Kłopoty z Marianem Jurczykiem.

Argumenty jakich użył Pan Lech Zborowski, aby dowieść, że współpraca Mariana Jurczyka z komunistyczna policją polityczną w czasie trwania „Solidarności” jest faktem, sprawiły, iż mój jednoznaczny do tego czasu pogląd, przeciwny tezie byłego działacza WZZ w Gdańsku, stracił swoją kategoryczną moc.  Już we wcześniejszym swoim wpisie, w którym polemizowałem z Autorem wpisu Marian Jurczyk – dyskusji ciąg dalszy (http://naszeblogi.pl/51956-mar...), przyznałem, że moje kontrargumenty, mające bronić przywódcy szczecińskich robotników w czasach „Solidarności”  sprowadzają się w gruncie rzeczy do tezy in dubio pro reo (zob. R. Kościelny, Jurczyk – dobry, Kieżun – zły http://naszeblogi.pl/51921-jur...)

Tak więc mój pogląd stracił moc kategoryczną, co nie znaczy, że stracił ją w ogóle. Przede wszystkim dlatego, że rozważania Pana Zborowskiego opierają się na bardzo silnych i zasadnych, nie mniej tylko założeniach. Natomiast nie na faktach. Krótko mówiąc, Lech Zborowski nie wykazał żadnego faktu z okresu działalności Jurczyka w latach 1980-1981, który mogłyby poprzeć założenia Autora. Nie mówiąc już o dokumentach.

Proszę nie traktować tego co napisałem, jako przejawu chęci postawienia na swoim, wbrew naprawdę silnym (przyznaję!) argumentom i  ważkim konstrukcjom logicznym.  Jestem historykiem, w dodatku mającym ocenić konkretnego człowieka, rozstrzygając czy bohater mej powieści to kolejny drobny krętacz, czy wielka, tragiczna postać w naszej najnowszej historii, stąd nade wszystko interesują mnie twarde fakty i dokumenty.

Zastanawiając się nad tym czy Marian Jurczyk współpracował czy też nie współpracował z bezpieką, musimy zadać pytanie, jak to się w ogóle stało, że bezpieka miałaby z kim współpracować (gdyby rzeczywiście współpracowała z przywódcą szczecińskiej „Solidarności” w latach 1980-1981), tzn. kto wylansował Jurczyka w „Warskim” na szefa tworzących się strajkowych struktur. W świetle dostępnych mi źródeł odpowiedź jest dość jednoznaczna, był nim Krzysztof Kubicki technik z Wydziału Gospodarki Materiałowej Stoczni „Warskiego”, człowiek bez uwikłań we współpracę z SB, cieszący się tak wówczas, jak w czasie „Solidarności” i po stanie wojennym ogromnym autorytetem.
Marian Jurczyk się nie opierał, przyjął propozycję Kubickiego, która stała się też propozycją załogi.

Również ze źródeł wiemy, że SB chciała fakt wyniesienia Mariana Jurczyka na przywódcę wykorzystać i dwukrotnie próbowała ponownie nawiązać z Jurczykiem współpracę - przerwaną faktycznie jesienią 1979 r. – po raz pierwszy w czasie sierpniowego strajku, a drugi raz po porozumieniu z komunistycznymi władzami, podpisanym 30 sierpnia 1980 r. Jurczyk odrzucił te „propozycje”, które wg Lecha Zborowskiego były propozycjami nie do odrzucenia. Czyli jak można domniemywać Autor uważa, że Jurczyk najpierw je odrzucił, a później jednak został „przekonany” do ich przyjęcia.

Innymi słowy mój Szanowny Polemista stoi na stanowisku, że nawet jeśli wbrew własnej woli, to jednak Marian Jurczyk współpracował, oszukując tym samym kolegów z „Solidarności”  oraz ludzi, którzy mu zaufali i do dziś starają się bronić jego dobrego imienia.

Dobrze, może tak właśnie było, tylko gdzie twarde dowody, nie mówiąc już o dokumentach? Nawet najbardziej głęboka wiedza na temat praktyk SB i wynikające z niej konstrukcje logiczne nie zmieniają faktu, że policja polityczna nie zawsze działała  z żelazną konsekwencją. Nie zawsze była skuteczna. Nie była po prostu wszechmocna, nie nad wszystkim panowała.   

Czy naprawdę rzeczą absolutnie niemożliwą byłby fakt, że po kilku nieudanych próbach nakłonienia Jurczyka do współpracy, policja dała sobie z nim spokój, obstawiając go tewulcem, albo nawet kilkoma tajnymi współpracownikami, tak jak zrobiła to w 1979, gdy „straciła do niego zaufanie” i dała mu w charakterze „przyzwoitki” TW „Rybaka”? Przecież w prezydium MKR a później Zarządu Regionu, czyli w otoczeniu Jurczyka, był taki agent -  Franciszek Skwierczyński TW „Kamil”.

Może SB wystarczył TW „Bolek”? Wszak najpóźniej  w drugiej połowie września 1980 r. okazało się, że to Gdańsk będzie przewodził ruchowi społecznemu. Notabene, jak Pan Zborowski wie, Wałęsa robił wiele aby postponować Jurczyka i pomniejszać rolę Szczecina w sierpniowych strajkach.
Tak więc fakty, tylko fakty, bowiem jedne domniemania, rodzą inne. I tak można właściwie bez końca.

Mój Interlokutor zbija argument, mówiący że Jurczyk mógł nie być świadomy tego, że ktoś mu może fakt jego donosicielstwa wyciągnąć. Ktoś czyli bezpieka, bo chcę przy okazji powiedzieć, że w przeciwieństwie do Wałęsy w Gdańsku, w Szczecinie nikt w owym czasie nie podejrzewał Mariana Jurczyka o dawne kontakty z SB, więc nie mógłby mu tej sprawy wygarnąć. Również obecnie, osoby z ówczesnych władz szczecińskiej „Solidarności”, które o to pytałem, a które, co ważne nie są (i chyba wówczas też nie były) przesadnymi zwolennikami Mariana Jurczyka, odpowiadały jednoznacznie – „uważaliśmy, że Jurczyk był czysty”. W tym znaczeniu, że nie podejrzewano go o żadne, również przeszłe konszachty z SB.

A mój argument był następujący: „Skoro nie dziwimy się artystom, pisarzom, doktorom, profesorom, biskupom i komu tam jeszcze, że byli tacy naiwni, to dlaczego mielibyśmy mieć wątpliwości odnośnie do Mariana Jurczyka – magazyniera, spawacza?” Chodzi o to, że wiele osób, które po 1989 r. odgrywało (i często nadal odgrywa) rolę autorytetów, a które donosiły na SB nie wycofało się z życia politycznego, społecznego, kulturalnego, naukowego, wierząc że bezpieka nie skompromituje ich ujawnieniem szemranej przeszłości. A przecież byli bardziej wykształceni i obyci niż Jurczyk.

Co na to Lech Zborowski? „żaden ze wspomnianych artystów, profesorów etc. nie prowadził tłumów robotników przeciwko komunistom i ich bezpiece niezależnie od tego czy któryś z nich przerwał współpracę czy nie”. Pewnie, w 1980 nie inteligenci, a pracownicy produkcji dominowali w ruchu odradzającego się społeczeństwa, ale już w 1989 r., to oni, a nie robotniczy przywódcy stali się „solą ziemi” nowego systemu, z czego ochoczo skorzystali, wskakując mimo wcześniejszych uwikłań, a więc bez obawy że SB to ujawni (powiedzmy wprost – zaufali im, choć niby tacy mądrzy i świadomi),  na czoło  transformacji systemu komunistycznego. Czy dlatego, że im wszystkim bezpieka kazała? Jednym być może kazała, a innym nie. Zrobili to bo chcieli, a wcześniej uwierzyli w to, że funkcjonariusz zniszczył dowody ich paskudnej aktywności.

Więc znów muszę powtórzyć: skoro oni byli tacy naiwni czy nierozumni (i to po latach stanu wojennego, gdy ludzie mieli już większą świadomość czym była SB), to dlaczego  Jurczyk nie mógł?
Bo po 1989 r. to oni, redaktorzy, aktorzy, pisarze, dziennikarze, jak również „autorytety” solidarnościowego podziemia et caertera mieli tak kierować ludźmi, żeby do żadnego buntu nie doszło. I zrobili to ( a nawet nadal robią) perfekcyjnie. I tę sytuację, a nie z roku 1980 miałem na myśli, używając argumentu o ufnych w bezpiekę elitach.

W ramach podsumowania swych wywodów Lech Zborowski pisze:
„Znając dziś sposób działania ówczesnej bezpieki nie potrafię przyjąć, że ta sama bezpieka, która potrafiła wymordować tysiące Polaków i trzymać w strachu miliony decyduje się nagle w środku nie mających precedensu historycznych wydarzeń lojalnie przemilczeć przeszłość swojego agenta, który w tym samym czasie deklaruje zamiar wieszania komunistów na latarniach”. Chodzi tu o słynne słowa wypowiedziane w Fabryce Mebli w Trzebiatowie jesienią 1981 r. (zob. R. Kościelny, Jurczyk – dobry, Kieżun – zły http://naszeblogi.pl/51921-jur...)
Pan Zborowski sugeruje tym samym, że Jurczyk był zadaniowany (jak to mówiono w żargonie policyjnym) przez SB – kazali mu powiedzieć o wieszaniu i Żydach, więc Jurczyk chlapnął. Po co? Aby uwiarygodnić się w oczach opinii publicznej: „Uważam, że tak jak podobne publiczne wygrażanie Wałęsy było to typowe uwiarygodnianie się agenta w opinii publicznej”.  

Tu znów nie ma między nami zgody. Przede wszystkim Marian Jurczyk jesienią 1981 r., nie musiał się uwiarygodniać. Wałęsa zaś tak. Bowiem jesienią 1981 r., to Jurczyk uważany był za „radykała” (piszę to w cudzysłowie, bo jest to określenie tyleż popularne przy opisie postaw działaczy „Solidarności” co bałamutne, więcej na ten temat w sygnalizowanej we wcześniejszym wpisie książce), a Wałęsa za ugodowca, skłonnego do współpracy z komunistami, co zainspirowało niektórych członków szczecińskiego Zarządu Regionu do prób sondowania załóg szczecińskich zakładów pracy, jak zareagowałyby na próbę odsunięcia Wałęsy od władzy. Może właśnie dlatego bezpieka postanowiła go skompromitować, „podpuszczając” pod ostrą wypowiedź, zwłaszcza z wątkiem antysemickim. W oczach społeczeństwa, ale też opinii publicznej Zachodu. Dziwną koleją rzeczy o tym co powiedział lokalny przywódca w małej miejscowości do niewielkiej grupy pracowników fabryki mebli, bardzo szybko dowiedział się… Waszyngton. Podnosząc szczególnie ostro wątek żydowski w wypowiedzi, jaka padła w Trzebiatowie.

Czy nie chodziło o to, aby rosnącemu w znaczenie przywódcy, który mógłby przyćmić Wałęsę przyprawić gębę antysemity, tym samym stawiając Związek w sytuacji niezręcznej, gdyby rzeczywiście kandydatura Jurczyka zaczęła być brana pod uwagę, jako następcy Wielkiego Elektryka? Albo, żeby całej „Solidarności”, której Marian Jurczyk był prominentną postacią, na sześć tygodni przed wprowadzeniem stanu wojennego, przylepić taką łatkę? To by też tłumaczyło dlaczego bezpieka nie ujawniła agenturalnej przeszłości Jurczyka – nie dlatego, że był zadaniowanym agentem, ale dlatego że w ten sposób „cały pogrzeb byłby  na nic”: prominentny działacz „Solidarności”, konkurent Lecha Wałęsy do szefowania całemu Związkowi jest „antysemitą”, brzmi jednak inaczej niż były agent SB w strukturach „Solidarności” okazał się „antysemitą” (podaję w nawiasie, bo mimo pełnej zgody co do tego, że wypowiedź o nadreprezentacji Żydów w polskim rządzie nie powinna była paść z ust jednego z przywódców Wolnych Polaków, nie sądzę żeby za tym stała idiosynkrazja do narodu żydowskiego). Pierwsze dyskredytuje Jurczyka i Związek, drugie – bezpiekę i komunistów.

Gdyby było inaczej, gdyby trzeba było legendy, to Jurczyk byłby „radykałem” od dawna, a on do tego „radykalizmu”, jak mówią źródła, dojrzewał. Przynajmniej do końca października 1980 r., uchodził w oczach zarówno kolegów ze Szczecina jak i Gdańska, za człowieka miękkiego, ugodowego. Dopiero kontakty z komunistycznymi władzami (m.in. premierem Pińkowskim) i rozmowy jakie z nimi przeprowadzał, sprawiły że Marian Jurczyk zaczął się zmieniać. Natomiast doświadczenia bydgoskie stały się ostatecznym przełomem w jego postawach względem komunistów. Jedno natomiast było właściwie od początku niezmienne – wola rozliczenia rządzących z kryzysu. Zarówno on jak i szczecinianie stawiali tę sprawę priorytetowo. W Szczecinie był to jeden z postulatów. W Gdańsku takiego żądania nie było. Również po strajkach stanowisko Jurczyka było jasne, czego nie da się powiedzieć o Wałęsie, który pytany o rozliczenia kręcił, a mówiąc wprost: strugał wariata (zob. chociażby posiedzenie KKP w Szczecinie w listopadzie 1980 r.). Po uchwale I Krajowego Zjazdu, ta sprawa nabrała w całym społeczeństwie szczególnego znaczenia. I jak sądzę to właśnie niesiony tą falą Jurczyk mówił tak ostro w Trzebiatowie, być może prowokowany dodatkowo przez obecnego na spotkaniu agenta SB.

To tylko część z wątpliwości, które nasuwały się mi podczas lektury artykułu polemicznego autorstwa Lecha Zborowskiego. Nie wszystkie, z oczywistych względów,  poruszyłem. M. in. kwestii podobieństw i różnic między sprawą Jurczyka a Kieżuna. Powiem tylko tyle, że są to jednak dwie różne sprawy. Bo diametralnie inne były ich okoliczności, w przypadku Mariana Jurczyka bezpieka musiała po prostu zachowywać się bardziej wstrzemięźliwie, bo sytuacja zaczęła przerastać policję polityczną. Gdyby tak nie było, nie musiałoby wkraczać wojsko. Stan wojenny, to również wielka klęska esbeków, cywilnych specsłużb! Jaruzelski to wojskówka, Kiszczan również.

Na zakończenie swej odpowiedzi chcę stwierdzić, że jako autor książki, która ukaże się w tym półroczu Wiosna wolnych Polaków. Wersja szczecińska.  Od Sierpnia 1980 do Grudnia 1981, zawierającej próbę odpowiedzi na pytania równie istotne jak to o agenturalność Mariana Jurczyka, mogę mieć tylko nadzieję, że jej lektura zaowocuje wieloma tak rzeczowymi i inspirującymi do refleksji recenzjami, czy artykułami polemicznymi, jak ta którą zaszczycił mnie Pan Lech Zborowski.

Wszak jest to jedyny dopuszczalny i uczciwy sposób, skłonienia autora do refleksji nad zastosowanymi założeniami, jak też – co jeszcze istotniejsze – do twórczego, dokonywanego w sposób interesujący, odkrywania prawdy o tym cudzie, który przeżywaliśmy ponad trzydzieści lat temu. Cudzie „Solidarności”. Co szczególnie polecam uwadze ewentualnym polemistom.
 
 
 



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika z-k

08-01-2015 [22:50] - z-k | Link:

Największym, może nawet jedynym "grzechem" Mariana Jurczyka, którego mu fejginięta nie odpuszczą była odmowa włączenia do strajków koncesjonowanych opozycjonistów - agentów grandziarskiej międzynarodówki - rodem z KPP, PPR z CZEKA i NKWD

Obrazek użytkownika Robert Kościelny

09-01-2015 [10:37] - Robert Kościelny | Link:

Myślę, że jest coś w tym co z-k pisze. Z jednym zastrzeżeniem - nie dotyczy to mojego Szanownego Polemisty. Bowiem on kierował się argumentami, a nie pomówieniami. I jak sądzę argumentacja przeciwko Jurczykowi nie sprawiała mu wielkiej satysfakcji.Pisał przeciw, bo tak podpowiadały mu fakty związane z działalnością SB i własne przemyślenia, a nie chęć "dokopania" przewodniczącemu szczecińskiego Związku.

Więcej na poruszony przez z-k temat, choć może nie w tak ostrej formie, we wspominanej w mym tekście książce
Kłaniam się

Robert Kościelny

Obrazek użytkownika Lech Zborowski

09-01-2015 [03:04] - Lech Zborowski | Link:

Szanowny Panie Robercie
Ciesze sie, ze naszą dyskusję uznaje Pan za wartosciową. Mam takie samo odczucie. Wyglada jednak na to, ze mamy pewien problem. Kazdy kolejny argument powoduje potrzebe odwzajemnienia sie innym, a to zmuszaloby do znacznego rozwiniecia rozmowy. Wiemy, ze jest to tutaj raczej niemozliwe. Tak wiec, swoja argumentacje zakoncze w formie komentarza, a prawdopodobnie kilku (z powodu na ich ograniczona wielkosc). Sprobuje po prostu uporzadkowac krotko moj przekaz i sprowadzic go do jego glownej tezy. Z oczywistych powodow musze operowac pewnymi skrotami myslowymi i uogolnieniami.
I tak:
- Poza faktem, ze MJ byl przed swoja kariera dzialacza donosicielem bezpieki niczego wiecej zaden z nas nie jest w stanie udowodnic. Spieramy sie o rodzaj "wspolpracy" ktorej sladow prozno szukac w jakichkolwiek teczkach bezpieki.
To wlasnie dlatego uzywam caly czas okreslenia - zaleznosci - od sluzb. Wspolpraca kojarzy sie z donoszeniem. To o czym mowimy to "agentura wplywu" i to na szczegolnym poziomie i w szczegolnych okolicznosciach. Tak wiec Panski zarzut, ze nie dysponuje dowodami w postaci jakis dokumentow nie ma tu sensu. Tak wiec obaj przedstawiamy tylko opinie i popieramy je logika i szeregiem znanych faktow.
- Okres o ktorym rozmawiamy to czas kiedy MJ zajmowal szczegolna pozycje najpierw w strajku potem w Solidarnosci. Nie mozemy wiec mowic o zwyklej 'wspolpracy". W zwiazku z tym nie maja tu znaczenia opinie innych dzialaczy, bo mowimy o poczynaniach bezpieki, ktorych nikt z nich nie mogl na bieżąco widzieć. cd.

Obrazek użytkownika Lech Zborowski

09-01-2015 [04:00] - Lech Zborowski | Link:

cz.2

- MJ mial tylko jedna mozliwosc przyznania sie do wspolpracy. Jezeli zalozymy, ze czas strajku temu nie sprzyjal to musialby to zrobic zanim zajal pozycje w zwiazku. Po tym nie mialo to juz znaczenia. On jednak swiadomie postanowil ten fakt zataic. Wystawial sie tym samym na pozniejszy szanataz i zaleznosc od bezpieki. I mimo tego, ze Pan przypisuje mu pewna naiwna wiare w uczciwosc bezpieki w zachowaniu tajemnicy ja jednak uwazam, ze kazdy czlowiek o minimalnej inteligencji musial domyslac sie jak to pracuje. Przypomne tez, ze nie przyznal sie do konca swego zycia, nawet wowczas kiedy przestalo to miec znaczenie dla niego samego, a moglo powiedziec wiele Polakom.
- Pisze Pan o dwukrotnej odmowie wznowienia wspolpracy przez MJ podczas strajku i zaraz po nim. Obie wiec mialy miejsce zanim stal sie oficjalnym szefem regionu nowego zwiazku. Przypomne tez, ze byl to czas jak zaden inny w naszej historii. Komuna byla w stanie paniki gotowa na wszystko. Przeprowadza nieprawdopodobna operacje ze strajkami, ktore wymykaja sie spod kontroli. Powstaje Solidarnosc czyli twor jakiego bali sie nawet sowieci. Komuna rozwaza silowe rozbicie. Bezpieka uruchamia cala swa agenture, a Pan przekonuje nas, ze dzielny Jurczyk odmawia i bezpieka opuszcza rece i godzi sie z faktem? Raczy Pan zartowac? Prosze dac choc jedna logiczna przyczyne dla ktorej bezpieka nie spalila Jurczyka?
- Ewentualna agentura takich ludzi jak Walesa czy Jurczyk kierowana byla przez zupelnie inny garnitur bezpieki i w zupelnie inny sposob. Walesa jest najlepszym przykladem. Mial on swobode do tworzenia swego wizerunku opozycjonisty, a czesto nawet wsparcie bezpieki. Skladanie propozycji Jurczykowi przez nizszy szczebel bezpieki we wczesniejszym okresie moglo byc testem jego owczesnego nastawienia i dostosowaniem odpowiedniej taktyki do sterowania jego dzialaniami w pozniejszym czasie. Pierwsza propozycja mogla miec na celu uzycie go do rozbicia strajku. Druga do blokowania powstawania Solidarnosci. Obie mialy miejsce przed jego pozycja w zaistnialym pozniej zwiazku.
Mozna gdybac nad przyczynami tamtych propozycji, ale nie mozna zalozyc, ze zostawiono go w spokoju z jego "heroiczna" odmowa. Byc moze Jurczyk byl (jak Pan sugerowal) nieco naiwny, ale my nie mozemy.
cd.

Obrazek użytkownika Lech Zborowski

09-01-2015 [04:45] - Lech Zborowski | Link:

cz.3
- Pyta Pan: "Czy naprawde rzeczą absolutnie niemozliwą bylby fakt, ze po nieudanych probach naklaniania Jurczyka do wspolpracy, policja dala sobie z nim spokoj..." Moja odpowiedz jest - absolutnie tak!!!
To tak jakby oczekiwac, ze bezpieka nie mogąc opanowac strajku w stoczni dala sobie spokoj i poszla opanowywac strajk w trzydzietoosobowej wytworni klamerek. Bezpieka walczyla o przetrwanie i bezpieczenstwo komuny, a w tej walce nie bawiono sie w sentymenty.
Jako historyk z pewnoscia Pan wie jak wygladalo uzaleznianie i sterowanie dzialaniami ludzi takich jak Walesa czy Jurczyk. Wielu przecietnych Polakow rozumie taka wspolprace jako dzialanie na wyrazna korzysc wladz. Oczywiscie jest to bzdura bo taki agent nie przetrwalby tygodnia. Twierdzi Pan, ze inni dzialacze z regionu sa przekonani, ze Jurczyk nie mogl takiej dzialanosci prowadzic. Skad to ich przeswiadczenie? Walesa mial w poblizu siebie dzialaczy WZZow, znajacych go z wczesniejszego okresu, a i tak inni w jego otoczeniu uwazali go za bohatera jeszcze wiele lat pozniej! Bezpieka chcac poslugiwac sie takimi agentami wplywu musiala dbac o ich bezpieczenstwo, w tym ich wiarygodnosc. Czyniono to niezliczona iloscia zabiegow.
Na przykladzie Walesy - bezpieka nie tylko otaczala go agentami, ktorzy mieli za zadanie potegowac jego wsparcie, ale tez puszczac w obieg odpowiednie informacje promujace jakies idee lub osoby albo atakowanie tych, ktorzy mogli mu zagrazac. Informacjami manipulowano przekazujac je w przerozny sposob czesto przez "wiarygodne" zrodlo jak chociazby episkopat. Walesie dostarczano informacje uzyskane przez bezpieke, ktorych nie mial kto inny. Tak wiec mogl wyprzedzac dzialania innych i pozowac na podejmujacego wlasciwe decyzje. Wladze polityczne rowniez przekazywaly informacje lub wspoldzialaly w budowaniu wiarygodnosci agenta. Bezpieka szantazowala, starszyla i atakowala dzialaczy sprzeciwiajacych sie decyzjom agenta. W zaleznosci od potrzeby media atakowaly takiego agenta aby wzmoc poczucie przesladowania go lub chwalily jego roztropnosc pokazujac na przykladzie awanturnikow tzw. ekstremy.
Przede wszystkim jednak sterowano ich decyzje w okreslonym kierunku. cd.

Obrazek użytkownika Lech Zborowski

09-01-2015 [05:17] - Lech Zborowski | Link:

cz.4
- Decyzje takie sterowano na wiele sposobow. Np. poprzez przekazywanie w odpowiedni wiarygodny sposob poufnych informacji o rzekomych planach wladz. Wspierano je roznymi przekazami innych"wiarygodnych" zrodel i tworzono otoczke, ze okreslona decyzja bedzie jedyna wlasciwa oczywiscie dla dobra zwiazku.
- Wbrew temu co Pan twierdzi Jurczyk nigdy nie byl konkurentem dla Walesy na stolek przewodniczacego. Jak wiemy wybory byly wielka operacja bezpieki. Znamy dzis owczesne zalecenia dla agentow. Walesa byl wytypowany do zwyciestwa. Bezpieka chciala jednak aby nie czul on zbyt duzego poparcia i zeby czul sie stale zagrozony co zmuszalo by go do opierania sie na pomocy bezpieki. Tak wiec zalozono, ze Walesa ma wygrac ale niewielka przewaga glosow. Konkurentami poza Jurczykiem byli Gwiazda i Rulewski. Oczywiscie nie moglo sie zdarzyc aby ktorys z tych dwoch zagrozil Walesie. Jurczyk stanowil wiec zapore miedzy wyznaczonym do zwyciestwa Walesa, a dwojka tzw. ekstremy. Bezpieka zakladala, ze gdyby cos nie poszlo po mysli to Walesa musialby walczyc z innym agentem, ktorego mozna by pozniej spacyfikowac czy to przez szantaz czy ujawnienie jego wspolpracy.
- Odniosl sie Pan jeszcze raz do wlasnego argumentu, ze wielu artystow, profesorow itp. wierzylo naiwnie, ze bezpieka nie ujawni ich wspolpracy i w tej sytuacji taka sama naiwnosc mial prawo wykazac Jurczyk. Czy moze Pan wskazac jednego z tej grupy, ktory wspolpracowal z bezpieka, a potem przyjal role rowna roli Jurczyka?
- Na koniec Panskiego tekstu zaskakuje Pan stwierdzeniem, ktorego nie sposob traktowac powaznie chyba , ze ma Pan jakies wyjasnienie, ktore przerasta moje mozliwosci rozumienia. Pisze Pan: " w przypadku Jurczyka bezpieka musiala po prostu zachowywac sie bardziej wstrzemiezliwie, bo sytuacja zaczela przerastac policje polityczna". Gdybym nie wiedzial, ze traktuje Pan nasza rozmowe powaznie to powiedzialbym, ze probuje Pan ze mnie zakpic.

Obrazek użytkownika Lech Zborowski

09-01-2015 [05:31] - Lech Zborowski | Link:

cz.5
- Tak wiec konczac przypomne tylko, ze moją zasadnicza tezą jest twierdzenie, ze w tamtych krytycznych dla komunistycznej wladzy okolicznosciach nie moglo sie zdarzyc aby byly donosiciel bezpieki mogl wystapic publicznie przeciwko tej wladzy na takiej pozycji jaka zajmowal Jurczyk i byc pozostawionym wlasnemu losowi. W mojej logice nie ma miejsca na akceptacje tak absurdalnego zalozenia.
Niestety, wyrywkowe i skrotowe ustosunkowanie sie do oderwanych i szczegolowych argumentow nie ulatwia lepszego wykazania moich racji.
Dziekuje za rozmowe i pozdrawiam

Lech Zborowski

Obrazek użytkownika Robert Kościelny

09-01-2015 [08:06] - Robert Kościelny | Link:

Panie Lechu,

Ja również bardzo Panu dziękuję za rozmowę. Na zakończenie chciałbym tylko dodać, że gdybym na swej drodze historyka spotakał tak uczciwych i rzetelnych recenzentów mych prac, nie miałbym tych problemów, które mam. Miałbym za to mnóstwo wartościowego materiału do przemyśleń i powodów do krytyki własnych założeń i przekonań.

Kłaniam się Panu.

Przy okazji informacja dla czytelników. Dotychczasowe wpisy na temat Mariana Jurczyka nie wyjaśniają oczywiście tego, dlaczego mimo iż Jurczyk był konfidentem w latach 1977-1979 uważam, że wart jest Panteonu. Ale o tym przy innej okazji.

Obrazek użytkownika Galiński

09-01-2015 [12:53] - Galiński | Link:

Kłopot z kapusiem nie istnieje jest wielki problem z ludźmi którzy nie wiedzą czym było i jak działało totalitarne państwo PRL ze swoimi tajnymi służbami w tym SB, czyli 99% Polaków. Bez tej wiedzy opowieści o dobrym Jurczyku czy Kieżunie doprowadzają zapewne byłych funkcjonariuszy i ich obecnych kontynuatorów do płaczu ze śmiechu nad bezdenną głupotą ich obrońców.