Survivalowy bitcoin

       W Polsce, i w ogóle na całym świecie, żyją survivalowcy czy preparingowcy - czyli ludzie, którzy przygotowują się na jakiś kataklizm, rozruchy czy wojnę. Budują ziemianki, gromadzą żywność z długim okresem przydatności do spożycia, mają na działkach wiele gadżetów takich jak krzesiwo, lampa naftowa, siekiera etc. W razie kryzysu oni mają największe szanse przetrwać.

       Napisałem niedawno notkę: Survival działkowy czy łódkowy? - proponuję w niej alternatywny, moim zadaniem lepszy, sposób na przetrwanie - nie barykadować się na działce, ale przemieszczać się i uciekać łódką. Moim survivalowym idolem jest Oskar Speck.

       Dziś chciałbym zastanowić się nad tym w jakiej formie survivalowiec, czy to działkowy, czy łódkowy, powinien gromadzić oszczędności. Pieniądze zawsze będą przydatne, dopóki przetrwają inni ludzie. Czy lepiej mieć konto w banku, czy gotówkę? Czy może złoto albo jakieś kosztowności lub dzieła sztuki? A może obligacje czy akcje spółek?

       Nie ulega wątpliwości, że w razie wojny najlepiej mieć na działce zakopane złoto lub inne metale szlachetne. Banki zbankrutują. Gdy przestanie istnieć państwo to wartość straci waluta emitowana przez to państwo - czy to w postaci zapisów na koncie, czy jako gotówka. No ale złoto zakopane na działce ma wiele wad. Nie ucieknę z nim. Mogą mi je ukraść lub skonfiskować. Jak mnie aresztują to będę potrzebować zaufanego pośrednika, który mnie wykupi z niewoli.

       Dlatego uważam, że dla survivalowca działkowego, ale przede wszystkim mobilnego, najlepszym sposobem na gromadzenie pieniędzy są bitcoiny. Tu wyjaśniam co to jest: Kryptowaluty.

       Mając bitcoiny, przed okupantem mogę uciekać nawet nago i po przepłynięciu rzeki granicznej, gdy dotrę w bezpieczne miejsce, będę mógł skorzystać z wszystkich moich oszczędności. W każdym sklepie zapłacę przy użyciu komórki, którą mi pożyczy sprzedawca.

       Jeśli mnie aresztuje gestapo, to mogę się dogadać ze strażnikiem tak, by mnie wypuścił za łapówkę. Nie muszę mieć nikogo zaufanego na wolności, ani nie muszę ufać strażnikowi - zapłacę mu w ostatnim momencie ucieczki z jego komórki. Nie twierdzę, że bitcoin da mi taką możliwość - twierdzę tylko, że jeśli będzie możliwość wykupienia się z niewoli to płatność bitcoinem będzie najbezpieczniejsza i najłatwiejsza - w porównaniu z płatnością przelewem, gotówką czy złotem.

       Bitcoin starci wartość tylko wtedy, gdy wybuchnie totalna, atomowa wojna światowa, która zniszczy Internet na całym świecie. To mało prawdopodobne, ale jeśli się zdarzy to i tak żadne złoto nie pomoże, bo wszyscy wyparują. Ale jeśli przetrwa choć jeden kraj, to przetrwa i Internet, i wszystkie moje oszczędności w bitcoinach.

       Oczywiście w miejscu kryzysu, na terenie gdzie toczy się wojna, okupacja, rozruchy, gdzie grasują bandy rzezimieszków, najczęściej nie będzie Internetu, nie będzie w ogóle prądu. Wtedy bitcoiny są na nic. Ale w takiej sytuacji pieniądze są kwestią drugorzędną - i tak handel nie będzie kwitł. W momencie zagrożenia trzeba mieć te wszystkie standardowe survivalowe gadżety: broń palną, nóż, krzesiwo, garnek, liofilizowaną żywność, łódkę, działkę etc…

       Dzięki oszczędnościom w bitcoinach łatwo urządzę się w miejscu docelowym, gdzie ucieknę, gdzie jest bezpiecznie, panuje pokój i działa Internet. Zawsze takie miejsce znajdę - i zawsze do każdego takiego punktu na Ziemi dopłynę nawet małą łódką. A tam krzesiwo i garnek będą na nic, potrzebne będą pieniądze. Gdy wojna atomowa zniszczy Europę, to i złotówki stracą wartość, i euro - i na koncie w banku, i w gotówce. Gdy dotrę do Nowej Zelandii, RPA, czy Argentyny nie będę mógł robić przelewów z mojego konta w banku w złotówkach czy euro, bo te banki przestaną istnieć. A bitcoinem zapłacę zawsze - nawet, jeśli nie bezpośrednio, to wymienię go na miejscową walutę.

       Złotem też zawsze zapłacę, ale złoto będzie bardzo kłopotliwe w czasie podróży - im więcej go wezmę, tym trudniej będzie je ukryć i zwiększy to koszt transportu. W czasie kryzysu posiadanie złota zwabi na mnie bandytów - a nawet uczciwy człowiek, z którym będę handlował, może mnie znienacka zabić, gdy zauważy, że mam więcej złota. No i cały czas jest zagrożenie, że złoto zgubię - przetrwam sztorm dopływając do brzegu wpław, ale burza mi zniszczy łódkę, która pójdzie na dno ze złotem. A bitcoin jest całkowicie niewidzialny i nie da się go zgubić - jest w mojej głowie tak długo jak pamiętam hasło do zaszyfrowanego portfela trzymanego w chmurze.

       Niektórzy uważają, że bitcoin jest nic nie warty, bo to spekulacyjna bańka finansowa. Nie mają racji. Sztucznie pompowana bańka to co najwyżej kurs bitcoina, a nie sama koncepcja bitcoina. Gdy bańka pęknie, to kurs spadnie, ale bitcoin będzie istniał. Ale w istocie to nie jest bańka - kurs się waha, bywają duże spadki, ale w dłuższej perspektywie kurs rośnie i będzie jeszcze długo rósł, co jest w pełni ekonomicznie uzasadnione. Więc spekulując bitcoinem w krótkiej perspektywie da się stracić, ale w dłuższej to będzie zawsze zysk, bo bitcoin będzie podlegał jeszcze bardzo długo deflacji.

       A już w sposób szczególny wartość bitcoina wzrośnie w czasie jakiegoś kryzysu, kataklizmu czy wojny światowej. Wtedy, gdy zbankrutuje większość dominujących walut. Dziś wszystkie te waluty są fiducjarne, oparte o zaufanie do rządów państw, które je emitują. Wojna podważy zaufanie do rządów, a więc też do ich walut. Ludzie będą szukać alternatywnych walut. Więc rolę gotówki przejmie złoto czy inne wartościowe, łatwo podzielne, trwałe towary. Ale nadal będzie potrzeba robienia przelewów elektronicznych. Bitcoin będzie naturalnym, najlepszym wyborem do transakcji zdalnych. A więc wolumen obrotów handlowych w bitcoinie wzrośnie, bo zastąpi transakcje dokonywane tracącymi zaufanie walutami. A ponieważ nie da się zwiększyć ilości bitocoina, nie można zwiększyć tempa jego kreacji, więc musi podlegać deflacji - zapewnia to matematyczny algorytm kreacji bitcoina. Bitcoinów nie będzie nigdy więcej niż 21 milionów, więc wraz ze wzrostem ich popularności wartość musi rosnąć, czyli nastąpi deflacja.

       Nie da się też zwiększyć liczby krążących na rynku bitcoinów poprzez kredyt. Kredyt udzielany w walutach fiducjarnych powoduje kreacje danej waluty - zwiększa jej liczbę na rynku, czyli wywołuje inflację. Jeśli wywołuje to ożywienie gospodarcze, więcej się handluje i produkuje, to niweluje to efekt inflacji i waluta pozostaje stabilna. Kredyt pomnaża liczbę jednostek waluty będącej w obrocie handlowym - waluty opartej o współczesny system finansowy wynikający z przepisów. By to wszystko działało musi istnieć państwo - by narzucić prawo, które ustanowi bank centralny i narzuci system obowiązkowej rezerwy cząstkowej na każdy bank komercyjny. Banki muszą zatem być koncesjonowane przez państwo.

       Bitcoin nie potrzebuje żadnego państwa i żadnych przepisów. Nie może też podlegać inflacji wywołanej kreacją poprzez kredyt. Jeśli komuś pożyczę bitcoina, to go nie będę mieć, muszę go temu komuś przelać. Dostanę go z powrotem dopiero, gdy dłużnik mi go odda, gdy mi z powrotem przeleje. Na rynku będzie krążył ciągle ten sam mój jeden bitcoin - nie pożyczę tego samego bitocina komuś innemu w tym samym czasie.

       A banki operujące współczesną walutą fiducjarną mogą tak robić - pożyczają wielokrotnie tę samą złotówkę, euro czy dolara wielu podmiotom. Bank pożycza komuś dolara, ten coś za to kupuje, sprzedawca dostaje tego dolara i wpłaca na konto, a bank na podstawie tej lokaty pożycza tego dolara ponownie (odkładając pewną część do banku centralnego) i powtarza się to wielokrotnie. Więc na rynku krąży wielokroć więcej dolarów niż ich jest naprawdę. W ten sposób państwo manipulując przepisami, a przede wszystkim stopą rezerwy obowiązkowej, może dowolnie wywoływać inflację psując walutę. Póki jest pokój i sytuacja stabilna, to to działa. Ale w razie wojny czy kryzysu, państwo poprzez manipulację przepisami, a nawet poprzez zaniechanie, może dowolnie zepsuć walutę wywołując hiperinflację, albo niewypłacalność banków. Manipulacja państwa swoją walutą może ją zniszczyć na wiele sposobów. Bitcoin żadnym tym sposobom nie podlega.

       Więc jeśli myślisz o przyszłości, boisz się kryzysu i chcesz się przed nim zabezpieczyć, to przede wszystkim kup sobie pistolet, nóż, krzesiwo, siekierę, lampę naftową, namiot, łódkę, mapę, leksykon roślin jadalnych, zbuduj ziemiankę, naucz się ogrodnictwa partyzanckiego. I jak już się w to wszystko zaopatrzysz, to zamiast kupować złoto, gromadź oszczędności w kryptowalutach.
 

Grzegorz GPS Świderski
 

PS. Notki powiązane:

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Poliszynel

08-04-2017 [21:05] - Poliszynel | Link:

:-)
http://www.tactical.pl/forum/i...

gaz do zapalniczek, papierochy i wóda - to waluta, reszta to antybiotyki, filtr do wody, środki czystości, namiot + dobra odzież i najważniejsze... duża spluwa, potem szukać dobry "team", reszta w takiej sytuacji nie ma znaczenia.

BTW . bitcoin to tak naprawdę trup, obecnie eksperyment, słabe ogniwo to 256 bitowe kodowanie, pewna instytucja trzyma cały ten rynek od samego poczatku za aja i nigdy nie pozwoli od banksterów mu się uniezależnić, linku tłumaczącego teraz nie mogę znaleźć.

Obrazek użytkownika eska

08-04-2017 [22:09] - eska | Link:

Zapomniałeś o soli, cukrze, smalcu i cebuli. Poza tym faktycznie bimber i najtańsze papierosy na wymianę - żadnego gazu do zapalniczek nie będzie, zapałki trzeba kupować :))
No i podstawa - suchary, czyli chleba nie wyrzucać, tylko suszyć i trzymać w przewiewnym miejscu. Dlatego łódka kompletnie się nie nadaje, poza tym runą tamy i będą powodzie. Tylko chata w lesie, dość wysoko nad poziom powodzi :)

Obrazek użytkownika gps65

08-04-2017 [22:54] - gps65 | Link:

Jak runą tamy i będą powodzie, to działki zaleje, a łódka spokojnie przepłynie. Będąc na wodzie można łowić ryby, które w morzu zawsze będą - nigdy się nie skończą, a suchary się w końcu wszystkie wyje. 

Obrazek użytkownika gorylisko

09-04-2017 [16:46] - gorylisko | Link:

a jak wody odpłyną to co ? kiedy łódke poniesie np. na podmiejskie ogródki działkowe... i może pan zostać ze swoją łódką na grządce buraków ćwikłowych jakiegoś działkowicza... obawiam się, że nawet wiosła nie pomogą ;-)
 

Obrazek użytkownika gps65

09-04-2017 [18:15] - gps65 | Link:

Po powodzi rzeki wyschną, tak?

Obrazek użytkownika RinoCeronte

09-04-2017 [17:06] - RinoCeronte | Link:

No i ręce nisko opuszczone, kolana lekko ugięte. Najlepiej zacząć ćwiczyć już dziś...

Obrazek użytkownika gps65

08-04-2017 [22:52] - gps65 | Link:

Po pierwsze - wtedy, w czasie wojny w Jugosławii, jeszcze kryptowalut nie było, a po drugie wyraźnie w notce napisałem, że: dzięki oszczędnościom w bitcoinach łatwo urządzę się w miejscu docelowym, gdzie ucieknę, gdzie jest bezpiecznie, panuje pokój i działa Internet.

Ilość bitów kodowania ma znaczenie o ile wpływa na siłę szyfrowania. Algorytmy szyfrowania w bitcoinie są wystarczające by uznać je za w pełni bezpieczne przed atakiem kryptologicznym, więc to jest najmniejszy problem - są poważniejsze, ale powstają ciągle nowe kryptowaluty, oraz nakładki na bitcoina, które wady eliminują. 

Żadna instytucja nie kontroluje całkowicie kryptowalut - bitcoin jest niezależny od wszelkich banków i banksterów. Dlatego sieją propagandę, że to niby kontrolują. 

Obrazek użytkownika Poliszynel

09-04-2017 [07:09] - Poliszynel | Link:

Ok, chciałem tylko zwrócić uwagę, że w takich sytuacjach zdecydowanie ważniejsze jest przetrwanie podczas konfliktu niż to co będzie potem.  Na ucieczkę szanowny Autor będzie miał czas około 2 tyg. w terenie objętym konfliktem - mniej więcej po tym czasie ukształtują się bandy łupieżcze i samemu sie nie przetrwa.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

09-04-2017 [22:08] - Imć Waszeć | Link:

No cóż, jak widać liberałowie koszmarnie mylą się w kwestii, iż nie istnieje pieniądz z powietrza, zbierany w trawie (Wurm), albo rosnący na drzewie (Second Life). ;) Tak to już jest, gdy się ulega zwidom płaskiej ideologii, streszczonej w kilku formułkach, a dowiedzionych machaniem rękami.

Jednakowoż błądzenie jest rzeczą ludzką, upieranie się oślą, a złośliwość małpią. Na innym forum na tym tle rozegrał się prawdziwy dramat. Dwóch ciężko poszkodowanych przez polski system edukacji spierało się o to, czy życie jest możliwe na innych planetach, a konkretnie, czy jest to twór sztuczny, czy może naturalny, choć losowy. W pierwszym przypadku mamy klasyczny przypadek spychologii, gdzie jak nie da się czegoś dowieść, to wyrzuca się toto poza obręb dziedziny i niech się inni martwią: filozofowie, teolodzy, kolekcjonerzy dziwności. Jeśli bowiem ktoś stworzył życie, to kto stworzył ktosia?

W przypadku drugim jest trudniej. Chodzi o to, że prawdopodobieństwo powstania życia metodą przypadkowego wyboru jest tak małe, że łatwiej byłoby stworzyć zegarek przesypując drobny złom łopatą. Naukowcy zawsze i w każdej chwili są gotowi epatować słuchaczy tymi wyliczeniami prawdopodobieństw w ogromnej serii niezależnych losowań. Zawsze wychodzi im praktycznie zero. Tymczasem ktoś bardzo małpio złośliwy może jako argumentu użyć teorii (zestaw orzeszków podobny do problemów Ramseya), gdzie oblicza się liczby Wan der Waerdena. Trzeba być naprawdę upartym jak osioł, żeby takie problemy rozwiązywać, bo znanych liczb WdW raptem chyba jest 10, czyli wcale nie lepiej niż u Ramseya. Ale jak to się ma do losowania?

Otóż liczby te są zdefiniowane jako najmniejsze długości ciągu złożonego z liczb lub kolorów {1,...,K}, kiedy już nie można uniknąć pojawienia się w nim N równo rozmieszczonych liczb jednego z kolorów Ki, tzw. N-ki rytmicznej. Są to liczby bardzo duże, ale: 1) taka zależność w ciągu wreszcie musi wystąpić, 2) wystąpi dla dowolnie dużego N i 3) w nieskończonym ciągu takich N-ek rytmicznych będzie nieskończenie wiele. Nawet wśród liczb pierwszych znajdziemy dowolnie długi ciąg arytmetyczny. Gdy rzucamy monetą, kością sześcienną, losowo składamy coś z 4 aminokwasów, rozważamy dowolne ciągi indeksowane wszystkimi skończenie wieloma atomami naszej planety, to zawsze kiedyś trafimy na wybrany wzorzec i to bez błądzenia. To zła wiadomość dla miłośników probabilistyki, bo w ten sposób wszelkie ciągi niezależnych losowań noszą w sobie jakąś zaszytą tajemniczą informację, wskazującą że prawdziwy chaos, a więc i losowość są raczej nieosiągalne.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

09-04-2017 [00:41] - Imć Waszeć | Link:

Nie wiem dlaczego wszyscy myślą tylko i wyłącznie o zapalniczkach i zapałkach. Jak nałogowi palacze ;). Już poruszono problem braku gazu, a zapałki mogą zamoknąć. A nie łaska wykopać w ziemi dwa krzemienie? Ja jednak stawiam na wiedzę i umiejętności. Lupa z dużym powiększeniem, albo nawet dwie. To wystarczy do rozpalenia ognia w dowolny słoneczny dzień. W dni pochmurne trzeba skorzystać z elektryczności albo z chemii.

Elektryczność można uzyskiwać na wiele sposobów, ale im mniej wymaga dany sposób rzadkich materiałów i jest bardziej wydajny, tym lepiej. Wiadomo, że prąd można uzyskiwać z kartofla (albo z innych bulw). Spokojnie wystarczy to do ładowania kalkulatorka, komórki a w porywach laptopika. Poza tym trzeba coś zjeść od czasu do czasu, a zjadanie zużytych baterii to najwyższa forma ekologii. Można skorzystać z wszelkiego rodzaju dynam i małych generatorów, do których obsługi potrzebna jest tylko praca mięśni i ewentualnie jakieś koło. Najlepszy projekt tego typu jest w stanie "uciągnąć" samochód, w zastępstwie akumulatora, a więc nie jest tak źle. Do uzyskania odpowiedniej iskry nie potrzeba już nic więcej, prócz odpowiednich ostrych szpikulców. Może być szpilka, mały gwoździk, pinezka, agrafka, a nawet przełamana ostro zakończona blaszka.
http://badania.net/prad-z-ziem...

Chemia jest bardziej skomplikowana i trzeba zgromadzić wcześniej sporo rozmaitych związków oraz pierwiastków, a także przepisów jak pozyskiwać składniki w naturze. Lista jest długa: magnez, chloran potasu, sód, nadmanganian potasu. Każda substancja łatwopalna, którą da się zapalić słabą iskrą, która to iskra sama nic by nie zrobiła. Nawet pozyskiwanie wodoru metodą chałupniczą jest możliwe. Do tego potrzebny jest prąd i mangan, ale gra jest warta świeczki: http://kopalniawiedzy.pl/woda-...

Ogólnie rzecz biorąc należy gromadzić rozmaite śmieci, nawet uszkodzone sprzęty, bo nigdy nie wiadomo do czego się jeszcze przydadzą. Ważne są też odpowiednie książki, nawet takie własnoręcznie napisane i wydrukowane - w każdej ziemiance warto je mieć, ale najlepiej co ważniejsze informacje trzymać w głowie. Konkretna wiedza i umiejętności stają się walutą w sytuacji, gdy jesteśmy w grupie przeżywającej poważny kryzys. Dzięki temu możemy nawet zostać wybrani przywódcą stada. Mając odpowiednią wiedzę i umiejętności konstruktorskie można nawet w ziemiance zainstalować sobie telewizję i telefonię satelitarną, a to już przestaje być romantyczne :/

Tak nawiasem mówiąc, to właśnie ćwiczę sobie zdolności przetrwania w pewnej grze sieciowej, w której dostępne są elementy logiczne i sterujące. Teraz jestem na etapie budowania z klocków kompilatora Brainfucka. To oznacza, że możliwe jest również zaimplementowanie ograniczonej maszyny Turinga, napisanie prostego kompilatora języka C, a być może nawet zabawa z jakimś małym Spectrumem albo 8-bit PeCetem. Dziwne rzeczy ludzie robią ostatnio na świecie XD

Obrazek użytkownika paparazzi

09-04-2017 [01:21] - paparazzi | Link:

LOL.