Na pierwszy rzut oka są niewielkie. Ale czy Ruch Narodowy jest bez szans w starcie do Brukseli? Nie ma takiej pewności.
Chyba zadziwiające dla wszystkich popierających do tej pory Marsz Niepodległości była deklaracja jego organizatorów ogłoszona w grudniu 2013 roku o starcie w tegorocznych, wiosennych wyborach do Europarlamentu. Jak to? Nowy ruch społeczny w Polsce, który głosi antyunijne hasła, niekiedy pali, czy zdejmuje z urzędów flagi Unii Europejskiej, chce znaleźć się w jej instytucji legislacyjnej? Hipokryzja związana z chęcią wzbogacenia się na brukselskich pensjach, czy brak wyczucia i kontroli własnych akcji i haseł politycznych? Działacze Ruchu Narodowego zaprzeczają obu tezom, broniąc swojej decyzji o wystawieniu kandydatów do Europarlamentu poprzez chęć znalezienia się tam gdzie zapadają kluczowe decyzje, również wobec Rzeczypospolitej, w celu ochrony jej interesów. Argument racjonalny, choć słabo przekonujący wobec postawy jaką często przyjmowali wobec Unii liderzy Marszu Niepodległości. Jednak wzmacniającą wiarę w ten powód jest tzw. „Deklaracja 50%”, w której kandydaci Ruchu Narodowego do Brukseli zapewniają, że będą pobierać tylko 50% pensji parlamentarzysty unijnego do własnej kieszeni, natomiast drugą połowę przeznaczą na działalność swojej organizacji w kraju. Szlachetna deklaracja, choć niewystarczająca dla zwolenników teorii o zwykłej chęci zarobkowej tych kandydatów, ponieważ nawet połowa tej pensji będzie oznaczała pięciokrotną średnią krajową przeciętnego Kowalskiego zarabiającego w Polsce, co nadal pozwala twierdzić, że jest to polityczny „skok na kasę”. Taki zarzut można by jednak postawić wszystkim kandydatom do Brukseli z każdej partii politycznej, więc należy go odsunąć na bok.
Wierząc w szlachetny cel Ruchu Narodowego w kwestii zasiadania jego przedstawicieli w Europarlamencie, należy zadać pytanie jakie ta organizacja ma szanse i kto na nią będzie głosował? Pytanie na tą chwilę bez odpowiedzi, ponieważ oprócz zwolenników tej formacji zarejestrowanych na portalu Facebook nie ma żadnych konkretnych badań społecznych, które pokazywałyby realne poparcie tego ruchu wśród polskich wyborców. Mało wiarygodny (po dwóch dniach wręcz skompromitowany badaniami TNS Polska) sondaż Newsweek z 20 stycznia 2014 roku, w której Platforma wyprzedzała PiS, dawał Ruchowi Narodowemu 1% poparcia. W innych sondażach formacja nie jest w ogóle brana pod uwagę. Nie wiemy więc jak kształtuję się realne poparcie tej organizacji. Skłaniać się można jednak ku tezie, że jest ono niewielkie ze względu na mało znaną „markę” tego ruchu społeczno-politycznego wśród przeciętnych Kowalskich, którzy nadal główną wiedzę o aktualnej sytuacji politycznej w kraju czerpią z wydania „Wiadomości” w telewizji publicznej.
Codziennie około czterech milionów potencjalnych polskich wyborców ogląda główne wydanie „Wiadomości” TVP, w którym wiele informacji o PO, PiS, PSL, Solidarnej Polsce, SLD, Twoim Ruchu, czy Europie Plus, natomiast prawie nic o Ruchu Narodowym. Epizodem w pojawieniu się jego przedstawicieli w tym miesiącu w „Wiadomościach” był wywiad z Arturem Zawiszą z 11 stycznia oraz wzmianka o akcji Ruchu Narodowego przeciw promocji książki Anny Grodzkiej w Warszawie z 14 stycznia, w której na chwilę w reportażu „Wiadomości” pojawił się Robert Winnicki. Przebicie medialne dla tej organizacji, która nawet nie jest partią jest trudne, ale nie nieosiągalne. Akcja z Anną Grodzką (Krzysztofem Bęgowskim) mimo, że miała w telewizji zdyskredytować działaczy narodowców, prawdopodobnie przysporzyła im sympatii widzów, którzy w większości jako katolicy nie zgadzają się z promowaniem teorii seksualnych odbiegających od wartości chrześcijańskich, co widać w ostatnim poparciu Twojego Ruchu Janusza Palikota (ok. 3%). Dlatego też im więcej takich działań Ruchu Narodowego i tym samym przebicia do telewizji publicznej tym dla niego lepiej, ponieważ wzmacnia to samą wiedzę o jego istnieniu, a także pozwala kojarzyć linię światopoglądową tej organizacji i odwagę w jej głoszeniu naprzeciw politycznej poprawności.
Oprócz częstej obecności w mediach głównego nurtu oraz otwartego głoszenia wartości jakim hołduje organizacja jest przedstawienie programu pracy i sojuszów w Europarlamencie. W jakich sprawach Ruch Narodowy chce bronić polskich interesów, jak je definiuje i z kim (z jakimi partiami europejskimi) chce współpracować? O tym ruch powinien bardzo często mówić i nieustannie przypominać. Wyborcami tej organizacji mogą być głównie ludzie młodzi, którzy są rozczarowani obecną władzą i tzw. „starą kliką” tych samych polityków z Wiejskiej. Najistotniejszą będzie jednak kampania medialna przed wyborami na co Ruch Narodowy powinien wyłożyć spore pieniądze, ponieważ bez aktywnej promocji marketingowej w różnych nośnikach kandydaci tej organizacji mają małe szanse na rozpoznawalność nazwisk.
Niezrozumiałą i osłabiająca tą formację jest krytyka rewolucji na Ukrainie. Opowiadanie się przeciwko protestującym w Kijowie i wręcz popieranie Janukowycza, który jest marionetką Putina sprawia, że nawet gorący zwolennicy narodowców za tą postawę ich krytykują. Opowiadanie o odzyskaniu Lwowa czy straszenie banderowcami jest odrealnione od współczesnego świata. Skoro narodowcy chcą Unii Europejskiej Ojczyzn, a nie federacji, to Ukraina w tej Europie jest także potrzebna, chociażby dlatego, że tereny tego państwa będą bardziej dostępne dla Polaków dzięki otwartym granicom i wspólnemu rynkowi. Chyba nikt nie bierze na poważnie możliwości odebrania Lwowa i zmiany granic pomiędzy Polską, a Ukrainą w dzisiejszej sytuacji międzynarodowej. Zakrawa to na absurd i wystawia takich teoretyków na śmieszność. Bez jakiegoś konfliktu zbrojnego podobnego do tego jaki miał miejsce w Europie w latach czterdziestych XX wieku takiej możliwości nie ma, a przecież sama myśl na temat tamtej powtórki z historii każdego racjonalnego polityka przeraża. Nie ma więc innej drogi dla lepszego dostępu do sentymentalnych dla Polaków terenów na Ukrainie jak zintegrowanie się w ramach Unii Europejskiej, w Unii, w której nie ma miejsca dla popierających zbrodnie ukraińskich „banderowców”, którzy nie uzyskaliby w niej poparcia.
Podsumowując należy jasno powiedzieć, że na tą chwilę Ruch Narodowy jest zbyt mało medialny by mieć szansę w przebiciu się do potencjalnego wyborcy, który miałby na niego oddać swój głos do Europarlamentu. Ilość ludzi biorąca udział w Marszu Niepodległości nie może być dla działaczy narodowców wyznacznikiem poparcia społecznego, ponieważ duża grupa maszerujących 11 listopada nie utożsamia się z nim i nie jest zwolennikiem wejścia Ruchu Narodowego do parlamentu w Brukseli. Niektórzy biorący udział w manifestacji niepodległościowej nie mają nawet wiedzy, że taki ruch istnieje. Potencjalne oddanie głosu prawicowych wyborców na przedstawicieli tej organizacji ze względu na poczucie ryzyka zmarnowania go na organizację zbyt mało popularną i przesyłającą niejasne sygnały w kwestiach obywatelskich i międzynarodowych, spowoduje skłonienie się do głosowania na kandydatów PiS-u, partii która od pół roku zwycięża w sondażach.
Niewątpliwie jednak wybory do Europarlamentu wiosną 2014 roku – kampania oraz jej wynik będzie swoistym testem poparcia dla Ruchu Narodowego, który zwiększy lub zaprzepaści jego szanse w tegorocznych wyborach samorządowych oraz przyszłorocznych do Sejmu Rzeczpospolitej. Jeśli wynik będzie opiewał w granicach poniżej lub równej 4% poparcia, tegoroczny Marsz Niepodległości może być ostatnim tak licznym, gdyż po porażce w wyborach do Brukseli, a następnie (prawdopodobnie) do Sejmu VIII kadencji mało kto w 2015 roku będzie chciał się na niego udać.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7078
Jeśli jakiekolwiek dalsze komentarze czy wpisy na mój temat z Twojej strony będą wobec mojej osoby obraźliwe, czy pomawiające mnie informuję, że wystąpię o udostępnienie mi Twoich danych osobowych i złożę przeciwko Tobie pozew cywilny za obrażanie, czy jakiekolwiek insynuacje lub pomówienia żądając wysokiego odszkodowania.
Kamil Domański