Błąd etno-nacjonalizmu

Naród – to wspólnota naturalna, oparta na tradycji, pamięci historycznej, zwyczajach, państwowości oraz na terytorium, którego geopolityczne i przyrodnicze uwarunkowania w znacznej mierze kształtują losy narodu. Jednakże naród tworzą istoty należące do gatunku ludzkiego. Polacy są takimi samymi ludźmi jak, nie przymierzając, Ukraińcy, Rosjanie czy Niemcy. To, co sprawia, że odróżniamy się od innych i że czujemy jakąś obcość (mniejszą lub większą), pochodzi nie tyle z imaginacji, ile ze sfery ducha i silnie złączone jest z emocjami, z uczuciami wyższymi, z poczuciem wspólnoty.

Istnieje jednak tendencja, którą nazywam etno-nacjonalizmem. Jest to tendencja, która w dużej mierze nieświadomie traktuje pojęcie narodu mniej więcej tak samo, jak pojęcie gatunku w świecie zwierząt czy roślin. Przyjmuje się błędne założenie, że dwa narody nie mogą się ze sobą mieszać, gdyż jest to dla nich w jakiś sposób szkodliwe. To założenie jest w pewnych przypadkach słuszne, ale nie można go traktować jak dogmatu. Szczególnie, że żyjemy w świecie potężnych super-narodów, takich, jak naród amerykański, czy naród chiński. Bez wejścia w większe struktury mały naród ma niewielkie szanse na przetrwanie i szybko staje się zakładnikiem własnej małości, własnego etno-nacjonalizmu.

Przykładem jest Wiktor Orban, polityk, który z pewnością nie błyszczy, nie popisuje się, tworzy wizerunek człowieka ciężko zapracowanego, wręcz siłacza albo Syzyfa, który pcha do góry ten kamień, jakim są Węgry. Wydawało się, że węgierski Syzyf widzi już szczyt i że za chwilę Węgry będą mogły wypłynąć na szersze wody, spróbować jakiejś bardziej wizjonerskiej polityki. Niestety tuż przed szczytem bezgranicznie znużony Syzyf spotyka sępa, który właśnie odgryza wątrobę Prometeuszowi. Padlinożerca warczy przez zęby, żeby Syzyf przypadkiem nie próbował przejść gdzieś bokiem, żeby nie myślał nawet o pomocy dla Prometeusza, bo może szybko zająć jego miejsce. I co robi nasz węgierski Syzyf? Zamiast wykorzystać fakt, iż sęp jest czymś zajęty, potulnie kuli ogon i czeka na swoją kolejkę. Ma nadzieję, że sęp kiedyś się zmęczy, że kiedyś odleci. A ten nic – ciągle szarpie i szarpie wątrobę Prometeusza, krótka chwila męczarni wlecze się w nieskończoność. Prometeusz błaga Syzyfa o pomoc, więc Syzyf od czasu do czasu podaje mu wodę do picia, dzięki czemu wątroba znowu odrasta, sęp znowu szarpie – i tak bez końca. Syzyf utknął tuż przed szczytem. Nie wzniesie się wyżej, bo nie chce realnie pomóc Prometeuszowi, a sam nie ma mocy ducha, by stać się Prometeuszem. Tak właśnie jawi się w moich oczach etno-nacjonalizm.

Pułapka średniego rozwoju, w której tkwi Polska, jest właśnie efektem takiego chamo-nacjonalizmu postkomuszej elity. Ta elita nie chce wznieść się wyżej, ponieważ mając z rosyjską elitą rozległe kontakty i rozmaite interesy, śmiertelnie się Rosjan boi. Niestety postawę podobną do postawy postkomuchów popierają także – z innych powodów – niektórzy prawicowcy. Decydujący jest tu być może etos drobnomieszczański, traktowanie państwa polskiego mniej więcej tak, jak małego sklepiku, który ciuła grosze od klientów, walczy z żydowskimi kupcami i próbuje zyskać sobie przychylność żandarma w walce z drobnymi chuliganami – rzeczywistymi bądź wyobrażonymi.

Jak widać Orban wpadł w podobną pułapkę, co i my, choć w nieco innych okolicznościach. U nas neo-drobnomieszczanie do spółki z postkomuchami gremialnie poparli PO, a ci, którym się PO nie podoba, popierają Ruch Narodowy lub Grzegorza Brauna czy kogokolwiek innego, kto pojawi się na giełdzie z hasłem „realizmu” wypisanym na twarzy. Na Węgrzech natomiast wszystko odbyło się w atmosferze narodowego uniesienia, a więc i efekty były na pewno lepsze. A jednak węgierski Syzyf utknął tuż przed szczytem i zdobyć go nie może.

 

Jakub Brodacki

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika taki_owaki

21-02-2015 [00:55] - taki_owaki | Link:

Ciekawe - pisze pan (co prawda nie wprost), że PeOwcy(!) są narodowcami.
Chciałbym poznać sposób w jaki pan doszedł do tego wniosku, bo jak dla mnie PO to nie jest to nacjonalizm tylko sprzedajny internacjonalizm.
Gdyby PO faktycznie była partią w jakimkolwiek stopniu nacjonalistyczną, to nie byłoby mowy o sprzedaży polskiego przemysłu, zatem nie wiem skąd w ogóle taki pomysł.

Co do Węgier - Węgry to 9 milionowy kraj, który po I wojnie światowej został drastycznie okrojony i ma 2,5 miliona rodaków rozrzuconych po sąsiadujących państwach i jedynie taka agresywna forma nacjonalizmu pozwoliła im przetrwać i zachować tożsamość.
Gdyby Węgrzy robili, tak jak pan pisze (mieszali się z ludnością z krajów ościennych, bawili się w prometeizmy, itp.) to już by ich nie było.
W takie rzeczy jak prometeizm może bawić się duży naród (np.: Rosjanie), a nie 9 milionowe państwo.
Orban nie musi (i nie zamierza) być Prometeuszem. Wystarczy, że interesują go jego własni rodacy.

Obrazek użytkownika alchymista

21-02-2015 [07:36] - alchymista | Link:

@taki_owaki
Cieszę się, że Pan to przeczytał, bo faktycznie zarzut nie jest skierowany do Orbana, ale do jego zwolenników w Polsce, którzy stawiają go jako wzór przywódcy dla Polaków. I to jest właśnie wielki błąd, bo Polska jest w zupełnie innej sytuacji geopolitycznej, niż Węgry. Musimy "bawić się" w prometeizm, bo inaczej zeżre nas rosyjski imperializm. Musimy w jakimś stopniu porzucić etno-nacjonalizm na rzecz wspólnoty sarmackiej.

PO to rodzaj postmodernistycznego, postkomunistycznego i neo-drobnomieszczańskiego etno-nacjonalizmu. Naturalnie nie jest to formacja autentyczna, ani wygenerowana przez zwykłych ludzi tak, jak powiedzmy narodowa demokracja na przełomie wieku XIX/XX. To jest raczej "oferta reżimu" dla postmodernistycznych etno-nacjonalistów, wydmuszka, która ma upozorować ich autentyczne przedstawicielstwo. Naród jest zdezintegrowany przez komunizm, więc łatwo mu narzucić partię, która jest atrapą. Spełniony jest jednak podstawowy warunek etno-nacjonalizmu, to znaczy "nasza chata z kraja". Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna.

Obrazek użytkownika taki_owaki

21-02-2015 [12:46] - taki_owaki | Link:

PO w ogóle nie jest partią w żadnym stopniu nacjonalistyczną. Nacjonalizm z definicji stawia dobro narodu jako najwyższą wartość.
Rozumiem, że ktoś może mieć pretensje do Orbana, że włazi w d... Putinowi, ale porównanie go z PO jest bardzo krzywdzące, gdyż Orban zredukował dług publiczny, zajął się bankami i ograniczył wpływy niemieckie.
Tymczasem PO podnosi podatki, wiek emerytalny, wyprzedaje majątek narodowy, a za ich rządów za granicę wyjechało kilka milionów Polaków. Czy tak się działa partia nacjonalistyczna?
W sumie to co pan pisze w drugim akapicie pasuje do PO, tyle że określenie "etno-nacjonalizm" jest kompletnie nie na miejscu, gdyż PO (użyję pojęcia z branży reklamowej) targetuje w zupełnie inny elektorat, w którym na pewno nie ma nacjonalistów.
Dlatego z tego powodu najlepsze chyba określenie na program PO to lemingopopulizm.

Co do prometeizmu - wszystkie akcje w myśl hasła "za wolność naszą i waszą" kończyły tak, że Polacy walczyli tylko "za waszą" wolność, a na "naszą" już nie starczyło sił.
Dlatego najpierw proponuję zająć się sprawami w kraju, a potem sprawami innych.

Obrazek użytkownika alchymista

21-02-2015 [17:26] - alchymista | Link:

@taki_owaki
" wszystkie akcje w myśl hasła "za wolność naszą i waszą" kończyły tak, że Polacy walczyli tylko "za waszą" wolność, a na "naszą" już nie starczyło sił."

Proszę o przykłady.

Jeśli chodzi o deficyt budżetowy, to ma Pan rację, ale co z długiem publicznym? 79,2% PKB, czyli jednak więcej, niż w Polsce pod rządami PO. Co nie jest dla PO żadnym komplementem, oczywiście.

Poza tym wydaje mi się, że stosujemy dwie różne definicje narodu. PO bazuje na etnosie polskim, który utożsamia z narodem. W tym sensie PO jest partią etno-nacjonalistyczną. Inaczej mówiąc etnos wchodzi w miejsce narodu. Biologiczny sens etnosu polega też na tym, że traktuje się ludzi jak "biomasę", a nie jak naród świadomy i zdolny do tworzenia idei uniwersalnej, zdolny do przyciągania ku sobie innych narodów i etnosów. Polska Lecha Kaczyńskiego miała taką ideę, Węgry Orbana jej nie mają.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

21-02-2015 [08:51] - NASZ_HENRY | Link:

Każdy syzyf już tak ma,
Że tylko pod górę pcha ;-)

Obrazek użytkownika Polak 1970

21-02-2015 [09:31] - Polak 1970 | Link:

PO - partią nacjonalistyczną. Przyznam, że z tak karkołomną tezą jeszcze się nie zetknąłem i wolałbym spuścić zasłonę milczenia ...
Polski nacjonalizm
nigdy nie był nacechowany biologizmem (jak np nacjonalizm żydowski). Naród rozumiany był zawsze jako wspólnota interesów, doświadczeń a przede wszystkim jako jedność cywilizacyjna.
"...Bez wejścia w większe struktury mały naród ma niewielkie szanse na przetrwanie i szybko staje się zakładnikiem własnej małości, własnego etno-nacjonalizmu..."
Przecież byliśmy już we wspólnocie narodów "demokracji ludowej". Co prawda zacofani zakładnicy własnej małości
nie docenili tego wielkiego przedsięwzięcia i ...
podobnie jak inne tego typu eksperymenty rozpadło się z hukiem.
Chińczycy mają bardzo długie tradycje cywilizacyjne, póki w USA dominowało coś na kształt narodu to ten kraj rozwijał się liderując w świecie, kiedy zamienia się w coraz większym stopniu w mieszankę cywilizacyjną
to jest tam coraz gorzej-obawiam się, że w obliczu takich terminów jakie dotknęły naród polski
to w co zamienia się coraz szybciej społeczeństwo amerykańskie nie sprostało by tej próbie historycznej.
Wystarczy zobaczyć co stało się choćby wtedy kiedy dotknął ich huragan "Katrina".
W ogniu prawdziwych prób tylko narody sprawdziły się jak żadna inna ta duża wspólnota.
Jak mawiał Koneczny najwyższym stopniem opanowania czasu jest historyzm - czyli wyciąganie wniosków z historii.
bardzo sprytnie pomyślane hasło "za wolność waszą i naszą" (chodziło o dywersję ideologiczną mającą na celu
uderzenie w imperializm ruski rękami Rosjan) zostało potem zinterpretowane tak, że w pierwszym rzędzie mamy
się "prometejsko" - frajersko bić o innych a potem jak jeszcze zostanie ktoś żywy, nie zesłany na Syberię
to może bijmy się też i o swoje. I niestety biliśmy się o wspólne interesy a "sojusznicy" wypinali się na nas przy każdej okazji. Jedynie Węgrzy w takim stopniu doceniają to, że biliśmy się za nich. Chyba czas na wyciągnięcie wniosków.

Obrazek użytkownika Polak 1970

21-02-2015 [09:32] - Polak 1970 | Link:

cz II :
Narodowcom nie obca jest koncepcja międzymorza. Ale miałby to być sojusz państw narodowych a nie jakaś
antynarodowa mieszanka. Nawet ludzie zachwyceni piękną prometejeską ideą wspólnego państwa np z Litwinami
powinni przyjąć do wiadomości, że dla Litwinów głównym wrogiem nie jest Rosja tylko Polska.
Wsparcie dla Gruzji było dla nich cenne i zaowocowało tym, ze w czasach kiedy na skutek wiadomej nagonki
nie bardzo Polaków lubią na świecie (pomimo krwawych prometejskich wysiłków) to w Gruzji jesteśmy lubiani
jak nikt inny. I to jest pozytywny przykład. Nie przelewaliśmy krwi, nie przymykaliśmy oka na gloryfikowanie
zwyrodniałych morderców Polaków a pomimo tego ... Świadczy to dobrze o Gruzinach i jest przykładem
pragmatycznego prometeizmu bo w ten sposób pokazaliśmy solidarność narodów zagrożonych przez ruski imperializm.
Orban wyprowadził Węgry zapaści porównywalnej z sytuacją jakiej znalazła się III RP. Ale niestety jako,
że Węgry weszły w większe struktury brukselskiego eurokołchozu to delikatnie rzecz ujmując nie pomogło
Węgrom. Nie wiem na ile Orban jest zmuszony przez postawę UE do tak daleko posuniętego pragmatyzmu
wiem jednak, ze prowadzi politykę może niedobrą dla Ukrainy ale dobrą dla swojego kraju.
Nie chciałbym zeby polscy przywódcy oddawali hołd w postaci składania wieńców pod pomnikiem armii sowieckiej
(hołdy składane naszym opluwaczom są jakieś milion razy większe) .
Chciałbym żeby Polska wydźwignęła się z kryzysu stopniu porównywalnym do Węgier.
PS.
A może Orban nie jest ani po stronie Rosji ani po stronie Ukrainy tylko po stronie WĘGIER ?
http://www.rp.pl/artykul/21926...