Zostałem przed laty wprawiony w zdumienie na widok dzieła malarskiego w zastanawiający sposób wplatającego się w moje życie. Od tamtej chwili staram się śledzić w internecie zawirowania związane z tym dziełem i z jego autorem. Dopiero ostatnio odkryłem, że na stronie internetowej Kölner Stadt-Anzeiger ukazała się pod tytułem Kamf gegn Vergessen recenzja omawiająca objazdową wystawę dzieł Bernharda Heisiga, malarza, który mnie tak zastanowił. http://www.ksta.de/kultur/kampf-gegen-vergessen,15189520,13834258.html Autor artykułu stara się uprzedzić publiczność do NRD-owskiego malarza. Poniekąd słusznie, gdyż podejrzewać Heisiga o polityczną wiarygodność trudno. Tyle, że to zniechęcanie wyraźnie obejmuje kwestie wojenne, podjęte przez niestarego jeszcze malarza-żołnierza w sposób dla mnie absolutnie szczery. Kiedyś opisałem obraz Twierdza Wrocław – miasto i jego mordercy dlatego, że zobaczyłem w nim najlepszy obraz wojenny jaki znam, a tu teraz coś mi będą odkręcać? Już odkręcili. Recenzja ukazała się w roku 2005. Być może ona i tego typu sądy wpłynęły na to, że niemieckie strony w internecie, pozwalające kiedyś obejrzeć omawiany obraz w większych rozmiarach, zanikały z biegiem czasu.
Trzy zdania na temat omówienia wystawy w gazecie. Na początku oszukany, skrócony tytuł obrazu – Festung Breslau ma całkiem inna wymowę, gdy pozbawia się go drugiej części – Die Stadt und ihre Mörder . Potem treść odstrasza Niemców od magicznego okna, z którego widok, być może, pozwoliłby im faktycznie rozumieć ich niszczycielskie dzieło, które zawsze powinno sumieniu ciążyć „brzemieniem ołowiu”. W podsumowaniu mowa o daremnej próbie inscenizacji historii.A ja mówię, że niedaremnej! W tym właśnie ilustrującym artykuł obrazie, weteran z Wrocławia Bernhard Heisig, w nadzwyczajny sposób wyeksponował nędzę militaryzmu i munduru.
Gruzy posprzątali, historie pozatwierdzali, nowe przewagi planują, a nieokłamane malowanie pozostanie.