Ten przeklęty insurekcjonizm

Może właśnie ten na pozór szaleńczy insurekcjonizm, kultywowany pod rozbiorami, był zarzewiem przyszłej niepodległości?

Ponieważ nastał listopad, miesiąc szczególny o tyle, że obchodzimy w nim dwie daty związane z walką Polaków o wolność – czyli odzyskanie niepodległości 11.XI.1918 oraz wybuch Powstania Listopadowego w nocy z 29 na 30.XI.1830 – pomyślałem sobie, że nie od rzeczy będzie poświęcić mój pierwszy tekst dla „Warszawskiej Gazety” właśnie temu zagadnieniu. Oto cyklicznie przy okazji rocznic powstań narodowych ożywia się chór wujów, który poucza ciemnych Polaków, by dać sobie spokój z tą funeralną martyrologią, czczeniem klęsk, bo to zatruwa społeczną świadomość, tudzież utrwala w nas ponury syndrom wiecznych ofiar i nieudaczników. Przy czym, co charakterystyczne, głosy te atakują nas z tak różnych na pozór środowisk, jak gazetowyborcza salonowszczyzna i prawica roszcząca sobie pretensje do politycznego realizmu. Dodajmy, że o ile intencją resortowych dzieci jest wykorzenienie Polaków i przerobienie ich za pomocą „pedagogiki wstydu” na zbiorowisko euro-klonów bez tożsamości, o tyle po prawej stronie dominuje ton zirytowania naszą historią pełną lekkomyślnego rzucania się na potęgi, co skutkowało gigantyczną daniną krwi i materialnymi stratami, a Polacy wszak mają stać się docelowo narodem rozważnym, mierzącym zamiar podług sił. Zwróćmy ponadto uwagę, że przy różnych celach tej społecznej inżynierii używane środki i argumentacja są dość podobne. Niezłą egzemplifikacją takiego nastawienia jest nie tak dawna opinia Rafała Ziemkiewicza, że z sierpniowych rocznic powinniśmy obchodzić te zwycięskie – Bitwę Warszawską i Sierpień '80, a nie klęskę Powstania Warszawskiego.

No dobrze, skoro tak, to wyjaśnijmy sobie podstawową sprawę. My nie czcimy klęsk narodowych, tylko zrywy niepodległościowe, oddając cześć tym, którzy w tychże walczyli, choć mogli przecież realistycznie pozostać w domach i się nie wychylać, czy też, jak chcą niektórzy – nie ulegać insurekcyjno-rewolucyjnym prowokacjom. A na ile nawet to, co doraźnie było klęską można przekuć w dalszej perspektywie w sukces, to sobie zaraz wyjaśnimy na dwóch przykładach.

Przeprowadźmy pewien eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że Rafał Ziemkiewicz, bądź inny realista trafia na amerykańskie Południe i zaczyna dzisiejszym, mieszkającym tam obywatelom USA klarować, że ta cała secesja to był poroniony pomysł, bo rolnicze skonfederowane stany nie mogły pod żadnym względem równać się z uprzemysłowioną Północą. Zresztą, w powieści „Przeminęło z wiatrem” jest znamienna scena, w której Rhett Butler pyta się ogarniętych secesjonistyczną gorączką znajomych Południowców – ile na Południu jest fabryk broni, amunicji itd. by skonkludować: „mają fabryki, kopalnie i flotę, którą mogą nas zablokować i zagłodzić. My mamy bawełnę, niewolników i arogancję”. Lecz koniec końców ten sam cyniczny Rhett wstępuje u samego kresu wojny, gdy tragedia jest przesądzona, do armii konfederackiej stwierdzając: „zawsze miałem słabość do przegranych spraw”.

No więc wyobraźmy sobie tych naszych realistów tłumaczących Amerykanom z Południa, że powstanie przeciw Lincolnowi nie miało prawa się udać, że w wyniku wojny Południe zostało de facto podbite przez rząd waszyngtoński i okupowane przez Jankesów, że cała ta awantura zakończyła się kompletną ruiną – gospodarczą, demograficzną, społeczną, zginęli najlepsi synowie Południa, kraj pogrążył się w anarchii po której pozostał Ku-Klux-Klan będący pierwotnie formacją sąsiedzkiej samoobrony i że krótko mówiąc, trzeba było się jakoś z tym Lincolnem dogadać. Natomiast obecnie podtrzymywanie dawnych tradycji, czczenie prezydenta Jeffersona Daviesa, dowódców i wymachiwanie konfederackimi sztandarami to autodestrukcyjny kult klęski, nieodpowiedzialnego awanturnictwa, „obłędu 1861”, a nie żaden powód do dumy. Założę się, że najbardziej prawdopodobną reakcją byłoby wyciągniecie przez pana domu strzelby i krótkie: „wynocha z mojej ziemi”. Bo ten nierealistyczny zryw jest po dziś dzień dla Południowców symbolem umiłowania wolności i inspiracją, by stawiać opór rządowi federalnemu, gdy ten wyciąga łapy po nie swoje.

Inny przykład to holocaust. Pierwotnie w państwie izraelskim temat ten był wstydliwie pomijany, jego przywódcy bowiem uznali, iż wizja Żydów idących pokornie na rzeź kłóci się z nowym obliczem Żyda-wojownika wyrąbującego sobie zbrojnie nową państwowość. Tamci, pokorni Żydzi, którzy dali się niemal bez sprzeciwu pozabijać mieli odejść, by nie obciążać poczuciem klęski umysłów nowego syjonistycznego pokolenia. Dopiero gdzieś w latach '60 uznano, że tę potworną traumę można przekuć w mit założycielski Izraela, w rodzaj nowej państwowej religii, sterroryzować nim mentalnie świat zachodni z Ameryką na czele i – przy okazji – nieźle zarobić na odszkodowaniach. W ten sposób bezprzykładna klęska stała się polityczną bronią masowego rażenia, czego jako Polacy co i rusz doświadczamy gdy każą nam przepraszać za Jedwabne, bądź przyjąć roszczenia rewindykacyjne organizacji żydowskich.

Mówią nam często, że powinniśmy się uczyć od Żydów organizacji i skuteczności działania – no więc uczmy się, choćby tego jak z przegranych powstań uczynić oręż polityki historycznej tak na rynku wewnętrznym, jak i w odniesieniu do sąsiadów. Zresztą, co tam Żydzi – nawet maleńka Litwa, nie oglądając się na rosyjskie dąsy, ogłosiła rok 2013 rokiem Powstania Styczniowego, której to odwagi zabrakło opętanej „resetem” PO. Wracając do listopadowych dat – czy naprawdę możemy mieć pewność, że bez powstań Polacy byliby w stanie w 1918 roku wybić się na niepodległość? Czy może właśnie ten na pozór szaleńczy insurekcjonizm kultywowany pod rozbiorami, tak jak dziś Amerykanie z Południa kultywują zryw secesyjny, a Żydzi – holocaust, był zarzewiem przyszłej niepodległości?

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Artykuł opublikowany w „Warszawskiej Gazecie” nr 45 (7-13.11.2014)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika zawadiaka

13-11-2014 [20:11] - zawadiaka | Link:

Tylko czy Ziemkiewicz to przeczyta? A nawet jeśli, to czy zrozumie? A jak zrozumie to czy zmieni zdanie? A jak nawet zmieni zdanie, to czy to ogłosi publicznie, tak jak głosi i puszcza tę swoją wodę na młyn antypolskości? Myślę że wątpię. Ale wszyscy inni (mam na myśli tych, którzy chcieliby się tutaj czegoś nauczyć) powinni przeczytać ten tekst, przynajmniej dwa razy.

Obrazek użytkownika Jean Bart

13-11-2014 [21:44] - Jean Bart | Link:

gadal grzyb do obrazu a obraz ani razu

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

13-11-2014 [23:21] - Gadający Grzyb | Link:

Nie sądzę. by przeczytał itd... zresztą, nie o to chodzi. Użyłem Ziemkiewicza jako przykładu, a tekst skierowany jest raczej do tzw. "ogółu" bombardowanego propagandą ;)

pozdr.
GG

Obrazek użytkownika maniera oficera

14-11-2014 [18:09] - maniera oficera | Link:

@Gadający Grzyb

Widzę 3 problemy w Pańskim rozumowaniu.

Po pierwsze, "realizm" o którym Pan pisze powinien być co najmniej wzięty w nawias lub słowo to w ogóle nie powinno być używane w kontekście, w jakim Pan je używa, tj. fałszywego pragmatyzmu. Utożsamienie publicystyki Ziemkiewicza (jako przykładu, rozumiem) z realizmem jest nieporozumieniem. Realizm wywodzić się może tylko z całościowego i integralnego ujęcia rzeczywistości, wraz z całą jej złożonością. Ziemkiewicz i bliscy jego ideom publicyści uprawiają raczej fałszywy pragmatyzm, niż realizm, a w zasadzie "realizm".

Po drugie, utożsamia Pan niejako (historyczną) insurekcyjność z wewnętrzną cechą polskości. Czy na pewno jest to cecha polskości? Czy raczej jest nią stawianie oporu tyranii (nie mylić z ideami rewolucyjnymi) oraz umiłowanie wolności? Jak pogodzić insurekcyjność jako element polskości z polską cechą umiłowania spokojnego życia w wolności, w bliskości z Bogiem i w zgodzie z naturą? Czy nie wykluczają się? 

Uwzględniwszy historyczne uwarunkowania (bo jakże inaczej oceniać) można skłonić się ku stwierdzeniu, że insurekcyjność została zaadaptowana do polskości w określonych warunkach (zniewolenia) i na określonych warunkach (udział w rewolucji). Nie można też, mówiąc kolokwialnie, wrzucać wszystkich powstań polskich do jednego worka. Bo czym innym jest powstanie przeciwko najeźdźcy (jako element obrony, tzw. wojny sprawiedliwej), a czym innym udział w realizacji (nawet jeśli nie wprost) rewolucyjnej utopii np. przymusowego zjednoczenia Europy.

Po trzecie, stawia Pan główną tezę, że insurekcyjność (w Pańskim rozumieniu) sama w sobie przyczyniła się do odzyskania niepodległości. Myślę, że jest to pewien skrót myślowy zbyt łatwo przyjmowany i zbyt łatwo przedstawiany jako oręże przeciwko antypolskim propozycjom (np. podporządkowania się Niemcom pod pozorem fałszywego pragmatyzmu). 

Do odzyskania niepodległości w 1918 r. na pewno doszło w wyniku odważnej i roztropnej dyplomacji oraz dzięki przekonaniu Polaków, że warto zjednoczyć własne wysiłki we własnym wspólnym celu i to celu tak doniosłym. Na marginesie, jak bardzo brakuje obecnie Polakom zarówno zręcznej dyplomacji, jak i wspólnoty dążenia do niepodległości (nie mylić z dążeniem do rozwoju totalitarnej demokracji ludowej, w wydaniu sowieckim i unijnym).

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

18-11-2014 [20:46] - Gadający Grzyb | Link:

Ten realizm jest oczywiście w domyślnym cudzysłowie - miałem nadzieję, że jasno wynika to z kontekstu...

Insurekcyjność jest wyrazem dążenia do wolności i nie jest to cecha wyłącznie polska - dlatego właśnie podałem w tekście przykład amerykańskiego Południa  i wojny secesyjnej. W Polsce na to nałożyła się jeszcze tradycja rokoszy i konfederacji - czasem destrukcyjna, ale w warunkach zniewolenia bezcenna.

Oczywiście, że jest to skrót myślowy (gazeta nie jest z gumy) - chodziło o kultywowanie umiłowania wolności, którego wyrazem były m.in. powstania. Bez tego nie bylibyśmy w stanie wykorzystać koniunktury, którą przyniosła nam I WŚ.

pozdr.
GG