Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Barack Hussein Obama. Wprowadzenie.
Wysłane przez Jacek K.M. w 03-06-2014 [07:46]
To zadziwiające, ale pierwszy czarnoskóry prezydent supermocarstwa Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej jest ciągle nierozszyfrowaną enigmą. Większość dotyczących jego życia ważnych dokumentów jest utajniona i chroniona przez dobrze płatną armię prawników. Próżno nawet szukać aktu małżeństwa jego rodziców, jego własny odpis aktu urodzenia uznawany jest za podróbkę (dochodzenie szeryfa Joe Arpaio), nie ma dostępu do jego świadectw szkolnych (Indonezja, Hawaje), świadectwa chrztu, czy aktu przyjęcia amerykańskiego obywatelstwa po powrocie z Indonezji.
Utajnione są jego dokumenty szkolne z kalifornijskiego Occidental College, Uniwersytetu Columbia czy prestiżowego Harvardu. Nie wiadomo, co pisał, jako student, jakie były jego prace końcowe. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach i za jakie przewinienia utracił prawo wykonywania zawodu prawnika (podobnie jego żona Michelle). Jeśli chcesz coś wiedzieć, to genialnie mówiąc, może jesteś rasistą...
Kiedy 20 stycznia 2008 r. obejmował urząd Prezydenta, ponad połowa dorosłych Amerykanów w bez mała hipnotycznym transie powtarzała „HOPE & CHANGE”, wyborczy slogan kampanii Obamy, który miał być kamieniem węgielnym nowej, moralnej, sprawiedliwej, zjednoczonej i prosperującej Ameryki.
Amerykanie uwierzyli w jego jasną i szczęśliwą gwiazdę. Obama zaprezentował się społeczeństwu, jako młody idol, przystojny wizjoner, idealista niosący duchowe odrodzenie pogrążonej w wojnach, kryzysie i korupcji, zmęczonej Ameryce.
Ludzie płakali, kobiety mdlały na jego wiecach. Wyborcza kampania i powyborcza prezydencka inauguracja przypominały uduchowioną atmosferę właściwą raczej religijnej sekcie, bądź atmosferę na wiecach w Niemczech, Rosji, czy Włoszech w okresie ich wielkich przemian ideowych w latach 20 i 30 – tych ub. stulecia...
Ten wybuch entuzjazmu, wiary, kredytu zaufania zdawało się porywał Amerykę i kierował ją na drogę nadchodzącej prosperity i większej sprawiedliwości społecznej ponad partyjnymi, rasowymi i społecznymi podziałami. Zdawało się, że Amerykanie otrzymali szansę, aby stać się lepszymi ludźmi...
Dla tych Amerykanów w 2008 r. Obama uosabiał mitycznego Supermena, który pojawił się w odpowiednim czasie i miejscu, aby dokonać koniecznych aktów sprawiedliwości i powstrzymać tych, którzy chcieliby ten kraj zniszczyć zawracając go z drogi historycznie rozumianego postępu.
Sam akt głosowania na Obamę dla większości Amerykanów raz na zawsze zatrzaskiwał niedomknięte drzwi wstydliwej rasistowskiej historii niewolnictwa w Ameryce i lecząc te bolesne rany w spektakularnym stylu jednoczył Naród i czynił go jakościowo czymś nowym i wydawało się lepszym...
Dla jego przeciwników politycznych jednak Obama to pełen tajemnic komuch, muzułmanin, narkoman, homoseksualista, antykolonialny marksista, radykalny ekstremista, lekkoduch i ambitny karierowicz, a nawet obcokrajowiec, który wbrew Konstytucji wysiaduje w Białym Domu, którego celem jest przebudowanie tradycyjnych fundamentów społeczeństwa amerykańskiego i podporządkowanie Ameryki socjalistycznej międzynarodówce.
W oczach tych ludzi Obama jest dobrym mówcą (szczególnie, kiedy korzysta z telepromptera), ale kiepskim liderem, któremu brak zdolności do bycia blisko z drugim człowiekiem. Za to uważają go za zimnego, wyniosłego, bezwzględnego i zarazem bezosobowego polityka, który powinien pozostać średniej klasy wykładowcą uniwersyteckim i przestać wtrącać się do amerykańskiej ekonomii, której nie jest w stanie zrozumieć.
To prezydent Obama, wychowany przez komunistycznych mentorów gardzących Ameryką, sam „klasowo” nienawidzący ludzi bogatych i tych, którym się powiodło, gardzący wszystkim, co pachnie tradycyjnie amerykańskimi wolnościami i ideałami jest prezydentem „obu Ameryk”. Pragnie on według adwersarzy stopniowo przejąć kontrolę nad ekonomicznym pulsem tego kraju i przemienić go w Socjalistyczne Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
Według jego przeciwników, celem Obamy jest objęcie potężnych sektorów przemysłu i biznesu (banki, przemysł samochodowy, służba zdrowia, ochrona środowiska) rządową opieką i kontrolą federalną, aby ukrócić rolę bogatych wykorzystujących resztę społeczeństwa (wewnętrzna dekolonizacja). Jednocześnie osłabiając siłę militarną Ameryki.
Swoje cele ma on osiągnąć zadłużając budżet, rujnując gospodarkę, wzmagając federalne regulacje i przezwyciężając stymulowany kryzys jednocześnie przebudowując fundamenty Stanów Zjednoczonych.
Desygnując w 2007/08 r. Obamę, świeżo upieczonego senatora ze stanu Illinois, na prezydenckiego kandydata, siły kapitałowo-polityczne kontrolujące polityczny proces w USA zdawały sobie sprawę z kapitalnych walorów tego kandydata wierząc, że pozwalając mu wygrać będą mogły swobodnie zrealizować wiele punktów swojego programu.
Ponowny wybór Obamy na drugą kadencję przyszedł już z większymi oporami i to głównie dzięki zdziesiątkowaniu oddolnie powstałej konserwatywnej i konstytucyjnej Tea Party za pomocą policji skarbowej, jaką jest IRS. Również wyselekcjonowany kandydat Partii Republikańskiej, Mitt Romney nijak nie potrafił pociągnąć za sobą konserwatywnych republikańskich wyborców.
Od tego czasu wiele się w USA zmieniło. Amerykańskie imperium musi dziś liczyć się z rosnącą ekonomiczną i militarną potęgą Chin jak i bardziej stanowczym i terytorialnie głodnym Putinem. Niebezpiecznie zadłużone, ciągle balansujące na krawędzi recesji, z religijną wprost wiarą drukuje coraz mniejszej wartości dolary powoli wchodząc na drogę socjalizmu (kierunek reformy służby zdrowia). Jednocześnie ogranicza tradycyjne amerykańskie wolności na korzyść rosnącej potęgi silnego zbiurokratyzowanego państwa.
Wracając jednak do roku 2008, dla przeciętnego wyborcy Obama był naturalnym zwieńczeniem ideałów, o które przez wiele dziesięcioleci walczyli, tak czarni jak i biali lewicowi i postępowi Amerykanie. Był on niejako ceną odkupienia historycznych amerykańskich win, syn czarnego Kenijczyka i białej kobiety żydowskiego pochodzenia z Kansas. Media głównego nurtu wprost piały z zachwytu nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście z zapałem rozwijały miękki czerwony dywan przed swoim idolem, aż do serc i progów amerykańskich wyborców.
Przystojny, z pogodnym uśmiechem, mąż i ojciec miłej rodziny, wykształcony na elitarnych amerykańskich uczelniach, czarujący idealista i mówca, wychowany w muzułmańskim świecie (Indonezja), którego Ameryka nie rozumie i na Hawajach, niejako spadł Ameryce zbawiennie jak owoc z kokosowego drzewa, którego rozgryzieniem zamierzam się zająć w następnej części poświęconej jego rodzinie i dzieciństwu...
Jacek K. Matysiak
2014/06/03
Komentarze
03-06-2014 [08:54] - NASZ_HENRY | Link: Narodowość Baraka NWO ;-)
Narodowość Baraka NWO ;-)
03-06-2014 [09:00] - Jacek K.M. | Link: Niestety ma Pan rację...
Niestety ma Pan rację...
03-06-2014 [09:56] - smieciu | Link: Fajnie że Pan napisał ten
Fajnie że Pan napisał ten tekst. Widzę także że starał się Pan nie wgłębiać zbyt mocno w różne ciekawe aspekty życia Obamy ale mimo to jasne jest jedno.
To co nawet tu jest często zaburzeniem politycznej poprawności. Np. kiedy obrywało mi się gdy pisałem że na Ukrainie zorganizowano Ogrągły Stół albo że Putin i nawet zapewne Stalin nie są/byli ludźmi samodzielnymi.
To coś to istnienie zorganizowanych struktur stojących w cieniu a pociagających za sznurki politycznych marionetek w stylu Obamy. Bo przecież tylko ktoś dysponujący naprawdę potężnymi wpływami mógł doprowadzić do tego że nieznany nikomu Obama, którego wcześniejsza działalność prawnicza i polityczna została utajniona, który być może nawet nie urodził się w USA został prezydentem tego kraju. Taki murzyn znikąd dostał na swój użytek wielką machinę medialną. Dostał wsparcie, na wszelkich szczeblach administracji USA. Tak jak Pan pisze IRS, prawnicy, sędziowe i służby specjalne, którym nie chciało się grzebać w niuansach życia kandydata na prezydenta. Ale to nie wszystko. Przecież oczywiste jest że podczas wyborów na drugą kadencję (ale też podobnie było na pierwszą) Obama dostał specjalnie na kontrkandydatów polityków drugiego rzutu, słabo medialnych, takich właśnie, którzy nie stawią większego oporu Prezydentowi.
Teraz tylko wystarczy chwilę się zastanowić by uświadomić sobie jak potężni i dobrze zorganizowani muszą byc ludzie, którzy wstawili tą marionetkę na stołek. Którzy potrafili brutalnie przeorać wszyskie strukury państwowości USA by uciszyć wszelki sprzeciw wobec tak podejrzanego kandytata z tysiącem słabych punktów i haków, których nikt śmie głośno ujawnić. Tak naprawdę oczywiste jest że ci ludzie nic nie musieli orać bo to dokonało się już dawno i obecnie ci ludzie to prawdziwa władza i administracyjne struktury USA.
Można ich nazwać masonami czy mafią ale być może najlepsze jest to ukraińskie określenie, które wszędzie się sprawdza. Czyli oligarchowie. Nowa arystokracja trzymająca wszystko w garści, przyglądająca się z góry jak ludzkie szaraczki wymyślają tysiące skomplikowanych teorii by wyjasnić absurdalny świat obecnej polityki.
03-06-2014 [17:57] - Jacek K.M. | Link: @ smieciu Ma Pan rację,
@ smieciu
Ma Pan rację, jesteśmy świadkami niesamowitego wręcz pochodu nowoczesnej, sprawnej na mafijny sposób oligarchii w kierunku NWO...
03-06-2014 [16:57] - tipsi | Link: Mnie zastanawia coś jeszcze
Mnie zastanawia coś jeszcze -- przecież aktywność publiczna Obamy nie zaczęła się z chwilą uzyskania nominacji Demokratów. Przez wiele wcześniejszych lat piął się po szczeblach kariery politycznej i kilkakrotnie startował w wyborach -- do senatu stanowego i Senatu. Nie był przy tym politykiem nieznanym, z pewnością media nie raz go prześwietlały. Tym bardziej został starannie prześwietlony przez służby, gdy jako senator podróżował z oficjalnymi wizytami po świecie (był również w Rosji). Czy wówczas nikt nie znalazł nic niepokojącego w jego życiorysie? Ani służby ani media, ani konkurujący z nim politycy republikańscy?
Jeśli chodzi o niejasność związaną z aktem urodzenia Obamy, to dokument pdf, który pojawił się w sieci wydaje się być rzeczywiście dość nieudolnie podrobiony. O ile jest faktycznie dokumentem przedstawionym na dowód pochodzenia prezydenta, a nie wrzuconą przez kogoś fałszywką. Dość zastanawiające jest również i to, że większość ludzi, która mogłaby poświadczyć tożsamość Obamy już dawno nie żyje -- poumierali jakoś tak między 1982 a 1996 rokiem. Trudno uwierzyć, że Obama jest "matrioszką", w końcu to prezydent USA, taka perspektywa byłaby dość przerażająca (bo skoro nawet Amerykanom podrzucili zbuka, to co dopiero nam…). Jednak niejasności faktycznie jest sporo i pal sześć nawet to rzekome żydowskie pochodzenie matki.
Ciekawe też, co jeszcze kryją listy płac szacownych amerykańskich uniwersytetów, skoro wyhodowały taki okaz lewaka…
03-06-2014 [17:38] - Jacek K.M. | Link: @tipsi Oczywiście to obszerny
@tipsi
Oczywiście to obszerny temat na wiele pozycji książkowych, które już powstały i dalej będą pisane. Dlatego, aby nie zanudzać podzieliłem to na kilka części. Z pewnością nawet jeśli chodzi o dotychczasowy życiorys, BHO jest interesującym orginałem. O tym w nastepnej części....
04-06-2014 [13:14] - tipsi | Link: Świetnie, że ktoś podjął ten
Świetnie, że ktoś podjął ten ważny temat, który rzuca chyba nawet więcej światła na współczesną Amerykę, niż na samego bohatera. Proszę o ciąg dalszy :)
03-06-2014 [19:36] - misio | Link: Osobiście mam wątpliwości czy
Osobiście mam wątpliwości czy ten jegomość faktycznie został odpowiednio prześwietlony przez służby.
Jeśli mam rację to świadczyłoby to z kolei o tym, że USA są śmiertelnie chorym krajem przeżartym przez siły zdolne skutecznie sparaliżować jego system obronny.
03-06-2014 [21:23] - emilian58 | Link: To chyba pierwszy ŻYD,który
To chyba pierwszy ŻYD,który został prezydentem USA?Żydem jest się po matce przecież.Może to coś tłumaczy?A to że tajemnice?A czy MY znamy prawdę o "naszym" OBCYM DESANCIE?