Tekst ten publikuję na swoim blogu właśnie w dniu wizyty pani premier Beaty Szydło w Chinach.
Na nic zaklęcia lewicowych i liberalnych kół w USA i UE roszczących sobie prawo kształtowania relacji z Rosją po ośmiu latach rządów prezydenta Obamy. Przypomnijmy, że nie tak dawno temu filarem tej polityki okazał się reset z Rosją i złożenie krajów Europy Środkowo-Wschodniej na ołtarzu stosunków z Moskwą. W tym scenariuszu Polsce przypadała rola peryferii UE i państwa będącego blisko rosyjskiej strefy wpływów. Sytuację zmienił kijowski Majdan, aneksja Krymu i krwawa interwencja Rosji Putina we wschodniej Ukrainie.
Z drugiej strony, nieprzerwane wsparcie kilku krajów Unii dla budowy rosyjskiego gazociągu Nord Stream II po dnie Bałtyku omijającego kraje naszego regionu wskazuje, że ten w dużej mierze niemiecki „master plan” pozostaje niezmiennie ten sam: porozumienie z Rosją wbrew woli krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Paradoksalnie, Niemcy prowadzą swą politykę nie bacząc na fakty, idąc niejako w zaparte, bowiem sytuacja geopolityczna wraz z rozmieszczeniem wojsk USA i NATO w Polsce, krajach bałtyckich i Rumunii zmieniła się diametralnie na niekorzyść Rosji.
Trzydzieści sześć lat po inauguracji prezydentury i początku konserwatywnej rewolucji Ronalda Reagana, Donald Trump przejął pałeczkę z szansą na odzyskanie przez USA roli rozgrywającego „playmakera” światowej polityki. Prezydent Trump podjął kierunek polityki wobec Moskwy wyznaczony przez Ronalda Reagana. Czy wkrótce usłyszymy o „osi zła”, w której miejsce Związku Sowieckiego zajmie Rosja Putina? Czy to jednak „mission impossibile”?
Obu amerykańskich prezydentów łączy zapewne siła charakteru. Reagan chciał powstrzymać agresywne i militarystyczne zapędy Sowietów. Czy Trump teraz zablokuje Federację Rosyjską? O ile przed laty Stany postawiły na wyścig zbrojeń, to dziś w dobie kryzysu zadłużenia najsilniejszymi atutami w grze są: stosunki gospodarcze, wymiana handlowa i stabilność ekonomiczna.
W międzyczasie na scenie pojawił się trzeci potężny gracz Chiny, które na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat wypracowały pozycję drugiej co wielkości gospodarki na świecie. Skala zależności i wzajemnej wymiany gospodarczej USA i Chin narzuca obu państwom pragmatyzm polityczny i rodzić może nawet niepisane sojusze w rozwiązywaniu kolejnych nadchodzących konfliktów.
Reset Obamy to czas przeszły dokonany
Strategię Obamy zwrotu i koncentracji wysiłków USA na regionie Pacyfiku należy określić jako niewybaczalny błąd, ale też przyznanie się do porażki politycznej w Europie. Szybko Niemcy i Rosja skorzystały z okazji, by wypełnić lukę po USA. Szkoda, że w ten scenariusz wpisał się poprzedni rząd przekreślając plany budowy tarczy antyrakietowej przez USA na terytorium Polski, a do symbolu urosła postawa premiera Tuska wobec Merkel i Putina na Westerplatte, o zgrozo, w 70. rocznicę ataku Niemiec na Polskę i wybuchu II Wojny Światowej. Potem było tyko gorzej: tragedia w Smoleńsku w 2010 roku i agresja Rosji na Ukrainę w roku 2014. W tym kontekście pamiętać będziemy nieugiętą postawę i „wystąpienia sprzeciwu” ś. p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, na Westerplatte czy w rocznicę zbrodni katyńskiej – to ostatnie nigdy nie wygłoszone. Do politycznego kanonu przeszedł jego zwrot: „Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!”
Rosyjska polityka zastraszania krajów naszego regionu będzie trudniejsza w realizacji wraz z pojawieniem się na naszej ziemi żołnierzy amerykańskich. Po ośmioletniej przerwie powrócono również do planów i budowy tarczy antyrakietowej w Redzikowie. Wraz z powrotem koniunktury, my, Polacy, myślimy dziś o naszej przyszłości w kategoriach pokoju i stabilizacji, nie zaś wyłącznie ciągłego zagrożenia ze Wschodu, choć trzeba je brać wciąż pod uwagę. Zaczynamy formułować własne strategie polityczne zgodne z naszym interesem narodowym.
W naszym interesie narodowym leży rozwój gospodarczy płynący ze stabilności politycznej krajów Europy Środkowej, Europy Wschodniej i Azji Środkowej. Dokładnie tak, jak miało to miejsce przed czterema wiekami za czasów Jagiellonów, kiedy prym w Azji tak jak i dziś wiodły Chiny handlując z Europą na prastarym „Jedwabnym Szlaku”. Tak jak wtedy nasze polskie niziny mogą stanowić i teraz najdogodniejszy obszar wymiany dóbr i usług między Wschodem a Zachodem, między Skandynawią a Azją Mniejszą, Europą a subkontynentem indyjskim. I nie ma w tym wizji nawet odrobiny megalomanii, a jedynie powrót do strategicznego myślenia, by czerpać ‒ tak jak przed czterystu laty ‒ jak największe korzyści wynikające z położenia geograficznego oraz własnych zasobów ludzkich i ekonomicznych.
Odbudowa prastarych „korytarzy transportowych” (jakbyśmy dziś powiedzieli) drogą lądową między Azją a Europą leży w interesie – co oczywiste – Chin, lecz także Stanów Zjednoczonych. Chiny, jeśli projekt „Jedwabnego Szlaku” ma się powieść, muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za zachowanie i działania Rosji. W zamian mogą starać się uzyskać od USA i UE korzystniejsze warunki w handlu zagranicznym, wymianie gospodarczej i wzajemnych inwestycjach.
Plan Junckera? „Jedwabny Szlak”?
Już przez dekadę społeczność międzynarodowa stara się wszelkimi środkami przezwyciężyć skutki kryzysu finansowego. Na kolejnych spotkaniach G-20 wzywano do podjęcia szeroko zakrojonych inwestycji infrastrukturalnych. Unia Europejska przedstawiła plan i fundusz Junckera, Chiny – budzący wszak emocje, także w Polsce projekt „Jedwabnego Szlaku” i Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych, a Rzeczpsopolita ‒ Strategię Odpowiedzialnego Rozwoju i Fundusz Rozwoju Polski. Polska może okazać się bardzo istotnym per capita beneficjentem tych inicjatyw mających na celu przywrócenie dynamicznego wzrostu gospodarczego i stabilności politycznej na świecie. Może też w praktyce odzyskamy po wiekach bezcenny atut położenia geograficznego na skrzyżowaniu szlaków handlowych.
Z tej perspektywy niezwykle interesujące przestawia się projekt rządu budowy Centralnego Portu Lotniczego ulokowanego między Warszawą a Łodzią (cieszy zamiar powołania przez rząd RP specjalnego ministra w randze sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odpowiedzialnego za inwestycję CPL). Jednak w początkowej fazie rozwoju CPL priorytetem mogą być przewozy towarowe. Towarzyszyć temu przedsięwzięciu musi cała gama projektów, jak rozwój sieci szybkich połączeń kolejowych, korytarze transportowe w tym: Skandynawia – Gdańsk – Warszawa – Lwów – Odessa, a także polski odcinek Via Carpatii, intermodalne terminale przeładunkowe, strefy przemysłowe wraz ze strukturą energetyczną zapewniającą dostęp do mediów oraz wszelkiego rodzaju usługi. Dopiero w drugiej fazie rozwoju CPL, gdy ruszą szeroko zakrojone inwestycje w transport, przemysł i obsługę energetyczną, można mówić o istotnym wzroście popytu na przewozy pasażerskie.
Budowę towarowego portu lotniczego mogą współfinansować Chiny ‒ lub równie dobrze Indie ‒ zainteresowane rozwojem handlu na „Jedwabnym Szlaku” (w przypadku Indii „Bawełnianym”), ale też przykładowo firmy e-commerce i transportowe, linie lotnicze, czy konkretne spółki, jak na Polskie Porty Lotnicze. Z kolei rozwój infrastruktury drogowej i kolejowej, przemysłowej i energetycznej leży w zainteresowaniu europejskich i unijnych instytucji jak: Europejski Bank Inwestycyjny w Luksemburgu, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju w Londynie czy unijne fundusze, wreszcie, last but not least, Fundusz Junckera, dotąd wyraźnie sprzyjający firmom ze „starej Unii”, choć przecież ta sytuacja nie może trwać w nieskończoność i już zresztą powoli się zmienia.
Tak zakrojony projekt będzie rodził szereg konfliktów interesów zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Choćby szybkie połączenie kolejowe między Warszawą a Łodzią pozostaje ciągle w planach, choć wydaje się oczywiste z punktu widzenia ożywienia gospodarczego w Polsce Centralnej. Ceny nieruchomości w Warszawie mogłyby w pewnym stopniu spaść, w Łodzi – zupełnie przeciwnie ‒ poszłyby w górę. Płace w obu aglomeracjach również w jakiejś mierze wyrównałyby się. Jednak ograniczony zostałby problem bezrobocia w Łodzi i niedoboru rąk do pracy w Warszawie. Zyskałyby też województwa Polski Wschodniej. Jeśli nałożyć na mapę inwestycje w Polsce z wykorzystaniem środków pochodzących z Unii, to okaże się, że układają się one koncentrycznie wokół centrum, które wypada gdzieś w Bawarii... Centralny Port Lotniczy wraz z innymi towarzyszącymi projektami zmieniałby tę sytuację. Byłby zapowiedzią ekspansji gospodarczej Polski na Wschód.
Należałoby również być może zastanowić się nad bardziej ofensywną nazwą całego przedsięwzięcia. Może: Azjatycko-Europejski Hub Współpracy i Rozwoju? A to dlatego, że Polska to kraj gdzie projekt „Jedwabnego Szlaku” spotykać się może z planem i funduszem Junckera oraz polską Strategią Odpowiedzialnego Rozwoju. A może po prostu coś w rodzaju Centralnego Okręgu Przemysłowego 2.0 w nawiązaniu do II Rzeczypospolitej i planu wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego?
Ryszard Czarnecki ‒ wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, były minister ds. europejskich, polityk PiS
Jerzy Bielewicz – finansista i ekonomista
*tekst ukazał się w „Rzeczpospolitej” (07.05.2017)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4534
Wreszcie jakiś sensowny tekst na temat geostrategicznej współpracy Polski z Chinami a nawet też z Indiami. Na razie w Chinach był prezydent A. Duda, teraz premier B. Szydło. Prezydent Chin odwiedził - jako rewizyta - Polskę, co naprawdę jest istotne, jeżeli wziąć pod uwagę mentalność Azjatów i sposób ich działania. W Indiach na razie był wicepremier P. Gliński (styczeń 2017) oraz wiceminister rolnictwa Ewa Lech (marzec 2017) i sądzę, że niedługo dojdzie do spotkań na szczycie.
Sytuacja jest naprawdę wielce skomplikowana. Teraz rozgrywa się wielka gra, powstaje na naszych oczach nowy układ geopolityczny świata. I ta sytuacja wymaga od Polski niesamowitego kunsztu strategicznego, zarówno politycznego, jak i gospodarczego. Musi być jasno określona strategia naszego działania a ośrodek prezydencki i rząd muszą prowadzić skoordynowane ze sobą działania. Ponadto cały czas trzeba śledzić posunięcia "wielkich graczy" i być skłonnym do dostosowywania naszej strategii do zmieniających się realiów.
Oczywiście wielcy gracze to: USA/UK/Izrael, Rosja, Chiny i być może zniemczona UE (czyli tak naprawdę Niemcy). Tyle tylko, że UE nie jest jednolita i wewnętrznie sprzeczna, bo tak naprawdę realizowane są w niej interesy poszczególnych krajów a Niemcy chcą żeby była ich, ewentualnie z zależnymi od nich: Francją, Włochami, Hiszpanią i innym krajami tzw. "Starej Europy" bez UK.
Jeżeli USA będą chciały pozostać najważniejszym państwem świata, to nie mogą pozwolić sobie na utratę kontroli nad Europą, czyli na hegemonię w niej Niemiec. Tu rysuje się szansa dla Polski i pozostałych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. W takiej sytuacji USA też będą musiały powstrzymać rozwój kondominium niemiecko - rosyjskiego, a więc w takiej perspektywie nowy "reset USA-Rosja" jest raczej niemożliwy.
Natomiast może być tak, że USA uznają, że ważniejsze strategicznie jest powstrzymanie Chin a wtedy bardzo trudno nam będzie utrzymać swoje geopolityczne znaczenie, bo tak naprawdę takie mamy jako właśnie centralny kraj tranzytowy oraz posiadający duże zasoby bogactw naturalnych, w tym metali rzadkich, łupkowych: gazu i ropy a nawet złota.
W świecie liczą się tylko państwa prowadzące podmiotową politykę a Polska zaczęła taką prowadzić, co wyraźnie widać właśnie na przykładzie Chin czy Indii. Na pewno nie jest to za bardzo mile widziane przez zniemczoną UE, ale też i przez USA, przy czym nie jest powiedziane, że nasza współpraca z Chinami zostanie oceniona przez Amerykanów jako przejaw naszej wobec nich nielojalności. Wynika to z tego, że wzajemne zależności obu państw są bardzo duże i paradoksalnie to USA są niejako zależne od Chin, bowiem Chiny są największym wierzycielem USA - przez lata skupowały dług USA i dziś mogą doprowadzić nawet do kryzysu wewnętrznego w tym kraju, który może być spotęgowany np. rezygnacją z dolara jako międzynarodowej waluty transakcyjnej. (cdn. część 2)
Powyższe powoduje, że USA mają dwa wyjścia: makro-konflikt z Chinami lub pragmatyczna współpraca. Sądzę, że D. Trump nie zdecyduje się na konflikt, bo USA mogłyby go przegrać a negatywne skutki dla świata są trudne do oszacowania. Jeżeli tedy USA pójdą na pragmatyczną współpracę z Chinami to Polska naprawdę w Europie może zyskać dużą podmiotowość, kosztem zniemczonej UE (Niemiec i też Francji).
Warto też zwrócić uwagę na współpracę USA z Chinami w sprawie Korei Północnej i konflikt interesów pomiędzy USA i Rosją w sprawie Syrii (bardzo ważnego strategicznie kraju w tej części świata).
Pozostaje jeszcze tzw. "umowa", którą nazwano współpracą krajów BRICS, czyli: Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Południowej Afryki. Dla USA unormowanie i ścisła współpraca tych państw stanowi śmiertelne zagrożenie, ale dla nas to też może być szansa na unormowanie stosunków z niektórymi tymi krajami, a szczególnie z Rosją. Współpraca polsko-chińska więc wydaje się korzystna zarówno dla USA, jak i Polski oraz Chin (gospodarczo) - Chiny związują się z krajem amerykańskiego NATO, co w jakiś sposób też osłabia BRICS i Niemców a dla Polski też jest to korzystne w relacjach z USA (nawet zabezpiecza nas przed atakiem finansowym takiego G. Sorosa, bowiem mamy skąd pożyczyć: od Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, którego jesteśmy udziałowcem, czyli tak naprawdę od Chin).
I na koniec taka dygresja.
Nie sądzę, żeby obecna wizyta premier B. Szydło nie była choć pośrednio uzgodniona z USA, bo przecież jeszcze niedawno wydawało się, iż rozpoczęta przez A. Dudę "chińska ofensywa" zaczyna przygasać i analitycy już obwieścili, że żadnego Jedwabnego Szlaku przez Polskę (centrum tranzytowe w Łodzi) nie będzie... bo USA sobie tego nie życzą. A dziś po spotkaniu z prezydentem Chin premier B. Szydło oznajmiła: "Polska przyjęła projekt Pasa i Szlaku z otwartością i wiąże z nim duże oczekiwania". (za: http://wpolityce.pl/gospodarka/339394-premier-szydlo-na-spotkaniu-z-prezydentem-chin-polska-przyjela-projekt-pasa-i-szlaku-z-otwartoscia-i-wiaze-z-nim-duze-oczekiwania)
Widać teraz jak ważna była wizyta prezydenta A. Dudy w Chinach (sądzę, że wtedy był to samodzielny ruch Polski) oraz wizyta prezydenta Chin w Warszawie. Teraz to przynosi efekty, bo bez tych wizyt i rozmów nie byłoby żadnej możliwości uczestnictwa naszego kraju w projekcie Nowego Jedwabnego Szlaku.
Sytuacja międzynarodowa jest naprawdę ciekawa i dynamiczna. Obyśmy to umieli wykorzystać a nie znów pozwolić sobie na traktowanie nas jako pionka, który jest rozgrywany przez innych.
Pozdrawiam
Analizy Rysia Pysia jakoś do mnie nie trafiają. Rozbiegany jest chłopina po świecie, po telewizorniach, że z pewnością nie ma czasu na myślenie.
To zresztą nigdy nie było jego najmocniejszą stroną.
Pers
Historia
Posiada konto przez
2 miesiące 2 tygodnie
Chinom ułatwiać dalszy eksport ich towarów to dalsze zaciskanie pętli na Europie bo już jest zalana śmieciem co widać w każdym większym i mniejszym markecie i nie jest ważne czy niemieckie ,francuskie czy angielskie ,99% barachła przemysłowego ma znak Made in China czy Kina!Każde stanowisko pracy które tam powstało to gdzieś zostało zlikwidowane ,czy to w Europie czy USA czy gdziekolwiek indziej.
Obama juz zrozumiał jak daleko sprawy zaszły i naganiał amerykańskie firmy do powrotu do USA a Trump to skończy .
Chinom nie trzeba niczego ułatwiać ale walić cłami bo za nasze pieniądze urosła nowa potęga gospodarcza [zależna całkowicie od eksportu} i militarna ,która świat sobie sam zafundował.
Chiny od świata potrzebują jedynie surowców i rynków zbytu i niczego więcej a jaki zechcą zrobić użytek ze swojej potęgi to nie ma takiego mądrali na świecie który zna odpowiedz ,sąsiedzi Chin jedynie się domyślają!
Może by wreszcie ktoś się upomniał o 300 mln dolców które nam się należą za zerwany kontrakt autostradowy.
Oczywiście kibicuje tym wszystkim ambitnym projektom, ale jeśli nie będziecie mieli planow jak wygrac kolejne wybory to to wszystko pozostanie wlasnie w sferze fantazji (podobnie jak wasz rownie ambitny projekt IV RP z lat 2005-2007). Nie uczycie się na bledach.