika „Do Rzeczy” (43/2017) przynosi omówienie „rewelacji” znajdujących się w piśmie z 19 września 2011 roku, kierowanym do byłego szefa KPRM Tomasza Arabskiego. Według tygodnika z dokumentu wynika, że po katastrofie smoleńskiej rząd kierowany przez Donalda Tuska nie pokusił się o przygotowanie żadnej analizy prawnej, co wskazywałoby na to, że „Polska była bezwolnym wykonawcą rosyjskich poleceń, a wszystkich ustaleń dokonywano na słowo honoru”; prawne analizy dotyczącego tego problemu współpracownicy Tuska zaczęli zlecać dopiero wiele tygodni po tragedii. Jednak wtedy już cały materiał dowodowy został przejęty i zabezpieczany przez stronę rosyjską.
 
Oczywiście „Do Rzeczy” nie zadaje pytania: po co zlecać analizy, kiedy jest pozamiatane – bo nie zna odpowiedzi (widocznie ta kwestia przekracza możliwości dziennikarskie); tymczasem odpowiedź jest banalna: ano po to, by umieć odeprzeć zarzuty o zdradę interesów państwa i przygotować takie kontrargumenty, jak to tuskowe  nie należy występować o to, czego i tak się nie dostanie – wprawdzie bezczelne, ale, jak się niestety okazało, wystarczające, by zadowolić „zaprzyjaźnione media” i swoich wyborców…
 
[4] http://www.smolenskzespol.sejm.gov.pl/zespolsmolensk.nsf/dokumenty.xsp (zał. 137)
 
[5] http://static.presspublica.pl/red/rp/pdf/kraj/bialaksiega.pdf (s.149)

[6] 13.01.2011 16:14
Przed chwilą Donald Tusk, z miną pokerowego gracza, przekonywał przez kilkanaście minut dziennikarzy, że postąpił słusznie, decydując się na konwencję chicagowską w sprawie badania katastrofy smoleńskiej, bo daje ona Polsce możliwość odwołania się do arbitrażu.  Po czym został zapytany przez Andrzeja Stankiewicza z „Newsweeka”, gdzie jest dokument, w którym strona polska taką decyzję podejmuje i kto ten dokument podpisał. Premier odpowiedział *, już z miną nieco mniej pewną, że takiego dokumentu nie ma. Przyznał też, po kolejnym pytaniu Stankiewicza, że decyzja została podjęta samodzielnie przez Rosjan i polskiemu rządowi po prostu narzucona, a my tylko byliśmy „świadomi, że tak się stanie”. Okazuje się, że Tusk nie miał w sprawie konwencji chicagowskiej nic do gadania.
Premier został przyłapany na bezczelnym kłamstwie, bo wreszcie nadział się na kompetentnego dziennikarza, który zadał mu trudne pytanie. W tym kontekście jego zapewnienia, że cała prawda o katastrofie smoleńskiej zostanie ujawniona, brzmią cynicznie.
https://www.salon24.pl/u/marekmagierowski/267911,premier-zapedzony-w-kozi-rog
 
* Andrzej Stankiewicz: Panie Premierze, druga kwestia: w tych uwagach, które Polska zgłosiła do Rosjan, od razu na początku, kiedy mowa jest o wyborze procedury konwencji chicagowskiej, pada też takie zdanie: Federacja Rosyjska nie skorzystała z prawa zawartego w punkcie 5.1 zdanie drugie (tu chodzi o załącznik 13 konwencji chicagowskiej) do przekazania badania wypadku w całości lub części Rzeczpospolitej Polskiej. Panie Premierze, chciałbym zapytać, czy jest spisane porozumienie, na bazie którego Polska i Rosja decydują się na wybór konwencji chicagowskiej i rezygnację z tego częściowego lub całościowego przejęcia śledztwa przez Polskę, jeśli ono jest, bo ja go szukam od jakiegoś czasu i znaleźć nie mogę, to kto je podpisał.
Donald Tusk: Nie, nie ma takiego.
A.S.: To na jakiej zasadzie to było robione?
D.T.: Ponieważ konwencja chicagowska obejmuje swoimi rygorami państwo wypadku, a więc państwo prowadzące postępowanie. To nie jest wybór Polski.
A.S.: Dokumentem trzeba zdecydować, w jakiej formule ma być prowadzone postępowanie.
D.T.: Ale to nie polska strona o tym decyduje w takiej sytuacji. Nie decyduje o tego typu zachowaniach. Decyduje państwo, na którego terenie katastrofa miała miejsce.
A.S.: Czyli nam to oznajmiono?
D.T.: Mieliśmy świadomość, że tego typu konsekwencje konwencji chicagowskiej są.
A.S.: Dziękuję bardzo.
Paweł Graś: Dziękujemy serdecznie.
D.T.: Dziękuję.
(za: https://www.salon24.pl/u/glos-wolajacego-na-pustyni/268345,d-tusk-vs-a-stankiewicz-konferencja-nt-raportu-mak)
 
[7] Fakt wystosowania 10 kwietnia 2010 r. noty dyplomatycznej przez wydział konsularny ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej w sprawie zabezpieczenia miejsca katastrofy i rzeczy należących do ofiar został ujawniony dopiero 23 listopada 2011 roku. Członkowie rodzin zapoznali się wówczas z zeznaniami ambasadora Piotra Marciniaka (zastępcy przebywającego w Smoleńsku amb. Jerzego Bahra). Ambasador Marciniak miał zeznać w prokuraturze, że w pierwszych godzinach po katastrofie zorganizował w ambasadzie, jako zastępca nieobecnego ambasadora Jerzego Bahra, konsularny system reagowania kryzysowego. Jednym z pierwszych posunięć tego "sztabu kryzysowego" było "zwrócenie się notą dyplomatyczną do władz Rosji o zabezpieczenie miejsca katastrofy".
 
 W świetle oficjalnych dokumentów nie ma najmniejszych wątpliwości, że informacja ta jest prawdziwa. Potwierdzenie znajduje się m.in. w protokole posiedzenia sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, obradującej pod przewodnictwem Grzegorza Schetyny w dniu 24 października 2012 r. Proszę zerknąć na stronę polskiego sejmu. Postulowano zwołanie Komisji, bo o wystosowaniu tej bardzo istotnej noty żaden członek rządu Tuska ani prokuratury dotychczas nie wspominał, choć miał ona ogromną wagę. Komisja wysłuchała więc informacji w sprawie działań podejmowanych po katastrofie pod Smoleńskiem przez polskich konsulów na terenie Federacji Rosyjskiej. Fakt wystosowania noty dyplomatycznej potwierdzili do protokołu: podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Janusz Cisek i zastępca dyrektora departamentu MSZ Jarosław Gasiński.
Wycofanie tej noty to jedno z kluczowych i niezrozumiałych posunięć, które praktycznie po dziś dzień zamknęło stronie polskiej dostęp do dowodów. (za: http://cracovia.krakow.pl/temat-katastrofa-rzadowego-samolotu-pod-smolenskiem?page=184)
Sikorski 10 kwietnia 2010 r. zakazał prac badawczych i prawnych w tym zakresie, uzasadniając decyzję tym, że sprawę przejęła Kancelaria Premiera i dlatego MSZ nie będzie prowadził żadnej analizy prawnej na ten temat – powiedział minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. http://telewizjarepublika.pl/waszczykowski-sikorski-nie-zwrocil-sie-o-zadna-pomoc-w-sledztwie-smolenskim,38879.html
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika ruisdael

27-10-2017 [10:03] - ruisdael | Link:

Wg mnie wszystko staje się jasne jeśli założymy (a były do tego naoczne dowody- walki z Prezydentem i całym PiS), że z POwskiej strony był nacisk i wielka nadzieja, że pozbędą się znienawidzonych Kaczyńskich (obaj mieli być w samolocie) rękami ruskich, a sposób niech będzie wybrany przez tych dużo bardziej doświadczonych. Nie chcą o niczym wiedzieć i zobowiązują się do przeszkadzania w jakichkolwiek próbach wyjaśnienia. Dlatego nie wolno mówić o jakichkolwiek błędach, czy zaniedbaniach ówczesnego rządu, czym stara się nas karmić, ale trzeba docenić profesjonalizm w tuszowaniu sprawy. No niestety, Jarosław przeżył, i ten cholerny Macierewicz...

Obrazek użytkownika damascen

27-10-2017 [11:08] - damascen | Link:

Ten "profesjonalizm" polegał jedynie na zawłaszczeniu mediów - teraz to się powoli odwraca, ale dziennikarze są leniwi i nie chce im się szukać w dostępnych przecież źródłach...
Ciekawie zapowiada się rozpoczęty właśnie proces cywilny Sikorski vs. Kaczyński: Sikorski twierdzi w pozwie, że niczego nie zakazywał, więc dokleiłem do notki ostatni cytat: akurat!
Będą kłamać, łżeć, iść w zaparte z nadzieją, że ktoś im jeszcze wierzy (ze zwykłych ludzi). Sprzedawczyki.