Boh trojcu lubit'

Wbrew sugestii zawartej w idiotycznym skeczu wygłaszanym gwarą góralską przez Andrzeja Grabowskiego, człowiek ma z każdej sytuacji trzy, a nie dwa wyjścia. Może zabrać głos za, może również przeciw, ale może też milczeć i czekać na rozwój wypadków. Nikt nikogo nie zmusza do tego, by podnosił sam na własnych barkach kwestie, które go przerastają lub jak to się oględnie mówi – nie należą do niego.

Jest jeden wyjątek od tej zasady i dotyczy on ludzi, którzy za wypowiadanie się publicznie biorą pieniądze. Oni mają jedynie dwa wyjścia, bo kiedy milczą nikt im nie płaci honorariów. Muszą więc, chcą czy nie chcą zabierać głos. Przeważnie jednak chcą, bo człowiek, o ile mnie pamięć nie myli ma wolną wolę i jak czegoś nie chce to po prostu nie chce. Jeśli mamy do czynienia w wypowiedziami płatnymi to z całym spokojem możemy do opisania tej sytuacji użyć słowa „rynek”. I jeszcze jakoś go dookreślić. Rynek o którym tu mówimy nosi bardzo wdzięczną nazwę, jest to rynek idei. Ja wiem, że on w wielu miejscach przypomina plac Pigalle, albo skrzyżowanie Chałubińskiego z Hożą, ale nie uprzedzajmy się niepotrzebnie i myślmy o tym rynku jak o rynku idei. Za głoszenie pewnych idei się płaci, za głoszenie innych się nie płaci, albo płaci się mniej. Można oczywiście wygłaszać różne kwestie za darmo, ale człowiek ściąga na siebie od razu nienawiść zawodowców, którym robi konkurencję. Czasem zaś stawia się na pozycji wariata, bo kto by tam panie, tak sam, z głupia frant głos w jakiejś sprawie zabierał. Monopole na rynku idei są podzielona, a strefy podziału pilnowane ostro. Mysz się nie prześliźnie. Na dodatek, czynni tam zawodowcy mają wszystkie możliwe karty w ręku i ludzie wierzą tylko im. Nie ma możliwości, by przekonać jakiegoś laika, który konsumuje media, że osoby te są podstawione, opłacone i dają głos na rozkaz. Dla odbiorcy programów telewizyjnych tylko ich słowa mają wagę, bo zostały uświęcone przez telewizję i gazety. Przeciętny bowiem człowiek wyobraża sobie, że ci co działają na rynku idei znaleźli się tam w wyniku selekcji pozytywnej, a nie negatywnej i są po prostu mistrzami. To jest nie do zwalczenia. Wiem o tym z całą pewnością. Na prawicy zaś jest nie do zwalczenia potrójnie, bo jak ktoś próbuje od razu nazywają go zdrajcą i agentem.

Nie miejmy więc pretensji do Tomasza Terlikowskiego, że zaatakował biskupa Michalika, bo on w przeciwieństwie do nas milczeć nie może. On musi mówić, ma bowiem tyle dzieci, że nie da rady ich wyżywić pracując uczciwie w pocie czoła. Musimy być dla niego wyrozumiali i okazać mu solidarność jakimś ciepłym gestem. Być może podniesioną w górę ręką w geście viktorii? Albo jeszcze jakoś, może być najzwyklejsze machanie....naprawdę zachęcam. W przeciwieństwie do nas, zwykłych ludzi, którzy słysząc wypowiedź księdza biskupa, możemy zamknąć się w sobie i coś tam pomyśleć, coś zemleć i coś wypluć potem, w przeciwieństwie do nas, Tomasz Terlikowski milczeć nie może. Działa on bowiem w segmencie obrońców Kościoła - na rynku idei oczywiście. I jedyną osobą przed którą będzie się tłumaczył tu na ziemi jest ojciec święty. I popatrzcie jaką moc ma Tomasz Terlikowski! Ledwie powiedział, że liczy na to iż arcybiskup Michalik wycofa się ze słów przez siebie wypowiedzianych i przeprosi, a już tenże arcybiskup wycofuje się i przeprasza! Czy to nie jest cudowna moc? Nie możemy mieć wątpliwości, że Tomasz Terlikowski to jest naprawdę ktoś, nie żaden mydłek i ofiara losu, ale gracz poważny i twardy. On coś mówi, a za chwilę jego słowa zamieniają się w fakty.

Zauważcie teraz w jak przedziwny sposób do opisanej tu sytuacji pasują słowa „czyż jestem stróżem brata mego?” Pasują czy nie? Moim zdaniem pasują, choć Kain żył w czasach kiedy wszyscy, nawet ci z rynku idei mieli trzy drogi do wyboru. On jednak zanegował tę trzecią, on stworzył ten rynek i jako pierwszy rozpoczął na nim swoją kampanię medialną. Zadał pytanie: czyż jestem stróżem brata mego? Oczywiście, że nie był żadnym stróżem, mógł spokojnie zajmować się swoim polem czy co on tam miał do roboty i nie interesować się tym co robi Abel, albo interesować się słabiej. Wybrał co innego, wybrał ten szczególny rodzaj aktywności, a zamaskować próbował go obojętnością wobec poczynań Abla. Potraktował trzecią możliwość instrumentalnie, uczynił z niej kamuflaż. Nic z tego nie wyszło jak pamiętamy i musiał zamieszkać w ziemi Nod, na wschód od Edenu, razem z całym swoim plemieniem. Korzyść z tego odniósł taką, że nikt w strachu przed Panem nie mógł go ruszyć, ale wszyscy wiedzieli kim jest.

No dobra, rozgadałem się trochę, czas na jakąś gimnastykę śródlekcyjną. Połączmy to z gestami poparcia dla redaktora Terlikowskiego. Wstajemy i machamy, machamy i jeszcze raz machamy, nie podnosimy środkowego palca w górę tylko dwa – wskazujący i środkowy, nie ściągamy marynarek, machamy, machamy, machamy......

Zdzisław Bernacki „Baśń stołu dębowego”

Na spotkaniu w Opolu, ktoś, jak zwykle, zapytał mnie: co robić? I ja jak zwykle powiedziałem, że trzeba robić rynek, żeby na tym rynku mogli znaleźć się i działać ludzie, których wysokonakładowe tygodniki określają mianem ludzi zwykłych, a którzy są w istocie ze wszech miar niezwykli. Takie działania są konieczne, ponieważ to my wszyscy musimy być bohaterami naszych czasów, a nie jacyś wyznaczeni przez nie wiadomo kogo pismacy z aspiracjami. Ponieważ ja sam mam takie właśnie ambicje – żeby stworzyć rynek – a mam tu na myśli oczywiście rynek wydawniczy, szukam ludzi, którzy według mnie powinny się na takim rynku znaleźć. A właściwie ich nie szukam, bo sami się znajdują. Tak jak już napisałem tworzenie rynku zaczyna się od zawłaszczenia kryteriów oceny tekstu, czy w ogóle jakiegoś dzieła. I ja to mówię wprost – zawłaszczenie – czyli zamozwańcze przejęcie, bez oglądania się na kogokolwiek. To jest dość proste do zrobienia zważywszy na pychę i bezczelność mediów, którym nikt już nie wierzy. Kryteria owe zawłaszcza się poprzez organizowanie konkursów, wręczanie nagród i publikację informacji o owych wyczynach gdzie się da. Czynności te mają jeszcze jedną zbawienną funkcję, a mianowicie taką, że integrują i pomnażają środowiska.

No więc byłem w tym Opolu i tam spotkałem pana Zdzisława Bernackiego, miejscowego poetę. Mam silną alergię na poetów, staram się jednak nad nią panować, tak więc pogawędziliśmy sobie trochę z panem Zdzisławem i on mi powiedział, że napisał poemat. Na słowo „poemat” reaguję jeszcze silniej niż na słowo „poeta”, a bierze się to z moich ciężkich bardzo doświadczeń z poematami i poetami. Nie zemdlałem jednak i gadaliśmy dalej. Gadaliśmy i gadaliśmy, aż pan Antoni, który siedział naprzeciwko poszedł do samochodu i przyniósł ów poemat wydany w formie książki. Ja się mocno zdziwiłem i od razu zacząłem się poematem interesować, albowiem szata edytorska i staranność z jaką przygotowano to dzieło do wydania jest zaskakująca. Jak tylko wziąłem książeczkę do ręki od razu powiedziałem – to jest bardzo dobry produkt. A Pan Antoni na to – niech Pan zajrzy do środka. A ja – nie muszę, już widzę, że jest dobry. Nic mnie bowiem bardziej nie irytuje niż epatowanie nędzną formą po to by podkreślić jak ważka jest treść. Wydanie „Baśni stołu dębowego” jest po prostu perfekcyjne. Okładka ze skrzydełkami, elegancki format, pięknie napisana recenzja. Mówię jak handlarz, ale tym właśnie jestem – sprzedawcą, kramarzem jak kto woli, w dodatku detalistą, który bardzo interesuje się swoimi produktami. No, ale ludzie nie są kramarzami, chcą czego od serca do serca. Nie zaglądają – jak ja – poecie w zęby i nie sprawdzają czy nie ma jakichś wad i nie jest narowisty. Są wobec niego uczciwi i oczekują czegoś prawdziwego. O czym jest więc „Baśń stołu dębowego”? To jest proszę Państwa proste i ja Wam już zdradzam tę tajemnicę. Otóż „Baśń stołu dębowego” ma podtytuł, brzmi on: poemat wołyński.

Rzecz jest napisana dziewięciozgłoskowcem, przez potomka rodziny wysiedlonej z Wołynia, rodziny, który uniknęła śmierci. Ja nie będę się tutaj rozczulał, ani nie będę próbował nikogo kokietować, a to z tego względu, że nie mam żadnych związków z Kresami. Zdzisław Bernacki napisał swój poemat sercem. Jest to opowieść o stole dębowym, który jest narratorem całej historii kronikarzem dramatycznych dziejów polskiego Wołynia. I tyle.

No może jeszcze jedno, to jest jak mówiłem dobry produkt, wydawca, czyli Opolskie Stowarzyszenie Pamięci Narodowej, dołączył do niego płytę, z tekstem poematu deklamowanym przez Waldemara Kotasa.

Myślę, że od jutra rana, a może już dziś w nocy będzie można kupić go w naszym sklepie. Cena 25 złotych plus koszta wysyłki, liczba stron 62, do książki dołączona jest płyta. Póbka nagrania poematu jest pod tym linkiem http://www.ospn.opole.pl/files...

No i jeszcze prośba o głos w konkursie. Zajrzyjcie na tę stronę http://dorzeczy.pl/straznik-pa...

Chodzi o to, by każdy kto uzna, że to ma sens i chce to zrobić, zgłosił mnie do konkursu w kategorii „twórca”. Ja to piszę wprost, bez fałszywej i prawdziwej skromności, bo chodzi o rzecz ważną, czyli o poszerzenie targetu i sprzedaż. Zgłoszenia wraz z uzasadnieniem trzeba przesyłać do 13 października na adres: ul. Racławicka 146, 02-117 Warszawa lub e-mailem: straznikpamieci@dorzeczy.pl

Dobrze by był, żeby uzasadnienia były oryginalne, choć kolega newcomer zamieścił kilka dni temu pod moim wpisem wzór, z którego można skorzystać. Oryginalność uzasadnień oddali od nas zarzut o niepoważne traktowanie jury i całego konkursu. A my go traktujemy bardzo poważnie. I chcemy go wygrać. Mam tu na myśli nas wszystkich zgromadzonych na tym blogu. Aha, jeszcze jedno – dobrze by było gdyby do zgłoszenia dołączyć jeszcze mój mail coryllusavellana@wp.pl , tak by wiadomość dotarła nie tylko do redakcji, ale również do mnie. Będę wówczas dysponował statystyką zgłoszeń, w razie gdyby okazało się, że nie ma mnie wśród osób uczestniczących w konkursie.

Mamy kolejną promocję na stronie www.coryllus.pl. Przed nami trzy duże nakłady, książka Toyaha pod tytułem „Rock and roll czyli podwójny nokaut” jest tuż tuż, zaraz za nią będzie „Baśń amerykańska” i kwartalnik. Trzeba opróżniać magazyn, czyli mój strych, żeby mi się to wszystko na łeb nie zawaliło. Tak więc do 24 października, czyli do pierwszego dnia targów w Krakowie III tom Baśni kosztuje 30 złotych plus koszta wysyłki. Potem wracamy już do normalnych cen i do wiosny żadnych obniżek nie będzie. Przypominam także, że od wczoraj prowadzimy kampanię której celem jest opanowanie rynku komiksów w Polsce, póki co mamy w sprzedaży jeden album historyczny, autorstwa Sławomira Zajączkowskiego i Huberta Czajkowskiego pod tytułem „Romowe” jest to mroczna, średniowieczna opowieść o wyprawie do Prus, jaką na rozkaz Kazimierza Odnowiciela podjęli pewien rycerz i pewien mnich. Celem jej zaś było odzyskanie wywiezionej z Gniezna podczas najazdu Brzetysława głowy św. Wojciecha. Album ten można także nabyć w sklepie FOTO MAG przy metrze Stokłosy w Warszawie i w księgarni „Latarnik” w Częstochowie, przy ul. Łódzkiej.

19 października o 17.00, będę miał wieczór autorski w księgarni „Latarnik” przy ul. Łódzkiej w Częstochowie. Wszystkich serdecznie zapraszam.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

10-10-2013 [09:26] - dogard | Link:

zalazl za skore--mysle,iz walczycie o przychylnosc kleru, sam chyba dzialasz w jego wydawnictwie.Mnie to akurat bawi--przecie michalik tez ubabrany agenturalnie...

Obrazek użytkownika Coryllus

10-10-2013 [09:36] - Coryllus | Link:

W jakim wydawnictwie działam? Mózg ci się już całkiem zlasował....Michalik agent Terlikowski w porzo gość? Oczywiście...ważne, żeby razem, wespół w zespół gonić tych bolszewików w sutannach, co nie?

Obrazek użytkownika dogard

10-10-2013 [09:44] - dogard | Link:

na szkielko i prase.Jedno was laczy--ambitnie walczycie o klientow,to sie chwali. .Choc ostatnio ladnie napisal o chlopczykach nijakich---fajfusy metroseksualne!!W sprawie wydawnictwa sam pisales o ars christianii, ze sie udzielasz.

Obrazek użytkownika tipsi

10-10-2013 [15:02] - tipsi | Link:

też spełnia "kryteria rynkowości" coryllusa -- on też milczeć nie może. Więcej -- on swoją naprawdę zręczną wypowiedzią wpisuje się w kontekst medialnego przygotowania artyleryjskiego walącego w Kościół jak Ruskie w Wał Pomorski. Towarzysz Abp nie przejęzyczył się ani o jotę -- właśnie o to mu szło (czy raczej jego mocodawcom), by jeszcze bardziej odsłonić słabiznę Kościoła i dać asumpt do podgrzewania tematu. I niech mi ktoś powie, że ks. Isakowicz-Zaleski nie ma racji, dopominając się o lustrację hierarchii.

Obrazek użytkownika takijeden

10-10-2013 [09:41] - takijeden | Link:

.. Sorry ale wtrace tylko cos jeszcze do starszego tematu:

"Grzegorz Braun miał przy sobie ukraiński egzemplarz książki Tyrmanda „Zły”. Mocna rzecz i dobrze leży w ręku. Sto tysięcy nakładu, nie chce być mniej. Jak na zoologicznego antykomunistę nienawidzącego Związku Radzieckiego to sporo."

W sieci jeko jedno z pierwszych trafien o tej pozycji i Autorze trafiamy na link do
zamieszczonego Audiobooka książki Tyrmanda „Zły”. (Czyta Marek Kondrad)
Nie wiem czy to legalnie zamieszczone czy nie ...
ale zaczyna sie slowami:
"Gazeta Wyborcza zaprasza do wysluchania"

Ktos kiedys ladnie napisal ... ze GW to taki papierek lakmusowy..
ze wystarczy sie przyjrzec kogo opluwaja a komu buty czyszcza