Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Inwigilacja dziennikarzy to stała cecha III RP
Wysłane przez elig w 22-01-2016 [21:36]
W ostatnich dwóch miesiącach głośno jest o inwigilacji dziennikarzy piszących o aferze taśmowej. Prowadziło ją Biuro Spraw Wewnerrznych Policji. Mialo to miejsce za rządów PO-PSL. Komendantem głównym policji był wtedy gen. Marek Działoszyński, a szefem BSW - insp. Ryszard Walczuk. W poniedziałek, 18.01.2015, podczas Przeglądu Tygodnia w Klubie Ronina, red. Cezary Gmyz powiedział:
"Nie jest prawdą, że byłem inwigilowany tylko przez rok, ponieważ inwigilacja środowisk konserwatywnych, czy prawicowych zaczęła się zaraz po oddaniu przez PiS władzy [w 2007 r.]. Zaczęło się od inwigilacji członków Komisji Weryfikacyjnej i Komisji Likwidacyjnej (operacja „Rodzina”). Ale tych spraw było więcej. Zajmowały nami się prawie wszystkie służby z wyjątkiem Agencji Wywiadu i Służby Wywiadu Wojskowego. W inwigilację była zaangażowana ABW, CBA, były zadania zlecane SKW.”
„Wachlarz inwigilacyjny był prawie pełen - pobieranie bilingów, geolokalizacja, podsłuchy wyrywkowe, obserwacja czynna i bierna i wreszcie wprowadzenie agentury do środowiska dziennikarskiego.”
Inwigilowano również dziennikarzy innych mediów, nawet Wojciecha Czuchnowskiego czy Romana Osicę." {TUTAJ}.
W dzisiejszej "Gazecie Polskiej" [nr 3/2016] jest obszerny wywiad Piotra Nisztora z obecnym komendantem policji Zbigniewem Majem, który potwierdza fakt nielegalnych podsłuchów prowadzonych przez BSW i mówi o audycie przeprowadzonym w tej sprawie. Informację o tym audycie można było wcześniej znaleźć w portalu Kulisy24.pl {TUTAJ}:
"Szef policji poinformował, że prowadzona kontrola potwierdziła istnienie dwóch grup powołanych w celu wyjaśnienia tzw. afery taśmowej. Grupy miały charakter poufny i zostały powołane decyzją ówczesnego komendanta głównego policji. Pierwsza powstała w czerwcu 2014 r. i pracowała w ramach struktur Centralnego Biura Śledczego Policji. W skład tej grupy wchodzili policjanci z CBŚP, Biura Spraw Wewnętrznych i Biura Służby Kryminalnej.
W lipcu 2014 r. powstała kolejna grupa, która składała się tylko z funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych. Jak poinformował komendant Zbigniew Maj, prace tej grupy nadzorował osobiście ówczesny szef BSW. Szef policji przyznał, że zakres jej działania i możliwości były dużo większe niż grupy pierwszej, a przyczyny jej powołania są nieznane. (...)
Zbigniew Maj przyznał, że w stosunku do dziennikarzy były prowadzone czynności operacyjne.
– Chcę rozwiać wątpliwości i powiedzieć wyraźnie, że w stosunku do dziennikarzy i ich najbliższych były stosowane formy pracy policji"
Portal opisywał sprawe inwigilacji dziennikarzy [i nie tylko] w dwóch artykułach napisanych przez Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego. Pierwszy z nich ukazał sie w grudniu 2015 {TUTAJ}, a drugi w styczniu 2016 {TUTAJ}. W pierwszym czytamy:
"Specjalna jednostka policji inwigilowała dziennikarzy, którzy ujawnili aferę taśmową. Podsłuchy były prowadzone przez pól roku od wybuchu afery w czerwcu 2014 roku.
Inwigilacji poddana została czwórka dziennikarzy piszących wówczas dla „Wprost” – Cezary Bielakowski, Piotr Nisztor i dwaj podpisani pod tym tekstem, czyli Sylwester Latkowski i Michał Majewski. Operacja miała niejawny, zakamuflowany charakter i odbywała się poza wiedzą sądów i prokuratury. Prowadziło ją Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji, (...)
O tajemniczej roli BSW, czyli policji w policji, w sprawie afery taśmowej pisał w lutym na łamach „Gazety Wyborczej” Wojciech Czuchnowski. Wedle jego informacji latem 2014 roku minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz stawiał tezę, że za aferą taśmową ma się kryć grupa szefów polskich służb specjalnych.
W związku z tym – jak pisał Czuchnowski – wspominane policyjne BSW dostało zadanie inwigilowania czterech wpływowych ludzi służb. Chodziło o szefa CBA Pawła Wojtunika, szefa Biura Ochrony Rządu Mariana Janickiego, b. szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztofa Bondaryka oraz Janusza Noska, do 2013 roku kierującego Służbą Kontrwywiadu Wojskowego.".
Ta ostatnia informacja nie została jak na razie potwierdzona, w przeciwieństwie do inwigilacji dziennikarzy. W drugim, styczniowym, artykule napisano, że:
"Najwyraźniej kierownictwo MSW nie miało zaufania do służb takich, jak BOR, ABW, CBŚ i dlatego sięgnięto po Biuro Spraw Wewnętrznych. Skąd wiadomo, że ekipa z BSW zajmowała się aferą taśmową? Bo jeden ze śladów tej działalności nie został zatarty. W policyjnej analizie pojawiła się informacja, że w operacyjnym zainteresowaniu pozostają trzy osoby, które policjantami nie są. Po pierwsze Piotr Nisztor, współautor tekstów we „Wprost” o aferze taśmowej, konkubina biznesmena Marka Falenty oraz żona ówczesnego naczelnego „Wprost” Sylwestra Latkowskiego, Ewa. (...)
Wedle naszych informacji (podawały je również „Gazeta Wyborcza” oraz Radio Zet), część podsłuchów – w tym prawników i dziennikarzy – została wyprowadzona do policyjnych śledztw kryminalnych, by zatrzeć tropy nielegalnej inwigilacji.".
Inwigilacja dziennikarzy nie jest jednak niczym nowym. W grudniu 2012 napisałam tekst: "Inwigilacja dziennikarzy - kto decyduje o niej?" {TUTAJ}. Stwierdziłam w nim:
"Ostatni, 16 rozdział nowej książki Leszka Szymowskiego "Media wobec bezpieki" /omawiałam ją {TUTAJ}/ traktuje o inwigilacji dziennikarzy. Szczególnie interesujące są podane tam informacje o trzech wielkich akcjach ABW o kryptonimach "Cmentarze", "Menora" i "Spacer". Ta pierwsza trwała od początku września 2011 do późnej wiosny 2012.
Jej celem miało być jakoby zabezpieczenie cmentarzy żołnierzy Armii Czerwonej. W rzeczywistości śledzono członków Stowarzyszenia Solidarni 2010, część rodzin ofiar Smoleńska oraz dziennikarzy i publicystów. W ich gronie znalazł się sam Szymowski, Jan Pospieszalski, Ewa Stankiewicz, Jan Pietrzak, co najmniej sześciu innych publicystów oraz szefowie Klubów Gazety Polskiej.
"Menora" zaczęła się w kwietniu 2012 i poświęcona była rozpracowaniu "osób podejrzewanych o działalność antysemicką". Tym razem miano zabezpieczać cmentarze żydowskie. Śledzono m. in Stanisława Michalkiewicza, prof. Jerzego Roberta Nowaka i Waldemara Łysiaka.
W obu przypadkach ABW uznała brak jakichkolwiek ekscesów antyrosyjskich i antysemickich za swój sukces i wypłaciła swym funkcjonariuszom wysokie nagrody pieniężne.
Akcja "Spacer" zakładała rozpracowanie środowiska Radia Maryja i Telewizji Trwam w związku protestami przeciwko nieprzyznaniu tej ostatniej miejsca na multipleksie cyfrowym. Objęto inwigilacją osoby z tych środowisk oraz z fundacji Lux Veritatis. Planowano naciski na sponsorów tej fundacji, wywoływanie incydentów podczas manifestacji, a także skompromitowanie niektórych duchownych. Nic z tego jednak nie wyszło. Nie wiadomo, czy sprawa "Spacer zakończyła się już. Trwała ona od stycznia 2012.".
Wspomniałam też:
"Dla kontrastu przypomnę sprawę z 2010, kiedy to ujawniono, że w latach 2005-2007 ABW i CBA podsłuchiwały ponad dziesięciu dziennikarzy, m.in Monikę Olejnik, Cezarego Gmyza , Piotra Pytlakowskiego i Andrzeja Stankiewicza. Cały "mainstream" podniósł wtedy wrzask /patrz n.p. - {TUTAJ}/.".
Z podanych wyżej cytatów wynika, iż służby podsłuchują i śledzą dziennikarzy nieustannie i to niezależnie od tego, jaka ekipa aktualnie rządzi. Wystarczy, że piszą oni coś, co nie podoba się władzy.
Komentarze
22-01-2016 [22:58] - HenrykInny | Link: To o czym pisze Elig a co tak
To o czym pisze Elig a co tak naglasniala GW piorem Czuchnowskiego to bylo ... no pomyslec warto.
22-01-2016 [22:09] - xena2012 | Link: no cóż ,sprawa podsłuchiwania
no cóż ,sprawa podsłuchiwania dziennikarzy jakos dziwnym trafem się rozmywa,nie wzbudza zainteresowania,bo traktuje ją się jako marginesową i mało istotną.ZadZiwiające ,że w telewizji publicznej też niewiele się o tym mówi.Do studia telewizyjnego zaprasza się Czuchnowskiego,który odstawia kabaret w obronie zwolnionych obrzydliwych postaci telewizyjnych po czym wychodzi.Nie wiem może nieuwżnie oglądałam,ale o podsłuchiwaniu dziennikarzy z telewizji raczej sie nie dowiem.Co więc się zmieniło,może tylko prowadzący programy nie sa tak chamscy i agresywni.
22-01-2016 [22:22] - HenrykInny | Link: ;- ""Dla kontrastu przypomnę
;- ""Dla kontrastu przypomnę sprawę z 2010, ... i dalej ... Cały "mainstream" podniósł wtedy wrzask /patrz n.p. - {TUTAJ}/.".
To "tutaj" i odslania sie G.Wyborcza !!! , jej slynna prowokacja z tamtych lat ...!!!. No , no ...
Autor tej wrzutki ? - to Wojtus Czuchnowski. Ktory "nota bene" dzis tez wykonal zadanie w TVP-Info.
Coraz ciekawiej robi sie u pani blogerki.
Czytelnicy niech sobie sami wyciagna wnioski.
22-01-2016 [22:43] - Marek1taki | Link: @autor Inwigilowanie
@autor
Inwigilowanie dziennikarzy jest sprawą oczywistą. Gdzie maja werbować służby jak nie wśród dziennikarzy, polityków, wysokich urzędników? Niskich też, pod warunkiem, że wysokiego szczebla.
23-01-2016 [13:27] - harakiri | Link: Jeżeli takie oczywiste to po
Jeżeli takie oczywiste to po co ich werbować. Nie lepiej ich zorganizować bez udziału jakiejś kretyńskiej służby by w każdej chwili można było się znimi jakoś dogadać, oczywiście na zasadzie coś za coś. To i tak by na pewno taniej wyszło
23-01-2016 [11:17] - harakiri | Link: To wszystko wystawia żałosne
To wszystko wystawia żałosne świadectwo służbom które się tym zajmowały. I nie chodzi mi tutaj o moralną czy etyczną stronę tych haniebnych przedsięwzięć, ale czysto profesjonalną. Co do podsluchów telefonicznych, obserwacji itp. to nie bądźmy dziećmi. Prowadzone były tak nieudolnie że ów inwigilowany dobrze wiedzał że nim jest. Z tego co zauważyłem to owi inwigilowani dziennikarze byli inteligentniejsi od podsłuchujących. Wyobrażam sobie zatem jakie brednie podsłuchujący musieli wysłuchiwać i watpię żeby wzbogacali swoja wiedzę, oni wręcz głupieli. Przecież jeżeli w tym czy innym kraju zabrania się podsłuchów to nie z powodów altruistycznych ale po to by ludzie mniej uważali na to co mówią. W kraju w którym jestem pewien że inwigilacja to rzadkość ktoś może się z czymś przez telefon, czy w inny sposób wychlapać, choćby z przyzwyczajenia. Tam gdzie wie że jest podsłuchiwany będzie notorycznie plótł banialuki.
Co do obserwacji to nie jestem dziennikarzem a też byłem inwigilowany w ten sposób, nawiasem mowiąc z żenującą sprawnością. Pisałem skargi by się dowiedzieć o co chodzi wytłumaczono mi że coś mi się wydawało, ale się odczepili ode mnie, przynajmniej trochę. Z tego nasuwa się chyba jeden wniosek, że te służby maja przerosty zatrudnieniowe. Kolokwialnie mówiąc jest za dużo kapusiów którzy uporczywie starają się znaleźć sobie zajęcie. Jedni piszą pewnie donosy by drugim znaleźć pracę. Inaczej sobie tego nie potrafię wytłumaczyć.
23-01-2016 [11:43] - NASZ_HENRY | Link: Mimo inwigilacji dalej nie
Mimo inwigilacji dalej nie wiadomo jaka ośmiornica stała za POdsłuchami ;-)