Na podstawie dawnych lektur i obejrzanych kiedyś filmów wyrobiłem sobie obraz czekisty, jako człeka, któremu nie jest wszystko jedno, nieprzejednanego obrońcę słusznej sprawy, chlustającego z kamratami samogon - za pabiedu i tawariszcza Stalina, niedbałego o strój, ani o wygląd, z nieodłącznym naganem za pasem i petem, wiecznie przyklejonym do kącika ust.
Chcący zobaczyć, jak taki czekista wygląda współcześnie, może znależć w sieci film z rozmowy Michnika z Lisem. Spocone czółko świadczyło o tym, że - wychowany na „Jak hartowała się stal” - nie skorzystał z usług telewizyjnej kosmetyczki, że przed wejściem do studia nie zajrzał do lustra w łazience, by przyczesać przerzedzone włosięta, że koszuli chyba już od paru dni nie zmieniał, że kopcił jak parowóz i że oczęta ma czerwoniutkie, jak gwiazda, na Kremlu.
To, że Michnik pryncypialnie bronił Sikorskiego nie dziwi, nie dziwi też, że broniąc go lekceważył chlanie najlepszych trunków i żarcie frykasów na koszt podatnika, tudzież kombinowanie na benzynie i pański gest Sikorskiego, byle nie za jego, ale dziwi, że - oprócz bagatelizowania najgorszych cudzych zachowań - wolno mu było, w publicznej telewizji, zachęcać do trucia się nikotyną. To już nie tylko lizzusostwo telewizji, to uznanie, ze Michnik, jak bohaterowie jego romansów, może wszystko. Do pełnego obrazu czekisty brakowało tylko nagana i szklanek na stole.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6249
* Spod zoo
http://vod.tvp.pl/audycj…