Każdy realista ma swojego protektora

Geopolityczne protezy zawsze użyczane są za wysoką opłatą i w każdej chwili mogą zostać odebrane.

I. Nie ma strategicznych sojuszy dla słabych

Chciałbym dziś rozwinąć temat zasygnalizowany już przeze mnie w końcówce poprzedniego tekstu dla „Polski Niepodległej” - „Wojna o prof. Kieżuna”. Chodzi o zarysowującą się od pewnego czasu „opcję niemiecką” na polskim rynku opinii. Jest to rzecz jasna element szerszego pejzażu sympatii i antypatii geopolitycznych powodujących, że różne odłamy prawicy upatrują rozmaitych zagranicznych sponsorów na których pragnęłyby oprzeć „kwestię polską”. O opcji rusofilskiej pisałem już w artykule „Rosyjskie miraże prawicy”, stronnictwem amerykańskim zapewne też przyjdzie się zająć, niemniej do wszystkich wymienionych pasuje stwierdzenie, że to ciągłe oglądanie się na bliższe i dalsze potęgi jest cokolwiek przerażające i dowodzi jakiejś organicznej niewiary w polski potencjał, podszytej być może kompleksami wynikającymi z naszych historycznych traum.

Oczywiście, każde państwo, nawet najpotężniejsze, potrzebuje sojuszy. Autarkia bądź to polityczna, bądź gospodarcza, tudzież militarna jest nieosiągalna, jednakże wszystko sprowadza się do proporcji - czy dobór partnerów jest dla nas jedynie uzupełnieniem własnej siły, czy też ma tę własną siłę zastępować, sprowadzając nas de facto do roli neokolonialnego wasala realizującego zlecenia patronów w nadziei, że w razie zagrożenia nasz opiekun we własnym interesie zechce nas bronić jako swej strefy wpływów. Jest to myślenie bardzo niebezpieczne, dowodzące postkolonialnej mentalności również u tych, którzy na co dzień ów postkolonializm piętnują i w sferze deklaratywnej zwalczają. Strefy wpływów mają bowiem to do siebie, że są płynne, traktowane instrumentalnie i w każdej chwili mogą zostać przehandlowane w zamian za jakieś korzyści, lub wręcz odpuszczone, gdy mocarstwo sprawujące do tej pory nad takową strefą nadzór uzna, że powinno swój potencjał zaangażować w innych obszarach. To może zdarzyć się wręcz z dnia na dzień, a dotychczasowi podopieczni zostaną bez sentymentów zostawieni na lodzie. Słynny „reset” Obamy w relacjach z Rosją i wycofanie się USA z aktywnej polityki w naszym regionie jest tego dobitnym przykładem. Ostatnio zaś Niemcy wprost zadeklarowały, że stan ich armii nie pozwoli na żadną interwencję militarną w obronie państw Europy Środkowo-Wschodniej. Innymi słowy - nie ma strategicznych sojuszy dla słabych.

II. Poszukiwanie patrona

Co charakterystyczne, w tych głosach dominuje ton „realistyczny”. Dotyczy to również opcji niemieckiej obecnej dziś przede wszystkim na niwie swoistej anty-polityki historycznej, uprawianej głównie przez autorów związanych z tygodnikiem „Do Rzeczy” - Piotra Zychowicza, Sławomira Cenckiewicza i Rafała Ziemkiewicza. Na marginesie - autorzy ci stosują metodę polemiczną polegającą na tym, by ich adwersarze wskazali luki w rozumowaniu - gdzie np. Zychowicz popełnił w swym wywodzie błąd? Nie można pozwolić się zapędzić w ten narożnik, a to z tej prostej przyczyny, że sprawny publicysta poprzez odpowiedni dobór argumentów potrafi uzasadnić każdą tezę na której mu zależy. Zbudowanie wewnętrznie spójnego wywodu jest jedynie kwestią warsztatu, niczym więcej. Podstawową kwestią, którą należy zatem roztrząsać jest to, czy dana „narracja” służy Polsce i jej interesom.

Jak wspomniałem w poprzednim artykule, za symboliczny początek zaistnienia opcji niemieckiej w dyskursie szeroko rozumianego środowiska patriotycznego uznaję tekst Rafała Ziemkiewicza opublikowany w „Rzeczpospolitej” we wrześniu 2009 roku „Polityka realna – czyli jaka?”. Przypomnę dla porządku jego zasadnicze przesłanie: „Zachowanie suwerenności wyszło z naszego realnego zasięgu. Musimy znaleźć się w całości w jednej ze stref wpływów, należy więc zadać sobie pytanie: Rosja czy Niemcy?” . Ziemkiewicz uznał, że z dwojga złego lepiej postawić na Niemcy i dołączyć do ich strefy wpływów w całości, tak by uniknąć scenariusza rozbiorowego i zachować, jak to niegdyś mówiono, substancję narodową.

Teraz pytanie za 100 punktów – czym takie podejście różni się co do swej istoty od słynnego „hołdu berlińskiego” ministra Sikorskiego? Według mnie, obie postawy można sprowadzić do założenia: „Niemcy są hegemonem Europy, rozdają karty w Unii, zatem podczepmy się pod nich, to nas nie oddadzą Ruskim”. Jest to założenie z gruntu błędne i to z kilku powodów. Po pierwsze, Niemcy nie dopuszczą, by pod bokiem wyrosła im silna Polska. Polska jest Niemcom potrzebna jako peryferyjny obszar eksploatacji gospodarczej i polityczny wasal. W tej sytuacji nie ma co marzyć o obronie „substancji”, bo będziemy wysysani na szereg różnych sposobów. Po drugie, interesy Rosji i Niemiec są w odniesieniu do naszego regionu zbieżne – ma stanowić słabą i bezwolną strefę buforową w której będą ścierały się wpływy obu mocarstw, przy czym oba zgodnie będą starały się trzymać na dystans Stany Zjednoczone. W razie potrzeby Niemcy bez skrupułów podzielą się wpływami z Rosją, co zostało zdiagnozowane przez Jarosława Kaczyńskiego w słowach o niemiecko-rosyjskim kondominium. Po trzecie, co do parasola militarnego, to wspomniana wyżej deklaracja o nieinterwencji wygłoszona zaraz po szczycie NATO i w sytuacji wojny na Ukrainie powinna rozwiać wszelkie mrzonki.

III. Realizm kolaborantów

No właśnie – mrzonki. To trochę jak z realistami z Królestwa Kongresowego, których wszelkie nadzieje zostały rozwiane przez cara krótkim: „żadnych marzeń, panowie”. A jeśli zwolennicy „opcji niemieckiej” wolą inny przykład, to podam krakowskich stańczyków, których przesłanie krytykujące konspirację i narodowe zrywy jak raz pasowało do polityki Najjaśniejszego Pana, przy którym „stoimy i stać chcemy”. Stańczycy byli po prostu pacyfikatorami nastrojów, narzędziem w rękach Wiednia. Polacy w zamian za swą lojalność doczekali się autonomii i wysokich posad w rządzie C-K monarchii, co jako żywo przypomina dzisiejsze synekury w zdominowanej przez Niemcy Unii Europejskiej. Oczywiście praca organiczna - zakładanie kas, bibliotek, kół samokształceniowych, towarzystw gospodarczych, edukacyjnych itd. - to wszystko było potrzebne, ale jako środek do celu - niepodległości, a nie jako cel sam w sobie. Tymczasem, gdy wybiła godzina próby i zaborcy wzięli się za łby, galicyjscy konserwatyści zareagowali na Legiony Piłsudskiego niczym na rogatego diabła, który niweczy ich misterne gabinetowe gierki.

Piszę o tym wszystkim, bo ówczesny realizm Stańczyków uprawiany w znacznej mierze na gruncie propagandy historycznej wręcz narzuca porównanie z obecną działalnością „zychowszczyzny” (przypomnę: powinniśmy iść z Hitlerem na Ruskich, a po ich rozgromieniu w kluczowym momencie zmienić sojusze i pójść z zachodnimi aliantami na Hitlera, no i nie wywoływać skazanych na porażkę powstańczych awantur). Odnajduję tu również echa poglądów Władysława Studnickiego, który jeszcze w listopadzie 1939 roku zwracał się do władz III Rzeszy z memoriałem, by odtworzyć polską armię i wspólnie ruszyć na Sowietów. Ów przekaz – cóż za przypadek – rozpoczął swój marsz wkrótce po ukazaniu się wspomnianego, programowego tekstu Ziemkiewicza i współgrał z równoległym rozwojem niemieckiej nowej polityki historycznej mającej zrelatywizować odpowiedzialność za II Wojnę Światową. To wpisywanie się poprzez historyczny rewizjonizm w aktualne zapotrzebowanie polityczne niemieckiego hegemona jest doprawdy zbyt znamienne, by nie zauważać tego słonia w menażerii. Każdy realista ma swojego protektora?

Piętnując polską historię jako ciąg szkodliwych nonsensów skutkujących niemal bez wyjątku narodowymi tragediami wybiela się zarazem naszych wrogów – tych którzy nas podbijali, eksterminowali, łupili. W przełożeniu na dzisiejsze realia, jest to otwarte zaproszenie do powiedzenia światu (po raz kolejny w historii), że skoro Polska nie potrafi sama się odpowiedzialnie rządzić, to rządy musi dla jej własnego dobra narzucić kto inny. Taka była propagandowa linia mocarstw zaborczych, później mieliśmy passus o „pokracznym bękarcie Traktatu Wersalskiego” i w tym stylu sami siebie przedstawiamy dzisiaj dezawuując naszą historię i wręczając przeciwnikom gotowy propagandowy oręż do ręki. Skoro Polska sama jest winna swym klęskom, to agresorzy nie dość, że są niewinni lecz i współcześnie mają dobry powód by dla dobra Europy i geopolitycznego porządku trzymać nasz kraj na krótkiej smyczy.

Postawmy sprawę jasno - „realizm” każący przytulać się nam do kolejnych stref wpływów i stosownie do tego rewidować tradycję historyczną jest realizmem kolaborantów szukających zawczasu sponsora. W tej kolaboranckiej optyce każde formułowane aspiracje narodowe idące w poprzek interesów możnych tego świata naznaczone będą piętnem nieodpowiedzialnego awanturnictwa i „obłędu”. Dlatego sami musimy stanąć mocno na własnych nogach, a nie na protezach pożyczanych od kolejnych geopolitycznych protektorów, te bowiem zawsze użyczane są za wysoką opłatą i w każdej chwili mogą zostać odebrane.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:
http://podgrzybem.blogspot.com/2013/08/realizm-kolaborantow.html
http://blog-n-roll.pl/pl/rosyjskie-mira%C5%BCe-prawicy#.VDXF-1fqWSp
http://blog-n-roll.pl/pl/wojna-o-prof-kie%C5%BCuna#.VD_09VdQQg8

Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 41 (13.10 – 19.10.2014)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Józef Darski

20-10-2014 [19:20] - Józef Darski | Link:

Zawsze kiedy ktoś chce, żeby Polacy siedzieli cicho i dali sobą pomiatać, zaczyna sią dyskusja o:
- wadach narodowych, którymi są odwaga i umiłowanie wolności
- błędach, którymi była walka o wolność zamiast skamlenia i siedzenia cicho.

Po raz pierwszy jednak, walka Polaków o wolność nikomu nie grozi, bo naród dawno skundlił się i spodlał, a horyzonty wyznacza mu tylko marzenie o tym by pozostać w służalstwie odpowiednio nisko przygiętym.

Albo więc nasi przeciwnicy dokonali złej analizy i myślą anachronicznie, albo próbują dmuchać na zimne. To pokazuje tylko się historii i siłę jak byli nasi przodkowie przed potopem 1989 i początkiem epoki zdrady i zaprzaństwa..  

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

20-10-2014 [19:26] - Gadający Grzyb | Link:

Z jednej strony jest to dmuchanie na zimne, z drugiej - walka o czytelniczy target na rynku opinii prowadzona pomiędzy narracją "insurekcjonistyczną" a "realistyczną". Nie ufam za grosz motywacjom ani jednych, ani drugich.

pozdr.
GG

Obrazek użytkownika Józef Darski

20-10-2014 [21:52] - Józef Darski | Link:



A insurekcjoniści to kto, bo nie znam żadnego chętnego i kto za nimi stoi. żydów i masonów może Pan sobie darować, podobnie Niemców - Brauna Pan nie przebije.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

20-10-2014 [22:40] - Gadający Grzyb | Link:

A czy ja coś piszę tu o Żydach i masonach? O konflikcie na linii insurekcjonizm - realizm pisałem w poprzednim tekście - "Wojna o prof. Kieżuna". Insurekcjonistyczną narrację uprawia środowisko "wSieci" i "Gazety Polskiej". "Realistyczną" - odłam rusofilski, głownie sieroty po PAX i Moczarze oraz od pewnego momentu część publicystów "Do Rzeczy", tylko że oni orientują się w inną stronę. Żeby była jasność - ja nie potępiam realizmu ani insurekcjonizmu jako takich. Podejrzewam jedynie, że ten spór jest po prostu elementem medialnego teatru, biznesowej konkurencji - ma ekscytować gawiedź i napędzać sprzedaż.

pozdr.
GG

Obrazek użytkownika Józef Darski

21-10-2014 [01:32] - Józef Darski | Link:

Narracja insurrekcjonistyczna ma przywrócić starą tożsamość i ciągłość, bez których nie będzie żadnego oporu, realistyczna ma zniszczyć starą tożsamość i ciągłość. Dalej, w zależności od orientacji, mają być budowane nowe tożsamości. Pan natomiast podważa sens wszystkiego, skoro wszystko jest ustawką, teatrem dla kasy itp.. 

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

21-10-2014 [17:59] - Gadający Grzyb | Link:

No cóż, trudno dojść do innych wniosków po sprawie prof. Kieżuna. Ja poczułem się przez "nasze" media zrobiony w konia i to na kilku poziomach. Pisałem o tym w poprzednich tekstach, Pan również je czytał. Skoro ja i inny czytelnicy jesteśmy traktowani jako obiekt manipulacji, sprzedażowy "target" do urobienia patriotycznym marketingiem, jako przedmiot a nie podmiot, to cóż innego można napisać?

Co do insurekcjonizmu i realizmu (zaznaczę - realizmu traktującego Polskę jako podmiot, tak jak czynił to Dmowski pisząc o "obowiązkach polskich") - to są dwa płuca polskiego patriotyzmu, dwie strony tego samego medalu. Współcześnie zaś z obu tych spuścizn należy wydestylować najbardziej wartościowe składniki i dostosować do wyzwań współczesności.

pozdr.
GG

Obrazek użytkownika Adam

21-10-2014 [09:39] - Adam | Link:

Nastepny "genius " ktory wszystko wie I nic nie robi, zeby nie zostac wykiwanym. Plakac sie chce

Obrazek użytkownika Adam

21-10-2014 [09:36] - Adam | Link:

100/100

Obrazek użytkownika epitwo

21-10-2014 [18:18] - epitwo | Link:

"Zawsze kiedy ktoś chce, żeby Polacy siedzieli cicho i dali sobą pomiatać, zaczyna sią dyskusja o:
- wadach narodowych, którymi są odwaga i umiłowanie wolności
- błędach, którymi była walka o wolność zamiast skamlenia i siedzenia cicho."

To by trzeba wężykiem, wężykiem i w przedszkolach rozwieszać: ))coby się dziatwa od małego uczyła rozpoznawać intencje pokrzykujących na Naród.

Co do zdania z "albo... albo": albo nasi przeciwnicy bardziej realistycznie oceniają nasz potencjał niż my sami?

Obrazek użytkownika Marek1taki

20-10-2014 [22:14] - Marek1taki | Link:

@autor
Nie mogę się zgodzić z jednoznacznością stwierdzenia, że "nie ma strategicznych sojuszy dla słabych". Silna Polska powinna stworzyć sojusz i ze słabymi krajami jak Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja, Węgry i silnymi jak Białoruś. Słaba Polska jest atrakcyjnym partnerem dla silnych Niemiec, bo deklarowana słabość to tylko propagandowa przygrywka do niemieckich zbrojeń. Problem sojuszu z Niemcami leży w ich cywilizacyjnym upadku od czasu podbicia przez Prusy a obok tego postępującego socjalizowania się. To czyni taki sojusz nieatrakcyjnym dla Polski. Problem w tym, że już w tym sojuszu jesteśmy - od czasu przystąpienia do Unii Europejskiej i zacieśnienia zależności od Niemiec przez Traktat Lizboński. Wchodząc do UE odwróciliśmy się zresztą od sojuszu z Ukrainą, który dawałby strategiczną siłę obu stronom. Ukraina proponowała sojusz jeszcze w czasie gdy posiadała broń atomową. Włochy proponowały Hexagonale. Pamiętamy politykę Prezydenta Lecha Kaczyńskiego - jakże skuteczną i jakże torpedowaną. Ciągle pozostają nam możliwości sojuszu od Szwecji po Turcję w sytuacji ciągłego zagrożenia Niemiecko-Rosyjskiego i Izraelsko-Amerykańskiego zainteresowania rozgrywaniem tego zagrożenia dla swoich celów. Obecnie niekwestionowanym liderem tej koalicji jest Białoruś i z tego powodu nie dziwi jej izolowanie przez Niemców, Rosjan, USA czy Izrael.
Propagandy tych krajów rozgrywają konflikty ideologiczne i historyczne. To oczywiste. Widać to na przykładzie powstania Warszawskiego i akcji Burza, gdzie mamy efekt działania propagandy brytyjsko-sowieckiej, która narzuciła Polakom teorię jednego wroga. Dlatego dzisiaj nikt nie zadaje pytania dlaczego nie planowano obrony Polski przed Rosją sowiecką. Oburzenie słychać gdy kwestionuje się sens torowania Armii Czerwonej drogi do podbicia Polski. Ja nie widzę tu obłędu. Ja widzę tu zdradę 1944.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

20-10-2014 [22:44] - Gadający Grzyb | Link:

Nie zrozumieliśmy się. Chodziło mi o to, że słabi w takim sojuszu zawsze narażeni są na zdradę i pozostawienie samym sobie (jak Polska po "resecie" Obamy), dlatego Polska powinna się wzmocnić tak, by samemu odgrywać rolę partnera silniejszego - tego, który przyciąga, a nie jest przyciągany.

Obrazek użytkownika Marek1taki

20-10-2014 [23:53] - Marek1taki | Link:

@Gadający Grzyb
Dlatego trochę przekornie napisałem o niejednoznaczności. Zgadzam się, że słabszy partner jest bardziej narażony na zdradę. Ale siła oznacza możliwość prowadzenia polityki perspektywicznej, która może opierać się też na zaufaniu. Trzeba czasu aby to zaprocentowało w porównaniu do polityki rabunkowej obrotowych sojuszy, czyli ugrać co się da i chodu z wygraną. Kto dzisiaj uwierzy w wartość sojuszu z USA, Rosją czy Niemcami? UE jest przykładem sojuszu, w którym państwa zachowują się jak szajki kieszonkowców, cała polityka unijna to kto komu lepiej skroi portfel.
USA podobnie jak Wielka Brytania spełnia kryteria sojuszu egzotycznego wg oceny Stanisława Cata Mackiewicza, czyli upadek Polski nie pociąga upadku USA i odwrotnie chociażbyśmy sobie nie wiadomo co obiecywali i jak sobie nie ufali. Sojusz Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego był sojuszem naturalnym i pozycja strategiczna wobec Prus i Rosji była inna gdy stanowiły jedność. Ta jedność była łatwiejsza do uzyskania wówczas dzięki atrakcyjnej ofercie cywilizacyjnej. Dzisiaj sami sobie nie oferujemy wartości cywilizacji łacińskiej a wobec Ukrainy np. wystąpiliśmy jako stręczyciel oferty UE i NATO w fazie wstępnej. To nie budzi szacunku i zaufania.

Obrazek użytkownika marsie

20-10-2014 [22:22] - marsie | Link:

Do Pana Darskiego - z wieloma Pana wypowiedziami się zgadzam, ale bez przesady. Nie Naród się skundlił, tylko jego część, ta rządząca głównie i medialna. Bardziej je widać, to jasne, ale nie wolno karać za to wszystkich, tak ich nazywając. Pozdrawiam!

Obrazek użytkownika Adam

21-10-2014 [10:00] - Adam | Link:

Każdy realista ma swojego protektora -tytuł trafiony w 10-tke Nie ma sojuszu strategicznego dla slabych - kazdy prawicowiec powinien powiesic sobie to nad lozkiem.
No coz dyskusje miedzy realistami/kolborantami a insurkcjonistami/romantykami rozstrzygnela historia Polska w 1918 roku powstala w wyniku wojny powszechnej o ktora modlil sie norwid a nie dilu z cesarzami . To co powstalo w 1989 to twor slaby wymierajacy biologicznie, pracujacy na swoich panow rosje I niemcy. Najbardziej podobny do gett zydowskich w Polsce od 39 do 41 roku ktore wolno wymieraly ale jednoczesnie dostarczly swoim ciemiezycielom produktow niezbednych do prowadzenia wojny. Elity zydowskie przekonycwly zydow zeby nie buntowali sie bo spotka ich "strasszna kara" a tak naprawde baly sie o swoje wygodne zycie w gettcie . Podobnie wyglada teraz z "elitami polskimi" Kraj wymiera a one czerpia z tego zsyski.. gdbysmy choc mieli przyrost natural bylaby by jakas platform do dyskusji a tak to tylko mozna krzyknac w mord.. kolaboranta sku... chce sie utuczyc na naszej zagladzie.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

21-10-2014 [18:30] - Gadający Grzyb | Link:

Bo z tym realizmem to jest tak, że jego ojciec - Dmowski - traktował go jako sposób na odzyskanie niepodległości, a jego współcześni epigoni zrobili z realizmu usprawiedliwienie dla kolaboracji. Innymi słowy, realizm - czyli wzmacnianie polskiego potencjału na różnych polach (gospodarka, edukacja, kształtowanie patriotycznych postaw) winien być środkiem do celu, czyli suwerenności i podmiotowości, a te można uzyskać np. na skutek narodowej insurekcji. W tym sensie realizm i insurekcjonizm nie są ze sobą sprzeczne, jedno jest uzupełnieniem drugiego.

pozdr.
GG 

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

21-10-2014 [10:51] - NASZ_HENRY | Link:

Nogi trzeba mieć, conajmniej dwie ;-)

Obrazek użytkownika goral

21-10-2014 [11:54] - goral | Link:

Realizm i Relatywizowanie..

Te pojecia odmienia pan tutaj i wczesniejszych postach na rozne sposoby.
Nie mozna odmowic panu zasadnosci i pewnych racji w ich uzywaniu.
Ale nawet najlepsza analiza czy diagnoza jest bezwartosciowa bez propozycji skutecznej terapi.
.."dlatego Polska powinna się wzmocnić tak, by samemu odgrywać rolę partnera silniejszego"..???
Klasyk uzna to stwierdzenie za .."oczywista ,oczywistosc"..
1)W jaki sposob ,w panskiej opini Polska : "..powinna sie wzmocnic tak ...." ?

2) "Inserukcjonizm vs Realizm" a "Niezangazowani"-(Spacyfikowani ? )
Klasyfikuje i umieszcza pan Polskie spoleczenstwo w tych dwoch kategoriach.
Sam siebie i innych umieszcza pan tutaj: .."Nie ufam za grosz motywacjom ani jednych, ani drugich "..
Jaka alternatywe pan proponuje dla tej czesci spoleczenstwa (a jest ich sporo-okolo 40 %) ktora nie "ufa ani jednym ani drugim"..?

3)"Medialnosc" zycia politycznego w Polsce determinujaca procesy spoleczne i ksztalt Polskiej Racji Stanu..
Zgoda..Jaka kontr-alternatywe tutaj pan proponuje ?

Od siebie.
W calej mojej sympati do Premiera Kaczynskiego i PIS zaczynam (nie tylko ja) dostrzegac strategiczne bledy ,jak chociazby zepchniecie siebie do pozycji "obronnych".Czego praktycznym efektem jest rezygnacja z tworzenia wlasnej,codziennej "politycznej narracji" na rzecz "codziennie spoznionej" reakcji na atak wiadomych sil..
Stworzylo to dynamike "gonienia w pietke"..
Czy nie nalezy tutaj pozwolic "mlodym i gniewnym" zwiazac slabnaca koalicje PO-SLD-PSL w bezposrednia konfrontacje z nimi ?
Okazja sie wlasnie nadaza i sam chetnie wezme w niej udzial..
W ubieglym roku mialem (i nie tylko ja) mieszane uczucia co do przeniesienia "Obchodow" do Krakowa..
Zwyciezyl Pragmatyzm i tam sie zjawilem..
Nie zrobie tego w tym roku i wszelkie apele o : "cierpliwosc", "rozsadek ", "nie dac sie prowokowac" etc..nie przemawiaja do mnie wiecej..
Zostaja dwie propozycje:
1) "olac to wzystko=spacyfikowac"
2) wziasc udzial w Warszawskich "Obchodach" za wiadoma cene..
Ponoc Dobry Bog bedzie nas ocenial nie z tego co zrobilismy..Ale z tego co nie zrobilismy a moglismy zrobic..
Wybieram DZIALANIE a nie Schodzenie Zlu z drogi..
Taka postawa chroni mnie od Relatywizowania , a ktore to Pan tutaj tak szeroko pietnuje samemu go stosujac..
Czas na AKCJE !
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

21-10-2014 [18:22] - Gadający Grzyb | Link:

W zasadzie wszystko sprowadza się do podmiotowości i skuteczności. Niezależnie od tego jak obecnie oceniamy politykę Węgier, to Orban pokazał jednak jak można dojść do władzy w skrajnie niekorzystnych warunkach i tę władzę utrzymać - dla dobra swego kraju. Swojego czasu postulowałem coś, co nazwałem "Zjednoczonym Obozem IV RP" - w skrócie chodziło o to, by PiS poszedł do wyborów w szerokiej koalicji z patriotycznymi organizacjami społecznymi, a jest takich trochę i to sprawdzonych w boju, zwłaszcza po Smoleńsku. Tylko, że zawodowi działacze z partyjnego aparatu musieliby się wtedy trochę posunąć. To byłby znaczący impuls aktywizacyjny. Trzeba zerwać z paternalistycznym podejściem - zarówno ze strony partii jak i mediów, które traktują nas jak target, który należy tylko utrzymać w stanie wzmożenia, doprowadzić do urn wyborczych i wszystko będzie dobrze. Jak mylne jest to podejście pokazuje historia przegranych wyborów.

A po objęciu władzy? Mozolne odrabianie strat i zaniechań z ostatnich lat. Niezależność energetyczna, zerwanie pakietu klimatycznego, postawienie na innowacyjność w gospodarce, tak byśmy byli atrakcyjni jakością, a nie tanią siłą roboczą jak obecnie, wspieranie polskiego kapitału a nie robienie dobrze zagranicznym koncernom, asertywna polityka zagraniczna... jest tego multum. Ja wiem, że są to ogólniki, od szczegółów powinni być specjaliści wytyczający ścieżkę wyjścia z obecnego postkolonializmu (w tej diagnozie prof. Kieżun, niezależnie od swych uwikłań, ma rację).

pozdr.
GG

Obrazek użytkownika Ewaryst Fedorowicz

21-10-2014 [22:38] - Ewaryst Fedorowicz | Link:

Grzybie: zwykle tak jest, że nawet najbardziej skomplikowane kwestie stają się po bliższym przyjrzeniu się im - proste.

O ile tytuł tekstu jest oczywiście słuszny, to kłopot w tym, że  CAŁA (tak, cała) tzw. klasa polityczna opiera swoje istnienie na wieszaniu się u czyjejś klamki i takie diagnozy, jak Twoja są i będą zawsze zwalczane.

Kwestią dla tzw.  klasy politycznej jedynie słuszną jest to, czy klamka ta będzie niemiecka, rosyjska czy amerykańska. I nic więcej.

Dzisiejszy "hero of the day"  wspomniał był o robieniu laski jankesom, zapomniał tylko dodać dla całości obrazu o dawaniu d... Niemcom i ruskim.

A w wydanej przez Wydawnictwo Słowa i Myśli (właściciel - senator PiS Grzegorz Czelej) książce "Między Unią a Rosją", jeden z interlokutorów dziennikarza Gazety Polskiej, Artura Dmochowskiego, prof. Marek Chodakiewicz mówi wprost, że bez własnej broni nuklearnej będzie z Polską krucho. I to by było za puentę.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

26-10-2014 [11:09] - Gadający Grzyb | Link:

Ja właśnie staram się to permanentne dawanie d... w poszczególnych segmentach odmalować.

pozdr.
GG