Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Dochód gwarantowany – nie tylko dla bogatych?
Wysłane przez Gadający Grzyb w 19-06-2016 [19:40]
Jeśli spojrzymy na państwo jako na spółkę akcyjną, to wszyscy jesteśmy równorzędnymi udziałowcami. Może zatem należy nam się od tego interesu dywidenda?
W niedzielę 5 czerwca odbyło się w Szwajcarii referendum nad wprowadzeniem tzw. dochodu gwarantowanego, zwanego też dochodem podstawowym. Koncepcja ta funkcjonuje od jakiegoś czasu, głównie wśród lewicowych ekonomistów (promuje ją chociażby Guy Standing, twórca pojęcia prekariatu) i oznacza nieopodatkowaną kwotę pieniędzy otrzymywaną bezwarunkowo przez każdego obywatela – niezależnie od jego statusu materialnego, czy zatrudnienia. W przypadku Szwajcarii proponowano sumę 2500 franków na osobę dorosłą i 625 franków dla niepełnoletnich. Ostatecznie referendum skończyło się porażką inicjatorów – stosunkiem 76,9 proc. głosujących „przeciw” do 23,1 proc. „za”. Zwolennicy tego rozwiązania argumentują, że państwo i tak wydaje duże sumy na pomoc socjalną w różnych postaciach, zatem równie dobrze można by ją skumulować – zamiast rozmaitych zasiłków obywatele otrzymywaliby co miesiąc jednolity, stały zastrzyk gotówki. Ponadto robotyzacja miejsc pracy, rosnące „uśmieciowienie” zatrudnienia, narastające rozwarstwienie dochodów i systematyczny spadek udziału wynagrodzeń w PKB sprawiają, że do życia coraz szerszych warstw społecznych wkradł się element niestabilności, niepewności jutra. Do tego, prekaryzacja stwarza także zagrożenie dla podstaw bytowych przyszłych emerytów, narażonych na głodowe świadczenia po odejściu z rynku pracy. Ten ostatni problem od niedawna raczono zauważyć również w Polsce, stąd nacisk na ograniczenie „elastycznych form zatrudnienia”.
Przeciwnicy wskazują na koszty wprowadzenia dochodu podstawowego (szwajcarski rząd mówił o wydatkach rzędu 208 mld CHF rocznie – nawet po likwidacji dotychczasowych świadczeń społecznych trzeba byłoby znaleźć dodatkowe 25 mld), demotywujące działanie programu (pieniądze otrzymywane „za nic” zniechęcałyby do aktywnego poszukiwania pracy), w polskich realiach odżywa dodatkowo jeszcze wspomnienie socjalizmu i zasady „czy się stoi, czy się leży”.
A ja? Prawdę mówiąc, żałuję, że ten eksperyment w Szwajcarii nie wypalił, bo z ciekawością obserwowałbym jego efekty. Do tej pory podobną „rentę obywatelską” wprowadzono na Alasce – ze specjalnego funduszu mieszkańcy tego stanu otrzymują 2 tys. USD rocznie. Pilotażowy program funkcjonuje też w Utrechcie, z kolei w Niemczech zebrano w ramach crowdfundingu środki na objęcie inicjatywą „My Basic Income” kilkudziesięciu osób. Przymiarki zatem trwają, jednak w przypadku Szwajcarii po raz pierwszy mielibyśmy do czynienia z kompleksowym wprowadzeniem rozwiązania w skali całego kraju i na poziomie zabezpieczającym minimum socjalne.
W zasadzie, jako osoba, której myślenie o gospodarce przez lata było kształtowane lekturą korwinowskiego „Najwyższego czasu” powinienem odwrócić się ze wstrętem od pomysłów takiej „recydywy socjalizmu”, jednak koncepcja dochodu gwarantowanego jakoś mnie pociąga. Ma ona jedną, niezaprzeczalną zaletę: prostotę. Zostawmy na boku bogatych Szwajcarów i rozejrzyjmy się po własnym podwórku. Obecnie w Polsce mamy mętlik bardzo rozproszonych świadczeń, realizowanych przez najróżniejsze agendy państwowe i samorządowe. A skoro tak, to realnie nie ma żadnego spójnego systemu opieki społecznej. Kwalifikujący się do pomocy obywatele dostają (przyznawane wg niespójnych, niejednolitych kryteriów) zasiłki dla bezrobotnych, renty, zasiłki pielęgnacyjne, świadczenia rodzicielskie, dopłaty do czynszów, mediów, na wyprawki szkolne, becikowe, programy dożywiania, do tego w państwowych przedsiębiorstwach dochodzą najróżniejsze świadczenia branżowe, ostatnio ruszył program „500 +” będący w istocie właśnie formą dochodu gwarantowanego - tyle, że fragmentaryczną, bo przyznawaną na drugie i kolejne dziecko.
Słowem, jest tego multum i idę o zakład, że nikt nad tym tak naprawdę nie panuje. Ponieważ poszczególnymi świadczeniami zajmują się różne struktury w administracji państwowej i samorządowej, skutkuje to wysokimi kosztami obsługi – do każdego rodzaju zasiłku są osobni urzędnicy, którzy muszą przyjąć wniosek, rozpatrzyć, w międzyczasie napić się kawy i pogadać z panią Halinką z biurka obok, zadecydować czy i w jakim wymiarze przyznać świadczenie... Żmudne to, pracochłonne i kosztochłonne – a nade wszystko, nieefektywne, mimo – w sumie – znacznych środków. Jedni nauczyli się żerować na systemie, inni zaś unikają zwracania się o pomoc, bo to stygmatyzuje. I teraz powstaje kwestia: gdyby ktoś pokusił się o sumaryczne zestawienie wydatków na cały obszar polskiego „socjalu” (w tym koszta obsługi), to czy nie okazałoby się, że równie dobrze można wprowadzić dochód podstawowy? Nie mówiąc już o powstaniu presji na zwyżkę wynagrodzeń, byśmy wreszcie przestali być Bangladeszem Europy. W końcu, jeśli spojrzymy na państwo jako na spółkę akcyjną, to wszyscy – niezależnie od społecznego statusu - jesteśmy równorzędnymi udziałowcami, bo każdy z nas dysponuje taką samą kartką wyborczą. Może zatem należy nam się od tego interesu dywidenda?
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Zapraszam na „Pod-Grzybki” -------> http://warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/3875-pod-grzybki
Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr nr 24 (10-16.06.2016)
Komentarze
19-06-2016 [20:19] - Marek1taki | Link: @Gadający Grzyb "żałuję, że
@Gadający Grzyb
"żałuję, że ten eksperyment w Szwajcarii nie wypalił"
A cóż ci biedni Szwajcarzy zawinili?
Państwo wypłaca dywidendę w realizacji swoich zadań konstytucyjnych. Niech tych zadań będzie mało a wykonanie dobre, czyli państwo minimum.
Obecnie państwo podejmuje się zadań, których nie jest w stanie wykonać lepiej od obywateli. Powstrzymując się od tego de facto dywidendę odczuliby wszyscy podatnicy. A jesteśmy nimi wszyscy bez wyjątku.
19-06-2016 [21:15] - smieciu | Link: Jestem zwolennikiem dochodu
Jestem zwolennikiem dochodu podstawowego. Według mnie ta idea ma wiele zalet. I przede wszystkim nie sądzę by była kosztowna. Przeciwnie! Wcale nie zdziwiłoby mnie gdyby wyszło to budżetowi państwa na zdrowie. W istocie takie coś funkcjonuje od dawna pod postaciami różnych zasiłków na Zachodzie. Nie ma tam raczej opcji by obywatel nie dostawał jakiegoś minimum socjalnego. I kasy co ciekawe mają tam więcej niż Polacy, którzy... dostają tam zasiłki. Polski na to nie stać a tamtych stać. Więc może takie zasiłki to klucz do dobrobytu?
Najważniejszą rzeczą jest ustalenie wysokości takiego dochodu. Musi być na takim poziomie, który pozwoli po prostu na proste życie. Na opłacenie mieszkania, żywności itp. oraz drobnych rozrywek w stylu książek czy piwek. Śmieszy mnie argument że wtedy ludziom nie będzie się chcieć pracować. Będzie wręcz przeciwnie. Ludzie będą szli do pracy z przyjemnością. Każda godzinka pracy nie będzie harówą, walką o byt a metodą zdobycia tego co i tak każdy pragnie: wypasionego mieszkania, samochodu, podróży czy spełniania innych swoich pasji. Zwłaszcza Polacy mają to do siebie że są pracowici (jak mówią wszystkie światowe opracowania) i nie mają w zwyczaju poprzestawania na małym.
Przychodzi mi do głowy wiele pozytywnych aspektów dochodu podstawowego. Część wymienił wyżej Gadający Grzyb. Ale skupię się na jednym. W takim układzie państwo jest po prostu państwem. Zapewnia obywatelowi pewne minimum. Pewne minimum godności i możliwości. Resztę zostawiając jego chęciom i inwencji.
20-06-2016 [09:38] - Gadający Grzyb | Link: @ Śmieciu Dochód podstawowy
@ Śmieciu
Dochód podstawowy jest jak najbardziej do zrobienia. Trzeba tylko odważnych. Jak konkretnie to zrobić, przedstawię w osobnej notce.
19-06-2016 [22:44] - Ewa G | Link: Pan tak serio? Czy ja nie mam
Pan tak serio? Czy ja nie mam poczucia humoru?
19-06-2016 [23:11] - Imć Waszeć | Link: Dochód podstawowy jest
Dochód podstawowy jest ekonomicznie bez sensu w sytuacji, gdy istnieje szeroki kanał wyprowadzania pieniędzy z państwa. My jesteśmy właśnie w takiej sytuacji. Każdy nadmiar gotówki zostanie natychmiast odessany przez Niemcy, a tylko niewielkie zawirowania w tym przepływie spowodują powstanie jakichś kilku firm produkujących gliniane krasnale. Gdyby zaś taki dochód podstawowy był jednak wypłacany w jakichś wewnętrznych środkach płatniczych, niepowiązanych z innymi walutami, to sprawa zaczęłaby przypominać system znanych z PRL-u cinkciarzy i koników oraz wielkie reformy Gierka.
Sytuacja zmieniłaby się diametralnie, gdybyśmy to my odsysali pieniądze z jakichś innych państw, albo mieli system ścisłej kontroli wywożenia gotówki za granicę. Jednak ten drugi przypadek, to znów pierwsza pochodna po systemie cinkciarzy i koników, ze zwiększonym ryzykiem, czyli droższe usługi. Jest wszakże pewna nadzieja, że w końcu metodami hybrydowymi udałoby się doprowadzić układ do równowagi i gdzieś w okolicach trzydziestej pochodnej wreszcie cinkciarzom nie opłacałyby się masówki. Wtedy dopiero dochód podstawowy gwarantowany za nic miałby jakiś sens.
A nie lepiej po prostu wprowadzić dochód za substytut pracy? Załatwiamy z miejsca trzy problemy: 1) utrzymujemy społeczeństwo w gotowości do podejmowania realnej pracy, 2) morale nie spada, bo nie opłaca się szwendać, 3) można spokojnie bezbiurokratycznie kontrolować społeczność. Ślepego nikt by nie zaganiał do szydełkowania lub "tłuczenia golda w WoW", ale efektywnie mógłby opowiadać dowcipy ;) W końcu praca w show biznesie to też praca.
20-06-2016 [00:43] - smieciu | Link: Oczywiste jest że dochód
Oczywiste jest że dochód gwarantowany nie może zostać wprowadzony ot tak. Np. bez załatwienia obecnego kolonialnego statusu Polski. To musiałoby być kompleksowe.
Przede wszystkim należy zająć się problemem wprowadzania i tworzenia pieniądza. Obecnie robią to prywatne banki komercyjne wytwarzając wirtualny pieniądz zwany pieniądzem M3. Jego kreacja jest niezbędna do rozwoju gospodarczego. Pieniądza musi przybywać by objął swoją wartością coraz to większość ilość wytwarzanych dóbr. Jeśliby nie było kreacji pieniądza to coraz większa ilość dóbr przy stałej ilości pieniądza oznaczałaby silną deflację. Nie opłacałoby się zbytnio wytwarzać ponieważ ogólnie mówiąc każdy nowy produkt musiałby być coraz tańszy. Słowem praca przynosiłaby straty :)
To kluczowa wiedza, o której nikt nie myśli ale świetnie znana i rozpracowana przez bankierów rządzących światem. Tak naprawdę wszystkie ich działania sprowadzają się do regulacji rozwoju gospodarczego. Jeśli wykreują dużo pieniądza M3, czyli np. dadzą ludziom kredyty na domy to domy powstaną. Szybko. Jeśli nie, to nie. I tak jest ze wszystkim. I jest to wszystko co trzeba wiedzieć.
Problem leży w tym że obecny rozwój świata jest pod ich kontrolą. A drugi problem jest taki że pieniądze te są wirtualne. Niemożliwe do spłacenia bez kolejnych akcji kredytowych. Te co jakiś czas są wstrzymywane. Wtedy dochodzi do kryzysu i bankructw, przejmowane są wytwory ludzkiej pracy. Znana historia.
Dochód podstawowy rozwiązuje w sumie ten problem (z pośród wielu innych). Ponieważ istniałby stały strumień pieniędzy od państwa dla obywateli. Trochę podobnie jak w przypadku 500+. Stały strumień pieniędzy to stały wzrost gospodarczy.
Pozostaje jednak trudny problem. Raczej jasne jest że wydajność pracy a kreacja pieniądza nie będzie się idealnie zgadzać. Może np. dochodzić do inflacji w przypadku nadmiaru leniwców i braku produkcji :) Pewna odgórna regulacja byłaby zapewne nieodzowna. To nie byłoby trudne dla ludzi dobrej woli. Tak jak nie jest trudne dzisiaj dla ludzi złej woli. Robią to samo.
Tylko dlaczego ktoś miałby ludziom tak ułatwiać życie? Może ludzie zasługują na swój niewolniczy los? Przecież już pierwsze słowa Biblii stawiają sprawę jasno: Praca jest karą za grzech pierworodny (Adama).
I dlatego mało kto chce i rozumie ideę dochodu podstawowego :)
20-06-2016 [09:34] - Gadający Grzyb | Link: @imć waszeć Byłoby idealnie
@imć waszeć
Byłoby idealnie powiązać dochód podstawowy z np.koncepcją waluty suwerennej - czyli, wyzbyć się pieniądza, jako waluty dłużnej kreowanej przez banki. Ale nawet w obecnych realiach da się zagwarantować - niewielki, ale kumulatywny - dochód podstawowy. Napiszę o tym w osobnej notce.
26-06-2016 [18:08] - Jabe | Link: „Jeśli spojrzymy na państwo
„Jeśli spojrzymy na państwo jako na spółkę akcyjną, to wszyscy jesteśmy równorzędnymi udziałowcami. Może zatem należy nam się od tego interesu dywidenda?” – Interes zwany państwem polega na wyzysku poddanych. Czyli obywatele mieliby mieć udziały we własnym wyzysku. Albo inaczej – siebie samych batem podatkowym okładać. Pachnie schizofrenią, Panie Grzybie.