Nietrudno się domyślić, że w kwestii podatku liniowego, jak we wszystkich innych kwestiach dotyczących Platformy Obywatelskiej, na początku było słowo. Oczywiście, chodzi o słowo Donalda Tuska. Z tym że w odróżnieniu od słowa w rozumieniu biblijnym, które stało się ciałem, podatek liniowy w interpretacji Platformy do dziś pozostał słowem i zdaje się, że takie od początku było jego przeznaczenie.
Przy czym, gdy mówię o początku tej Tuskowej sagi o podatku liniowym, to nie chodzi mi o magiczne zaklęcie 3×15 wyhaftowane na sztandarze zaraz po położeniu kamienia węgielnego pod Platformę Obywatelską przez generała Czempińskiego. Nie, w żadnym wypadku, mam bowiem na myśli pierwszą wyraźną obietnicę wyborczą w tej kwestii, którą wygłosił obecny szef rządu, będąc jeszcze pretendentem. A było to przed wyborami w roku 2005, kiedy Donald Tusk, wówczas bardzo porywczy mołodiec, zapewnił z taką właśnie szczeniacką werwą i niezbitą pewnością siebie, że „jeśli Platforma wygra wybory, nie ma dyskusji, będzie podatek liniowy, czy się komuś podoba, czy nie”.
Jak wszystkim wiadomo, wtedy w wyborach 2005 okazało się jednak, że pierwsze koty poszły za płoty i trzeba będzie odłożyć rewolucję fiskalną do następnej okazji. A ta się zdarzyła dwa lata później. I tak, w 2007 roku, Donald Tusk niczym Mojżesz zaprezentował tablicę(z tą tylko różnicą, że plastykową, a nie kamienną) z dziesięciorgiem przyrzeczeń wyborczych swojej partii. A wśród nich na pozycji piątej pysznił się podatek liniowy z ulgą prorodzinną (a jakże!), które obecny premier w świetle jupiterów przysięgał wprowadzić po wyborach, jeśli tylko zechcemy go wybrać.

O niezwykłej pilności wprowadzenia podatku liniowego zapewniał także w sierpniu 2007 roku sławny Zbigniew Chlebowski, który co prawda jeszcze nie był taki sławny jak teraz, ale już wtedy świetnie się zapowiadał. Chlebowski bowiem podał wówczas dokładny termin wprowadzenia tego dobrodziejstwa fiskalnego – miał to być 1 stycznia 2008 roku. Jednak już w expose premiera nie padło nawet słówko o podatku liniowym.
Dlatego niedługo po wyborach 2007 sławny Chlebowski skorygował swoje proroctwa i ogłosił poczęcie podatku liniowego na rok 2009. Jednak ta wersja nie utrzymała się długo, gdyż ówczesny minister kancelarii premiera Sławomir Nowak ogłosił, że to wszystko furda – skoro większość ludzi i tak płaci według jednej stawki, to już mamy „prawie podatek liniowy”. Nowaka wtedy wsparł logistycznie minister Rostowski, który oświadczył, że w życiu nie zgodzi się na to rozwiązanie szkodliwe dla budżetu, w każdym razie nie wcześniej niż w roku 2010. Tu oczywiście ostatnie słowo miał jak zwykle Donald Tusk i zapowiedział kategorycznie, że wprowadzenie podatku liniowego możliwe jest od roku 2011. A wszystkie te zapewnienia padły w ciągu kilku początkowych miesięcy 2008 roku.
Kiedy więc obywatelom skołowanym do cna tym festiwalem terminów było już całkowicie obojętne, co zostanie wprowadzone i kiedy (a może o to chodziło?), o podatku liniowym ucichło, jak nożem uciął. Od czasu do czasu ktoś tam sobie bąknął, jak poseł Gowin w styczniu 2010, że podatek liniowy należy wprowadzić po wyborach prezydenckich, bo to prezydent przeszkadza Platformie. Potem ten sam Gowin w tegorocznej czerwcowej debacie z Arłukowiczem wynosił pod niebiosa podatek liniowy, że niby tak cudnie stymuluje rozwój gospodarczy. No i dzisiaj mamy słowo wiceprzewodniczącego Grupińskiego, że do liniowego wrócimy po kryzysie. Widocznie w czasie kryzysu stymulowanie rozwoju gospodarczego nie jest zalecane.
Tak więc przeżyliśmy kawał czasu, oczekując na platformianego Godota: czekaliśmy najpierw na styczeń 2008, potem na kolejne lata 2009, 2010. Mamy obiecany przez Tuska rok 2011 i teraz mamy czekać, aż skończy się kryzys. Rzecz jasna, ja z tym czekaniem na podatek liniowy to tak sobie podkpiwam, bo ja wiem, że jak Tusk mówi, że daje słowo, to mówi. Dopiero gdy słowa nie daje, to go dotrzymuje.
A już na sam koniec (dzisiaj!) swoje słowo dorzucił marszałek Schetyna, oznajmiając z całą powagą, że „jeśli chodzi o podatki i politykę finansową Platforma Obywatelska jest bardzo racjonalna i przewidywalna”. No i co mu zrobicie?
http://wyborcza.pl/wybor…
http://www.money.pl/gosp…
http://www.moneta.pl/New…
http://wyborcza.pl/1,768…
http://www.gazetaprawna…
http://wiadomosci.wp.pl/…