Najwyższy czas, by prezes wrócił z tych mazurskich jezior i zrobił porządek w naszym narodowym, medialnym kurniku, bo towarzystwo, nie dość, że poczuło się jak na wolnym wybiegu, to jeszcze naczelny Kogut zaprasza do kurnika, obficie podsypując państwowe ziarna wszystkim: i tym, z chowu toruńskiego i tym, z polsatowskiego i TVN-owskiego, czyli z ITI, a niektórzy nawet piszą, że i tym ze WSI.
Ale jaja!
Ostatnio, w tygodniku „W Sieci” zapewniał „syn marnotrawny” czytelników, akurat w piątą rocznicę wywalenie z PiS-u, że bez jego działań w „narodowym medium” poparcie dla PiS gwałtownie by zmalało i to o kilkanaście procent, więc wszystko, co robi „niezależny”, „apolityczny” prezes TVP, to ku chwale umiłowanej partii.
I chyba już to powinno go dyskwalifikować, bo narodowe media powinny być narodu, nie partii, ale i nie sitwy, jak za czasów słusznie minionych i to nie tylko Radiokomitetu.
A zarzuty, że „czyściciel” w masce PiS robi to zbyt opieszale? Według niego wyssane są z palca, bo prawo pozwala mu na zwolnienie miesięczne tylko 1 proc. zatrudnionych, czyli 28 osób, więc roboty ma na minimum 100 miesięcy. A tu nagle: „Mamy Cię”! Z mediów elektronicznych dowiaduje się, że już nie zarządza. „Piłem tę kawę, zresztą w towarzystwie Macieja Łopińskiego (nawet picie kawy może być alibi), kiedy otrzymałem esemesa, że portale internetowe podają, iż zostałem odwołany. W pierwszych odruchu uznałem to za kaczkę dziennikarską, zupełny nonsens”.
Kaczka to nie była, tylko decyzja Rady Mediów Narodowych, wprawdzie z widocznym falstartem, najpierw ogłoszenie odwołania, później informacja o rozpisanym konkursie, ale według niej całkowicie uzasadniona. I podyktowana troską nie o tempo zwolnień starych pracowników kurnika, ale o finanse publiczne, bo w analizie zysków i strat te drugie wyraźnie dominują. Choć chwała mu za to, że z marszu pozbył się peowskich celebrytów-manipulatorów od lania wody i prognozy pogody oraz wyrzucił lisów-szkodników z narodowego kurnika. Dobre samopoczucie jednak to mało, a oceny są podzielone. Szczególnie tych, którzy od lat zarzucali kolejnym prezesom brak finansowej przejrzystości i wyprowadzanie zysków na zewnątrz. Bo zadaniem telewizji publicznej powinna być emisja programów, które sami stworzą, tak jak piekarnia ma za zadanie piec chleb, a nie szukać do tej czynności podwykonawców. Ta utrwalona od lat patologia, widoczna choćby w autorskim kontrakcie Tomasza Lisa, który przy pomocy własnej firmy drenował państwowe media, krytykowana była nie tylko przez widzów. I, niestety, w tym przypadku niewiele się zmieniło. Programy tworzone są przez ”znajomych króliczka”, którzy nawet się nie przebrali i paradują z obcym logo, zamiast w uniformach z logo TVP, i nawet za czynność zwaną „autorską rejestracją audycji” kasują olbrzymie sumy.
Gdy internetowy news okazał się jednak prawdą, rozpoczęły się pielgrzymki na Nowogrodzką, najpierw prezesa narodowo-misyjnego kurnika, później organu nadzorczego tegoż, a na końcu sponsora wielu projektów medialnych, senatora i tyleż samo „wychodźcę” z Prawa i Sprawiedliwości, co i jej nowego członka. Konsekwencją tych rozmów na szczycie było odroczenie wyroku dla zarządcy kurnika, decyzja jedynie słuszna, choć cokolwiek Salomonowa.
Mnie, w tym medialnym i zaciekłym rwaniu piór interesuje jeszcze coś innego niż tylko sprawiedliwy podział ziarna w dotowanym przez Polaków kurniku, wprawdzie nadal ładnym, ze szkła i metalu, więc nie trzeba było odnawiać, jedynie z nowymi dekoracjami wewnątrz, ale i starymi nawykami i metodami.
Jaka jest faktyczna wiedza prezesa Kaczyńskiego na temat „dobrej zmiany” w TVP i czy pozostawienie na stołku jej szefa do jesieni, to skutek jego wiarygodnej „spowiedzi” na Nowogrodzkiej, rezultat niewiedzy prezesa, czy zgoda na sterowanie TVP przez największego po śp. Kulczyku sponsora od SKOK-ów? Bo oto stało się jasne, że Grzegorz Bierecki jest członkiem Rady Nadzorczej powołanej pod koniec ubiegłego roku spółki producenckiej Syssitia, która w przedmiocie działalności podaje dzierżawę własności intelektualnej, a nazwiska pojawiające się w krs pokrywają się ze spółką Fratria z Gdyni, Spółdzielczym Instytutem Naukowym z Sopotu i Spółką Akcyjną Apella, z siedzibą w Luksemburgu, która w 2012 roku przejęła agencję reklamową Media SKOK.
Czarno widzę sukces telewizji narodowej, póki nie przyjdzie prawdziwy zarządca kurnika, którego pycha nie przesłoni kompetencji, rozgoni przeróżnych „dzierżawców własności intelektualnej”, udowodni, że przejrzystość to cecha nadrzędna i poskromi wybujałe apetyty na państwowe ziarno. Bo żeby było śmieszniej, „syssitia” to nazwa wspólnych posiłków wszystkich obywateli spartańskich powyżej 20. roku życia. Nie TKM.