Jeśli miałbym wskazać dominującą cechę dzisiejszej “prawej strony mocy”, to bez watpienia jest nią głupota. Głupota podszyta małością, nikczemnością i ambicyjkami, które dla każdego głupca zdają się być nie tylko ambicjami, ale wręcz własną głupotę, głupek postrzega jako misję dziejową do spełnienia. I tak się w ten idiotyzm zapędza, tak gały szczerzy i kłami błyska, że już po chwili sam nie wie o co szło mu na początku i jaki, rzecz jasna szczytny, cel uświęca środki, którymi głupek “włada”.
Arsenał środków owych nie jest u głupka zbyt obszerny. Jest bowiem proporcjonalny do pojemności mózgu idioty. Nic mniej ani, niestety, nic więcej, taki już jest głupczy determinizm, którego (w aspekcie biologicznym) wielkim jestem wyznawcą i admiratorem.
I aż sam się o siebie martwić zaczynam, gdyż idiotów jest zdecydowanie więcej na świecie niż nieidiotów, co łacno doprowadzić mnie może do wyznawania determinizmu społecznego. To zaś, prowadzi, prostą drogą, do eugeniki, zahaczając, po drodze, o darwinizm społeczny skąd krok tylko do faszyzmu, nazizmu i korony myśli postępowej, czyli komunizmu w jego odmianie bolszewickiej, jak najbardziej...
Czas taki nastał, że im bardziej realne staje się przejęcie i władzy, i rządu dusz nad Narodem przez Polaków, tym bardziej znacząca część środowisk, które za patriotyczne same się uznają, wykazuje oznaki i kretynizmu, i zdziczenia, które za pryncypialność ma uchodzić. A jest, w istocie, barbarzyństwem najczystszym, który pływa w rzekomo patriotycznym sosie.
„Resortowe Dzieci”, książka, która wzbudziła prawdziwą, szczerą i nieskrywaną wściekłość wśród komuchów i postkomuszych dzieci oraz wnucząt, dziwnym losu zrządzeniem odkryła także wiele prawdziwych twarzy po, wydawało by się, naszej stronie mocy. Nie wymienię tu żadnych nazwisk, gdyż nie o poszczególnych idiotów mi idzie. Idzie mi natomiast o to, byśmy uświadomili sobie z bólem, ilu kretynów a i świń pospolitych mieszka w „naszym domu”. Tak. W naszym, nie w ich.
Bo żenujące zaiste ukazały się wypowiedzi, żenujące wojenki się odbywały, żenujące ochlapywanie się błotem widzieliśmy dokładnie. Bardzo dokładnie...
I nie jest tu istotna, naturalna różnica zdań. Istotny jest poziom dyskursu. Poziom nad wyraz denny. Dlaczego jest to istotne? Ano dlatego, że poziom ów określa najdobitniej jak to tylko możliwe, poziom moralny i etyczny „dyskutantów”. Często tych, którzy mają prowadzić, wskazywać kierunki, podpowiadać rozwiązania, być przewodnikami i autorytetami.
Wielu z nich odsłoniło maski, pokazało swą twarz. Twarz kretyna i, co nader często idzie w parze, twarz świni. Zwykłej ludzkiej(?) świni.
Do odkrycia twarzy moralizatorów nie tylko rzeczona książka przyczyniła się wielce. Tak się bowiem złożyło, że wielkie rzeczy dzieją się dziś u naszych sąsiadów. Rzeczy wielkie i potencjalnie brzemienne w skutkach także dla Polski. I tak się przedziwnie składa, że ci, którzy na naszym podwórku uchodzić pragną za herosów prawdy, godności, przyzwoitości i dumy, pokazali kim są w odniesieniu do innych.
A oto z czego tak zwani chrześcijanie i oczywiście polscy „patrioci”, ci, których gęby codziennie pełne są frazesów o godności człowieka i narodu, o dumie, o bohaterstwie, o prawości śmiali się w najlepsze czerpiąc satysfakcję, znajdując powód do radości wielkiej, zadowolenia, uśmieszków.
A ja wam napiszę krótko. Jesteście bydlakami. Polskimi bydlakami godnymi jedynie splunięcia wprost w wasze ryje. Bo twarzy nie macie. I właśnie dowiedliście niezbicie kim, w istocie, jesteście. Hańbicie tych, na których testament się powołujecie, hańbicie siebie. Hańbicie Polskę.
Temu, poniżonemu CZŁOWIEKOWI, wielki szacunek. Wam pohybel, szubrawcy i debile z Ruchu Narodowego.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7140
Chciałby się Pan przekonać, kim są naprawdę ci ludzie, dopiero kiedy będzie od tego zależał los Polski?
Jesteśmy zdani tylko na siebie. Nie wolno nam łudzić się, że jest nas więcej poprzez doliczanie farbowanych lisów. Poniewczasie ten, kto kazał im się teraz uaktywnić, teraz pewnie żałuje, bo przedtem tak dobrze się wtapiali w patriotyczne kręgi.
A przecież to już raz było.
Już kiedyś ludzie Solidarności uwierzyli we wspólnotę (narodową, ha!) z KSS-KORowcami, brali za dobrą monetę uzurpacje Bolka, ba! do dziś pozwalają na istnienie zbioru zastrzeżonego w IPN... no, dobrze: to akurat raczej nie oni.
Jest taki etap, kiedy kusi, by każdego, kto deklaruje się jako wróg naszego wroga, akceptować jako naszego przyjaciela, ale zawsze przychodzi wówczas moment, w którym taki mniemany przyjaciel odsłania swą prawdziwą twarz. Jeśli nie ujawnieniem współpracy, to 'po owocach ich poznacie ich'.
Ja tam się cieszę i z comingoutu Ziemkiewicza, i z odkrytej gęby Giertycha, i z publikacji Lisiewicza i tak dalej i tak dalej.
Niech się sobie i nazywają "prawicą", czy nawet - Ziemkiewicz - narodowcem (hucpa z 11 listopada obnażyła łobuza jak tureckiego świętego). I co z tego? Czy jak ja się zacznę deklarować jako orzeł biały, to skrzydła rozwinę i sobie w górę polecę?
JESTEŚMY ZDANI TYLKO NA SIEBIE. A to na nas nakłada OBOWIĄZEK, BY WIEDZIEĆ.
Czy mamy nimi w związku z tym gardzić? To już kwestia indywidualnego chrześcijańskiego sumienia każdego z nas. W każdym razie dekalog nie nakazuje nam być ciapą. (Czy tam - ciamciaramcią ;-) )
Pozdrawiam
w końcu żyjemy w rzeczywistości zdominowanej przez agentury różnych sitw, które zaczynają wzajemnie brać się za łby, z powodu
podziału łupów...
Kłaniam się.