Obserwator z kamerą towarzyszył członkom komisji wyborczej, gdy ci opuszczali siedzibę komisji z workami wypełnionymi kartami do głosowaniai. Na drzwiach, wbrew wymogom, nie umieścili protokołu z wynikami wyborów. Tłumaczyli to tym, że nie było "Informatyka" i dopiero po konsultacji z nim ujawnią jakie były wyniki.
Po przybyciu do miejsca, gdzie miał być ten "Informatyk" wrzucili worki do piwnicy, teczki z dokumentami zdali komuś, nie wiedząc chyba komu. Tak, że gdyby ich zapytać dzisiaj o losy kart do głosowania i tych dokumentów komisji, to wskazali by okienko w piwnicy. ale, ze było ciemno, to tylko w przybliżeniu i jakiegoś nieznanego im pana, siedzącego za stołem przy wejściu. Co prawda były jakieś pokwitowania, ale faktycznie wydawane bez sprawdzenia tego, co zostało pokwitowane.
Ciekawe, że nie tylko oni w ten sposób zamykali wybory. Obserwator spotkał na miejscu jeszcze przynajmniej trzy inne komisje, które również po potwierdzenie wyników wyborów przyjechały do "informatyka".
PKW może sobie na to rozdziawiać ze zdziwienia buzie, ale trudno sobie wyobrazić, żeby kilka komisji, nie mając żadnych instrukcji, działało w identyczny sposób. Szanowna PKW, gdy już ochłoniecie ze zdziwienia, to powiedzcie łaskawie, czy ktoś oprócz was ma prawo nakazć szefom komisji wyborczych, by po zatwierdzenie wyników wyborów zgłaszali się do "Informatyka"?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5474
I proszę mi wytłumaczyć, w którym miejscu głosowania na warszawskiej Pradze, Zbigniew Romaszewski przegrał z postkomuchem, a w Krakowie Zuzanna Kurtyka z Klichem, czy też w którym miejscu głosowania Grodzka i Biedroń wykosili konkurentów.