O powstaniu warszawskim i nie tylko

Na temat powstania warszawskiego pisałem wielokrotnie przy różnych okazjach i w różnych mediach. Cel mojego pisania był zawsze ten sam: - uświadomienie o konieczności dogłębnej analizy sytuacji w której podejmowane są istotne dla życia narodu i państwa decyzje.

Dyskusja na temat celowości podjęcia walki o oswobodzenie Warszawy własnymi siłami w 1944 roku toczy się ciągle i będzie podobnie jak w odniesieniu do powstań narodowych toczyć się nadal.

Pisałem o tym że dla mnie postawienie tego problemu na zasadzie „za lub przeciw” nie ma sensu, chcę go widzieć w szerokim kontekście historycznym po to ażeby wyciągnąć właściwe wnioski w odniesieniu chociażby do aktualnej sytuacji Polski.

Na wstępie trzeba stwierdzić że do wydarzeń naszej historii z okresu II wojny światowej nie można się ustosunkować bez oceny sytuacji przedwojennej i wypadków które doprowadziły do jej wybuchu.

Punktem wyjścia były postanowienia traktatu wersalskiego co do którego można odnieść wszystkie najgorsze przewinienia, a w tym szczególnie stosunek do sprawy polskiej.

Francuzom którzy byli jedynym polskim sojusznikiem na tym targowisku, zabrakło wyobraźni, a nie siły jak się powszechnie sądzi, ażeby stworzyć realne zabezpieczenie przeciwko niemieckiemu rewanżyzmowi, nieuchronnej konsekwencji traktatu.

Po abdykacji cesarza Wilhelma II- go była znakomita okazja dla rozwiązania Rzeszy Niemieckiej rękami własnymi Niemców.

Wystarczyło podbić bębenka Bawarii i uznać że Bawaria nie ponosi winy za wojnę wobec tego jest zwolniona z obciążeń traktatowych, a w ślad za nią mógłby pójść związek reński itp. Równocześnie zawarcie układu sojuszniczego z Bawarią i udzielenie francuskich gwarancji niezawisłości stworzyłoby układ bezpieczeństwa znacznie skuteczniejszy aniżeli wszystkie papierowe traktaty.

Trzeba pamiętać że II Rzesza Niemiecka to był pruski twór świeżej daty i istniały poważne tendencje separatystyczne w Niemczech.

Nie wykorzystano tego i pozwolono na kontynuację Rzeszy pod zmienioną tylko koniunkturalnie nazwą „Republiki Weimarskiej”    

Równocześnie nie pomyślano kompleksowo o stworzeniu realnej zapory przeciwko niemieckiemu rewanżowi.

Nakazem chwili było stworzenie silnej koalicji czesko słowacko polskiej rezygnując z nierealnych marzeń o odbudowie potężnej Rosji związanej sojuszem z Francją.

Takiej Rosji nie było komu stworzyć gdyż wszystkie próby mimo znacznej pomocy alianckiej zawiodły całkowicie. Zresztą Rosja carska też okazała się nieudanym sojusznikiem przegrywając wojnę z Niemcami.

Niestety francuskie sentymenty, a także złudne marzenia o odzyskaniu swego majątku w Rosji, okazały się silniejsze od realiów powojennej sytuacji w tej części Europy.

W ten sposób Francuzi, mimo bez porównania większych ofiar w wojnie, okazali się całkowicie niezdolni do stworzenia sprzyjającego im układu sił w Europie.

W sumie biorąc traktat wersalski można uznać za najbardziej nieudany pakt zawarty na terenie Europy. W porównaniu z nim „tańczący” kongres wiedeński jawi się jako arcydzieło chociaż był tworem dwóch największych szwindlarzy europejskiej dyplomacji Metternicha i Talleyranda. Przetrwał bowiem wiek, a wersalski nawet nie całe 20 lat.

Tuż po zawarciu traktatu wersalskiego Lenin miał powiedzieć: - „szykujmy się do nowej wojny”. Takie „proroctwa” nie trudno było mu głosić, gdyż to on sam miał tę wojnę wywołać, nie udała mu się jednak wyprawa do Europy „po trupie Polski” i jego plany przejął następca – Stalin.

W wyniku postanowień traktatu wersalskiego i równie nieudanego traktatu ryskiego / co obciąża wyłącznie reprezentantów Polski z wyjątkiem może Zwierzchowskiego i Wasilewskiego którzy oprotestowali jego treść, czyli nieuzasadnione ustępstwa na rzecz bolszewików/, powstała sytuacja w środkowej Europie wyraźnie niekorzystna dla Polski.

Grozę tej sytuacji powiększyły dwa pakty nieodległe od siebie miejscem i czasem: -w 1922 w Rapallo pakt sowiecko niemiecki i w 1925 w Locarno porozumienie państw zachodnich z Francją na czele oddające praktycznie Europę środkową na łup niemieckiego rewanżyzmu.

Dyplomatyczne próby poprawienia polskiego położenia nie powiodły się i nie pozostawało nic innego jak tylko samodzielnie szukać wyjścia ze śmiertelnego zagrożenia.

Od strony czysto dyplomatycznej zrobiono co należy zawierając stosowne traktaty z Niemcami i Sowietami i podtrzymując grożący ciągle zawaleniem układ sojuszniczy z Francją. Ukoronowaniem tych zabiegów dyplomatycznych był układ z Wk Brytanią.

Tylko że, co nie trudne było do przewidzenia, wartość realna tych traktatów była niemal zerowa.

Realia życia nakazywały stworzyć praktyczną zaporę w możliwości porozumienia niemiecko sowieckiego przeciwko Polsce. Taka możliwość zaistniała w postaci paktu antykominternowskiego, była to okazja której nie wolno było przegapić, niestety Beck nie skorzystał z niej argumentując że obowiązuje Polskę pakt o nieagresji z Sowietami do 1944 roku. Była to argumentacja całkowicie chybiona, Komintern nie był organizacją państwową, a jedynie według współczesnej nomenklatury – terrorystyczną i pakt z Sowietami nie stanowił przeszkody.

Na stanowisku Becka zaciążyło zobowiązanie zachowania „ jednakowego dystansu od Moskwy i Berlina”.

Prawdę mówiąc ten dystans i tak był naruszony przez nawiązanie znacznie lepszych stosunków z Niemcami niż z Sowietami, a ponadto przystąpienie Polski do paktu antykominternowskiego pozwoliłoby na przejęcie inicjatywy i wciągnięcie do niego państw które obawiały się zarówno bolszewików jak i hitlerowców.

Przez rozszerzenie udziału w tym pakcie, a nawet zaproponowanie go Francji zagrożonej wewnętrznie przez agentury kominternowskie, dawało szanse na zmniejszenie wpływów niemieckich, a nade wszystko na zablokowanie możliwości spisku Stalina z Hitlerem. Dalszy rozwój wypadków był trudny do przewidzenia, ale zawsze istniała realna szansa na uniknięcie najgorszego, czyli tego co stało się w rzeczywistości.

Jeden popełniony błąd rodzi następne, po zdradzie sojuszników której objawy widoczne były już przed wojną, nie było już dobrych wyborów.

Nadzieje na dokonanie powtórki z I wojny światowej spełzły po Stalingradzie, a raczej po opowiedzeniu się Roosevelta po stronie bolszewików.

Rząd polski w Londynie żył ciągle złudzeniem że zasiądzie jako równorzędny partner przy stole układającym pokój po wojnie. Problemem były tylko sowieckie roszczenia terytorialne. O ile zadufany w sobie Sikorski nie dopuszczał myśli o ustępstwach, o tyle bardzo mizernego pokroju polityk – Mikołajczyk był gotów na jakieś ustępstwa licząc że przynajmniej Lwów uda się zatrzymać przy Polsce.

Tymczasem Stalin miał przygotowany plan powtórki rządu z „wyszkowskiej plebanii” i uzyskał pełną jego akceptację ze strony Roosevelta.

Sprawa była zatem przesądzona i chodziło jedynie o to co się da w tej sytuacji uratować.

Jedyną szansą było usadowienie polskiego legalnego rządu na terenie Polski przed całkowitym zajęciem jej przez Sowiety.

Jedynym miejscem w którym ten rząd mógł funkcjonować była Warszawa i dlatego przygotowanie jej na przyjęcie rządu było naczelnym zadaniem władz krajowych już począwszy od roku 1943, a szczególnie od chwili zerwania stosunków dyplomatycznych przez Stalina w kwietniu 1943 roku.

Rozporządzano, jak się okazało, czasem przeszło roku, ale nie zrobiono niczego w tym kierunku. Władze krajowe z komendą AK na czele nie były informowane o rzeczywistym stanie rzeczy, co częściowo wynikało z braku zaufania do dowództwa AK ze strony Sikorskiego, a szczególnie jego otoczenia.

A zatem podstawowa decyzja została podjęta nie jako rezultat długotrwałych i wszechstronnych przygotowań, ale jako wynik improwizacji dokonanej w ostatniej chwili. Jest to ciężki grzech popełniony przez rząd londyński, a specjalnie premiera Mikołajczyka       

Jakie mogą być odniesienia do obecnej sytuacji Polski?

Współcześnie Polska stoi w obliczu podobnej groźby układu rosyjsko niemieckiego wymierzonego zawsze ostrzem przeciwko niej. Na to mamy doświadczenia historyczne począwszy od Iwana groźnego, przez spisek „czarnych orłów” i wreszcie aktów rozbiorowych i paktu Ribbentrop – Mołotow.

Za czasów PRL Polska nominalnie oddana jako łup wojenny Sowietom, służyła jednak stale jako przedmiot przetargu między Sowietami i Niemcami.

Już Stalin był przygotowany na taką transakcję, ale obecność Amerykanów w Europie mu to uniemożliwiła, propozycje wobec Adenauera złożył Chruszczow korzystając z niemieckich aspiracji do podniesienia swojej roli w Europie. Adenauer nie skorzystał jednak z oferty mając w zbyt dobrej pamięci II wojnę światową.

Okazja powtórzyła się z chwilą rozpadu Sowietów i wyrażeniu zgody na zjednoczenie Niemiec. Zostało to potwierdzone paktem 4 + 2, w którym wbrew formalnej nomenklaturze najważniejszymi partnerami były Niemcy i Rosja.

Ten układ praktycznie wyeliminował Stany Zjednoczone z wpływu na bieg wypadków w Europie, Amerykanie bowiem jak zwykle, wygrali wojnę i przegrali pokój. Nie mieli żadnego pozytywnego programu po rozpadzie Sowietów i oddali inicjatywę w ręce niemieckie. A Niemcy, największa potęga gospodarcza Europy i wówczas największy światowy eksporter, doszły do wniosku że czas na własną politykę. Jest ona konsekwentnie prowadzona od prawie trzydziestu lat.

Uczciwszy wszystkie różnice, jest to polityka z rodzaju paktu Ribbentrop – Mołotow, Rosja stanowi centrum zainteresowania, ale wyłącznie jako dostawca surowców i półproduktów dla przemysłu niemieckiego, rząd francuski sprowadzony do roli niemal rządu z Vichy, oponenci europejscy z włoską chrześcijańską demokracją na czele –wyeliminowani, a na obszarze między Niemcami a Rosją ustanowione formalne kondominium, ale pod niemiecką kontrolą. Czechy jako „protektorat” przygotowane do „kandyzacji”, a z Polski, po zlikwidowaniu narodowego przemysłu stworzona nowa „generalna gubernia”.

W celu zawładnięcia Europą przekształcono EWG w UE która już całkowicie jest podporządkowana Niemcom.

Trzeba przyznać że jest to sukces przy którym zwycięstwa Hitlera czy Bismarcka bledną, powstaje zatem aktualne pytanie: - czy istnieje obecnie możliwość zmiany sytuacji na korzyść nie tylko Polski, ale i całej Europy?

Sprzeciw przeciwko niemieckiej hegemonii w Europie zgłaszają różne kraje, ale działania w pojedynkę skazane są z góry na niepowodzenie, jedynie wystąpienie zbiorowe i to w odpowiednio mocnym gronie, a przede wszystkim z pozytywnym planem dokonania zasadniczych zmian w europejskim układzie, daje realne szanse na wyjście z dramatycznego położenia jakie wywołuje spisek niemiecko rosyjski.

Problem polega na tym że hegemon europejski – Niemcy nie mają absolutnie zdolności imperialnych i nigdy, mimo najbardziej sprzyjających okoliczności, nie stworzyły trwałego układu międzynarodowego.

Jedynym Niemcem który posiadał tę zdolność był Otton III, ale jego następcy natychmiast utopili jego ideę chrześcijańskiej wspólnoty europejskiej dążąc do zniewolenia podbitych ludów. Niemcom bardzo brakuje chrześcijańskiej kultury i dlatego mogą odgrywać w Europie poważną rolę, szczególnie w gospodarce, ale powinni, zresztą nawet we własnym interesie, zrezygnować z przywództwa politycznego.

Nie zrobią tego z pewnością z własnej woli, ale zrezygnują pod naciskiem stosownej liczby europejskich państw które wystąpiłyby wspólnie o zmianę charakteru europejskiej współpracy.

W praktyce chodzi nie o „reformę” UE bo jest ona podobnie jak swoim czasie blok „demoludów” – niereformowalna, ale o stworzenie nowej formuły europejskiego zjednoczenia.

Ta formuła jest gotowa, wystarczy wdrożyć postanowienia społecznego nauczania kościoła rzymsko katolickiego. Dla wielu „Europejczyków” samo powołanie się na kościół katolicki jest „ nie do przyjęcia” gdyż już począwszy od francuskiej rewolucji byli wychowywani w państwie „religijnie neutralnym”, czyli wrogim w stosunku do religii katolickiej.

A przecież nie chodzi tu o tworzenie państwa kościelnego, ale o przyjęcie jedynych zasad stwarzających nadzieję na harmonijną współpracę wszystkich państw europejskich, a równocześnie nadanie tej współpracy dynamiki rozwojowej, której tak brakuje w UE.                       

Jeżeli w obecnej sytuacji nie tylko Polski, ale już całej Europy nie zostaną podjęte działania w kierunku zmiany położenia to zemści się to podobnie jak to miało miejsce w okresie przedwojennym.

Układ europejski powstały w wyniku rozpadu Sowietów i zjednoczenia Niemiec jest nie tylko szkodliwy, ale grozi katastrofalnymi następstwami nie tylko dla Polski i krajów położonych między Rosją i Niemcami, ale dla całej Europy z jego autorami na czele i dlatego nie wolno przegapić obecnej okazji do jego zmiany.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marcus Polonus

11-08-2015 [02:12] - Marcus Polonus | Link:

Bardzo dobra i wnikliwa analiza - bardzo niewielu piszących dzisiaj na nią stać. Tylko w jednym i wyłącznie jednym punkcie się z Panem nie zgadzam - sprawa tzw. "dyskusji" na temat naszych powstań. Moim zdaniem te "dyskusje" są tylko i wyłącznie bronią propagandy komucho-lewactwa, używaną w mniejszym lub wiekszym nasileniu w zależnosci od aktualnej potrzeby. Proszę zwrócić uwagę na fakt,że pod koniec PRL-u, krytyka powstań była bardzo słabiutka - "rządzące" naszym krajem od lat komuchy, uważały się za tak mocno siedzących w socjalistycznym siodle, że nawet podziw narodu i jego pamięć w kwestii jakichs tam powstań -co zresztą były dawno - nie były w stanie ich z tego siodła wysadzić. My Polacy, oprócz wad, które nam (słusznie lub nie) przypisują inni, mamy też sporo zalet; jedną z nich jest umiłowanie wolnosci. To dlatego nigdy nie mówilismy - w odróżnieniu od wielu innych "bardziej cywilizowanych" narodów -że pada deszcz, kiedy nam pluto w twarz i tak będzie zawsze, dopóki istniejemy jako naród. W XXI wieku, kolejne czerwone parchy usiłują zniszczyć i odebrać nam naszą Ojczyznę, ale i tym razem im się to nie uda - nie z takim gównem Orzeł Biały dawał sobie radę w przeszłosci - pomimo zidiociałego nasilania "dyskusji" np. pod tytułem "Czy warto było wywoływać powstanie"? Jest pewna niewidzialna granica mordowania (psychicznego i fizycznego) Polaków - kiedy jakas gnida ją nieostrożnie przekroczy, nawet nie usłyszy swistu Szczerbca - będzie bowiem już pozbawiona głowy razem z uszami. Ta granica została własnie przekroczona.
Pozdrawiam serdecznie MP.