A wy za kogo Mnie uważacie? (Mt 16,15)
Sondaże nie są wymysłem nowożytnej cywilizacji. Zainteresowanie opinią tłumu, wybranych środowisk, indywidualnych osób od lat towarzyszy życiu społeczności. Dzisiejsza Ewangelia opowiada, że wykazywał je sam Jezus, pytając uczniów za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?(Mt 16, 14) oraz a wy za kogo Mnie uważacie? Prawdopodobnie, będąc Bogiem, doskonale znał odpowiedź. Po cóż więc pytał?
Myślę, że był to swoisty test odwagi apostołów. Może i prawdomówności, lecz przede wszystkim odwagi. Każdy z nas wie dobrze, że inną rzeczą jest mieć jakiś pogląd, inną zaś - głosić go publicznie. Dobrze to widać, gdy przychodzą czasy, w których odwaga tanieje.
Pamiętam jak staniała w 1989 r. Dane nam było obserwować wysyp chętnych do nazywania rzeczy po imieniu. Do szafowania słowami „komuna”, „stalinowski terror”, „sowiecka okupacja”. W czasach tejże „komuny” szafowali nimi tylko nieliczni – autorzy bezdebitowych wydawnictw, skrywający się zresztą za parawanem pseudonimu.
Dziś dla katolików odwaga drożeje. Na każdym kroku Kościołowi Powszechnemu obrywa się z lewa i z prawa. Zasadniczo nie powinno to nas dziwić, a już tym bardziej zaskakiwać; wszak Mistrz z Nazaretu zapowiedział, że z powodu Mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. (Łk 21,17). Pod napierającą lawiną epitetów „ciemnogród”, „moherowe berety”, „klerykalizm”, „fundamentalizm religijny” wstydliwie chowamy się z naszym katolicyzmem w prywatność. Dla świętego spokoju jesteśmy gotowi na wiele „historycznych kompromisów”.
Kilka lat temu pod tym naporem ugięli się nawet kapłani. W reakcji na głośną obronę krzyża pod Pałacem Namiestnikowskim ks. Grzegorz Kalwarczyk, kanclerz Kurii Warszawskiej powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą: „ulica to nie jest miejsce do modlitwy” (ciekawe, czy odważył się potem uczestniczyć w procesji Bożego Ciała?).
Agresywne środowiska ateistyczne, za nic mając tysiącletnią tradycję chrześcijańską, prowadzą zajadłą wojnę nie tylko z symbolami kultu religijnego, ale z wszelkimi znakami wiary i religii obecnymi w naszej kulturze narodowej. Przy naszej bierności niestety. Dajemy się przy tym łapać na lep tolerancji, pozwalając sobie wciskać kit, że jest ona tożsama z akceptacją. Jeszcze trochę i zgodzimy się z tym, że krzyż jest niestosowny nie tylko w miejscach publicznych, ale wręcz we własnym domu, bo „obraża uczucia” naszego gościa-ateisty.
Przesadzam? Nie sądzę. Przecież już wielu katolików (a przynajmniej za takich się mających) uważa, że KK nie powinien wypowiadać się na tematy polityczne (zupełnie jakby istniała jakaś wyraźna granica między polityką, życiem społecznym i moralnością). Jeszcze trochę i przyklaśniemy zakazowi chodzenia księży (skądinąd pełnoprawnych obywateli) do urn wyborczych, żeby nam się kler „nie mieszał do polityki”. A potem przyjdzie kolej na mohery, kółka różańcowe, rady duszpasterskie itp…
Już nie dostrzegamy różnicy między hasłem św. Augustyna „kochaj i rób co chcesz”, a Owsiakowym „róbta co chceta”. Jeszcze trochę i slogan Aleksego Tołstoja „Człowiek to brzmi dumnie” nakreślimy na drzwiach własnego mieszkania zamiast tradycyjnego „K+M+B”, sądząc, że to cytat z Ewangelii.
Dziś Jezus z Nazaretu sonduje nasze dusze.
Pytanie „za kogo Mnie uważasz?” skierowane jest także do Ciebie.
Odpowiesz za Szymonem: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”?
Czy też raczej: „Ty jesteś założycielem kościoła świętego spokoju”?
Od tej odpowiedzi twoja przyszłość zależy bardziej niż od odpowiedzi ankieterom cebosów i obopów.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3190
Pozdrawiam wzajemnie!