Wszyscy będziemy Ossis.

Mimo że minęło ćwierć wieku od zjednoczenia Niemiec, obywatele NRF nadal dzielą się na Wessis i Ossis. Ci drudzy to tacy trochę gorsi Niemcy, postrzegani jako biedniejsi od tych z zachodu (Wessis), bardziej niż oni rasistowscy, ksenofobiczni, niedostosowani do współczesności. A poza tym przesiąknięci sowiecką mentalnością . Można powiedzieć, że dla Wessis wszystko to co od nich na wschód nadaje się do ucywilizowania.
Co ciekawe, teraz będą to robić pod przywództwem polityków pochodzących z tej gorszej części Niemiec i Europy. Przypomnijmy, że kanclerz Merkel pochodzi z Enerdówka a jej totumfacki, „prezydent” Unii Europejskiej, pan Tusk - z Kaszub. Oboje wiodą swój ród, z dawnych terenów Prus. Nie pierwszy to przypadek, gdy Prusy stają na czele odradzającej się niemieckiej ekspansji. Stają się kołem zamachowym germańskiego (nie bójmy się tego słowa!) Kulturcampf. Nie pierwszy, choć zawsze budzący grozę. Zwłaszcza u nas, w Polsce.
Deutschland, Deutschland über alles, über alles in der Welt!
Imperium Putina, wchodząc coraz głębiej w obszar Europy, realizuje koncepcję sięgającą późnego średniowiecza, mówiącą, że  Rosja to III  Rzym oraz wciela w życie drugą ważną dla zrozumienia obecnej polityki zagranicznej w tej części Europy zasadę:  „zbierania ziem ruskich”. Co istotne, obie z wymienionych koncepcji, nie kolidują z wypracowaną  jeszcze przez Otto Bismarcka koncepcją strategicznego partnerstwa niemiecko-rosyjskiego w naszej części Europy. Jej ostatnim przejawem był pakt Ribbentrop-Mołotow z sierpnia 1939 r.  
Jak wspominałem w poprzednim wpisie, Niemcy na północno-zachodnim obszarze terytorium Państwa Polskiego, od dawna robią to samo co Rosjanie na wschodzie Ukrainy: realizują swoją koncepcję geopolityczną - nazwijmy ją „wiązania ziem utraconych po II wojnie światowej z Vaterlandem”- będącą wstępem do urzeczywistniania idei zawartych w pojęciu Mitteleuropy.
Jak przystało na kulturalny naród, stanowiący rdzeń UE,  który w dodatku w ciągu ostatnich stu lat został po dwakroć mocno skarcony za brak ogłady,  zachodni sąsiad uprawia swą politykę nie modo asiatico lecz germanico. Nie podbój militarny i etniczne czystki, tylko ekspansja gospodarcza i sui generis duchowe zniemczenie. Albo inaczej mówiąc, zastosowanie soft power. Rządzący wiedzą doskonale, i szkolą w tym specjalistów, że aby panować nad danym obszarem wystarczy go przeprogramować kulturowo, narzucić korzystne dla swojego interesu politycznego pojęcia i wyobrażenia jakimi winni posługiwać się obywatele, zwłaszcza chcący uchodzić za światłych, obszaru leżącego w strefie naszych geopolitycznych zainteresowań  Najpierw geistraum później lebensraum.
Mitteleuropa rediviva!
Zresztą jest to jak najbardziej zgodne z zasadami przyświecającymi niemieckim geopolitykom XIX i XX w. W początkach  XX wieku Joseph Partsch,  wrocławski geograf, rozwinął koncepcję państwa, jako formy opanowania przestrzeni. Nie ma tu mowy o „krwi i żelazie” za pomocą, których Niemcy staną się panami przestrzeni środkowoeuropejskich. Zastosowane metody miały być o wiele subtelniejsze, dające się wyrazić we wspomnianym pojęciu soft power.
Najbardziej znanym kontynuatorem koncepcji Europy Środkowej był Friedrich Naumann, autor ksiażki pt. Mitteleuropa. Praca wydana w 1915 roku stała się bardzo popularna.  Niemcy miały się stać mocarstwem nie poprzez kolonializm zamorski, lecz przez umocnienie się na kontynencie europejskim. Naumann wydawał się w swej koncepcji powracać po części do polityki małoniemieckiej Bismarcka. Obszar leżący w polu zainteresowań niemieckiego geopolityka to ziemie opierające się na północy o  Morza: Północne i Bałtyckie, a na południu – o Adriatyk i równiny naddunajskie. Na wschodzie zaś – o rzekę Wisłę: „Przestrzeń tą wyobraźmy sobie jako jedność, jako kraj bratni, jako związek obronny, jako teren gospodarczy”. Na obszarach tych obyczaje, język itd. miały pozostać w gestii znajdujących się tam narodów. Jednak w sprawach decydujących głos należałby do silniejszego państwa – do Niemiec. Klęska kajzera w I wojnie światowej, a później Hitlera - który zrywając wspomniany pakt niemiecko-radziecki,sprzeniewierzył się,  podobnie jak Wilhelm II, polityce Bismarcka - sprawiły, że koncepcję Naumanna trzeba było odłożyć ad kalendas graecas. Nie na długo. Bowiem historycznie rzecz biorąc pomysł Naumanna to świeżynka. Zwłaszcza w porównaniu z koncepcjami ruskimi, o których wyżej była mowa.
Ależ owszem, czemu nie…
W przypadku tych mieszkańców Pomorza Zachodniego, którzy chcą uchodzić za światłych (młodych, wykształconych z dużego miasta) wspomniane  „wykręcanie świadomości” jest proste. Obszar ten, stwierdzając oględnie, zagłębiem intelektualnym i kulturalnym nie był i nie jest. Horyzonty poznawcze lokalnych elit humanistycznych i nie tylko, wytyczone zostały jeszcze przez odpowiednie wydziały Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Szczecinie. Stąd są one odwrotnie proporcjonalna do zdolności przystosowawczych do każdych warunków. Wykładowcy i abiturienci WUML, powoli, majestatycznie i z teatralną godnością, ustępują miejsca młodszym, którzy przejęli bagaż mentalny po antenatach. Zresztą jest to warunek sine qua non zrobienia kariery, na co następcy przystali z ochotą, a nawet z wdzięcznością, jako że akurat w cnotę konformizmu są zasobni. Inne walory, wierzą, przyjdą z wiekiem i doświadczeniami nabytymi w trakcie pokonywania kolejnych szczebli kariery.
Angela Merkel  ponoć powiedziała o Donaldzie Tusku, że jest łatwy w hodowli. Tym bardziej można to rzec o wielu prominentach w regionie, którzy w dodatku są o wiele tańsi, niż Tusk, w utrzymaniu. Z racji swego niskiego, bo mocno lokalnego statusu, są też o wiele mniej wymagający. Nie chcę przez to powiedzieć, że za parę  euro dadzą się Niemcowi wychędożyć i jeszcze go za to pocałują w rękę. Choć pewnie i takie rzeczy się zdarzały na początku tzw. transformacji ustrojowej; z tym że wtedy to oczywiście nie chodziło o parę euro, tylko marek. Ale, gdy w grę wchodzą jakieś lokalne wyniesienia, wzmocnienie wpływów?  To i owszem, czemu nie! A Niemcom jest obojętne, kto będzie realizował ich pomysły na „braterstwo” i ucywilizowanie „Irokezów”. Jak też pomagał im w „opanowaniu przestrzeni”.  Byle był dyspozycyjny, niezbyt rozgarnięty i przynajmniej lekko złajdaczony. Po co, wywołując złe emocje z przeszłości, narzucać swoich wachmanów: „rodzimej dosyć jest kanalii”.  
Willkommen Freunde!
Stolica Pomorza Zachodniego pozbawiona została przemysłu. Upadły stocznie, a port jest cieniem tego, który funkcjonował ćwierć wieku temu. W ten sposób, w regionie realizowane są geopolityczne zamysły, uczynienia z tych ziem obszaru niekonkurencyjnego wobec przemysłu niemieckiego, zwłaszcza wobec stoczni i portów. Poza tym, likwidacja dużych przedsiębiorstw, to rozbicie środowisk potencjalnie groźnych i mogących przeciwstawić się niemieckim pomysłom na „opanowanie przestrzeni”. Rok 1970, a w Szczecinie również 1971, i czasy „Solidarności” pokazały, że społeczeństwo Pomorza Zachodniego, bazując na wielkich zakładach pracy, potrafi się samoorganizować i rzucić wyzwanie imperium.  Nie kucając przed tzw. realiami i sytuacją.  
Czy upadek miasta jako ważnego ośrodka gospodarki morskiej martwi lokalnych notabli? Bywa z tym różnie. Jednych na pewno tak, bo przecież jeszcze nie wszyscy w naszym regionie są  Ossis. Ale innych – chyba wprost przeciwnie. Bo jakżeż inaczej tłumaczyć głos prorektora Uniwersytetu Szczecińskiego, historyka gospodarki i znawcy wielkiego przemysłu Szczecina w okresie międzywojennym, który w „Przeglądzie Uniwersyteckim” US [2/2011] oznajmia, że obserwuje „z niepokojem zabiegi o utrzymaniu przy życiu w Szczecinie przemysłu stoczniowego”. Zastanawia się też czy aby na pewno potrzebujemy Szczecina jako portu. Kontrargumenty czerpie z… artykułu z „Polityki”, w którym autorzy zarysowali „nie najciekawsze perspektywy rozwoju handlu bałtyckiego”. Inny, również historyk z US specjalista od ekonomii i historii lokalnej, stwierdził jednoznacznie, że dawne możliwości rozwoju stoczni i portu wyczerpały się. Szansą dla Szczecina jest jego akademickość. Szczecin dla swojego i wspólnego dobra winien stać się miastek akademickim. Objawił clou wywodu pan prorektor, a obecnie to nawet rektor US.
Hmm, o ile zastanawiam się czy szanse na rozwój w oparciu li-tylko (albo głównie) o uniwersytety miałyby najsilniejsze ośrodki akademickie w kraju, o tyle  jeżeli chodzi o moje miasto, ogarniają mnie wątpliwości. Zwłaszcza od czasu, gdy pod koniec wakacji przejeżdżałem przez urocze miasteczko na południowo-zachodnim skraju województwa. Ono już jest akademickie - z racji zainstalowania tam wyższej szkoły zawodowej i punktu konsultacyjnego US  - o czym władze miasta informowały na tablicy umieszczonej przy głównej drodze. Ale przecież samo miasto, mimo dumnego przymiotnika, nadal jest małe i cokolwiek zapyziałe.
Upadek gospodarki, upadek ducha.
Może ten brak wyobraźni i wiary w lepsze jutro dla Szczecina jako centrum przemysłowo-kulturalnego polskiego Pomorza Zachodniego, sprawiły, że wspomniany „Przegląd Uniwersytecki” zamieścił w swym numerze obszerny wywiad z panem Jerzym Gorzelnikiem, szefem RAŚ, mówiącym, że droga do unowocześnienia Polski wiedzie poprzez decentralizację. Autonomia to nie przywilej dla jednego regionu - Śląska, ale  prawo, które powinny otrzymać wszystkie regiony III RP do 2020 r., twierdził w rozmowie z dziennikarzem „Przeglądu”, Jerzy Gorzelnik. Prowadzący wywiad nie próbował wchodzić w dyskusję z tymi tezami, natomiast zagaił czy należy się bać autonomii Śląska – „straszą przed tym [chyba ostrzegają, bo straszyć można czymś – R.K] niektórzy politycy, szczególnie z prawej strony sceny politycznej”. Tłumaczył dziennikarz powód zadania tego niewygodnego dla rozmówcy pytania. Strachy na Lachy - powiedziałby zapewne pan Gorzelnik, gdyby nie uważał siebie za przedstawiciela mniejszości śląskiej - bowiem „Bać się należy centralizmu” [Przegląd Uniwersytecki 1-3/2014].  
Szczecińscy historycy, uważani w mieście,  za „poważnych” mają duże osiągnięcia w rozmywaniu tego co w sferze świadomości, ducha, wartości, mogłoby wzmocnić wspólnotę regionu. Chociażby wtedy, gdy twierdząc, że Armia Czerwona przyniosła nam wolność i podarowała Ziemie Zachodnie, sprzeciwiają się usunięciu z centrum miasta Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej. Jeden z tych filutów, w czasie gdy ważyły się losy lustracji, zwierzył się w Giewu, że  historycy pracujący w IPN to „nowa fala dworskich historyków [która] sprzeniewierza się nierzadko etyce zawodowej w nie mniejszym stopniu niż ich starsi, partyjni koledzy, wykładający masowo na WUML-ach”.
Przy ocenie komunistycznych niegodziwość bardzo popularne są stwierdzenia, o „wielości prawd, pamięci” et caetera. Szczególnie chętnie mówią o tym ci, którzy, jak wspomniany oszołom, wobec ludzi o innych poglądach są w swych ocenach dosadni jak seria z pepeszy. Takie polifoniczne ujęcie naszej historii, stawia nas w rzędzie nie narodu, ale skłóconych ze sobą plemion. Z których jedno „pamięta”, że pochodzi od takiego przodka, drugie, że od siakiego, a jeszcze inne – od owakiego. Tylko czekać, aż przybędą z zachodu „misjonarze”, którzy już nam wytłumaczą, od kogo pochodzimy i w co mamy wierzyć, jako w jedyną, bo europejską, naukową i postępową prawdę.
Heimatkurs nach West Pommern.
Po co, kalkulują Niemcy, zajmować obszary na wschód od Odry i  ładować środki finansowe jak w Enerdówek, który w dodatku pustoszeje  - niemieccy Ossis, chcąc uzyskać status Wessis uciekają na zachód Niemiec. Nie obawiajmy się wyludnienia terenów byłego Enerde. Zaludnijmy je Słowianami, a później wrócimy na te tereny, jako Niemcy z zachodu. W ten sposób wszyscy Niemcy będą Wessis. Rolę Ossis wezmą na siebie z wdzięcznością Słowianie, którzy napływają na nadgraniczne tereny, w poszukiwaniu tańszego lokum, czasami lepszej i lepiej płatnej pracy. Być Ossis w dobrze rządzonym państwie, jest lepsze niż bycie obywatelem drugiej kategorii w bardaku, jakim jest III RP. Kalkulują z kolei Słowianie.
Podobnie jest ze Szczecinem i okolicami. Tu również to co dla Niemca jest karą (bycie Ossis), tubylcy wezmą za wyróżnienie. Pomorze Zachodnie należy traktować jako przestrzeń do zagospodarowania, do mądrego opanowania: niech to będzie teren rekreacyjny, obszar gdzie wybuduje się domy starców dla niemieckich seniorów oraz miejsce ich nostalgicznych wycieczek. Ziemia ekologicznego rolnictwa. Rynek zbytu dla niemieckich towarów oraz zdezelowanych samochodów, które Polak kupi, bo są tańsze od tych z salonu. Po cóż  obszar ten administracyjnie zajmować? Najpierw odbudujmy go, rękami tubylców - i przy ich partycypowaniu w kosztach w ramach takich czy siakich funduszy unijnych - w kształcie jaki będzie dla nas wygodny. A później, gdy stanie się obszarem ucywilizowanym, z odpowiednią infrastrukturą i odpowiednio urobionymi Polakami - a raczej z tym co po nich w sensie świadomości i ducha zostanie -  jako wysoko wykwalifikowaną obsługą - więc później: będziemy realizować w komfortowych warunkach nasz Drang nach Osten. Przynajmniej do Wisły. Nie są potrzebne do tego stocznie, ale potrzebne są szkoły wyższe (a niechby i „miasto uniwersyteckie”!), które na razie kształcą magistrów, zasiadających na kasie w Tesco. Potrzebne są też  specyficzne elity, rezerwuar przyszłych sierżantów armii kolonialnej.
Specyficzne elity już są. Zrozpaczeni Słowianie - stojący przed wspomnianym wyborem: gruźlica lub raka - też. Więc naprzód Germanie i folksdojcze, wszak „wszyscy ludzie będą braćmi tam, gdzie wasz przemówi głos”.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

11-09-2014 [16:52] - NASZ_HENRY | Link:

Donek pruski,
Bronek ruski ;-)

Obrazek użytkownika alkibiades

11-02-2015 [22:47] - alkibiades | Link:

Obecnie w Szczecinie działa kilka małych stoczni i firm z nimi kooperującymi. Tendencja jest wzrostowa. Od dawnej Stoczni Szczecińskiej różnią się tym, że nie trzeba do nich dopłacać. Przeładunek w porcie też idzie do góry. Dość późno, bo do roku 2021 mają zostać zakończone prace związane z pogłębianiem toru wodnego Szczeci-Świnoujście do głębokości 12,5. Argument szanownego autora o zaniku zespołu portowo-stoczniowego jest więc dość nietrafiony. Dążenie do uczynienia ze Szczecina miasta akademickiego jest jak najbardziej sensowne, lecz patrząc na słabość US mało prawdopodobne w najbliższej przyszłości. Co szanownemu autorowi nie podoba się w koncepcji decentralizacji państwa? Szeroka autonomia województw, likwidacja powiatów i nadania większych uprawnień samorządom gminnym jest jedną z kilku rzeczy dzięki którym Polska ma szansę wejścia na drogę szybkiego rozwoju. Nie wiem jaką szanowny autor reprezentuje opcję polityczna, ale lęki przed Niemcami (urojone lub nie) nie powinny przesłaniać pragmatycznego podejścia do rzeczywistości.