A tłumacze tłumaczą i tłumaczą, a co przetłumaczą, to świstak zawija w te swoje sreberka. Do solennej obietnicy, że nie zmieni nawet przecinka w raporcie komisji smoleńskiej, premier Donald Tusk dorzucił jeszcze przyrzeczenie, że nie opóźni go nawet o jeden dzień. Jakby mimochodem premier zaznaczył również, że tłumaczenie to praca wymagająca skupienia i nastroju.
Również władza ustawodawcza w osobie marszałka Grzegorza Schetyny zapewniła, że brak raportu to kwestia techniczna - opóźnienia w tłumaczeniu. Schetyna nawet to sam sprawdzał i potwierdziło się jego przeczucie: wszystko opóźniają tłumacze. Przy czym Schetyna nie użalał się nad ciężką dolą tłumaczy, a jedynie skonstatował, że sprawa raportu nie ma drugiego dna. Ma tylko pierwsze dno.
Z kolei przyboczny rzecznik premiera Paweł Graś zrzuca odpowiedzialność za opóźnienie na specjalistyczne słownictwo, jakim posługują się w lotnictwie i dziedzinach pokrewnych. On z kolei dodatkowo zwrócił uwagę, jak istotna przy tłumaczeniu jest precyzja słowa. Przyboczny rzecznik premiera posunął się nawet do stwierdzenia, że precyzja słowa jest najważniejsza.
Wszystkie te wypowiedzi świadczą niezbicie o chwalebnej znajomości problematyki tłumaczeń wśród obecnych elit władzy. Z tym że w rządzie przeważa pogląd, że dola tłumacza jest ciężka, natomiast władza ustawodawcza skłania się chyba raczej ku tezie, że nie zaszkodziłoby tłumaczy trochę pogonić. Niestety, nie zajął stanowiska w kwestii tłumaczeń z naszego na języki obce prezydent Bronisław Komorowski, nie bardzo wiadomo dlaczego. Nie wierzę, że nie ma w tej sprawie własnego zdania, więc na pewno się doczekamy.
Wspólnym motywem przewijającym się w wywodach wszystkich tych specjalistów od tłumaczeń jest rzecz jasna opóźnienie raportu, z tym że nikt z nich się nawet nie zająknął, jak duża jest ta zwłoka. A jest ona równie zdumiewająca i niespotykana co trudności z tłumaczeniem. Ja poszukałem odrobinę w sieci i znalazłem wypowiedź ministra Jerzego Millera z września 2010 roku dla radia RMF, w której zapowiada opublikowanie raportu na przełom bieżącego i przyszłego roku, czyli 2010/2011. Potem było jeszcze wiele innych zapowiedzi zarówno Tuska, jak i Millera. No i mamy połowę lipca 2011 i nadal słuchamy o „możliwym terminie publikacji”.
Przy czym trudności w tłumaczeniu są niewątpliwie najbardziej kuriozalnym pretekstem i to do tego stopnia, że można go nazwać idiotycznym. Trudno sobie nawet wyobrazić coś mniej wiarygodnego i bardziej głupiego – może tylko brak odpowiednich słowników w księgarniach.
Ten fakt, że premier uważany za mistrza piaru tak bzdurnie się usprawiedliwia, świadczy jednak o jego bezradności. Najważniejszy dokument polityczny w Polsce opóźnia się, bo rząd nie był w stanie przewidzieć, jak długo będzie tłumaczony. Przecież to włosy na głowie stają dęba i człowiek się szczypie, czy nie śni. Wygląda zatem, iż wina rządu Tuska jest tak ewidentna, że nawet raport powstały pod jego nadzorem nie jest w stanie jej zamazać czy rozwodnić. Po prostu się nie da – to jest jedyne wytłumaczenie tej koszmarnie wręcz prymitywnej bzdury.
Brakuje tylko żeby głos zabrała głowa naszego państwa i oświadczyła, że Rosjanom nie oddamy nawet guzika. Wtedy Korona Himalajów będzie naprawdę nasza.
http://www.rp.pl/artykul…
http://wyborcza.pl/1,752…
http://wyborcza.pl/1,754…
http://smolensk-2010.pl/…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5921
Czy to jest to miejsce, gdzie oni z ta enigma szyfruja, zeby przedstawic nam nie raport, tylko jego tuskowersje? Zatwierdzona przez najwyzszych, ktorzy wiedza, co zepsuli, zeby wygladalo na naprawione?
Faktycznie, precyzja slowa? A nie precyzja narzedzi do jego obrobki?
I co, Seamanie, na jezyk mysliwych, czy reniferow tez tlumacza, zeby lokator Belwederu pojal?
Jemu trzeba najpierw ten oryginalny, polski , wytlumaczyc.
A na ile jezykow beda nazwiska Arabskiego, Tuska, Klicha, Komorowskiego, Sikorskiego, Grasia, Putina, Kopacz przetlumaczone? Dzielo tworza, taka legende! Science fiktion dla narodu!
Tymczasem guziki, moj drogi Seamanie, to oni juz maja! Z mundurow powyrywali.
Tylko Schetyna wie, gdzie jest pierwsze dno, bo on osobiście sprawdził. W każdym razie nie zauważył drugiego.
Pozdrawiam
Chyba wiadomo na jakie języki będzie przetłumaczone nazwisko "Arabski" :)
Z tradycja pokoleniowa, ktora po drodze ktos tylko ladniej napisal.
A "ding" (das ding)oznacza faktycznie "rzecz blizej nieokreslona", moze wiec i wichajster. Albo...Gras?
Pieknego dnia zycze!
Wysłałam odpowiedź na Pański ostatni wpis, ale nie została zamieszczona. Piszę to, żeby nie czuł się Pan zlekceważony. Pozdrawiam
Autora bloga serdecznie przepraszam za uprawianie prywaty i także pozdrawiam
Ale tamta dyskusja o zyciu w probowce, tez wazna! Wybaczysz? A Pani Magda W. to ekspert, o ktorego upomnialam sie u redaktorow, zeby blogierzy rzeczowo dyskutowali, a nie tylko pomstowali! Pozdrawiam Cie, moj drogi czlowieku morza, serdecznie!
Rzeczywiście z tymi tłumaczami są ostatnio jakieś kłopoty. Co zacznę czytać jakąś zagraniczną książkę, to wygląda jakby tłumaczyli ją Tusk z Komorowskim z niewielką pomocą Kwaśniewskiego (pamiętacie jego wspaniałą znajomość pięciu słów po angielsku, którą uwielbiał się chwalić?). Redaktorem jest pewnie etatowo ktoś z tajnych służb, bo nigdzie nie ma jego nazwiska. Ostatni taki haft wypuściło Wydawnictwo Literackie, to co się dziwić Wydawnictwu - jakiemu to? Mam dwie hipotezy. Pierwsza: tłumacze jako najbardziej kumaci, bo umiejący kumkać po zagranicznemu, wszyscy gremialnie uciekli spod rządów Tuska. Niestety, hipotezę obala fakt, że raport tłumaczony jest na rosyjski, a nawet najgorszy idiota nie zamieniałby Tuska na Putina. Druga: tłumacze wyginęli jak ptak dodo, bo wobec wzrastającej kompetencji językowej Polaków są już niepotrzebni. (A propos: może ktoś wie jak jest po angielsku "wichajster"?) Obalić hipotezę drugą każdy może sobie sam, jako łatwe ćwiczenie domowe z logiki. Mam jeszcze hipotezę trzecią, ale jest tak przerażająca, że waham się, czy ją podać. Mianowicie tłumaczenie raportu organizuje na fuchę ktoś z wydawnictw dotowanych (wyd. sejmowe, jakieś wydawnictwo uniwersyteckie)i robi to tak jak u siebie. Czyli zwołuje grupę łebków, którzy są na rosyjskich czatach, ale za to z polskim niekoniecznie im po drodze i dzieli tekst na kawałki. Każdy tłumaczy po swojemu i potem strasznie trudno te kawałki poskładać razem ( w różnych kawałkach mojej książki ta sama osoba nosi np. różne imiona). No i oni wszyscy teraz siedzą i próbują to składać, bo zapomnieli też jaka miała być kolejność tych kawałków, tzn kto dostał wstęp do raportu, a kto wnioski. I siedzieć będą długo...
Wichajster, to z niemieckiego: Wie heißt er?(jak sie to nazywa?, forma slang), kiedy nie wiemy, jak "toto" nazwac. Bedzie po angielsku Who`s who?.
Sprobuj!Pozdrawiam!
Chyba jednak nie będzie. "Who's who" to ta jedyna książka, którą czytują nasze elyty. I ja pozdrawiam, miły Sobiepanie
Bo jak im cos przestawimy, to konec literatury!Serdecznosci na weekend!
odnosi się do osób. Pozdrowienia
Ja tylko się pocieszam, że nigdy nie było tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Wyobraża Pan sobie, co by się działo z tymi tłumaczeniami, gdyby w tę katstrofę byli zamieszani jeszcze na przykład Chińczycy? Co do pzrekładów z literatury, to miałem taki przypadek, że nie mogłem rozpoznać książki, którą czytałem dawno temu w innym tłumaczeniu. Może rząd zatrudnił akurat tego właśnie tłumacza?
wichajster, w j.angielskim: dinks.
... ale jak to świadczy o tłumaczach :) :) :)
Napluć w gębę byłoby mniejszą obrazą.
Przysięgły tłumacz (bo chyba innych nie dopuszczą) i ma problemy z tekstem branżowym... :) :)
Choć pewnie żaden się nie odezwie, bo nie będzie zarzynał kury niosącej złote jaja.
Jak myślisz - jakie wykształcenie ma najczęściej tłumacz przysięgły? I co dla niego jest "tekstem branżowym"?
... powinien tłumaczyć branżowy tłumacz.
Jego wykształcenie (na papierze) nie ma żadnego znaczenia*. Powinien on posiadać dwie umiejętności:
- znać doskonale język swój i ten na który tłumaczy
- biegle znać pojęcia z branży, której dotyczy tłumaczony tekst.
I tyle.
Jednak tu wcale nie chodzi o "trudności w tłumaczeniu", a o odwleczenie czasu publikacji dokumentu.
___________
* - Mój ojciec miał skończoną zawodówkę, a urzędowe dokumenty po niemiecku pisał bez słownika.
specyficzne słownictwo uzywane w lotnictwie,no i ta uwielbiana przez niego precyzja.Czyżby dawal do zrozumienia i przypominał ,jak pięknie i precyzyjnie przepraszał Rosjan za brzydkie acz prawdziwe posądzenia o kradzież kart kredytowych ofiary katastrofy ?.Wprawdzie przeprosiny nieco utrudniał drżący głosik ,ale myślę że to ze wzruszenia, za to jakże precyzyjnie po rosyjsku,bez pomocy tłumacza.Może i teraz ten urodzony poliglota mógłby pomóc tłumaczyć raport.
Graś i Tusk chętnie by pomogli w tłumaczeniach, ale raport nie jest tłumaczony na niemiecki.
Pozdrawiam
Wygląda na to ,ze dotychczas lataliśmy rzeczywiście na drzwiach od stodoły i nie było potrzeby zagłębiania się w specyficzne słownictwo stosowane w lotnictwie. To teraz sadzą drzewa, żeby wyprodukować z nich papier na te słowniki specjalistyczne, co to dopiero powstaną. Zasadniczo nie wiem w czym oni widzą problem. Są przecież mistrzami bełkotu i zawsze można napisać raport nawet w każdym języku tak, żeby nic kompletnie z niego nie wynikało. Potem się zwali na kogoś, kto przepisywał końcową wersję, że coś pokręcił i wyśle go na placówkę dyplomatyczną do Buenos Aires.Przy dużej dozie dobrej woli i wierze w szczątkowa uczciwość piszących zakładam, że trwa też poszukiwanie lukratywnych , cichych stanowisk dla tych , których ewentualnie i chwilowo trzeba będzie usunąć sprzed oczu gawiedzi w tym tej internetowej głownie, bo brojlery i tak wiedzą, że winny jest Lech Kaczyński z gen. Błasikiem i mjr. Protasiukiem ( kolejność dowolna).
A co do prezydenta to mam kilka podpowiedzi na skomentowanie tej żenującej sytuacji:
" Jaka katastrofa, taki tłumacz" lub "Tłumacze nadają się do odstrzału, tyle że właśnie mamy sezon na kaczki". Zresztą wierzę w kreatywność pana prezydenta, którego w tej materii doceniam jak nikogo innego.
Pozdrawiam C.
Ja też czuję, że prezydent nas jeszcze zaskoczy w tej materii, że będziemy się pokładali ze śmiechu zmieszanego ze łzami.
Pozdrawiam
Sezon na kaczki zaczyna się dopiero pod koniec sierpnia, ale prezydenta oczywiście nie obowiązuje, więc moja uwaga jest bez sensu. Przepraszam, Cogito.
ze to nie koniec naszych przygod intelektualnych z hrabia Bronkiem. Ale przeciez Bog sprawiedliwy i jesli nie daje nam szczescia zupelnego, to jednak sieje ziarna wesolosci w naszych sercach!
A czymże są Tusk, Graś i Miller jeśli nie myszami, które gryzą ziarna wesołości złożone przez Bronka w naszych sercach?
Pozdrawiam:)
madry Pan! Pozdrawiam!
Przeciez MAK przetlumaczyl swoj oszukanczy raport na jezyki OBCE... Moze nalozyl copyreight na nazewnictwo???