Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
"Baczność. Za mną – marsz!"
Wysłane przez Tash_Witk w 21-08-2017 [08:24]
W nocy z 11 na 12 sierpnia nad północną Polską przeszedł okrutny żywioł. Żywioł, który zniszczył wszystko co stanęło na jego drodze, udowadniając po raz kolejny, że człowiek, mimo posiadania zaawansowanych technologii, nie ma najmniejszych szans w starciu z nieposkromionymi siłami przyrody. Kilka osób zginęło, wiele domostw oraz całych gospodarstw uległo całkowitemu zniszczeniu, zerwane zostały linie przesyłowe, co pozbawiło prądu tysiące ludzi. Jeśli do tej apokaliptycznej wizji dodamy setki tysięcy połamanych drzew, to stworzył się obraz cmentarzyska, który potrafił rozedrzeć każde serce. Nikt nie miał wątpliwości, że należy uruchomić cały aparat państwa, aby przyjść z pomocą wszystkim dotkniętym przez gniew natury.
Jak zwykle w takich przypadkach, pierwszymi niosącymi ratunek byli strażacy - zarówno zawodowi jak i ochotnicy. Ci dzielni ludzie dwoili się i troili ewakuując z miejsc zagrożonych osoby i inwentarz, niosąc pomoc przy zabezpieczaniu zerwanych dachów, udrażniając drogi dojazdowe, na które zwaliły się przydrożne drzewa, czy usuwając zwały gruzu. Wszystkich wykonywanych przez strażaków czynności wyliczyć nie sposób, jednak po krótkim czasie okazało się, że mimo podjętego nadludzkiego wysiłku, siły i środki jakimi dysponują są niewystarczające aby misja odniosła powodzenie. Wtedy któryś z posłów opozycji, zaczął głośno krzyczeć w mediach, że żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej nie przyszli w sukurs tragicznie doświadczonej przez huragan ludności i oskarżył Ministerstwo Obrony Narodowej o brak zaangażowania w działalność na rzecz ofiar kataklizmu. No i oczywiście rozpętała się kolejna polityczna awantura, której pierwszą ofiarą padło wojsko.
Armia, to żywy, złożony i skomplikowany organizm, którego zasady funkcjonowania regulują bardzo precyzyjnie setki przepisów. To właśnie te, opracowane przez polityków ograniczenia powodują, że w Polsce nie ma przewrotów wojskowych, a żołnierze znajdują się tam gdzie ich miejsce, czyli w koszarach i na poligonach. Użycie Sił Zbrojnych przy usuwaniu skutków katastrof i klęsk żywiołowych jest jak najbardziej zgodne z prawem i uzasadnione, ale również szczegółowo obwarowane aktami prawnymi. Trudno zresztą aby było inaczej, gdyż żadna inna instytucja nie dysponuje siłami i środkami, pozwalającymi na zrobienie w kraju praktycznie wszystkiego, co udowodnił Jaruzelski ze swoimi reżimowymi pretorianami, 13 grudnia 1981 roku. Nie wiem, czego od wojska oczekiwali członkowie opozycji totalnej, wiem natomiast, że ludzie w mundurach wywiązali się ze swoich obowiązków najlepiej jak można było w tej sytuacji, wyprzedzając działania administracji samorządowej i państwowej.
Wojewoda pomorski zwrócił się do Ministra Obrony Narodowej z wnioskiem o pomoc, w dniu 14 sierpnia, czyli ponad dwie doby po przejściu żywiołu. Nie jest moją rolą rozstrzygać, czy uczynił to zbyt późno czy też nie, ale wiem, że Rozkaz nr 106 Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, został skierowany do Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Chojnice jeszcze tego samego dnia. Ponieważ taki twór jak WZZ Chojnice nie funkcjonuje na co dzień w strukturach wojska, staje się jasne, że zostało ono utworzone, zanim organ administracji publicznej zwrócił się do MON o udzielenie pomocy. Konkluzja jest oczywista - ktoś w strukturach resortu obrony przewidział konieczność użycia pododdziałów inżynieryjnych, przekazał odpowiednie wytyczne do Dowództwa Operacyjnego, gdzie bezzwłocznie przystąpiono do wykonania odpowiednich dokumentów rozkazodawczych i wysłania ich do podległych jednostek wojskowych, a te z kolej przedsięwzięły stosowne kroki, pozwalające im na jak najlepszą realizację, postawionych zadań.
Wyobraźmy sobie jak złożone i trudne zadanie postawiono przed Dowódcą Jednostki Wojskowej. 11 sierpnia, w piątek, po godzinie 15.30 koszary opustoszały - zbliżał się długi weekend okraszony Świętem Wojska Polskiego. To najradośniejszy okres dla całej armii, związany z wyróżnieniami, nagrodami, awansami i okresem urlopowym. Żołnierze rozjechali się do swoich domów, często oddalonych o setki kilometrów, aby odpoczywać w gronie rodzinnym. Część pododdziałów przebywała rotacyjnie na urlopach wypoczynkowych, więc sytuacja przypomina okres letni w każdej innej firmie - ktoś kogoś zastępuje i wykonuje całą masę dodatkowych czynności służbowych. Sprzęt, który został wcześniej obsłużony i zakonserwowany, zamknięto w garażach i magazynach, klucze leżą zdeponowane u Dyżurnego Parku Sprzętu Technicznego i hajda do domu, gdzie czeka stęskniona żona, dziewczyna czy… no, w każdym razie ona też czeka i też jest stęskniona. Każdy myśli o nowym układzie choreograficznym, który zaprezentuje w pobliskiej tancbudzie podczas „gorączki sobotniej nocy” oraz o tym, czy piwo kosztuje tyle samo czy zdrożało. Zwyczajne ludzkie sprawy... W koszarach pozostał tylko niezbędny personel nadzorowany przez Oficera Dyżurnego, który przeklina w myślach moment chwilowej utraty czujności, kiedy to dał się wmanewrować w pełnienie służby w tak niekorzystnym czasie… Nadchodzi wieczór. Resztki koszarowego życia zamierają. Ktoś idzie już spać, kolejny ogląda cichutko telewizję i tylko ten wysoki Grzesiek z 1 kompanii saperów, chodzi pod oknami nerwowo z telefonem przy uchu, bo żona miała termin dopiero na koniec września, a tu się okazało, że dostała skurczów, teść musiał zawieźć ją pilnie do szpitala i teraz wszyscy czekają na rozwój wydarzeń. Zwyczajne ludzkie sprawy…
Sobota, 12 sierpnia, poranek. Już wiadomo, że przeszły nawałnice i wszyscy wypatrują niepewnie kolejnych komunikatów. Najbardziej zmartwiony jest Dowódca pułku - ten zdaje sobie najlepiej sprawę z tego, co go czeka: telefon z Dowództwa Operacyjnego z kilkoma pytaniami nie wróżył niczego dobrego - najprawdopodobniej trzeba będzie ruszyć z pomocą. Odżywają w pamięci wydarzenia sprzed dwudziestu lat, kiedy to jako młody dowódca kompanii, zdobywał żołnierskie ostrogi, walcząc z powodzią tysiąclecia. Szybki telefon do Oficera Dyżurnego z najbardziej oklepanym, oczywistym i najgłupszym wojskowym pytaniem na świecie: „Wszystko tam u Ciebie w porządku?”, na które pada najbardziej oklepana, oczywista i najgłupsza wojskowa odpowiedź na świecie: „Jasne Panie Pułkowniku, wszystko w porządku!”. Przecież gdyby coś było nie tak, to bieganina rozpoczęłaby się już dawno temu... Dobra, więc skoro tutaj gra, to dzwonimy po Szefa Sztabu, zobaczyć czy jest na miejscu: „Cześć Krzysiek, jak tam po piątku się czujesz? Jesteś w domu czy wyjechałeś gdzieś?”. Uff… Odpowiedź przynosi ulgę: „Cześć Dowódco, nie, nie wyjechałem, jestem domu. Mieliśmy z Basią jechać dziś do teściów, ale patrzę właśnie w telewizor i widzę, że nic z tego nie będzie, co?” Trzy sekundy pauzy i „niedoszły gość swoich teściów” słyszy: „Nie, Krzychu, nie będzie. Dzwonili z Warszawy już. Ściągaj operacyjnego, logistyka i łącznościowa. Na godzinę 13.30 wszyscy u mnie. Aaaa… Niech też przyjdzie zwiadowca i przygotuje mapy rejonu, oleaty, dermatografy i te… No, wszystko to, czego będziemy potrzebować. Na razie!”. Dobra, sztab mamy załatwiony… Teraz seria telefonów do dowódców batalionów, ci z kolei dzwonią do dowódców poszczególnych kompanii i machina ruszyła.
13 sierpnia, niedzielne przedpołudnie. Robota w sztabie wre na całego. Szef sekcji operacyjnej kłóci się właśnie z logistykiem, który powiedział, że czegoś tam „nie da rady zabezpieczyć”. Rozpoznawczy, pochylony nisko nad mapą, studiuje sieć dróg w rejonie zniszczeń. Najważniejsze do ustalenia: czy nawierzchnia jest bitumiczna, o jakiej szerokości, czy mosty i przepusty będą w stanie unieść ważącą prawie 19 ton spycharko - ładowarkę? Czy kilkudziesięciotonowe ciężarówki wypełnione po brzegi wodą pitną dotrą na samo miejsce, czy trzeba będzie przeładowywać na mniejsze pojazdy? Gdzie ten „pasibrzuch” logistyk znów polazł? Skąd ja mam wiedzieć, ile tej wody i paliwa będzie mu tam potrzebne, co? Kierowcy wyprowadzają sprzęt z garaży i ustawiają w kolumnę marszową. To żadna nowość dla nich - ćwiczą te elementy każdego miesiąca, w ramach Dnia Gotowości Bojowej, więc są wytrenowani. Komendy, okrzyki, czasem jakieś przekleństwo - zwykły koszarowy rejwach. Właśnie jakaś niezguła skaleczyła rękę i teraz pyta o sanitariusza tonem tak poważnym, jakby miał zaraz zejść z tego padołu łez. No dobra, wreszcie przyszedł ten rudy paramedyk, zawiązał mu skaleczone łapsko bandażem, rzucił pod nosem nieodzowne: „Uważaj następnym razem” i znów skrył się w przepastnych czeluściach ambulatorium, aby wyżłopać w spokoju kolejne kawsko. Wieczór przyniósł upragniony spokój. Kolumny wyciągnięte, pojazdy regulacji ruchu na czele, sprzęt zatankowany, sprawdzony, racje żywnościowe wydane, instruktaże udzielone. Można iść spać!
Poniedziałkowy świt, 14 sierpnia. Kucharze wloką się na kuchnię przygotować posiłek, dla dziesiątków śpiących jeszcze żołnierzy. Dziś kiełbasa z wody, serek topiony, pomidor i herbata. Nie wiadomo co z obiadem, bo kierownik stołówki też nic nie wie. Zobaczymy. Zaczyna się powolny ruch. Wszyscy ciągną do najważniejszego miejsca w każdej jednostce, czyli na stołówkę. Po śniadaniu poranne apele, kolejne sprawdzenie obecności, dokumentów, załatwienie jakiś bieżących spraw i oczekiwanie na rozkaz do wymarszu. Przez okno widać jak dowódca kompanii szybkim krokiem udaje się do budynku sztabu, po czym wraca stamtąd biegiem. Za chwilę po korytarzu niesie okrzyk: „Zbióórrrkaaa”… Każdy chwyta zasobnik i biegnie w wyznaczone miejsce. Kierowcy już grzeją silniki, technik kompanii w sposób bardzo stanowczy opowiada jednemu z nich, co o nim myśli, ale ponieważ jest przed godziną 23.00 więc jego słów nie będziemy tutaj przytaczać. Wreszcie Honker z plutonu regulacji ruchu włącza pomarańczowe światła na dachu, rusza jako pierwszy i długi wąż pojazdów zaczyna cierpliwie pełznąć do wyznaczonego rejonu. Nikt nie wie kiedy wrócą, jaka jest sytuacja na miejscu, gdzie będą spać. Niby szef kompanii coś tam mówił, że zakwaterowanie będzie w oparciu o szkolną halę sportową, ale ci z plutonu zaopatrzenia, na wszelki wypadek, wzięli namioty, bo rozmiary kataklizmu przerosły największe obawy. Dowódca pułku siedzi w swoim gabinecie sam. Przywykł już do tego - w najtrudniejszych chwilach dowódca zawsze zostaje sam. System meldunkowy zorganizowany, zabezpieczenie logistyczne hula, dowodzący przegrupowaniem oficer, to doświadczony weteran z Afganistanu, więc wszystko będzie dobrze… Musi być dobrze… Żeby tylko nie zawiodło żołnierskie szczęście… Żeby nie doszło do jakiegoś wypadku komunikacyjnego po drodze, żeby nie było rannych, uszkodzeń sprzętu. W telewizji i radio wciąż bębnią, że wojsko nie pomaga… Jeśli teraz coś się dodatkowo stanie, to jazgot się nasili… Samotność dowódcy modli się żarliwie o żołnierskie szczęście. Dzwoni komórka. Zielony przycisk i ze słuchawki przystawionej do głowy płynie spokojny komunikat od dowodzącego zgrupowaniem Chojnice podpułkownika: „Dowódco, jestem na miejscu. Rejon osiągnięty. Przegrupowanie bez uwag. Ludzie i sprzęt w jak najlepszym porządku. Przystępuję do wykonania postawionych zadań. Pozostałe meldunki będę składał do Dyżurnej Służby Operacyjnej. Dobra, to ja lecę do roboty, a Dowódca niech się trzyma. Czołem!”. Sygnał w słuchawce… Ulga, radość i pierwsza buńczuczna myśl - przecież od początku było wiadomo, że wszystko pójdzie dobrze. W końcu to ja dowodzę…
Do napisania niniejszego tekstu zmusiła mnie sytuacja wokół armii, jaką wytworzyli politycy opozycji w mediach, po przejściu nawałnicy. Jest on skierowany do osób, które nie znają realiów wojskowego życia, bo tym którzy je znają, niczego tłumaczyć nie muszę. Jego beletrystyczna forma bierze się konieczności przyciągnięcia i zaciekawienia potencjalnego czytelnika. Nie wiem jak nazywa się dowódca pułku. Nie wiem też, czy Chłop był w tym czasie w jednostce, czy może urlopował gdzieś na Chorwacji a dowodził jego zastępca. To nie ma najmniejszego znaczenia. Przesłaniem jakie towarzyszyło mi, podczas pisania tego artykułu, był brak zgody na obwinianie Armii o jakiekolwiek zaniedbania podczas akcji ratowniczej w Rytlu. Nie mogę przejść obojętnie obok sytuacji, gdzie jakiś niedouczony polityk mądrzy się do kamer o rzeczach, o których nie ma najmniejszego pojęcia, a ostatni kontakt z wojskiem miał na pikniku militarnym, kiedy to nażarł się za darmo grochówki serwowanej z kuchni polowej, po czym odstawił miskę, wytarł gębę wierzchem dłoni, beknął i poszedł sobie, nawet nie podziękowawszy. Jak wyglądają błędne i wystraszone oczy Pomaski, stojącej bezradnie przy zakopanym po osie samochodzie, którym przyjechała się lansować, w zestawieniu ze spokojnym wzrokiem podpułkownika dowodzącego całością prac? Przepaść… Dlatego wszystkim tym, którzy sądzą, iż zrobiliby to lepiej chcę powiedzieć, że dowodzenie wcale nie polega na wydaniu komendy: „Baczność. Za mną - marsz!”.
Howgh!
Tȟašúŋke Witkó, 21 sierpnia 2017 r.
Komentarze
21-08-2017 [08:04] - xena2012 | Link: Kieruje Pan tekst do osób
Kieruje Pan tekst do osób które nie znają realiów życia wojskowego i armii. Można dodać że oni nie znaja żadnych realiów ,nawet życia codziennego.Jak zwykle bezczelnie i arogancko wykrzykuja swoje kłamstwa tylko po to żeby się lansować i fotografować przy kolejnym nieszcześciu.Nie było mowy o opóźnieniach,a przecież wojewoda poczatkowo odmówił pomocy twierdzac ,że nie widzi znamion kleski zywiołowej. Schetyna głupawo stwierdził,że on w 48 godzin by sprowadził pomoc,tyle że pewno KODziarzy.
21-08-2017 [09:07] - Tash_Witk | Link: Cóż, nie pozostaje mi nic
Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się z Panią. Dziękuję. :-)
21-08-2017 [09:52] - michnikuremek | Link: Pamiętacie jak ubeckie media
Pamiętacie jak ubeckie media podkręcały "skandal" z salutowaniem Miesiewiczowi przez oficerów? A sprawa była kłamstwem od początku do końca. Umundurowany żołnierz witając się z kimkolwiek ZAWSZE salutuje. Bo tego wymaga od niego regulamin.
Marny nasz los, jeżeli nie rozpędzimy wszystkich tych pedałenów i polszmat.....
21-08-2017 [14:36] - Jabe | Link: Regulamin wymaga też, żeby
Regulamin wymaga też, żeby żołnierz każdego tytułował ministrem?
21-08-2017 [15:43] - Imć Waszeć | Link: Chyba Pan nie słuchał, co na
Chyba Pan nie słuchał, co na ten temat mówił pułkownik SB Wroński. Powiedział konkretnie, że nie rozumie o co chodzi PO (niemieckiej agenturze), skoro od zawsze w wojsku były takie numery. Sam opisał swoje doświadczenia ze służby i wizyt kacyków z ministerstwa. Trzeba wszystkich oceniać jedną miarą i nie zamykać oczu, żeby nie wychodzić pod wpływem niemieckiej propagandy na kompletne lewackie homonto ;)
21-08-2017 [15:49] - wielkopolskizdzichu | Link: Wobec tego dlaczego dobra
Wobec tego dlaczego dobra zmiana nie zaprzestała udziału w tych złych praktykach, tylko się w nie wpisuje?
21-08-2017 [16:16] - Imć Waszeć | Link: Czy dobra zmiana stworzyła
Czy dobra zmiana stworzyła jakąś ustawę na ten temat, czy po prostu czepia się Pan na sępa? O ile mi wiadomo, to dobra zmiana nie zajęła się też unormowaniem regulaminu korzystania ze złotego sedesu. A co do wojskowych, to ja skwituje to zdaniem "człowiek może wyjść ze wsi, ale wieś z człowieka nigdy". Najpierw trzeba by się pozbyć kadr szkolonych w PRL. Wszystkich do zera.
21-08-2017 [16:24] - wielkopolskizdzichu | Link: Doprawdy? Wobec tego co z
Doprawdy? Wobec tego co z kadrami cywilnymi, które wykształcenie otrzymały na kolonialnych uniwersytetach. Co robi taki Pan Piotrowicz w Sejmie?
Po za tym się nie czepiam tylko stwierdzam istnienie zachowań które uznane jako naganne przed 2016 są nadal nagannymi.
21-08-2017 [16:48] - Imć Waszeć | Link: Niezależnie od tego, jak
Niezależnie od tego, jak bardzo będziecie się chować za starych komuchów i nimi zasłaniać, w interesie wolnej Polski i tak najlepszym rozwiązaniem jest przeflancowanie was wszystkich do Niemiec i ewentualnie Rosji, bowiem swoja bezdenną głupotą i ociężałością myślenia powinniście ciągnąc jakiś inny naród w dół osi ewolucji. Nie wiem dlaczego przyczepiliście się do nas, skoro bliżej jesteście gatunkowo tych ciapatych, których ozłacają Niemcy.
Ja już kilkanaście lat temu wyczułem jak będzie formowana demagogia polszewicka, gdy zaczęła formować się partia cwaniaków, oszustów, byle tylko na wierzchu nie było żadnego czerwonego korzonka. Resortowe pomioty udawały, że nie znają tatusiów i dziadków. Życiorysy zaczynały się w 1989 roku. Potem coś się odmieniło i guru partii zdrajców mógł zostać nawet pierwszy sekretarz PZPR Święcicki.
21-08-2017 [17:06] - wielkopolskizdzichu | Link: Zalecam zimną kurację na
Zalecam zimną kurację na rozgrzany do nieprzytomności umysł. Ponoć leżenie plackiem na kościelnej posadzce pomaga.
22-08-2017 [11:35] - Gravi | Link: http://www.defence24.pl
http://www.defence24.pl/542110...
21-08-2017 [15:10] - wielkopolskizdzichu | Link: Istotą problemu nie było
Istotą problemu nie było salutowanie tylko składanie meldunku / regulamin nie przewiduje takiego zaszczytu dla pseudospecjalistów od public relation w ministerstwach / i ustawienie oficera w roli trzymacza parasola nad pełnym pychy bufonem.
21-08-2017 [16:50] - Imć Waszeć | Link: W PRL-u i początkach PRL-u
W PRL-u i początkach PRL-u bis nazywało to się malowanie trawy na zielono. Gdy ktoś nie salutował i nie składał meldunków jak należy, to miał problemy z awansem, albo leciał do cywila.
21-08-2017 [11:01] - wielkopolskizdzichu | Link: Gwoli przypomnienia. Samochód
Gwoli przypomnienia. Samochód Pana Ministra Antoniego też się zakopał, ponieważ Pan Minister uznał że 350 metrów do przejścia piechotą uwłaczać będzie jego godności i narazić go może na niebezpieczeństwo ze strony zielonych ludzików. To po pierwsze, po drugie. Taka rola opozycji - szukanie dziury w całym czyli w działaniach obecnej władzy. Jak widać władzunia i jej massmedia cały czas myślą o sobie w kategoriach peerelowskich.
Po trzecie znacznie gorzej wypadł rząd kreujący się na zbawców na tle katastrofy i tragedii ludzkiej. Kręcenie loka w wykonaniu Pani Szydło i Pana Błaszczaka było obrzydliwe.
Tak naprawdę obecność wysokiej rangi przedstawicieli władz jest zawsze kitem dla publiki. Koszt wraz z czasem poświęconym przez służby na organizację przejazdów ministrów, premierów, prezydentów etc do miejsc katastrofy jest czasem i kosztem wyrzuconymi w błoto.
21-08-2017 [11:40] - michnikuremek | Link: Zdzisienku... Ty ciągle
Zdzisienku... Ty ciągle niczego nie rozumiesz... To nie opozycja - to AGENTURA....... :D
21-08-2017 [14:35] - Jabe | Link: Zgadza się. Oficjele pchają
Zgadza się. Oficjele pchają się w miejsca klęsk, bo mają w tym swój interes. Jeśli dobrze pamiętam, swego czasu premier nawet zjawił się w miejscu powodzi, której nie było, takie jest parcie. Krążą jak sępy.
21-08-2017 [15:49] - Imć Waszeć | Link: E tam taki pojedyńczak. Jak
E tam taki pojedyńczak. Jak ciapaci wyrżnęli w Paryżu grupę trefnisiów, bo nie mieli poczucia humoru, to zbiegli się oficjele w liczbie chyba tysięcy i to z górnej europejskiej półki. Po przemarszu w milczeniu, wygłoszeniu nabzdyczonych mów, każdy dostał paczkę kredek, żeby wyrazić swój sprzeciw przeciwko terroryzmowi. To dopiero był cyrk. W całym okresie istnienia ZSRR chyba takimi stadami nie latali się lansować. Normalnie jak muchy nie powiem do czego.
21-08-2017 [15:56] - michnikuremek | Link: Ja powiem: jak muchy do guana
Ja powiem: jak muchy do guana. :D
21-08-2017 [15:58] - Jabe | Link: Z utęsknieniem czekam
Z utęsknieniem czekam premiera, który w takiej sytuacji powie „Sorry, beze mnie”, wysyłając w zamian niskiego rangą, ale kompetentnego, podwładnego.
21-08-2017 [16:56] - Imć Waszeć | Link: https://www.wykop.pl/cdn
https://www.wykop.pl/cdn/c3201...
21-08-2017 [17:27] - xena2012 | Link: Jasne ,ale gdyby tak premier
Jasne ,ale gdyby tak premier Szydło nie pojawiła się w miejscach dotknietych nawałnicami albo wysłała niższego rangą podwładnego dopiero by Jabe szalał na klawiaturze.
21-08-2017 [17:52] - Jabe | Link: Proszę mi nie wystawiać
Proszę mi nie wystawiać rachunków ze swoich wyobrażeń. Wypraszam sobie.
21-08-2017 [19:44] - xena2012 | Link: No nie,ja nie wystawiam
No nie,ja nie wystawiam rachunków z zadnych wyobrażeń tylko chciałam ulżyć Pańskiej tęsknocie.
21-08-2017 [23:37] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link: Jabe, nie masz pojęcia o
Jabe, nie masz pojęcia o polityce. Powiedz mi, jakie notowania ma twoja partia Korwin, która podobnie jak ty chce wprowadzać takie nieskazitelne super standardy do polityki? Aha, zapomniałem, Korwin nie zostanie wybrany w demokratycznych wyborach. On się po prostu obwola krolem i już.
21-08-2017 [17:27] - wilniuk | Link: Oj zdzichu, prawda, że taki
Oj zdzichu, prawda, że taki wyjazd nikomu nie pomagał,, ale czy nie możesz sobie wyobrazić, jaki byłby wrzask totalnej, gdyby nie pojechali ?
21-08-2017 [21:21] - Mona | Link: Powiem tak: wiecznie mi giną
Powiem tak: wiecznie mi giną dane na "Nasze blogi" i mam stos kłopotów z wchodzeniem na ten portal. Ale przeczytałam - i zadałam sobie ten trud. Notka jest genialna i merytorycznie i literacko. Gdzieś Ty się podziewał dotąd?
W każdym razie dobrze, że jesteś, bo my, starzy "palkarze" , zaczynamy się wypalać. Gratulacje!
21-08-2017 [23:46] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link: Tak, już wcześniej chwaliłem
Tak, już wcześniej chwaliłem tego blogera za wstępy o Indianach. Super sprawa. Mimo ze z wieloma jego poglądami się nie zgadzam i odnoszę się do nich krytycznie.
W tym przypadku tez musze zwrocic uwagę, ze nie należy oczekiwać od politykow opozycji, ze się powstrzymają od wykorzystywania tej sytuacji do swoich politycznych celów. Taka już jest polityka, a już ta konkretna opcja polityczna rozpaczliwie chwyta się wszystkiego co może.
02-09-2017 [14:11] - Tash_Witk | Link: Dopiero teraz odnalazłem Pani
Dopiero teraz odnalazłem Pani wpis... Pięknie za niego dziękuję i aż się zaczerwieniłem. :-)
23-08-2017 [07:40] - gorylisko | Link: Witam Wodzu
Witam Wodzu
pana materiał jest moim zdaniem dobry, bardzo dobry, moje uznanie...bez indiańskich wstawek... co mnie trochę irytuje...ale trochę...chyba mi wolno ;-) ale pana tekst świadczy o dużej znajomości rzeczy... no i warto wspomnieć jeszcze o obronie strażaków przez ministra... słynne "wara..." i propozycja ministra, że jak atakować to jego... to jest postawa prawdziwego szefa resortu... nie będę zdziwiony jeśli okaże się, że szacunek mundurowych do niego wzrośnie...
02-09-2017 [14:13] - Tash_Witk | Link: Piękne podziękowania... Tak
Piękne podziękowania... Tak miło to czytać. :-)
27-08-2017 [15:26] - Irlandia | Link: Witam
Witam
Tak sie sklada ze noc z 11 na 12 sieprnia bylam w podrozy z Tczewa do Poznania . Okolo 22 huragan - to byl raczej huragan dotarl do Bydgoszczy. Akurat pociag wjechal na peron. To trwalo moze 10 - 15 minut - kobieta dosiadla sie do przedzialu i z przerazeniem mowila ze dobrze ze juz jest w pociagu bo omalo by zwialo jej dzieci z peronu ...
Gdy pociag wyjechal z Bydgoszczy to syreny wozow strazackich bylo slychac wszedzie a pociag sie turlal zamiast jechac tak jak zazwyczaj pospiechy jezdza .. po okolo 10 minutach stanal w szczerym polu ciemnica taka ze nic nie bylo widac - to byla naprawde bardzo ciemna noc. Pani konduktor - dosc rzutka kobietka poinformowala ze nie mozemy ruszyc bo tory sa zawalone 1,5 metrowymi pniami drzew - no i ze czekamy na straz -- obsluga pociagu miala pomysl aby usunac z torow samodzielnie ale niestety nie dalo rady. Pociag stal w szczerym polu gdzies miedzy Bydgoszcza a Inwroclawiem . Nie mam pojecia jak tam dojechali starazy bo to wygladalo na dosc trudno dostepny teren i ze to moze potrwac dlugo i ze nocke spedze w pociagu.
podsumowujac - na szczescie trakcja kolejowa na tej trasie nie byla uszkodzona i po okolo 1,5 -2 godzinach opoznienia pociag dotarl cos okolo 2 am do Poznania.
Kiedy pisze to teraz to moge powiedziec ze to byla bardzo sprawnie i szybko przeprowadzona akcja.
Dzieki