To już prawie półtora roku, jak PIS przejął władzę w kraju i rozpoczął rządy pod dobrym hasłem – Dobra zmiana.
W tym haśle ukryte jest ważne słowo – sanacja – które nigdy publicznie nie zostało wypowiedziane, lecz każdy interesujący się polityką i stanem swojej ojczyzny zdawał sobie sprawę, że dobra zmiana, to nie zabiegi kosmetyczne, tylko kompletna, niemalże rewolucyjna naprawa państwa, niszczonego przez ponad ćwierćwiecze, poprzez zakonserwowanie przy okrągłym stole, a głównie po cichu, nie informując narodu, w Magdalence, dziwnej hybrydy powstałej z przekształcenia niby tracących władzę komunistów i nieoficjalnie współpracujących z nimi opozycjonistów, w lewacko – neoliberalną formację, która natychmiast porzuciła ideę dobra narodu i odbudowy państwa po okresie sowieckiej okupacji, na rzecz tworzenia lokalnej oligarchii, bogacenia się poprzez łupiestwo majątku narodowego i tworzenia silnych więzi z, jak dzisiaj widzimy, wrogim Polsce kapitałem, oraz ośrodkom politycznym dążącym do zwasalizowania naszej ojczyzny.
Rzeczypospolitej, która właśnie pozbyła się jednego, konkretnie ruskiego hegemona, przy pomocy politycznych geszefciarzy, starano się natychmiast narzucić następne metropolie, które będą decydować w neokolonialnym stylu, co i jak w tej nowej Polsce ma się dziać.
Ten przydługi wstęp jest po to, by uzmysłowić, albo tylko przypomnieć, że Prawo i Sprawiedliwość sięgając po władzę, stanęło przed ogromnym, można powiedzieć – dziejowym wyzwaniem, by po raz pierwszy od II Wojny Światowej wyprowadzić kraj na pełną suwerenność, dać prawdziwą siłę gospodarczą i po raz pierwszy w powojennej historii zapewnić, nie jako wytarte slogany, tylko rzeczywisty dobrobyt obywateli.
To zadanie ogromne, to dosłowne przeoranie całego państwa. Nie tylko w sensie formalnym, zmiany struktur, nowego ładu prawnego i administracyjnego, lecz także mentalne przebudowanie obywateli. A konkretnie – zmuszenie ludzi do samodzielnego myślenia i wyciągania prawidłowych wniosków.
Niestety, na tym froncie rządząca prawicowa koalicja, ciągle przegrywa.
Przez minione półtora roku prezydent Andrzej Duda i rząd Beaty Szydło zrobili bardzo dużo. Co z tego, jeżeli nie potrafili tego należycie "sprzedać", czyli pokazać nie tylko narodowi, ale całemu zainteresowanemu światu, że w tak krótkim okresie dokonano bardzo wiele, praktycznie tyle, jak nigdy dotąd.
Wszystkie obiektywne media powinny wprost krzyczeć tytułami na pierwszych stronach gazet i w głównych wydaniach wiadomości telewizyjnych, o realnych postępach i dokonaniach, jakie mają obecnie miejsce w naszej ojczyźnie.
Niestety, taki, jakże konieczny, zmasowany atak medialny, nie tylko propagujący, ale przede wszystkim informujący, nie ma miejsca.
Ciągle na tym polu wygrywają przeciwnicy "Dobrej zmiany". Jak widzimy, nie tylko ludzie, których interesy zostały zagrożone, ale także ich zewnętrzni mocodawcy, co, jak mieliśmy niedawno, w przekazie jednego z szefów korporacji medialnej Axel Springer do "swoich" dziennikarzy, potrafią przebić propagandowo wszystkie wysiłki obecnej władzy.
Dominuje więc generalny przekaz, że wszysko, dosłownie wszystko, co robi Prawo i Sprawiedliwość jest złe. Gorzej, jest fatalne. I należy z tym walczyć na wszelkie sposoby.
Ile z tego negatywnego przekazu pozostaje w głowach Polaków i niechętnych nam polityków i urzędników Brukseli, Berlina, czy Paryża?
Mam bardzo poważne podejrzenie, że bardzo dużo.
Obraz Polski jawi się, jako kraj wstrząsany niepokojami, rządzony przez wybitnie nieudolnych ludzi, kraj nieustannych protestów różnorodnych środowisk i grup społecznych, kraj zdążający ku ruinie, światowej marginalizacji i totalnej porażce.
A przecież to nieprawda. Polska jest w przebudowie; jest w naprawie, w momencie, w którym trzeba wykonać ogrom prac, by wreszcie stała się suwerenną, demokratyczną republiką i by wreszcie zajęła miejsce, które jej się należy – piątej, największej potęgi w Europie, stałego członka G20, lidera państw Europy wschodniej.
Promotora zmian w całej geopolityce i państwa, z którym zawsze trzeba się liczyć.
Czy ktoś to widzi i pojmuje? Tylko nieliczni. Ogół, czy to kraj, czy zagranica, raczej skłania się ku obrazowi pokazywanemu przez tak zwaną totalną (sami się tak nazwali) opozycję i jej zagranicznych mocodawców.
Władza, przypominam – demokratycznie wybrana, przegrywa ze swoimi przeciwnikami na polu komunikacji medialnej, właściwej i szybkiej informacji, oraz profesjonalnym propagandowym wsparciu.
I jest to dziwne i niezrozumiałe. Przecież Prawica odzyskała telewizję publiczną; jest dodatkowo wsparta przez dwie inne stacje – TV Trwam i TV Republika, odzyskała Polskie Radio, choć wiele rozgłośni (słynna Trujka) nadal jest zdominowanych przez przeciwników zmian i wreszcie posiada PAP – Polską Agencję Prasową, która powinna konkurować z Reutersem, AP, AFP, TASS.
Coraz więcej jest też prawicowej prasy papierowej, oraz społecznościowych portali internetowych.
W porównaniu z mediami, w wielkim stopniu międzynarodowymi, które wspierają polską opozycję, jest to niestety niewiele.
Tym bardziej bardzo ważna jest jakość pracy tych wszystkich środków komunikacji społecznej, które trzymają stronę władzy, lub które popierają celowość i kierunek zmian w Polsce.
Obie kampanie wyborcze – prezydencka i parlamentarna, były przeprowadzone niezwykle efektownie, w pełni profesjonalnie i podobały się wszystkim.
Widać było, że pofatygowano się o zatrudnienie najlepszych światowych fachowców od public relations. Tylko co potem? Podziękowano im szybko, bo zapewne byli bardzo drodzy, a komunikację społeczną oddano w dużej mierze amatorom – entuzjastom, niestety nie w pełni profesjonalnym fachowcom.
I tak polską telewizją rządzi Jacek Kurski, który chce dobrze, tylko nie za bardzo mu to wychodzi. Bo to partyzant, a nie regularny oficer sztabowy.
Rzecznikiem prasowym rządu uczyniono miłego chłopaka, Rafała Bochenka, który jest świetnym konferansjerem, ale poważnym rzecznikiem władzy już nie. Brak mu rozwagi i namysłu, co stara się nadrobić słowotokiem, najczęściej powtarzając propagandowo przygotowane komunały.
Wielu sprzyjających prawicy dziennikarzy stara się jak może, lecz cóż mogą zrobić, jak mają ograniczone źródło dostępu do wiadomości z prezydium Sejmu, kancelarii premiera, czy gabinetu prezydenta, podczas gdy dla nich drzwi powinny być zawsze szeroko otwarte, a informacja docierać natychmiast.
Tymczasem czasami mam wrażenie, że telewizje TVN, czy Polsat, a nawet czasami media Agory mają łatwiejszy i szybszy dostęp do "tajemnic" władzy. Momentami to nawet wygląda na jakąś małą dywersję, jakby w kancelarii pani premier zainstalowane było jakieś gumowe ucho.
Co mi się nie podoba?
Bardzo nieudolnie i enigmatycznie prowadzona jest polityka informacyjna tak zwanego "Planu Morawieckiego". Zbyt dużo jest ogólników, słów rzucanych na wiatr, zapowiedzi, po których nic się nie dzieje.
To nie znaczy, że premier Morawiecki, źle pracuje. Tylko my mało o tym wiemy. Nie mamy dosyć wiedzy, żeby wyrobić sobie konieczne przekonania pozwalające nam zwalczać choćby bardzo aktywnie prowadzoną przez opozycję, propagandę szeptaną. Jakże ważny element wojny propagandowej, która się toczy, a o którym nowa władza jakby zapomniała.
Polityka ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, a dokładnie to, co widzimy, to praktycznie sytuacja kryzysowa. Wrogowie budują mity o wszechwładzy zasłużonego przecież bardzo człowieka. Mozolne wyjaśnianie Tragedii Smoleńskiej jest nieustannie ośmieszane. A zatrudnienie młodego człowieka, może zaufanego, dobrego wykonawcy poleceń, lecz któremu woda sodowa uderzyła do głowy spowodowało, że w obiegu powstało nowe słowo – "misiewicze", jako opis metody działania ministra w sprawie bezpieczeństwa państwa.
Bardzo nielojalni i wyjątkowo nieetyczni generałowie, po odejściu ze stanowiska, natychmiast pojawiają się we wrogich stacjach telewizyjnych i wylewają kubły pomyj na dotychczasowych swoich przełożonych.
Sprawę zakupu helikopterów dla wojska, w tym rezygnację z autentycznie tragicznych francuskich Caracali ewidentnie propagandowo przegrano.
Tak samo nie ma nadal jasnego i wyraźniego przekazu w kwestii Marynarki Wojennej. Na przykład, jako Gdynianin jestem bardzo zainteresowany i nadal nie wiem, czy Stocznia Marynarki Wojennej upadnie, czy może jednak nie?
Pełna tajemnic, niedopowiedzeń i niejasności polityka informacyjna MON doprowadza do tego, że mój serdeczny, jak najbardziej prawicowy kolega wyciąga wnioski, że jedyne, co czyni Antoni Macierewicz, to przyspieszona likwidacja polskiej armii. I stwia pytanie w czyim interesie to robi.
W rezultacie tak zwana ulica twierdzi, ze Antoni Macierewicz jest agentem Moskwy.
Tłum żąda krwi. Czy zawsze tak nie jest? Władcy Rzymu doskonale zdawali sobie z tego sprawę i regularnie na rozlicznych arenach organizowali krwawe zapasy niewolników, gladiatorów, czy drapeżnych zwierząt.
Polacy wcale nie są inni. W tym konkretnym momencie historycznym, chcą zobaczyć, ba, żądają tego, by wszyscy przestępcy, w szczególności szubrawcy będący u władzy ponieśli zasłużoną karę.
Czy coś takiego zdarzyło się przez półtora roku?
Nic takiego. Widzom serwuje się papkę z takich niesamowitych wrogów publicznych numer jeden, jak romski, obleśny cwaniak o pseudonimie Hoss, czy wrocławski pomyleniec, który chciał wysadzić autobus w powietrze.
Tu macie drani. Na nich skoncentrujcie swoją nienawiść i pogardę. Tylko to wyrób czekoladopodobny i nie zastąpi prawdziwych odczuć.
Tymczasem pani prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz Waltz śmieje się w kułak, szczerzy swe zadbane ząbki w tefałenie i wprost oświadcza: - O! Tyle mi zrobicie!
A przecież, trzeba być zaślepionym przygłupem, by nie widzieć, że baba jest odpowiedzialna i brała aktywny udział w przekrętach, które czterdzieści tysięcy ludzi pozbawiły dachu nad głową.
Przeciętny Polak dziwi się i pyta: - dlaczego HGW jeszcze nie siedzi?! Lub tylko - dlaczego jeszcze nie ma zarzutów?
Tak samo na moim Pomorzu śmieją się w kułak, pokazując szyderczo gest Kozakiewicza, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, czy prezydent Sopotu, Jacek Karnowski.
- No i co pisiory! Możecie nam nadmuchać! Jesteście bezzębni i tylko jak ratlerki szczekać potraficie!
A naród to widzi i z przykrością ocenia.
Nie wspomnę juz tutaj pana posła PSLu, Jana Burego, który korzystając ze stanowiska urządził sobie niezły folwark i któremu od wielu lat nic nie można udowodnić...
A nieustanne, niemalże cotygodniowe demonstracje przeróżnych w większości odgórnie sterowanych właśnie przez macherów od propagandy, grup, koterii, zakręconych obywateli i płatnych klakierów.
W Polskę i świat idzie przekaz, że oto naród wrze i domaga się ustąpienia władzy.
Gdzie nagle podziali się kibice, przez mainstreamową propagandę nazywani kibolami, którzy tak dzielnie walczyli z Tuskiem i których Schetyna gromadnie aresztował?
Nie mogą zorganizować kontrdemonstracji poparcia dobrej zmiany?
A gdzie nagle podziali się związkowcy pana Piotra Dudy, których miliony mogłyby czapkami nakryć wspólne mityngi kodziarzy. Sfrustrowanych feministek, komunistycznych demokratów oraz zagubionych nauczycieli pana Broniarza?
Także przypomnę ogromną manifestację w obronie telewizji Trwam. Mogła się odbyć wówczas, więc dlaczego milczy dzisiaj? Już wszystko pozałatwiane?
Przecież, gdyby takie protesty poparcia miały miejsce to nie mógłby powstać obraz niezadowolonych z władzy mas. Ktoś tu coś przeoczył, albo śpi zadowolony?
W takiej Turcji Erdogan organizuje co rusz wiece poparcia i jest ich zdecydowanie więcej niż protesty przeciwników. A w świat idzie informacja, że Recep Erdogan cieszy się powszechnym poparciem całego narodu.
Problemów, by skutecznie prowadzić dobrą zmianę jest wiele. Wydaje się, ze najważniejsze i na co władza kładzie nacisk to konieczność naprawy wymiaru sprawiedliwości i rekonstrukcja systemu administracyjnego, by w obu wypadkach odzyskać kontrolę społeczną i nie dopuścić do tworzenia się patologicznych układów, sitw, czy wyższych kast.
Niestety, moim zdaniem, nie rozpoczęto zdecydowanej walki z największą zmorą prostego człowieka, czyli z rozbuchaną do bizantyjskich rozmiarów biurokracją. Poprzedni rząd i na dodatek samorządy lokalne praktycznie podwoiły liczbę urzędników w kraju. To był najprostszy sposób kupienia sobie kilkudziesięciu tysięcy głosów, oferując dobrze płatne miejsca pracy przy biurkach. A zalew przepisów różnego rodzaju tylko ten koszmar pogłębiły.
Jedną, najważniejszą sprawą jest sanacja państwa, nasza dobra zmiana, która powinna się toczyć szybko i zdecydowanie.
Okazuje się, może poniewczasie, choć jednak uważam, że ciągle jest jeszcze czas, by się za to zabrać, że równie ważnym zadaniem jest tworzenie wyrazistego i przekonującego obrazu dobrej zmiany.
Filozofia – róbmy swoje, a ludzie w końcu zobaczą, że działamy dla ich dobra – jest niewystarczająca, a nawet błędna.
Widać już, że entuzjazm po wygranych wyborach, po naszej prawej stronie powoli zaczyna wygasać.
A propaganda przeciwników nieustannie, 24 godziny na dobę sączy jad zwątpienia, dezinformacji i fałszu.
Musimy alarmować, że władza z którą się utożsamiamy, robi stanowczo za mało i częstokroć nieudolnie, by jak najmocniej przekonywać coraz większe rzesze Polaków do wspólnej budowy nowego państwa.
Tych, co poparli w wyborach naszych przeciwników jest nie więcej niż cztery miliony. A Polska liczy 38 milionów obywateli, w tym ze 20 zdolnych do głosowania. To oznacza, że musimy przekonać do siebie 16 milionów Polaków, by nas aktywnie i głośno popierali i wspierali. Musimy im nieustannie dawać jasny przekaz, fakty, argumenty i właściwe słowa.
Inaczej pan Macierewicz będzie ruskim agentem, prezydent Duda Maliniakiem, pani premier marionetką, wszyscy ministrowie po kolei nadający się tylko do głosowania w sprawie wotum nieufności, a prezes Jarosław Kaczyński ponurym pająkiem ukrytym w cieniu pociągającym za lepkie nitki swojej pajęczyny, którą tka coraz bardziej, coraz szerzej, by ogarnąc nią cały kraj, a później to kto wie, co jeszcze.
A Dobra Zmiana to ściema prowadząca nas do katastrofy.
.
Jak to zmienić?
Pozdrawiam
A co do pana Macierewicza, to ja ciągle mam do niego zaufanie. Ci, co boją się tego, co robi, mają ciągle przed oczami obraz wielkich walk i frontów I i II WŚ. Teraz wojna, która, daj Boże, nigdy nie nadejdzie, bedzie absolutnie niepodobna do poprzednich. Może się okazać, że wszystkie helikoptery, czy czołgi będą niepotrzebne. Są poważne opracowania w tym temacie.
Pozdrawiam
Ma Pan rację, co do Pani Mazurek.
Wyraźnie widać we władzy brak inteligentnego i sprytnego kreatora obrazu władzy. Przekaz jest niespójny, rwie się, a momentami jedno zaprzecza drugiemu. Jak choćby dzisiaj, z tym pozornym wychodzeniem z korpusu europejskiego.
PIS niestety zachowuje się tak, jakby nie toczyła się zmasowana wojna propagandowa. Niestety, nawet najbardziej pokojowo nastawione ugrupowania są zmuszone do niej przystąpić i najważniejsze - skutecznie walczyć.
Choćby taki przykład: pan wiceminister Patryk Jaki jest zmuszony do dyskusji z panią poseł Lubnauer. Aczkolwiek najbardziej inteligentna z petruwego babińca, jest ona ograniczona w każdej dyskusji do powielania sloganów jej partii. Ale nie oto chodzi. Mamy przykład bardzo, na całym swiecie, nierównej dyskusji - oficjalnego ministra, członka rządu z przedstawicielką mało ważnej partii, jak równy z równym. Cierpi tu autorytet władzy, a marginalna przecież Nowoczesna jest niepotrzebnie dowartościowana. PIS nie powinien dopuszczać do takich nierównych debat.
Pozdrawiam
120/100!
Absolutnie PRAWDA!!!!
W TVP Info czy TVP1 w studio dochodzi czesto do absurdalnych sytuacji i to na zyczenie JEDYNEJ Partii ktora ma wiekszosc w Sejmie i moze wiele rzeczy przeprowadzic sama. PiS jest partia rzadzaca i decydujaca czy opozycja tego chce czy nie. Jest JEDEN przedstawiciel PiS-u i 4-5 przedstawicieli totalnej opozycji......Dlaczego PiS na to pozwala i promuje tych co walcza z Polska i Polakami wszedzie gdzie sie da??? Dlaczego dajecie im mozliwosc opluwania was i nas za nasze pieniadze??? To jest absurd i pan Jacek Kurski powinien juz dawno pozegnac sie ze swoim "cieplym" i lukratywnym stanowiskiem....Czy za czasow rzadow PO i PSL byl ktokolwiek zapraszany z PiS-u do "publicznej" debaty w TVP??? PiS sobie strzela w kolano.....................to sie moze kiedys zemscic....!!!!
Pozdrawiam ponownie
ja zadnej porazki nie PiS nie widze. sa potkniecia ale tendencja zmian wlasciwa.
niby jest pan pro ale w zasadzie kontra obecnej wladzy i przemianom ktore ta wladza jest w stanie serwowac. cos jakby jestem za a nawet przeciw z madrosci bolkowych. krytyczna analiza, merytoryczna lub nie, niewiele jest warta jezeli nie podaje sie rzeczowej alternatywy. Bohenek jest slaby - dobry bylby ktos taki jak ..., np. jazgdyni.
skoro ma pan na wszystko dobre rady to moze warto byloby wejsc do polityki nie jako komentator, tym bardziej ze braki kadrowe obecnej wladzy sa przyczyna chociazby utrzymywania sie matecznika PO-lewackiego na terenie o ktorym pan pisze ze - ulica mowi...
A jazgdyni do polityki wejść nie chce. Co nie znaczy, że nie może być gorącym, choć krytycznym, zwolennikiem dobrej zmiany
Pozdrawiam serdecznie. Racławski
Nigdy nie byłam zwolennikiem Pis-u. Nie rozumiałam tych ludzi.
Mój dzień zaczynał się z TOK FM em, nie lubiłam co prawda Paradowskiej, Wielowieyskiej i irytującego Wróbla, byle do piątku ( Żakowski, Lis, Wołek, Władyka).
Do tego oczywiście GW - Duży Format - magazyn reporterów, Wysokie Obcasy, Niezbędnik Inteligenta etc. Jeżeli telewizja to TVP Kultura - obowiązkowo Tygodnik Kulturalny.
I tak się snuło, aż do jakiejś podłej grypy, kiedy rozłożona obejrzałam film "Układ zamknięty" Bugajskiego.
Całego procesu późniejszego wybudzania nie ma sensu opisywać.
Właściwie nie powinnam niczego komentować, bo rezygnując z poprzedniego "snucia" - chciałabym znaleźć podobne snucie po tej stronie. W PIS trzeba się wgryźć, wyszarpać dla siebie co ważne i taką mam strategię na dziś.
Być może PIS powinien dla takich ladaco mnie podobnych stworzyć własną opozycję - mocną, prawą, skuteczną i jak nadejdzie czas, a kiedyś nadejdzie to z sensownymi ludźmi kłócić się o Polskę .
Otóż, pisze Pan, szanowny Autorze:
„...Musimy alarmować, że władza z którą się utożsamiamy, robi stanowczo za mało i częstokroć nieudolnie,...”
Chodzi mi o to „stanowczo za mało”. Proszę się dobrze zastanowić.
W momencie przejęcia władzy przez PiS mieliśmy kompletnie zepsute państwo, w tym rozwiniętą a bezkarną przestępczość gospodarczą i kryminalną oraz sprostytuowane organy wszystkich trzech rodzajów władzy + wrogą władzę „czwartą” (środki masowego przekazu). W obrębie władzy wykonawczej ocenionej jw. zawierają się oczywiście służby specjalne i porządkowe (!). Domyślam się, że ludzie nowej władzy nie wiedzieli za co się wpierw brać. Na szczęście nie opadły im ręce i wszystko idzie do przodu. Zdecydowanie do przodu. Wszystkiego naraz się nie da (jeżeli kret powywala Panu kopce na trawniku, to przecież likwiduje je Pan po kolei). Z kolei jeśli chodzi o politykę informacyjną, to zgadzam się żeby staranniej dobierać telewizyjnych „heroldów” rządu i jego partii. Nadto, raczej informować jednostronnie niż uprawiać gorszące stylem harce z totalnymi. Bo to jest pozbawione sensu. Jestem chory, gdy patrzę na tych ludzi, o wytartych czołach, pozbawionych wstydu, honoru, którzy z łatwością żonglera podmieniają prawdę fałszem, zgrywając ciągle tą samą melodię o szkodliwości władzy PiS’u.
Potrzeba nam wiadomości nie o mordowanych dzieciach lecz o sukcesach zwykłych ludzi, rolników, szkół, samorządów, czy w ogóle sukcesach gospodarczych, technicznych (może się trafią naukowe ?), wreszcie z dziedziny kultury – i będą bardzo dobrze przyjmowane przez społeczną widownię. Bardzo dobrze, gdyż jako naród jesteśmy "tożsamościowo" bardzo schorowani i nie mamy już siły obserwować nieszczęść i kłótni. Starannie powinny być też selekcjonowane i dawkowane informacje o wykrywanych łajdactwach, bo to też dobija. Nie będę się rozpisywał kto i dlaczego praktykował w społecznej skali „pedagogikę wstydu”. Dość powiedzieć, że osiągnął „znaczące” wyniki.
Błędy popełniane przez obóz władzy debiutantów są rzeczą naturalną. Problem w tym, by na bieżąco wyciągać z nich wnioski i nie powtarzać.
Informowanie o przedsięwzięciach rządu, jego styl i zakres rzeczowy, to odrębna sprawa. już się w tym względzie wypowiadałem, więc nie będę tu powtarzał.
Myślę, że jest dobrze a będzie coraz lepiej. V kolumna o tym wie i stąd jej dramatyczna zaciekłość w walce politycznej.
Bardzo ładny wpis. V Kolumna, jak nazwa wskazuje, swoje nadzieje wiąże z zagranicznym poparciem. Mam nadzieję, że wybory w poszczególnych krajach odmienią UE, bo gdy stanie się inaczej, V kolumna wygra. Na to liczy.
Podzielam pogląd, że ogólnopolski dziennik rządowy, cieszący się preferencjami w dostępie do źródeł (rządowych) jest koniecznością. To mogłaby być spółka z już operującym wydawcą.