Pamiętam, jak raził mnie widok ks. Kazimierza Sowy brylującego w programach telewizyjnych typu „Drugie Śniadanie Mistrzów”. Ktoś, kto nie kojarzył tego kapłana z widzenia mógł – słuchając luzackich wypowiedzi faceta bez koloratki – wziąć go za jednego z medialnych celebrytów. Już samo zasiadanie (z politycznego nadania) w radzie nadzorczej i bratanie się z politykami PO (realizującymi na co dzień antykościelne i genderowe przedsięwzięcia) kłóci się z podstawową misją stawianą przed osobami duchownymi.
Porównywanie członka rady nadzorczej Kazimierza Sowy do Ojca Dyrektora Tadeusza Rydzyka jest wielce niestosowne. O. Dyrektor cały swój niewątpliwy talent biznesowy (potrzebny do pozyskiwania funduszy od sponsorów i skutecznej realizacji przedsięwzięć) wykorzystuje do realizacji dzieł służących wiernym i Kościołowi: powołał do życia katolickie „Radio Maryja” i TV „Trwam”, gazetę „Nasz Dziennik”, Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej, zbudował w Toruniu Kościół pod wezwaniem NMP itp. itd.
Tymczasem ks. Kazimierz Sowa wszystkie zarobione pieniądze chowa zapewne do tylnej kieszeni spodni, a podsłuchane, spiskowe wręcz rozmowy utrzymane w knajackim stylu są zaprzeczeniem naszego wyobrażenia o etosie kapłaństwa.
Moja babcia miała kiedyś bardzo złe zdanie o jednym z młodych, nieco luzackich księży. Kiedy dowiedziała się, że wyspowiadałem się u niego – nakazała mi kategorycznie powtórzyć spowiedź u budzącego jej zaufanie starego proboszcza.
Nie wiem, czy po tym, czego dowiedzieliśmy się o księdzu Kazimierzu Sowie ktokolwiek z wiernych chciałby spowiadać się przed takim „autorytetem”...
Ciekaw jestem, jak ocenią podsłuchowe „ rewelacje” kościelni hierarchowie, potraktowani „z buta” przez zdemoralizowanego kapłana. Czy kościołowi są potrzebni tacy pasterze, którzy traktują swoje zajęcie nie jako misję i posłannictwo, ale jako nudną, nielubianą i pogardzaną pracę – odfajkowaną na odczepne w godzinach urzędowania? Przypominam, że naszego kościelnego celebrytę spotykaliśmy wszędzie tam, gdzie potrzebny był katolicki listek figowy uwiarygadniający liberalne, postkomunistyczne i lewackie działania.
Jak więc nazwać blatowanie się księdza z wrogami wiary? I czy to jeszcze rzeczywiście jest ksiądz, czy raczej modernistyczna V kolumna wewnątrz Kościoła?...
PS Z płyty „Ja jestem twój dom” polecam (dla wszystkich) balladę na ww. temat; nikt z nas nie jest bez grzechu, ale potrzebna jest przynajmniej tego świadomość... I co najważniejsze – wola poprawy:
„Tylko mnie Boże prowadź”
https://www.youtube.com/watch?v=3nb8lEm6nYA
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5726
a co o. Rydzyka...zgadza się, to nadużycie