Przykazanie 3/b

Jakiś czas temu ogłosiłem na swoim facebookowym profilu, że Episkopat Polski powinien poważnie zastanowić się nad reformą Dekalogu, zwłaszcza przykazania numer 3, którego dotychczasowe brzmienie pasuje do polskiej pobożności jak wół do karety. Już dzieci pierwszokomunijne powinny wiedzieć, że zamiast dotychczasowego „pamiętaj, abyś dzień święty święcił” Polak – katolik wyznaje zasadę „pamiętaj, abyś dzień święty spędził” – najlepiej w galerii handlowej ku uciesze gawiedzi żądnej taniej rozrywki spod znaku importowanej tandety za 400 złotych. Naturalnie mój wolny wniosek spotkał się z uśmiechem ludzi, którzy znają moje specyficzne podejście do otaczającej nas rzeczywistości jak i z naganą tych, których niedzielne życie prywatne – w ich opinii - bynajmniej nie powinno mnie nijak obchodzić.

I nie obchodzi.

Przyznam się szczerze, że to, co ludzie robią ze swoim życiem już dawno umieściłem tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę skutecznie wciskając je pomiędzy mięśnie zwieracza i resztki wczorajszego obiadu.

Nie byłbym jednak sobą, gdybym – pisząc niniejszy felieton – nie spróbował uświadomić ludziom jak dwulicowymi egoistycznymi dupkami są. Za drugie słowo od kropki przepraszam, ale mimo wszechogarniającego bogactwa inwentarza języka polskiego z całą stanowczością muszę stwierdzić, iż nie znalazłem grzeczniejszego określenia.

W jednym ze swoich skeczy pewien polski kabaret naśmiewał się kiedyś, że Polacy to bardzo zróżnicowany religijnie kraj – jeden wierzy w Tesco a inny w Carrefour. Ów żart sceniczny bawił mnie do momentu, w którym sam nie zacząłem pracować w galerii handlowej na stanowisku sprzedawcy. I choć moja praca przynosiła mi wiele satysfakcji i radości a obcowanie z ludźmi (których czasem chętnie bym odstrzelił na „dzień dobry”) nauczyło mnie, że porzekadło „Boże – daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę to ich wszystkich roz...kurzę” nie do końca pozbawione jest racji bytu – zwłaszcza w niedzielę.

Apogeum mojego zdumienia faktem oblężenia galerii handlowych przez Polaków – katolików w niedziele (patrz: definicja słowa „dzień święty”) zostało osiągnięte i dodatkowo jeszcze bardziej spotęgowane w Wielki Piątek, kiedy to jedna z klientek (miała na piersi krzyżyk więc raczej kiedyś ktoś ją połaskotał po czole strumieniem wody) wyraziła swoje wielkie oburzenie faktem, że w Wielkanoc tamtejszy sklep spożywczy będzie nieczynny gdyż albowiem ona właśnie na ów dzień zaplanowała zakupy.

Całą tą sprawę można by było po prostu odłożyć w kąt (głupich nie sieją) i zwyczajnie o niej zapomnieć gdyby nie fakt, że właśnie wczoraj, w Boże Ciało (jedno z najważniejszych świąt w Kościele) nasz lokalny, naczelny sądecki informator nie przypomniał mi, że ludzie mają w głowie jak w tyłku po śliwach. Gwoli ścisłości: o fakcie tym przypomniał mi pewien człowiek, który – komentując artykuł o procesji na sądeckim rynku – stwierdził, że „Panie (nazwisko do informacji autora niniejszego felietonu) możesz Pan nawet służyć do mszy jak ministrant ale wara ci od tego co robię w niedziele i święta ja i cała masa innych Polaków !!!!”. No ręce opadają – zwłaszcza, że wywołany do tablicy pan jest osobą znaną w Nowym Sączu między innymi z tego, że jego sklepy w niedziele i święta są wolne.

Drogi komentatorze: nie wiem, czy zapomniałeś zażyć rano swoich tabletek od bólu zadka czy po prostu jesteś wyrachowanym samolubem, ale pragnę Ci przypomnieć, że świat nie obraca się wokół Twoich praw.

W ogóle świat nie obraca się wokół praw tych, którzy niedzielne popołudnia spędzają w galeriach handlowych (w których – nomen omen – nic nie kupują i kręcą się po nich jak pchły po psie tylko dlatego, żeby jakoś zorganizować czas sobie i swoim rodzinom/pokazać sąsiadom „jacy to oni nie są bogaci bo przecież bywają w galeriach”/udowodnić całemu światu jak wysoki stopień ucywilizowania osiągnęli przebywając wśród uznanych marek zagranicznych projektantów. Niepotrzebne proszę skreślić.

Prawda jednak jest taka, że nikt z bywalców galerii handlowych nie patrzy dalej niż koniec własnego nosa.

DRODZY BYWALCY: już dawno uznaliście, że niedzielne plątanie się po centrach handlowych jest waszym niezbywalnym prawem, którego nikt nie może wam odebrać. Twierdzicie, że macie prawo robić w niedziele i święta co chcecie i dąsacie się, gdy drzwi waszych ulubionych miejsc, jakimi są galerie handlowe, są zamknięte a wam nie pozostaje nic innego jak pocałowanie klamki połączone z płaczem i zgrzytaniem zębów. Nosicie na piersiach wielkie krzyże wiedząc po Mszy tylko tyle, że się skończyła. Dowodzicie, że w tygodniu nie macie czasu na zakupy doskonale wiedząc, że i tak odkładacie je na niedzielę. Prawda jest jednak taka, że wy po prostu nie potraficie zorganizować sobie czasu! Jesteście aspołeczni, unikacie rozmów z własnymi rodzinami wycierając siedziska foteli przed nową plazmą kupioną – najczęściej – za pożyczone z banku pieniądze. Uważacie, że wszystko się wam należy, nie okazujecie elementarnej kultury sprzedawcom i wiecznie o wszystko macie pretensje!

Najgorsze jednak jest to, że żadnemu z was nie zmieści się w tym ograniczonym konsumpcją móżdżku fakt, że ekspedient też ma rodzinę, z którą chętnie spędziłby niedzielę, tyra dla was za najniższą krajową, uśmiecha się do was, bo musi to robić żeby mieć za co żyć a wam ciągle k...wa źle.

Zatem jeśli ktokolwiek kiedykolwiek zacznie dowodzić, że jego prawem jest bywanie w galeriach handlowych w niedzielne popołudnia niech się wcześniej zastanowi, że choć ekspedient nie stoi za ladą dla satysfakcji lecz dla pieniędzy na życie to ma on również swoje prawa. W tym prawo do niedzielnego odpoczynku z rodziną.

A używanie dużych liter w zwrotach grzecznościowych pominąłem celowo jako wyraz pogardy dla nowobogackich bubków, których głównym źródłem „bogactwa” są kolejne kredyty i pożyczki.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika emilian58

20-06-2014 [01:08] - emilian58 | Link:

No i dałeś!I dobrze!Super felieton!