PRZECIWKO HEREZJI W NAUCZANIU KARDYNAŁA KASPERA - CZ.I

Tekst odnosi się do poglądów kardynała Waltera Kaspera na sytuację rozwodników w nowych związkach oraz na możliwość dopuszczenia takich osób do przyjmowania Komunii Świętej

Niemiecki kardynał Walter Kasper postrzegany jako przewodzący grupie hierarchów proponujących nowe rozwiązania w Kościele katolickim odnośnie do osób rozwiedzionych, które weszły w nowy związek, podczas ubiegłorocznego Synodu biskupów wygłosił przemówienie, które stało się tematem burzliwej dyskusji na temat nauczania Kościoła katolickiego o sytuacji rozwodników w związkach niesakramentalnych, a szerzej - do dyskusji na temat doktryny wiary, dyscypliny sakramentów, definicji miłosierdzia, czy  dyskusji na temat rodziny w ogóle.
Głos części hierarchów ( w sposób uproszczony, lecz – wydaje się – uzasadniony, w niniejszym tekście będziemy tę optykę nazywać propozycjami Kaspera ) spowodował też pewien rozdźwięk w poglądach na te kwestie wśród katolików świeckich, a być może stanowił impuls do ujawnienie się poglądów wyznawanych już wcześniej przez część wiernych. Faktem jest, iż poglądy Kaspera otrzymały pewien zakres wsparcia, nie tylko wśród duchowieństwa, lecz także wśród laikatu.
Nie jest jednak zamierzeniem tego tekstu analiza zjawisk socjologicznych, ani badanie katolickiej praktyki w ujęciu statystycznym, lecz przyjrzenie się propozycjom kardynała Kaspera pod kątem ich zgodności z Magisterium Kościoła katolickiego zbudowanym na niezmienności ewangelicznego przepowiadania oraz Prawie Bożym zawartym w Dekalogu, a dopiero na tej podstawie rozważanie konkretnych zastosowań praktycznych w odniesieniu do dyscypliny sakramentalnej.
Ponieważ znamy już pełną treść przemówienia  kardynała Kaspera oraz liczne jego wypowiedzi, nie jest tajemnicą, iż jest on zwolennikiem takich zmian w doktrynie Kościoła katolickiego, które umożliwiłyby rozwodnikom, którzy następnie weszli w związki niesakramentalne, przystępowanie do Sakramentu pokuty i Sakramentu Eucharystii.
Pomimo, iż we wstępnej fazie wywodu  nie jest jasne do jakich propozycji Kasper zmierza, to w związku ze znajomością jego poglądów, treść przemówienia możemy od samego początku analizować w kontekście posiadanej wiedzy odnośnie do puentujących wniosków.

„Każdy, kto opuszcza żonę swoją, a pojmuje inną, cudzołoży, a kto opuszczoną przez męża poślubia, cudzołoży.” (Łk. 16, 18).

„Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, że każdy, kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim.” (Mt 5, 27-28)

Jezus nie przedstawia się zatem jako Ten, Który dopuszcza jakąkolwiek pobłażliwość w stosunku do nieprzestrzegania przykazań Dekalogu ( w tym przypadku przykazania „Nie będziesz cudzołożył’’), lecz wprowadza dla swych wyznawców zaostrzony radykalizm wymogów.
Dokonując analizy synodalnego wywodu Kaspera powinniśmy zawsze mieć na uwadze przywołane słowa Pana.

Kardynał Kasper w swoim tekście wychodzi od stwierdzenia stanu faktycznego: „ pomiędzy nauczaniem Kościoła w sprawie małżeństwa i rodziny a przekonaniami, jakie żywi wielu chrześcijan, powstała przepaść. Nauczanie Kościoła wydaje się dziś wielu chrześcijanom dalekie od rzeczywistości i od życia.’’

Można dyskutować, czy mamy już do czynienia z „przepaścią’’ między nauczaniem a przekonaniami, czy raczej niestosowaniem się do nauczania nie w wyniku pewności „przekonań’’, lecz z powodu ludzkich słabości oddalających życiową praktykę od doktryny.
Przekonania zakładają pewność podjętych decyzji, a przecież rozpatrujemy przypadki osób, które wybrały drogę rezygnacji z życia sakramentalnego, lecz teraz z tego powodu cierpią, a Kasper chciałby temu zaradzić.
Kardynał Kasper nie rozważa bowiem przypadków negujących życie sakramentalne w ogóle (przynajmniej tak twierdzi ), lecz chciałby przybliżyć do sakramentów osoby, które z powodu aktualnej dyscypliny doktrynalnej są tej możliwości pozbawione.
Właściwie, trafniej byłoby mówić w tym przypadku nie o zbliżeniu takich osób do pełni życia sakramentalnego, ale o przybliżeniu sakramentów do tych osób.
Bezsporny jest jednak fakt, iż w przypadku jakiejś części katolików praktyka życia rozmija się z nauczaniem Kościoła.

Istotne jest również zwrócenie uwagi na wniosek Kaspera, iż „nauczanie Kościoła wydaje się dziś wielu chrześcijanom dalekie od rzeczywistości i od życia’’.
Należy przede wszystkim zaprotestować wobec użycia terminu „dziś’, który sugeruje jakiś błąd, czy  niedostosowanie się do realiów życia przez Kościół współczesny.
Kasper wpada tu zresztą w pułapkę, gdyż w dalszej części sam powołuje się na pewne problemy, nawet w bardzo odległej przeszłości, jakie zawsze dotykały Kościoła  w związku z rozmijaniem się praktyki życia części wiernych z nauczaniem.
Zatem nie jest tak, że to „dzisiejszy’’ Kościół w swej wykładni aksjologicznej rozmija się z praktyką życia, lecz jest tak, że od zawsze grzech odwodził ludzi od niezmiennych wskazań Ewangelii.
Ponieważ według znanego powiedzenia – „diabeł tkwi w szczegółach’’- uzasadnione jest, by już na wstępie zaprotestować przeciwko sytuowaniu grzechu odstępstwa od nauczania Kościoła wyłącznie w naszym „dziś” z jednoczesnym wskazywaniu przyczyn tego stanu po stronie rzekomo nieżyciowego „dziś’’ Kościoła.
Praktyka życia części wyznawców w każdych czasach rozmijała się z dyscypliną, a uznając odstępstwo za rodzaj  protagonizmu musielibyśmy konsekwentnie stwierdzić, iż Kościół bywał „nieżyciowy” zawsze, bowiem oparł się w swoim nauczaniu na „nieżyciowej’’ nauce Jezusa.
Nie może być zatem zgody na sugestię, iż to Kościół dzisiejszy jest daleki od rzeczywistości i życia.
Progresja grzechu przyjęta jako wyznacznik postępu i nowoczesności we wszystkich czasach sytuowała Kościół w opozycji do „życiowości” opartej na tak wątpliwej podstawie.
I nie łudźmy się, żaden dokonany rzekomy postęp w dyscyplinie i doktrynie, dostosowywanie nauki do zmiennego „ducha czasu” nie wyeliminuje kolejnych roszczeń wysuwanych pod adresem Kościoła w imię tzw. „nieskrępowanej wolności”, czy błędnie pojmowanego miłosierdzia.

Po tym wstępie kardynał Kasper dodaje :
„Ale możemy też stwierdzić z radością, że są rodziny dokładające wszelkich starań by żyć wiarą Kościoła i dające świadectwo piękna i radości wiary przeżywanej w łonie rodziny.’’
Jest więc jednak tak, że „przepaść’’, o której mówił wcześniej Kardynał nie została spowodowana przez Kościół tkwiący w jakimś idealistycznym subiektywizmie, skoro tak wiele rodzin żyje według jego wskazań, lecz powstała przez grzech tych, którzy nauczaniu Kościoła się sprzeniewierzyli.
I to na skutek tego odstępstwa wydaje się tym osobom, że nauczanie Kościoła jest „dalekie od rzeczywistości i od życia.”
Lecz to, co „wydaje się” człowiekowi osobiście zainteresowanemu, nigdy nie wnosi waloru prawdy obiektywnej, lecz stanowi obraz rzeczywistości zniekształcony subiektywizmem własnego „ja”.
Nie wolno zapominać, iż wyłącznie nauczanie Kościoła opiera się na obiektywnym fundamencie Dekalogu i Ewangelii, a ponieważ ta opoka została objawiona przez Boga, jest niezmienna.

Cel propozycji Kaspera na wstępie pozostaje jeszcze dość zawoalowany:
„Dlatego nasza obecna postawa nie może polegać na dowolnym dostosowaniu się do status quo. Powinna to być postawa radykalna, która sięga do korzeni, czyli do Ewangelii, a stamtąd dopiero spogląda do przodu’’
Kasper wprowadza zatem zastrzeżenie, iż nie chodzi mu o to, aby Kościół podążał w sposób dowolny za „duchem czasu” ( użycie terminu „status quo’’ jest mylące, ponieważ ewolucja grzechów  posuwa się naprzód, a w ślad za nią roszczenia wynikające z takiej praktyki życia), lecz odwołuje się do normatywnego charakteru Ewangelii.

Dalej Kasper postrzega to zastrzeżenie następująco :
„Tak jak już głosił Sobór Trydencki, wiara w Ewangelię przeżywana w Kościele stanowi źródło wszelkiej prawdy co do zbawienia i dyscypliny obyczajów. To zaś oznacza, że nauczanie Kościoła nie jest stojącą wodą laguny, lecz strumieniem wypływającym ze źródeł Ewangelii, do którego dołączają się doświadczenia wiary ludu Bożego wszystkich stuleci. Ta żywa tradycja dziś, tak jak po wielokroć w dziejach, doszła do punktu krytycznego i w obliczu „znaków czasu” wymaga kontynuacji i pogłębienia. (…)
Czym jest ta Ewangelia? Nie jest kodeksem prawnym. Jest światłem i siłą życia, którym jest Jezus Chrystus. (…)
Bez Ducha działającego w sercach litera Ewangelii jest prawem, które zabija. A zatem Ewangelia rodziny nie chce być ciężarem, lecz – jako dar wiary – dobrą nowiną, światłem, siłą życia w rodzinie. (…)
Ewangelia może przekonać tylko poprzez siebie samą i swoje głębokie piękno.”

Już w tym punkcie trzeba zauważyć, iż Kasper wpada w pułapką niespójności; z jednej strony powołuje się na Ewangelię jako źródło wszelkiej prawdy co do zbawienia oraz dyscypliny obyczajów, lecz z drugiej strony nauczanie Kościoła powinno ewoluować ( „strumień wypływający z Ewangelii” ) pod wpływem „doświadczeń wiary” i „znaków czasu”, oraz wymaga „kontynuacji i pogłębienia.”
Albo zatem nauczanie było dotąd błędne, co należałoby wykazać, albo też , powoływanie się na wierność Ewangelii stoi w sprzeczności z postulowaną zmianą nauczania, którą Kasper eufemistycznie nazywa „pogłębieniem”.

W  komfortowej sytuacji znajomości całości poglądów Kaspera  odnośnie do osób w związkach niesakramentalnych oraz jego stosunku do dyscypliny sakramentów, możemy już na tym etapie zauważyć, iż Kardynał używa terminologii zaciemniającej obraz, skutki grzechu utożsamiając z doświadczeniami wiary, a ewidentną dążność do zmiany doktryny nazywając „kontynuacją i pogłębieniem.”
Doświadczenie grzechu nie jest doświadczeniem wiary , lecz doświadczeniem niewierności, które nie może stanowić impulsu do „pogłębienia”, a mówiąc wprost , do zmiany nauczania, ani być dowodem jego kontynuacji. Grzech zawsze przynosi szkodę, nie można oczekiwać dobrych owoców dostosowując się do jego skutków, a tym samym je aprobując .
Celem Kościoła było, jest i ma być zawsze odwodzenie od grzechu, likwidacja, czy minimalizacja jego skutków, nie zaś  relatywizowanie grzesznych postaw.

Kasper, porównując nauczanie i dyscyplinę Kościoła do strumienia wypływającego z Ewangelii proponuje nam meandrowanie strumienia stwarzające możliwą zmienność jego głównego nurtu. Strumień przepływa przez zmienne tereny czasów, lecz nie mogą one wpływać na jego nurt, gdyż został on zdeterminowany przez swe źródło. To źródło Ewangelii determinuje strumień nauczania,  nie czynią zaś tego otaczające strumień zmienne krajobrazy czasów.
Teologiczna inżynieria usiłująca zmieniać główne koryto strumienia nauczania nie może abstrahować od piękna i siły jego naturalnego źródła, zaś wszelkie próby uniezależnienia muszą doprowadzić do katastrofy; strumień odcięty od źródła wyschnie.
O ile były w historii Kościoła możliwe pewne zmiany dotyczące formuły, to grzechem uzurpacji byłaby zmiana doktryny zbudowanej na fundamencie nakazów Pana. 
Ewangelia nigdy nie jest ciężarem. Właśnie w doświadczeniu wiary otrzymujemy ogrom dowodów szczęścia ludzi żyjących nią na co dzień. Kasper sam na takie przykłady wskazuje. Powodem ciężaru zawsze jest odstępstwo od ewangelicznych zasad.
Święty Paweł pisze, że prawo Chrystusa jest wolnością. Nie znaczy to, że nakazy Ewangelii są wyborem  łatwizny życiowego wygodnictwa, przeciwnie -wymagają one wyrzeczeń.
Prawda bywa niekiedy trudna, to  kłamstwo grzechu jest łatwe, bywa też przyjemnie i sugerujące przyjaźń.
Sam Pan mówi do nas przecież :„Jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.”
W tym połączeniu pozornych sprzeczności – „słodkie jarzmo” oraz „lekkie brzemię” – znajdujemy doskonały opis przykazań Pana. Wyłącznie spojrzenie przez pryzmat grzechu powoduje postrzeganie Chrystusowego nauczania jako „jarzma” i ciężaru; to miłość sprawia, iż ta natrętnie narzucana przez „ducha czasu” manipulacja zostaje odrzucona i powraca prawowity obraz rzeczywistości : „jarzmo” okazuje się „słodkie”, a „brzemię lekkie”.
Po odrzuceniu manipulacji, po przywróceniu właściwych znaczeń i niezdeformowanego sensu, wszystko wraca na właściwe miejsce. To grzech i jego skutki okazują się realnym ciężarem, niekiedy niezwykle trudnym do uniesienia.
Szatan, którego można śmiało nazwać Wielkim Manipulatorem wtłoczył do serc pierwszych ludzi, pokutujący do dziś, mit ciężaru Bożego „jarzma” krępującego ludzką wolność. Lecz w rzeczywistości prawdziwym ciężarem udręki niewolnictwa skutkuje posłuch dany jego manipulacji. To, co miało być wyzwoleniem okazało się gorzkimi kajdanami grzechu, a pierwotne „jarzmo” posłuszeństwa jawi się teraz jako stan idealny. I pożądany.
Przywołane słowa Jezusa obrazują nie tylko pewne rozdwojenie postaw Jemu współczesnych, niezdecydowanego stosunku do Jego nauki, ale stanowią proroczą antycypację postaw człowieka wszystkich czasów.

Kasper powołuje się na „ducha”, bez którego Ewangelia „zabija”. Mówi o „duchu w sercach”.
To kolejny błąd teologiczny. Nie istnieje Ewangelia bez „ducha”. Jest w niej przecież obecne Boże Słowo, czyli Duch Boży wpisany w nią immanentnie. Brak „ducha” może objawiać się wyłącznie w sercach adresatów, zamkniętych wówczas na Boże Słowo, a uległych wobec pułapki podszeptu, iż duchowość Ewangelii zależy od jej interpretacji. W takim ujęciu może ona albo „zabijać” albo stanowić przejaw miłosierdzia, a wybór opcji zależy – sugeruje Kasper –od  wrażliwości interpretacyjnej Kościoła.
Są to jednak tylko emocjonalne sugestie; w wypowiedzi Kaspera nie znajdujemy ciężaru dowodu.

Kasper postuluje by Ewangelia była dobrą nowiną , światłem, siłą życia w rodzinie, że musi przekonywać swym głębokim pięknem. I znowu mamy do czynienia z teologicznym nadużyciem.
Czyż nie tym właśnie przekonuje, czyż nie taka właśnie jest ? 
Czy fakty dokonane w myśl scenariusza Złego, mają stanowić przyczynę zmian w postrzeganiu Ewangelii i manipulowaniu w jasnym przekazie Pana ?
Pierwszy sukces ojca kłamstwa stanowi doprowadzenie do rozbicia jedności w sakramentalnym małżeństwie, złamanie przysięgi małżeńskiej, wybór nieposłuszeństwa grzechu. Lecz diabelskie pożądanie nie zostaje zaspokojone. Nie daje pewności sukcesu rozpad nawet wielu małżeństw, gdy praca duszpasterska oparta na zdrowej nauce Pana stanowi otwarte drzwi do nawrócenia tych, którzy pobłądzili. Diabelski sukces nie jest zatem ugruntowany pewnością definitywności. Trzeba ponownie, jak już bywało w dziejach Chrystusowego Kościoła, podjąć próbę zmanipulowania doktryny. Wykorzystując grzeszny kazus doprowadzić do takiej zmiany nauczania, aby ludzie trwający w grzechu wyzbyli się jego poczucia, uznając grzeszne „znaki czasu” jako stan naturalny, więc - także z perspektywy wiary- uprawniony. W takim ujęciu to brak akceptacji  grzesznego statusu usiłuje się prezentować jako bezduszną surowość antymiłosierdzia, a nawet dyskryminację.
Należy więc zmusić Kościół do uznania faktów dokonanych i odegrania roli, jaką napisał „książę tego świata.”

Ewangelia od początku i na zawsze posiada swego Ducha; założenie, iż w zależności od interpretacyjnej tendencji może stanowić tylko „literę”, lecz może też posiąść „ducha” ,jest poważną uzurpacją, która w przeszłości była przyczyną heretyckich odstępstw.
Misją Kościoła powierzoną przez Pana jest głoszenie piękna Ewangelii takiej, jaką ona jest i zawsze była, nie zaś jej dostosowywanie do zmian obyczajowości powodowanych przez grzech nieposłuszeństwa wobec Bożego prawa.

Niektóre fragmenty wywodu kardynała Kaspera  , choć same w sobie słuszne, sprawiają pewną percepcyjną trudność ze względu na niekonsekwencję w stosunku do tendencji wyjściowego założenia, sprecyzowanego w propozycjach końcowych. Właśnie ze względu na te sprzeczności mamy prawo stwierdzać, iż te elementy wywodu Kaspera, które są zgodne z nauczaniem Kościoła stanowią  jedynie rodzaj uwierzytelnienia intencji.  Z tego rodzaju metodyką mamy do czynienia w przypadku każdej próby podważania Magisterium Kościoła, gdy łamanie niezbywalnych praw człowieka i jego godności nazywa się litością, współczuciem, czy prawem wyboru, a oponujący przeciwko takim praktykom Kościół propagandowo przedstawia się jako instytucję bezduszną, nieżyciową, czy wręcz okrutną. Kasper, niestety wpisuje się w tę metodologię odwracania znaczeń, która była obecna zawsze, lecz wydaje się, że  w dobie dzisiejszej nabrała  szczególnej intensywności.  Zatem, poniższe cytaty, choć bezsporne w treści, trzeba z przykrością odczytywać jako uderzający dysonans w stosunku do fundamentalnych tez wywodu Kaspera :
„Nie może zakończyć się dobrym skutkiem ustanawianie dziś nowej definicji rodziny, będącej w sprzeczności albo zmieniającej tradycję całych dziejów ludzkości.(…)
Wraz z tymi przykazaniami ludzie otrzymali model, swego rodzaju kompas na drogę. Dlatego Biblia nie traktuje ich jako brzemienia i ograniczenia wolności, lecz wyraża radość z faktu Bożych przykazań. Są to wskazówki na drogę ku życiu szczęśliwemu i spełnionemu. Nie można ich nikomu narzucić, ale można je proponować, z poczuciem słuszności, jako drogę do szczęścia. (…)
Dlatego dzieci potrzebują przestrzeni ochronnej i bezpieczeństwa uczuciowego, jakie znajdują w miłości rodziców.”

Intencja nauczania Kaspera ujawnia się w kolejnych  akapitach jego tekstu , gdy mówi  o strukturach grzechu w życiu rodziny.
„To, co powiedzieliśmy dotąd tworzy idealne ramy, ale nie odzwierciedla realiów życia rodzin. Wie o tym także Biblia. I tak po pierwszym i drugim rozdziale Księgi Rodzaju następuje trzeci, opisujący wygnanie z raju i z rajskiej rzeczywistości małżeńskiej i rodzinnej. Alienacja człowieka od Boga prowadzi w konsekwencji do alienacji w obrębie człowieka i między ludźmi (…). W małżeństwo i rodzinę wdzierają się przemoc, zazdrość i niesnaski.(.. .)
Kiedy mówimy o rodzinie i pięknie rodziny, nie możemy wychodzić od oderwanych od rzeczywistości wyobrażeń romantycznych. Musimy dostrzec także twarde realia i uczestniczyć w smutkach, troskach i łzach wielu rodzin.”

Kasper wraca do pojęcia wyobrażeń „oderwanych od rzeczywistości” w sposób oczywisty sytuując je po stronie nauczania Kościoła, jednocześnie zapominając o powoływaniu się zaledwie kilka akapitów wcześniej na piękne świadectwa rodzin, które wiernością nauczaniu żyją.
Pochyla się nad troskami i łzami wielu rodzin, jednak odwołując się do przykładu pierwszych ludzi, zauważa przecież, co staje się przyczyną alienacyjnego cierpienia.

Dalej zwraca naszą uwagę na grzeszność niektórych postaci biblijnych wymienionych w genealogii Jezusa :
„Biblia opowiada o niewierności małżeńskiej, która wkrada się nawet do drzewa genealogicznego Jezusa – chodzi o dwie kobiety (Tamar i żona Uriasza), uznane za grzesznice. Również Jezus miał przodków, którzy nie byli “z dobrej rodziny”.(…)
Z potomstwa Ewy narodzi się Zbawiciel. Genealogie Mateusza i Łukasza (Mt 1, 1-7; Łk 3, 23-38) są świadectwem, że z tego następstwa pokoleń, które doznały kilku wstrząsów, w końcu przyszedł na świat Zbawiciel. Bóg może pisać prosto także po krzywych liniach. Dlatego towarzysząc ludziom w ich drodze nie możemy być prorokami nieszczęścia, ale głosicielami nadziei, dając pocieszenie a w trudnych chwilach zachęcając do dalszego marszu.”

Prawdą jest, że Wszechmogący Bóg „może pisać prosto także po krzywych liniach”, lecz nie wolno zapominać, iż to my jesteśmy wezwani do ”prostowania” naszych życiowych ścieżek. Bóg nie uczyni tego wbrew naszej woli, ani bez naszej współpracy. Jest to doskonale ujęte przez św. Augustyna : „Bóg stworzył nas bez nas, ale nie zbawi ciebie bez ciebie.”
Pewne jest natomiast, że z każdego zła Bóg jest w stanie wywieść jeszcze większe dobro.
Lecz dar łaski Bożego dobra, wylanej tam, gdzie pojawił się grzech nie jest równoznaczny z usprawiedliwieniem dla grzechu; łaska pojawia się na przekór grzechowi, stanowi uleczenie z zabójczej choroby, z nałogu grzechu, którego przewlekłość może zakończyć się katastrofą.
Łaska uleczenia nie stanowi uprawomocnienia choroby, aprobaty dla niej; nie można być uleczonym i zarazem pozostawać chorym, nie jest możliwa tego typu symbioza.
Byłaby to tylko ułuda uzdrowienia, bardziej niebezpieczna niż sama choroba, bo podpowiadająca pułapkę rezygnacji z leczenia, ze wszystkimi fatalnymi następstwami.

Jezus nie był owocem grzechu przodków, lecz został przez Ojca posłany, aby uwolnić nas od spadku grzechu zapisanego w „testamencie” pierwszych ludzi. Bóg zamierzając akt Wcielenia i Odkupienia nie mógł dokonać go w przestrzeni abstrakcyjności , ani nie mógł stworzyć jakiegoś nowego rodzaju ludzkiego, skoro odkupieni mieli zostać ci, którzy grzechu się już dopuścili.
Chcąc dokonywać nowego aktu stworzenia, Bóg musiałby dokonać zarazem zniszczenia tego, co już skalane grzechem. Akt odkupienia nie byłby wówczas potrzebny..
Bóg nie chciał dzieła zniszczenia z powodu miłości do człowieka, jedynego stworzenia, które powołał do istnienia na obraz Swój i podobieństwo.
Musimy zatem stwierdzić, iż powoływanie się na grzeszność niektórych przodków Jezusa stanowi niezbyt udaną próbę uzasadnienia tendencji, z góry założonej przez Kaspera.
Jezus nie przyszedł, aby zaaprobować, czy pobłogosławić grzech, lecz poniósł śmierć męczeńską, aby właśnie z powodu grzechu ludzi zadośćuczynić Bożej sprawiedliwości. Zadośćuczynić za grzech, nie zaś grzech zaaprobować. Jezus Chrystus dokonał dzieła Odkupienia, aby grzech został pokonany i odrzucony. Przyszedł na świat, abyśmy zostali wykupieni z niewoli grzechu, stając się na powrót dziećmi Bożymi. Nie objawiła się w dziele Odkupienia wyłączność miłosierdzia, bez zadośćuczynienia sprawiedliwości, lecz miłosierdzie, które zarazem było sprawiedliwością; i odwrotnie.
W pełnym miłosierdzia postępowaniu Pana względem skruszonych grzeszników nie znajdziemy pobłażliwości, ani tym bardziej aprobaty dla grzechu, znajdziemy łaskę odpuszczenia, ale też bezwzględny nakaz : „idź i nie grzesz więcej.”

Przypomnijmy inny ewangeliczny opis. Gdy powiedziano Jezusowi , że Jego Matka i bracia stoją na dworze i chcą z nim mówić, On odpowiada : „’’Któż jest moją matką, i którzy są moimi braćmi?” I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: ‘’oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten , jest Mi bratem, siostra i matką”” ( Mt 12, 46 – 50).
Jest to wskazanie na szerszy kontekst rodziny, na  najważniejszy wymóg wspólnoty – pełnienie Woli Bożej, czyli wyjście poza „ciało” w kierunku „ducha”, a jednocześnie wskazanie, że choć Wcielenie dokonało się w konkretnej rzeczywistości „ciała” rodziny, że choć Jezus jest Prawdziwym Człowiekiem, to  nade wszystko  jest Prawdziwym Bogiem.

Zwróćmy uwagę na spotkanie Jezusa z jawnogrzesznicą. Surowa litera prawa nakazywała Żydom wykonanie wyroku ukamienowania. Wybaczająca łaska Jezusa staje w opozycji do bezduszności litery, duch Jego miłosierdzia wykazuje nadrzędność wobec litery prawa, ale jej nie eliminuje – grzeszna kobieta otrzymuje nakaz przemiany życia.
Jezus nie mówi przecież : „odpuszczam  tobie grzechy, idź i rób co chcesz”, lecz powie „idź i nie grzesz więcej”
I w tym akcie, tak, jak w całym nauczaniu Pana znajdujemy współpracę ducha miłosierdzia ( „i ja cię nie potępiam”) z literą prawa ( „nie grzesz więcej”). To nowość w stosunku do wyłączności władzy litery prawa mojżeszowego ( „ Mojżesz kazał nam takie kamienować”), jej dopełnienie, lecz nie anulowanie.
Nie jest tak, jak sugeruje Kasper, iż „duch” Ewangelii mógłby być zależny od jej  interpretacji, a ta z kolei dostosowana do zmiennej praktyki życia według zmiennego „ducha czasu”.
W takim ujęciu, „duch” zawarty w nauczaniu Pana byłby czymś wtórnym wobec pierwszeństwa subiektywizmu ludzkiej interpretacji.
Spojrzenie proponowane przez Kaspera to kolejny element herezji.

Odwołajmy się do fragmentu tekstu Benedykta XVI:  „Decyduje już nie „ciało” – cielesne pochodzenie od Abrahama – lecz „duch” : przynależność do spuścizny wiary i życia Izraela przez wspólnotę z Jezusem Chrystusem, który „uduchowił’’ Prawo i w ten sposób uczynił je drogą życia dla wszystkich.”
Zatem to Jezus nadał prawu „ducha”, i uczynił to raz na zawsze. Innego objawienia nie otrzymaliśmy.

Kasper w swym przemówieniu przywołuje też wydarzenie wesela w Kanie Galilejskiej :
„Na początku publicznego życia Jezus uczestniczył w weselu w Kanie, czyniąc swój pierwszy cud . W ten sposób postawił całe swoje działanie pod znakiem  małżeństwa i radości małżeńskiej. Wraz z nim, Oblubieńcem, swój początek wzięło małżeństwo eschatologiczne i czas radości zapowiedziany przez proroków.”
Zatem, już poprzez swą obecność wśród nowożeńców podczas radości ich zaślubin, Pan wskazuje na właściwy porządek, którym jest małżeństwo sakramentalne, a wstawiennictwo Matki pozwala nam poczuć jej opiekuńczą obecność tam, gdzie zostaje zaproszony jej Syn, gdzie On jest Świadkiem. Cud w Kanie to w istocie błogosławieństwo Jezusa dla Sakramentu małżeństwa, radosna antycypacja tego, co zostanie sakramentalnie dopełnione , gdy Pan dokona dzieła budowy Swego Kościoła na opoce Jego nauczania.
Nie można  błogosławić w imię Jezusa  związków, do których nie został On – jako uobecniony w Swoim sakramencie – zaproszony.
Przykład wesela w Kanie mówi nam także, iż żadna małżeńska radość nie jest wolna od krzyża próby. Bóg  nie zsyła jednak czasu próby, aby pozostawić nas sam na sam z trudnościami. Bóg jest praktyczny i konkretny. Zaproszenie Jezusa i Jego Matki w codzienność życia jest gwarantem wyjścia z każdej życiowej opresji. Ale takie zaproszenie to nie formalność, musi  ono otrzymać swój konkretny wymiar. Jego treść znajdujemy we wskazaniu Matki : „ Zróbcie wszystko, co On wam powie.’’(J 2,5)

Następnie kardynał Kasper odwołuje się do wypowiedzi udzielonej faryzeuszom przez Jezusa :
„Fundamentalne stwierdzenie Jezusa na temat małżeństwa i rodziny znajduje się w sławnych zdaniach o rozwodzie. Mojżesz dopuszczał go pod pewnymi warunkami (…)
Jezus nie wdaje się w tę kazuistykę, odwołuje się do pierwotnej woli Bożej: „od początku stworzenia tak nie było”.(…)
Jezus pośrednio potwierdza, że z ludzkiego punktu widzenia jest to zbyt ostry wymóg. Musi to być „dane” człowiekowi jako dar łaski.’’

Z jednej strony Kasper zauważa jednoznaczny radykalizm nauczania Jezusa, jednak z dalszej części wypowiedzi Pana usiłuje wysnuć wniosek pewnej pobłażliwości  ( „ z ludzkiego punktu widzenia jest to zbyt ostry wymóg” , potrzebny jest „dar łaski’’).
Oczywiste jest, iż Sakrament małżeństwa ( jak zresztą każdy inny ) jest darem łaski. Jest nim także trwanie w sakramentalnej wierności. Lecz o każdą łaskę należy zabiegać, a już otrzymaną pielęgnować. Analogicznie rzecz ujmując, także dar wiary jest darem łaski, lecz jego zagubienie nie stanowi przecież stanu pożądanego, ani status quo, do którego ci, którzy pozostali wierni powinni się dostosować. Z całą pewnością powinni jednak czynić wszystko, co możliwe, aby „brat, który zaginął, odnalazł się.’’

Zaprzeczeniem sugestii Kaspera o jakimś rodzaju pobłażliwości dla odrzucenia Bożego daru jest wypowiedź Jezusa o Jego roli w stosunku do mojżeszowego Prawa .
Benedykt XVI ujmuje to w następujący sposób :
„ Chodzi nie o zniesienie, lecz o wypełnienie. A wypełnienie to domaga się nie „mniej” sprawiedliwości, lecz „więcej” – jak zresztą Jezus zaraz po tym dodaje : „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego  (( Benedykt XVI „ Jezus z Nazaretu str.94)
Bo Jezus powie przecież :
„Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejsze, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim”.(Mt 5,19)
Przypomnijmy też zacytowany na wstępie fragment Ewangelii, w którym Jezus stawia Swym wyznawcom surowszy wymóg przestrzegania przykazania "Nie cudzołóż!".

Na podstawie rozmowy Jezusa z faryzeuszami o rozwodach trzeba dokonać jednej jeszcze konstatacji.
Zwróćmy uwagę na hipokryzje praktyki faryzejskiego stosowania prawa. W odniesieniu do kobiety przyłapanej na cudzołóstwie faryzeusze gotowi są zastosować bezwzględnie literę prawa, lecz dla własnej wygody, w sytuacji, gdy sami uznają to za uzasadnione, gotowi są aprobować , a nawet inicjować zmiany, dostosowując przepisy do obyczajowej praktyki (kazus rozwodów).
To Jezus jest autentycznie konsekwentny: nie znosi prawa, lecz dopełnia je duchem miłosierdzia.
Zatem nauczanie Kościoła oparte na dopełnionym  przez Jezusa Chrystusa Bożym prawie nie może  ani podlegać reinterpretacji, gdyż jego podstawa jest w pełni konsekwentna, ani nie wymaga uzupełnienia w wyniku błędnie pojmowanego miłosierdzia, gdyż samo w sobie zawiera pełnię i wyjątkowość miłosierdzia  Jezusa Chrystusa.
Trzeba też dopowiedzieć, w jakim zachowaniu Jezus dopatrzył się zatwardziałości serca, gdyż z wypowiedzi Kaspera to nie wynika :
„Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było.’’( Mt 19,8)
Widać tu wyraźnie, że poglądy Kaspera sytuują go raczej bliżej ujęcia faryzejskiego doraźnego  pragmatyzmu niż chrześcijańskiej niezmienności ducha prawa Bożego podarowanego nam raz na zawsze. Wypada powtórzyć, iż jak dotąd nie otrzymaliśmy żadnego innego (nowego ) objawienia. Kasper zdaje się o tym zapominać.

Kardynał Kasper we wspomnianym już zdarzeniu z jawnogrzesznicą usiłuje  znaleźć jakiś „usprawiedliwiający” gest dla osób dopuszczających się cudzołóstwa  ( oczywiste jest, iż zmierza do usprawiedliwienia osób w pozasakramentalnych związkach) :
„Ponieważ cudzołóstwo bierze swój początek w sercu (Mt 5, 28), uzdrowienie może odbyć się tylko przez nawrócenie i dar nowego serca. Dlatego Jezus dystansuje się od zatwardziałości serca i hipokryzji drakońskiej kary wymierzonej cudzołożnicy i udzielił przebaczenia kobiecie oskarżonej o cudzołóstwo.”

Zabiegi Kaspera nie skutkują słusznym wnioskowaniem, bo nie polegają na pełni prawdy. Wybiera on tylko to, co pasuje do założonej tezy. Jezus wprawdzie dystansuje się od suchej litery ówczesnego prawa, odwołując się do ducha miłosierdzia ( kolejny dowód na immanentną duchowość Jego przykazań ), ale wzywa  kobietę do nawrócenia; odpuszczenie grzechów dotychczasowego życia zostało dokonane przez łaskę, lecz dalsze postępowanie obdarowanej nie jest obojętne.
Musi zostać przemienione, nie z nakazu strachu, lecz z miłości, właśnie przez „nowe serce”.
Ma tu miejsce nie tylko – podniesione przez Kaspera dystansowanie się przez Jezusa od zatwardziałości i hipokryzji faryzejskich serc, ale także kobieta otrzymuje , choć łagodny w formie, lecz bezwzględny w treści nakaz odrzucenia zatwardziałości serca. Gdyby w jej sercu nadal trwały korzenie grzesznych postanowień nie byłoby miejsca na skruchę, więc także mielibyśmy do czynienia z zatwardziałością i hipokryzją na podobieństwo faryzeizmu. Nie byłoby wówczas przestrzeni dla „nowego serca”.
W Ewangelii nie znajdziemy przykładu odpuszczania grzechów przez Jezusa, gdy brakuje skruchy oraz pragnienia wyrzeczenia się grzechu, a w konsekwencji przemiany życia.
Kasper posługując się  wybiórczą i jednostronną interpretacją nie czyni zadość wymogom teologicznej uczciwości.
Łaska Bożego miłosierdzia  nie stanowi daru w pełni niezależnego od dokonywanych przez człowieka wyborów, od współdziałania bądź jej odrzucenia. Nie jest więc darem bezwzględnie ofiarowanym raz na całość naszego życia, bez względu na to, co uczynimy. Można Bożego miłosierdzia dostąpić, można też tę łaskę utracić. W objawieniach do św. Faustyny Kowalskiej Jezus mówi : „ (…) Duszom pysznym nie udzielam swych łask, a i nawet udzielone odbieram. ‘’  (Dzienniczek 1170).

Powołując się wyłącznie na akt odpuszczenia grzechów cudzołożnej kobiecie, z pominięciem wskazania przemiany życia, Kasper redukuje pojęcie Bożego miłosierdzia do aktu jednostronnego, bez współpracy wolnej woli człowieka, lecz dokonując takiego zafałszowującego przemilczenia mimowolnie ujawnia nam swoje teologiczne inklinacje. Jego  ujęcie niebezpiecznie bliższe jest protestantyzmu Lutra niż Magisterium Kościoła katolickiego.
Kasper przegrywa, gdyż pokazuje, iż aby dowodzić założonej tezy musi posługiwać się półprawdą, a taka metodyka  radykalnie zafałszowuje obraz całości.
Zacytujmy fragment artykułu badacza nauczania Lutra, księdza profesora Tadeusza Guza z KUL :
„ (…)inna myśl Lutra o wiekuistej nieutracalności łaski: „Jeżeli raz chwyciłeś się sprawiedliwości w Chrystusie, to masz ją na wieki”, ponieważ „łaska nie dzieli się” i „życie” człowieka – nawet w stanie grzechu – „pozostaje na wieki w Chrystusie”. ( „Jezus Chrystus jako pełnia łaski i grzechu według Marcina Lutra” „Nasz Dziennik ‘’ 7-8.03.2015r.)
Z uwagi na zaskakującą zbieżność rozpatrywanych tu poglądów Kaspera z nauczaniem Lutra wrócimy jeszcze do tekstu księdza profesora Tadeusza Guza.

Kościół wzorem Jezusa wzywa wszystkich, którzy pobłądzili. Nie potępia ich, lecz zaprasza do wyrażenia chęci nawrócenia, a następnie dostąpienia i przyjęcia łaski odpuszczenia – mocą Jezusowego daru - nawet najcięższych grzechów, a w konsekwencji przemiany życia na drodze Chrystusowej miłości.
Kościół nigdy nie powie– „no, grzesz już sobie, bylebyś tylko formalnie przynależał do wspólnoty”, bo nigdy nie mówił tak Jezus. Jezus zawsze wzywa do nawrócenia, mówiąc - „idź i nie grzesz więcej”, a Kościół powtarza te słowa prawdy za Chrystusem.

Święty Paweł mówi nam, że „prawo” Chrystusa jest wolnością, gdyż : „Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność.’’( Kor 3,17). Tak, lecz tylko dla tych, którzy kochają. Tam, gdzie jest traktowane jako litera surowej dyscypliny, jako „jarzmo’’ ograniczające wolność, tam nie ma miłości, może się jedynie pojawić dążenie do osiągnięcia jakiejś formuły partycypacji w rytualizmie. Jest to właśnie próba pozbawienia nauczania Jezusa mocy „ducha”, a spojrzenie przez pryzmat wyłączności „litery’’, której można zadośćuczynić poprzez interpretacyjne zmiany. Przypomnijmy, że to właśnie faryzeusze byli zwolennikami  stosowania bezdusznej litery, a zarazem Jezus mówi o ich zatwardziałości serca w sprawie rozwodów.
Kasper twierdzi, że chodzi mu o „ducha”, a zarazem sytuuje się po stronie opcji przeciwnej. Jest to jedna z pułapek nauczania Kaspera.

Druga część tekstu zostanie opublikowana na NB w najbliższą sobotę w godzinach wieczornych.

http://tygodnik.onet.pl/wwwylacznie/przeczytaj-cale-przemowienie-kard-kaspera-ktore-wywolalo-burze-w-watykanie/xtrbr

http://www.naszdziennik.pl/mysl/131571,laska-i-grzech-wedlug-marcina-lutra.html

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Deidara

13-03-2015 [15:37] - Deidara | Link:

Problemem są twarde, pisane parę tysięcy lat temu dla koczowniczego plemienia zasady. Zresztą, mam przykład z własnej rodziny - mój wujek ożenił się z kobietą, która uciekła od bijącego ją pijaka. Zaopiekował się jej dziećmi, wychował jak swoje, mieli potem jeszcze dwójkę własnych. Ale dla kościoła są grzesznikami. Dlatego zresztą po pewnym czasie zerwali z kościołem całkowicie, bo ona miała już dość słuchania, że ma wrócić do swojego poprzedniego męża i mu wybaczyć.

Obrazek użytkownika Arek76

13-03-2015 [18:31] - Arek76 | Link:

Wszyscy jesteśmy grzesznikami, a Kościół został założony przez Jezusa dla grzeszników, nie dla świętych. Kościół Katolicki nie zabrania nikomu uczestnictwa w nabożeństwach i Mszach Św. Powyższy artykuł dotyczy przystępowania do Komunii Świętej, a nie zamykania drzwi Kościoła przed rozwodnikami.
Mówienie, że ktoś zerwał z Kościołem "bo miał dość słuchania", jest podobne do sytuacji, że ktoś przestaje brać lekarstwa, bo jego choroba jest przewlekła. Mówiąc inaczej, jeżeli przestaniesz brać lekarstwa, to ... lepiej na pewno nie będzie.
Jest jeszcze, oprócz "mówienia i słuchania" w Kościele, coś takiego jak Wiara, Nadzieja i Miłość. Nie zależą one od słuchania, tylko od naszej wewnętrznej, prawdziwej relacji z Bogiem, która zaczyna się od naszych wyborów. Jeżeli więc ktoś zdecydował, że najlepiej zostawić męża pijaka, czy żonę pijaczkę i stworzyć nowy związek, to jego decyzja z wszystkimi konsekwencjami. Jedną z tych konsekwencji jest "złamanie" Sakramentu Małżeństwa. I tyle. Każdy, kto należy do Kościoła Katolickiego zna zasady, nie wszystkie są łatwe do realizacji, ale wszystkie są jasne i proste. Jest albo TAK, albo NIE - to są zasady od Boga.
Każdy więc wybór ludzki, każda decyzja życiowa, jak sądzę, polegana na określeniu swojej relacji do Boga, do wieczności. Możemy wybrać, to co ziemskie, albo to, co nieprzemijające.
"twarde, pisane parę tysięcy lat temu dla koczowniczego plemienia zasady" - to fenomen, że dziś cała ludzka filozofia, psychologia, ludzka mooralność, opiera się właśnie na tych zasadach (... nie zabijaj, nie kradnij, nie kłam, nie cudzołóż ...). Człowiek nic nowego nie wymyślił, bo nie ma innych zasad.

Obrazek użytkownika JacBiel

14-03-2015 [08:08] - JacBiel | Link:

Nie podoba się - to fora ze dwora. Przymusu nie ma.