Nadzieje i wyzwania

Bez głosów „frankowiczów” PiS nie mógłby liczyć na samodzielną większość. Teraz jest tym ludziom coś winien.

Poznaliśmy skład rządu premier Beaty Szydło i jeśli chodzi o jego część gospodarczą, jest... różnie. Z pewnością cieszy nominacja dla Anny Streżyńskiej, która jako szefowa UKE dała się poznać z konsekwentnej walki z praktykami monopolistycznymi, przełamując dominującą pozycję TP SA oraz oligopol Plusa, Ery i Orange, co w praktyce przełożyło się na niższe ceny internetu i telefonii komórkowej. Na obecnym stanowisku ministra cyfryzacji najprawdopodobniej będzie kontynuowała pro-konsumencką politykę – zatem tu możemy się tylko cieszyć.

Najwięcej emocji i kontrowersji jednak budziła kandydatura Mateusza Morawieckiego, dotychczas prezesa banku BZ WBK należącego do hiszpańskiego Santandera. Morawiecki (syn legendarnego Kornela Morawieckiego, przewodniczącego „Solidarności Walczącej”) przymierzany był na dziennikarskiej giełdzie do funkcji ministra finansów, ostatecznie wylądował jeszcze wyżej – jako wicepremier i minister superresortu rozwoju, absolutnie kluczowego jeśli chodzi o przyszłą politykę gospodarczą państwa. I tu pojawia się pytanie, jak człowiek z samego serca banksterskiego Mordoru ma się do przedwyborczych zapowiedzi PiS w kwestii przykręcenia śruby bankom i międzynarodowym sieciom handlowym? Czy jego nominacja, to taktyczna zagrywka Jarosława Kaczyńskiego obliczona na uspokojenie tzw. „rynków”, czyli mówiąc po ludzku – spekulantów i banksterskiego lobby? Pisząc wprost – czy nie zachodzi tu konflikt interesów? Należy pamiętać, że ministrem się bywa i po skończeniu urzędowania Mateusz Morawiecki zapewne będzie chciał powrócić do świata bankowości, tym bardziej, że na przejściu do rządu traci finansowo – w samym tylko 2014 roku zarobił 1,8 mln zł, jako minister będzie otrzymywał dziesięciokrotnie mniej. Czy będzie chciał się narażać potężnej grupie interesów z której na dodatek sam się wywodzi, mając w tyle głowy, że jeśli popadnie w konflikt ze środowiskiem bankowym, to nie będzie, nazwijmy to eufemistycznie, witany z otwartymi rękami?

Zresztą, nawet zakładając stuprocentową uczciwość i odporność na naciski, Morawiecki junior może najzwyczajniej w świecie mieć spaczony, „bankocentryczny” ogląd świata. Przedstawiciele szlachetnej rasy bankierów mają silną predylekcję do traktowania siebie w kategoriach współczesnych nadludzi, kreatorów gospodarczej rzeczywistości i utożsamiania partykularnego interesu swojej branży z dobrem gospodarki jako takiej. Do czego to prowadzi przekonaliśmy się podczas globalnego kryzysu finansowego, na własnym podwórku zaś – przy okazji batalii o ucywilizowanie kredytów frankowych i polisolokat. BZ WBK nie należy do wyjątków i również ma swój portfel kredytów we frankach, choć trzeba oddać, że zachowuje się przyzwoiciej, niż niektórzy konkurenci, bez oporów dostosowując się np. do ujemnego LIBOR.

I tu przyszła mi do głowy teoria spiskowa – jak wiadomo, specjaliści z Kancelarii Prezydenta wyrzucili właśnie do kosza niemal ukończony projekt pisanej wspólnie z przedstawicielami „frankowiczów” ustawy, która miała być dość restrykcyjna dla banków. Jako uzasadnienie podano jej rzekomą „niekonstytucyjność” nie wskazując jednakże na czym miałaby ona polegać. Nowe założenia są już znacznie łagodniejsze i sprowadzają się do możliwości „ułożenia się” klientów z bankami, a w ostateczności – pozbycia się kredytu poprzez oddanie bankowi nieruchomości. Innymi słowy – dogadajcie się, albo oddawać mieszkanie. Tak się złożyło, iż owa wolta zbiegła się z pojawieniem się właśnie Mateusza Morawieckiego w charakterze kandydata na jedno ze stanowisk gospodarczych w rządzie. Przypadek?

Z dobrych wieści – Morawiecki ma być zwolennikiem deregulacji i ułatwień dla osób prowadzących działalność gospodarczą oraz stawiania na innowacyjny model rozwoju. I oby właśnie tym się zajmował nie sabotując działań mających na celu ukrócenie samowoli międzynarodowych koncernów traktujących Polskę jako obszar kolonialny. Sztandarowymi postulatami PiS w tej materii były propozycje podatku bankowego (w wersji podatku od aktywów, bądź podatku od transakcji finansowych), uszczelnienie systemu podatkowego z którego wyciekają rokrocznie dziesiątki miliardów złotych oraz wprowadzenie podatku od sklepów wielkopowierzchniowych. I tutaj należy nową władzę trzymać bezwzględnie za słowo. Na szczęście ministrem finansów został – jakby dla równowagi wobec Morawieckiego – Paweł Szałamacha, który jest zdecydowanym zwolennikiem powyższych rozwiązań. No i w tym momencie powstaje pytanie – jak będzie wyglądać współpraca obu ministerstw, choćby podczas obowiązkowych uzgodnień międzyresortowych przy wprowadzaniu jakiejś formy opodatkowania banków? Będzie wojenka, przeciąganie sprawy na „święty nigdy”, czy jednak panowie dojdą do porozumienia?

Jedno jest pewne – bez głosów „frankowiczów” i generalnie, ludzi mających dosyć Polski jako eksploatowanego bantustanu, PiS nie mógłby liczyć na samodzielną większość. Teraz jest tym ludziom coś winien – i o tej powinności należy nowej władzy stale przypominać.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Zapraszam na „Pod-Grzybki” ----> http://www.warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/2790-pod-grzybki

Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 46 (13-19.11.2015)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

17-11-2015 [21:23] - Marek1taki | Link:

@autor
PiS rzeczywiście nie miał wyjścia. Musiał przekupić Polaków bo patriotyzm patriotyzmem a czubek nosa bliższy niż koszula ciału.
O frankowiczach nie chcę się powatarzać ale skoro już młócimy ten temat to w przeciwieństwie do ZUSowiczów mieli wybór i podjęli złą decyzję. ZUSowicze są ofiarami totalitarnego przymusu a nie wolnego wyboru.
Morawiecki junior ma możliwość stworzenia systemu finansowego, który pozwoli na wolny rynek w bankowości a wówczas nie będzie miał problemu z powrotem do dzisiejszego świata finansów, bo ten świat nie będzie nikomu potrzebny. Znalazł się w takim miejscu i w takim czasie ze swoją wiedzą i możliwościami, że jeśli jest solidarny i jest walczący to będzie się działo. Po czynach go poznamy.
Pawła Szałamachę też odbieram pozytywnie a jeżeli różnią się poglądami to tym lepiej o ile uznają wartość prawdy. To nie są ludzie mali, są w idealnym wieku. Im się chce.

Obrazek użytkownika tipsi

18-11-2015 [00:55] - tipsi | Link:

Zawsze mam problem z "frankowiczami". Z jednej strony banki faktycznie zastawiały pułapki na naiwnych i to było nie fair. Z drugiej jednak wyznaję zasadę, że człowiek powinien odpowiadać za skutki swoich decyzji, a nie obciążać nimi współobywateli, o ile mógł przewidzieć i powinien był liczyć się z ryzykiem. A w przypadku kredytów zawsze występuje ryzyko. Sam także miałem kredyt walutowy, ale szczęśliwie go przewalutowałem na złotówki w odpowiedniej chwili. Zawód bankiera nie może być traktowany jako zawód zaufania publicznego, do banku człowiek nie idzie jak do lekarza, nie może oczekiwać szacunku dla swego braku wiedzy ani troski o efekty złożenia swego losu w ręce specjalisty. Pominąwszy przypadki oczywistej nieporadności, gdy wkraczać z urzędu winno państwo, pozostali "frankowicze" nie mogą oczekiwać, że reszta społeczeństwa zaspokoi skutki ich finansowej brawury z własnych dochodów. To trąciłoby zwykłym socjalizmem, czyli grabieżą zapobiegliwych.

Należy także odróżnić sytuację zwykłych rodzin, które kredytem denominowanym sfinansowały sobie swoje jedyne lokum i obecnie grozi im niewypłacalność i utrata dachu nad głową od inwestorów usiłujących wyzyskać okres prosperity na rynku nieruchomości i dla maksymalizacji inwestycji lewarujących się kredytem, który okazał się pułapką. Tacy poniosą zwykły koszt ryzyka biznesowego i stracą tak, jak inni potracili na akcjach czy innych piramidach.

O ile więc rząd powinien zastanowić się, jak poratować tę pierwszą grupę (ale bez możliwości uzyskania bezpodstawnego wzbogacenia), bo pojawienie się wielu tysięcy zbankrutowanych rodzin to dla państwa poważne zagrożenie, to już jednak ratowanie "stratnych" inwestorów uznałbym za sprzeniewierzenie się zaufaniu wyborców oczekujących sprawiedliwych zasad poboru podatków i dystrybucji pochodzących z tego źródła środków publicznych.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

18-11-2015 [16:07] - Gadający Grzyb | Link:

Moment.
Nigdy nie mówiłem o spłacaniu kredytów z publicznej kasy. Chodzi mi jedynie o ustawę przewalutowującą kredyty na złotówki (najlepiej po kursie z dnia zawarcia umowy, lub po średnim kursie NBP z dotychczasowego okresu obowiązywania umowy). "Koszta" (a właściwie - nie koszta, tylko utratę spodziewanego wzbogacenia) mają ponieść wyłącznie banki, które i tak zarobią swoje odsetki itd. A jak się banksterom nie podoba - fora ze dwora, niech zamykają swoje szulernie i sp...ą w podskokach. Dla jasności - nie miałem i nie mam kredytu walutowego, po prostu widzę, jaki to szwindel.

Obrazek użytkownika HenrykH.

18-11-2015 [18:59] - HenrykH. | Link:

Witam.Opiszę Panu prawdziwe zdarzenie.Rodzina X.. wzięła kredyt we "Frankach" i porównywalną kwotę "PLN " wzięła rodzina Y .Przez 6 lat rodzina X płaciła raty niższe o.ok 450 PLN .Czy uważa Pan że przewalutowanie i koszty obslugi kredytu mają polegać na "zmianie wysokości spłat " tylko biorącym kredyt w FR? Nigdzie nie slyszałem żeby tzw.Frankowicze 4 lata temu krzyczeli że mają za duże raty .Czy to przewalutowanie wiąże się ze zwrotem korzyści przez tzw.Frankowiczów z tytułu zaniżonych rat? Proszę o krótkie odpowiedzi.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

19-11-2015 [21:16] - Gadający Grzyb | Link:

Przedstawia Pan fałszywą alternatywę. Otóż, to nie było tak, że frankowicze mieli swobodny wybór między walutą a złotówkami. Cały szwindel właśnie polegał na tym, że celowo wyśrubowano wymagania dla kredytów złotówkowych tak, by większość nie spełniała kryteriów i nie miała zdolności kredytowej. Jednocześnie okazywało się, że ci sami ludzie mieli "zdolność kredytową" dla kredytów we frankach. Innymi słowy - z premedytacją zastawiono na tych ludzi pułapkę. Owszem, pewnie było trochę cwaniaków, ale to absolutna mniejszość.

Obrazek użytkownika HenrykH.

19-11-2015 [22:34] - HenrykH. | Link:

Witam. Szanowny Panie , to jest historia prawdziwa,nie fałszywa alternatywa...Wiem o wyśrubowanych wymaganiach w niektórych bankach,była to bodajże próba ochrony runku finansowego po aferze w USA.To oficjalne informacje ,jeśli są dowody na "szwindle " o których Pan pisze ,to kary powinny być bardzo dotkliwe .... Lecz wiem również że kredytobiorcy "frankowi" mieli realny zysk przy spłacie kredytu czy nie uważa Pan ,że i tą kwestię należałoby rozważyć? Myślę że żeby nikogo nie skrzywdzić należy po pierwsze sprawdzić kto z biorących kredyt '"frankowy "spełniał kryteria kredytu w złotówkach . Kredytobiorcom którzy sami wybrali ofertę frankową pomoc się należy w dużo mniejszym stopniu.Twierdzi Pan że trochę cwaniaków ,czy ma Pan jakieś dane ? Warto zrobić rzetelną analizę . Zresztą nigdy nie nazwałbym tych ludzi cwaniakami.Sam spłacałem kredyt z oprocentowaniem realnym ~ 35 % . .Jeżeli zna Pan sposób pomocy tym kredytobiorcom ,nie kosztem innych ,to jestem za.Boję się tylko czy możliwe jest zmuszenie banków do rezygnacji z dość poważnych zysków.

Obrazek użytkownika Jabe

18-11-2015 [21:06] - Jabe | Link:

Nie chodzi o to, czy banki zarobią, czy nie. Wiadomo, że zarobią. Z pewnością przewidzieli to. Chodzi o to, że nie wolno zmieniać umów. Takie ostentacyjne ingerowanie w umowy to są nasze narodowe „koszta” (utrata spodziewanego wzbogacenia). Każdy dobrze się zastanowi, czy inwestować w kraju, w którym, jeśli lud krzyczy o szwindlu, to jest to szwindel. Vox populi – vox dei. Banki faktycznie mogą się wynieść. Polakom trudniej. Powtarzam: my wszyscy za to zapłacimy.

Trzeba trzymać się zasad. Pacta sunt servanda.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

18-11-2015 [16:23] - Gadający Grzyb | Link:

PS. Pytanie do Ciebie, jako do członka PiS. Czy wchodzimy w etap narracji "frankowicze to cwaniacy i sami są sobie winni, a obiecywanki z kampanii były podyktowane polityczną koniecznością i trzeba zrozumieć, ze ich nie zrealizujemy"?

Ja w każdym razie nie odpuszczę. Nie po to głosowałem na Macierewicza, by zamienić "ichniejszą" Platformę na Platformę "naszą". Władza - KAŻDA WŁADZA - powinna czuć na plecach oddech wyborców od pierwszych dni urzędowania. Inaczej nic z tego nie będzie.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

19-11-2015 [12:11] - NASZ_HENRY | Link:

@tipsi - masz nową wiadomość na PW ;-)

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

18-11-2015 [10:51] - NASZ_HENRY | Link:

Podstawowa zasada prawa rzymskiego, głosi: volenti non fit iniuria, czyli „chcącemu nie dzieje się krzywda” ;-)