Żyda z ubekiem w lesie złapali

Tekst ten bardziej pasuje do salonu, ale trudno jakoś mi to wybaczycie.

Pamiętam jak bard dwóch pokoleń Andrzej Sikorowski wyśpiewywał tę frazę w latach dziewięćdziesiątych i jak dziwne mi się to wtedy wydawało. Sikorowski już w tamtym, jakże odległym czasie, miał dosyć samowoli Kościoła i tego wiecznego jojczenia o lustracji i w ten sposób chciał wyrazić swój sprzeciw, a że był poetą, zrobił to bardzo delikatnie.

I ja dziś chciałem być bardzo delikatny i zająć się sprawą subtelną niesłychanie, to znaczy pozorowaną przenikliwością i pozorowanym pięknem i pozorowaną skutecznością. Wszystkie te bowiem elementy składają się na oblepiającą nas codziennie watę fikcji, z której nie można się otrząsnąć, ani obmyć, nawet pod bardzo silnym strumieniem prysznica. A myślę, że i wąż strażacki by nie pomógł. Zacznę jak Sikorowski, bardzo delikatnie. Oto nie tak dawno administracja ogłosiła konkurs na tekst o podróżach. Ja się temu przyglądałem z uwagą, ponieważ sam kiedyś o podróżach pisałem i wiem, że jest to dla autora coś potwornego. Głównie ze względu na fałsz tkwiący w samej idei podróży w nieznane. Przyznaję się bez wstydu, że napisanie dobrego tekstu o podróży jest poza moimi możliwościami, mimo że wielokrotnie próbowałem. Chodzi o to, że te kawałki, które ja uważałem za dobre, były zawsze odrzucane przez redakcje, a te które zostały zaakceptowane były według mnie beznadziejne. Ktoś może powiedzieć, że nie, że właśnie łatwo jest pisać o podróżach, bo wystarczy ściągnąć coś z podręczników i gotowe. I ludzie tak robią. W profesjonalnych redakcjach tak jest, a jeśli ktoś gdzieś jeździ to jego teksty zawsze mają ten charakterystyczny dla Discoverychannel sznyt. Inaczej być nie może. Kiedy ktoś chce napisać coś naprawdę dobrego i głębokiego, próbuje posłużyć się, mniej lub bardziej nieudolnie, książkami historycznymi. I to jest najgorsze, bo większość dostępnych książek jest do niczego. Kiedy moim zdaniem może powstać dobry tekst o podróży? Jakie warunki muszą być spełnione. Myślę, że są dwa: albo podróż jest pielgrzymką, albo człowiek jedzie w poszukiwaniu pracy. Wszystko inne jest bez sensu, choćby było nie wiem jak uwodzicielskie, bo okaże się w najlepszym razie jakimś rodzajem propagandy. Oczywiście, możecie teraz powiedzieć, że zwariowałem, bo piszę o takich sprawach, ale zastanówcie się, szczególnie ci z was, którzy mają trochę więcej lat powinni się nad tym zastanowić – jaki jest sens w podróżowaniu, w opuszczaniu domu i przenoszeniu się gdzieś daleko i jaka udręka temu towarzyszy. Ja mam dzieci i z tymi dziećmi gdzieś tam jeżdżę, bo dzieci mają ochotę na podróże. Sam gdybym miał gdzieś pojechać to wyłącznie po to, by zobaczyć jakieś sanktuarium lub napisać nową książkę. Zabytków nie oglądam, bo mnie tylko denerwują. I tu dochodzimy do sedna - autorzy tekstów podróżniczych chcieliby na nich zarobić. Tylko jak zarobić opisując te kawałki globu, które po tysiąckroć były już opisane, a innych żadna redakcja nie weźmie. Wiem, bo kiedyś próbowałem sprzedać tekst o Łużycach. Mowy nie ma. - A gdzie to panie jest? W Niemczech? Nie, lepiej nie....

Każdemu się wydaje, że sprzeda swój tekst wtedy, kiedy zajmie się jakimś oryginalnym tematem. Tyle, że w prawdziwym życiu, wszystkie oryginalne tematy są już zaklepane. Dobrze to widać po wczoraj rozstrzygniętym konkursie na tekst o podróżach. Dobry Boże...ileż razy można opisywać ghaty w Wanarassi? Ileż razy można się mierzyć z tą śmiercią nad rzeką? To jest wałkowane od setek lat. No, ale przecież dojrzewają nowe pokolenia i dla nich jest to nowość? Jeśli tak zaczniemy podchodzić do sprawy to rzeczywiście – ma to sens. Od razu jednak ujawnia się przed nami inny sens, sens rozbijania narracji propagandowych, stworzonych dawno temu, przez ludzi podobnych do Sikorowskiego, który w latach 90 widział Żydów i ubeków ukrywających się w lasach. Łatwizna bowiem tego sposobu pisania jest przerażająca. Przejrzałem w życiu setki książek podróżniczych i one są w większości beznadziejnie nudne i pisane na jedno kopyto. Różnią się tym jedynie, że w tych starszych, zalatujących jeszcze kolonializmem autor lub bohater dystansują się od otaczającej ich egzotyki, a w tych nowszych, bardziej niu ejdżowych, starają się z nią stopić. Mam swoją ulubioną książkę podróżniczą, ona się nazywa „Imperium duszy” i to jest wprost satanizm i antykatolicka propaganda, ale napisana językiem takim, że nie ma wątpliwości iż autor ma za sobą poważne negocjacje, nie z przedstawicielami domów bankowych bynajmniej. Polecam ją wszystkim. Jestem pewien, że za każdą narracją, określaną przymiotnikiem „podróżnicza” stoi jakiś ponury, ukryty cel. Tylko nam, w naszej biednej Polsce wydaje się, że to jest rozrywka, dla młodych ludzi poszukujących przygody.

Jak widzicie, można mi zarzucić, że nie biorę pod uwagę elementu nostalgii, że obcy mi jest Włóczykij z Doliny Muminków. I to jest prawda, ja się takimi sprawami nie wzruszam, uważam, że są po prostu kłopotliwe, a ten cały Włóczykij to pewnie jakiś przemytnik.

Przejrzałem wczoraj wyróżnione teksty i oczywiście uważam, że najlepszy jest kawałek naszego kolegi mistrza pługa. On bowiem w przeciwieństwie do innych autorów nie pojechał do Chin powodowany niepokojem duszy i nie szukał tam rozwiązania różnych tajemnic. On tam siedzi w pracy i wszystkie jego spostrzeżenia mają w związku z tym wartość podwójną. Nie ma to jednak znaczenia w tym konkursie, bo organizator nie przewidział nagród ani kategorii, ani też nie ma tam podium. Jego tekst został wymieniony na przedostatnim miejscu i to może mieć związek z upodobaniami jurorów, którzy słyszeli różne niezwykłe rzeczy o mieście Benares, które dziś nazywa się Wanarassi, a także o górze Monsegur w Okcytanii, która jest czymś równie fantastycznym jak czakram na Wawelu. To są podróżnicze standardy, od których uciec nie można. To wręcz hity. Nie podejrzewam autorów wyróżnionych tekstów o jakieś złe intencje. Oni wierzą, że tak trzeba, bo to jest właśnie realizacja oczekiwań czytelnika. Otóż nie, to jest jedynie realizacja płaskich dość wyobrażeń redaktora o tym jak powinien wyglądać atrakcyjny tekst. Za tymi konkursowymi kawałkami nie ma nic więcej. Są jednak inne kawałki i teraz właśnie się za nie zabierzemy z tą samą delikatnością, którą dawno temu zaprezentował w swojej piosence Andrzej Sikorowski.

Pojawił się niespodziewanie w salonie autor nazwiskiem Kędryna, Marcin Kędryna. Jest ów pan jednym z redaktorów pisma pod tytułem „Male man”, co się ponoć tłumaczy jako męski mężczyzna. Ja to pismo miałem w ręku, kiedy było ono jeszcze dwumiesięcznikiem, teraz zaś przechodzi w cykl produkcji miesięcznej i z tym faktem, czyli z promocją tytułu związana jest obecność Kędryny w salonie. Autor ów reprezentuje ten sam styl pisania, co wszyscy nudziarze piszący o podróżach. Pisze po amerykańsku, smakuje każde słowo, rzeźbi i cyzeluje, czyli próbuje stworzyć złudzenie, że się na czymś bardzo dobrze zna i przedmiot opisywany interesuje go nie tylko powierzchownie, ale także tak głębiej. Taki z niego sensualista. Ostatnio napisał tekst o wódce, która nazywa się Jim Beam i w Lidlu można ją kupić za 30 złotych. Tekst ten napisany został tak, że od razu ze sześciu komentatorów wpadło w zastawioną przez Kędrynę pułapkę i zaczęło mlaskać z zachwytu. Czy to świadczy o warsztacie autora? Oczywiście, że nie, świadczy jedynie ów fakt o tym, że zostaliśmy wytresowani w sposób prawie doskonały. Śmierdząca nalewka na myszach sprzedawana za grosze w dyskontach, którą reklamują w pismach dla zasmarkanych dziadów, robiących pod siebie (obejrzyjcie sobie tego Male mana), której sprzedaż spada na łeb na szyję i dlatego trzeba ją ratować takimi kawałkami, wywołuje zachwyty. Podobnie jak teksty podróżnicze, podobnie jak całkowicie od początku do końca oszukana i wymyślona góra Montsegur i legenda katarów, podobnie jak ghaty w Wanarassi, gdzie siedzą święci mędrcy sadhu i jarają Marlboro podrzucane im przez bogate dzieciaki z Ameryki.

Teraz będzie o pozorowanej skuteczności. Opisał ją już wczoraj Toyah, a ja tylko króciutko powtórzę podstawowe założenia jego tekstu. Oto tygodnik „W sieci” zrobił wywiad z Gowinem. I tam są zdjęcia, a na nich Gowin jest tak skuteczny, że bardziej nie można. Patrzy przenikliwie i ma na rękach bokserskie rękawice, którymi będzie okładał Tuska.

Wszyscy widzimy przeciwskuteczność tych wywiadów i tych zdjęć. Śmiejemy się z nich, z owiniętego sznurkiem Lisickiego, z Gowina w bokserskich rękawicach, z Terlikowskiego i Hołowni w pozorowanej ustawce. A jednak oni nie rezygnują. Za kogo oni nas mają? A najważniejsze – za kogo mają siebie samych. Gowin to oszust i to jest jasne. Nie pomoże mu nic, nawet jeśli sfotografuje się ze świętym mędrcem sadhu pod równie świętą górą Montsegur, na rękach będzie miał bokserskie rękawice, a po okolicznych lasach biegać będą Żydzi i bawić się z ubekami w berka kucanego. Nikt mu nie uwierzy. A jednak...oni to ciągną...

Od wczoraj mamy kolejną promocję na stronie www.coryllus.pl. Przed nami trzy duże nakłady, książka Toyaha pod tytułem „Rock and roll czyli podwójny nokaut” jest tuż tuż, zaraz za nią będzie „Baśń amerykańska” i kwartalnik. Trzeba opróżniać magazyn, czyli mój strych, żeby mi się to wszystko na łeb nie zawaliło. Tak więc do 24 października, czyli do pierwszego dnia targów w Krakowie III tom Baśni kosztuje 30 złotych plus koszta wysyłki. Potem wracamy już do normalnych cen i do wiosny żadnych obniżek nie będzie. Przypominam także, że od wczoraj prowadzimy kampanię której celem jest opanowanie rynku komiksów w Polsce, póki co mamy w sprzedaży jeden album historyczny, autorstwa Sławomira Zajączkowskiego i Huberta Czajkowskiego pod tytułem „Romowe” jest to mroczna, średniowieczna opowieść o wyprawie do Prus, jaką na rozkaz Kazimierza Odnowiciela podjęli pewien rycerz i pewien mnich. Celem jej zaś było odzyskanie wywiezionej z Gniezna podczas najazdu Brzetysława głowy św. Wojciecha. Album ten można także nabyć w sklepie FOTO MAG przy metrze Stokłosy w Warszawie i w księgarni „Latarnik” w Częstochowie, przy ul. Łódzkiej.

Na koniec prośba:

Prócz konkursów ogłaszanych w salonie24 są jeszcze inne i właśnie jeden z nich próbujemy wygrać. Gdybyście uznali, że warto pomóc mi zaistnieć w konkursie „strażnik pamięci” ogłoszonym przez redakcję „Do rzeczy” zajrzyjcie na tę stronę http://dorzeczy.pl/straznik-pa...

Chodzi o to, by każdy kto uzna, że to ma sens i chce to zrobić, zgłosił mnie do konkursu w kategorii „twórca”. Ja to piszę wprost, bez fałszywej i prawdziwej skromności, bo chodzi o rzecz ważną, czyli o poszerzenie targetu i sprzedaż. Zgłoszenia wraz z uzasadnieniem trzeba przesyłać do 13 października na adres: ul. Racławicka 146, 02-117 Warszawa lub e-mailem: straznikpamieci@dorzeczy.pl

Dobrze by był, żeby uzasadnienia były oryginalne, choć kolega newcomer zamieścił pod wczorajszym moim wpisem wzór, z którego można skorzystać. Oryginalność uzasadnień oddali od nas zarzut o niepoważne traktowanie jury i całego konkursu. A my go traktujemy bardzo poważnie. I chcemy go wygrać. Mam tu na myśli nas wszystkich zgromadzonych na tym blogu. Aha, jeszcze jedno – dobrze by było gdyby do zgłoszenia dołączyć jeszcze mój mail coryllusavellana@wp.pl , tak by wiadomość dotarła nie tylko do redakcji, ale również do mnie. Będę wówczas dysponował statystyką zgłoszeń, w razie gdyby okazało się, że nie ma mnie wśród osób uczestniczących w konkursie.  

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

02-10-2013 [09:27] - NASZ_HENRY | Link:

Żyda ubeka w lesie złapali ;-)

Obrazek użytkownika dogard

02-10-2013 [09:58] - dogard | Link:

KTORY PISUJE ZNAKOMITE REPORTAZE Z WOJAZY KRAJOWYCH I SWIATOWYCH--pisze w NP i GPC; CZARNECKI SIE NAZYWA.kTO GO NIE ZNA ,NIECH ZALUJE.

Obrazek użytkownika dogard

02-10-2013 [10:03] - dogard | Link:

Malinowskiego to byl ongis hit niebywaly mimo,iz praca naukowa; co robi tytul!!!???Lecisz tym tropem.

Obrazek użytkownika Ma-Dey

02-10-2013 [10:25] - Ma-Dey | Link:

, a także muniek, kazik, kukiz i wielu innych spełniali w owych czasach te samą rolę użytecznych dla antyklerykałów  idiotów (oby tylko), jaką dzisiaj  odgrywa z aktorskim wdziękiem Olbrychski i inni tzw zaprzyjaźnieni" z "władzo"...ludzie tzw. kultury..brr!!Jednocześnie -o ironio  w owych czasach  bardzo mocno podkreślano swoja niezależność od ruchów polityczno-społecznych jakie następowały- że niby nie ma powrotu do czasów kiedy kultura ramie w ramie z władzą ....,i takie tam dyrymały.--nazwać to tylko obłudą to za mało! Książki podróżnicze? Najlepsza jaką czytałem to oczywiście "utracony księżyc" o podróży na Srebrny Glob ..oczywiście! Najlepsze są filmy, kiedy panienka w miniówie i w staniku biega po puszczy albo facet w trampkach wkłada swój łeb do mrowiska..to teraz są filmy podróżnicze.Nie wystarczy już narracja z za kamery, podobnie jak teraz przewodnikami po zabytkowych miejscach są aktorzy, piosenkarze..itd ..słowem celebryci ,a prognozę pogody zapowiadają modelki w strojach od Marco Jacobs'a!!!Taki teraz "trynd "..tfu..!

Obrazek użytkownika mostol

02-10-2013 [14:00] - mostol | Link:

jest ci tak bardzo potrzebny ten tytuł "strażnika pamięci"? Na co liczysz, gdy się już do niego dokołaczesz? Tylko szczerze proszę!
Jak pamiętam to na prawdziwych strażników pamięci, jak Rymkiewicz, plułeś dość obficie.

Obrazek użytkownika fritz

02-10-2013 [15:54] - fritz | Link:

A jest juz polakofobem powszechnie uznanym, mozna powiedziec dyplomowanym.

Dowcip polega na tym, ze wielu kupujacych basnie prawie àla gross sadza, ze kupuja ksiazki autora przynajmniej pozytywnie nastowionego do Polski, polskosci i Polakow. A tu masz babo placek, polakfoba tepiecego i zwalczajace wszystkie dzialania Polakow zaczynajacych sie przeciwstawiac okupantowi niszczacemu Polskosc i Polske.

Bycie polakofobem z cala pewnoscia odbija sie w koncu na sprzedazy.

Stad proba maskierowki.
Janczar chce za Polaka robic.

Obrazek użytkownika mostol

02-10-2013 [16:42] - mostol | Link:

Gdyby dobrze prządł, to by się nie ośmieszał.

Obrazek użytkownika Coryllus

02-10-2013 [15:57] - Coryllus | Link:

Potrzebne mi to jest, żeby zwiększyć sprzedaż i oderwać się od takich istot jak ty między innymi. Czy ta odpowiedź jest wystarczająco szczera czy potrzebujesz czegoś jeszcze?

Obrazek użytkownika mostol

02-10-2013 [16:40] - mostol | Link:

Teraz powiedz ile jesteś skłonny dać za poparcie, jak biznes to biznes.

Obrazek użytkownika Coryllus

02-10-2013 [20:48] - Coryllus | Link:

Tobie? Nic. Nie chcę twojego poparcia. Możesz je sobie zabrać.