Polski Indiana Jones oprowadza wycieczki

Miałem kiedyś koleżankę, która była najlepszą studentką na archeologii. Była tak dobra, że o mało nie została asystentką pewnego ważnego profesora. Interesowała się Egiptem i jej największym marzeniem była praca na wykopaliskach w tym cholernym Egipcie właśnie. Z mojego punktu widzenia był to całkowity absurd. Ja sam tkwiłem wówczas w podobnym absurdzie, albowiem studiowałem historię sztuki, ale na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że ja się nie starałem. Dość szybko zorientowałem się, że z moich marzeń nic nie wyjdzie, nie miałem jednak wtedy pomysłu na nic innego. Z tą moją koleżanką było jednak inaczej. Ona była najlepsza. Kariery jednak nie zrobiła. Okazało się bowiem, że być dobrym to jedno, a dostać posadę asystenta to drugie. Moja koleżanka musiała się więc zająć po studiach czymś innym. Czymś od archeologii i Egiptu szalenie odległym.

Kiedy spotkałem ją po raz ostatni wiele lat temu, chyba z dziesięć a może i więcej, zapytałem dlaczego nie pisze popularnych książek o Egipcie, w którym była przecież, albo o tej całej archeologii. Wydawało mi się to dość naturalne, bo zawsze twierdziła, że ten Egipt to całe jej życie. No i ona mi wtedy powiedziała coś, co mnie zupełnie zatkało. Powiedziała, że środowisko by jej po czymś takim nie zaakceptowało. Ja już pomijam absurd mojego pytania, który dociera do mnie dziś, wtedy bowiem nie wiedziałem jeszcze jak działa rynek książki, chodzi mi tylko o tę odpowiedź. To środowisko, wystawiło ją za drzwi, bez krępachy i litości, a ona kilka lat po tym fakcie argumentowała, że napisanie czegokolwiek o Egipcie, co nie miałoby pieczątki instytutu byłoby dla niej czymś w rodzaju cywilnej śmierci. Znałem też innego studenta archeologii, który także interesował się Egiptem. On z kolei nie był tak dobry jak ta dziewczyna, ale miał ewidentną szajbę na punkcie hieroglifów. W akademiku powiesił sobie nad łóżkiem spory kawałek papieru toaletowego, na którym wymalował jakieś egipskie, tajemne znaki. Takie wiecie dziwne ptaszki, krokodyle i temu podobne. Hieroglify po prostu. Wyglądało to wprost nieziemsko i robiło odpowiednie wrażenie na dziewczynach. Kolega ten miał więcej szczęścia, ponieważ jak słyszałem realizuję się dziś w swojej pasji to znaczy oprowadza wycieczki po Egipcie. To nie jest bynajmniej powód do szyderstwa. Wszyscy wiemy ile zarabia mafia przewodników turystycznych w Polsce i jak się trzeba namęczyć, żeby dostać się do tych struktur. W Egipcie musi być jeszcze lepiej i jeśli ten facet dostał się do organizacji, musiał być naprawdę dobry, a dziś pewnie żyje jak kalif z Bagdadu. Tak to sobie przynajmniej wyobrażam.

Z historykami sztuki jest podobnie. Słyszałem o jednym, który jeździ na taksówce. Drugi zaś, o którym było ostatnio głośno to Staruchowicz. To są wprost fantastyczne rzeczy. W kraju takim jak Polska, kraju, który nie radzi sobie z najprostszymi sprawami funkcjonują instytucje takie jak Instytut Archeologii Śródziemnomorskiej i Instytut Historii Sztuki. I do tego jeszcze jest Muzeum Narodowe, które gromadzi jakieś zbiory. Ciekawe dla kogo. Musi być bowiem to wszystko przecież oparte o jakąś misję. Kiedy dzieci rozpoczynają naukę w szkole podstawowej, a ja co roku bywam 1 września na takich uroczystościach, z ust dyrektora pada ważna deklaracja. Dotyczy ona kreowania tożsamości tych dzieci. Ostatnio, o ile pamiętam, padła deklaracja następująca: dziecko jest najpierw mieszkańcem społeczności lokalnej, potem jest Polakiem, a na końcu europejczykiem. Ma to dość istotne konsekwencje dla sposobu nauczania tych dzieci. I teraz ciekawi mnie co się opowiada studentom na takich kierunkach jak te wyżej wymienione i jakie misje mają one do spełnienia. Poza oczywiście przymusowym podziałem budżetów z ministerstwa. Ja podejrzewam najgorsze, to znaczy że od czasów kiedy byłem na uniwersytecie nic się tam nie zmieniło na lepsze, a przeciwnie wszystko się jeszcze pogorszyło. Czyli ci pierwszoroczni są już na żywca robieni w bambuko, a tych najlepszych w ogóle nie ma. Kiedy zaś się pojawiają, to się ich wyrzuca pod jakimś pretekstem jeśli nie maja ojca albo matki pozaczepianych gdzieś w jakiejś sitwie. Ktoś może powiedzieć, że tak było zawsze i nie ma się czego czepiać. Otóż nie. Szansę stwarza się ludziom w takich strukturach, które mają misję i budżet na nią przeznaczony. Misję prawdziwą. Szansy nie ma w strukturach, których misją jest podział budżetu. To jest odpowiedź na pytanie dlaczego moja koleżanka egiptolożka została wystawiona za drzwi instytutu. Odpowiedź właściwa, choć okoliczności wskazywać by mogły na coś innego.

Chciałbym teraz trochę pogłębić te powtarzane przecież po raz kolejny refleksje. Można je dość łatwo unieważnić, choćby za pomocą takiej opowieści, którą usłyszałem wczoraj. Oto w Toruniu ponoć wycieczki oprowadzane są przez bardzo dynamicznych, młodych przewodników, którzy nie przynudzają i nie wywołują ziewania u dzieci. To budujące. Powinniśmy się cieszyć, chciałbym jednak zapytać, czy ci młodzi, dynamiczni przewodnicy potrafią wyjaśnić dlaczego Mikołaj Kopernik nie doczekał się wydania swojego dzieła? Chodzi mi o wyjaśnienie prawdziwe i przekonujące, nie to, które mówi, że Kościół się sprzeciwiał takiemu przedsięwzięciu i nie takie, jakie dał Ebenezer Rojt pisząc, że było tam za dużo tabelek, by niewprawni krakowscy zecerzy mogli je dobrze złożyć. Czy te dziewczyny i ci chłopcy, którzy oprowadzają wycieczki po Toruniu potrafią dokonać takiej sztuki? Albo może potrafią wyjaśnić jak to się stało, że pierwsza biografia Albrechta Hohenzollerna ukazała się dopiero w 2010 roku, w tymże Toruniu właśnie. To szalenie ciekawe, nie sądzicie?

Ciekawi mnie też, czy przewodnicy wycieczek po Madrycie, Palos i Kadyksie potrafią w przekonujący sposób wyjaśnić jak to się działo, że ten Kolumb aż 5 lat targował się w koroną hiszpańską o trzy nędzne stateczki, którymi miał popłynąć na zachód. Pięć długich lat, przez które ponoć Turcy blokowali handel ze wschodem. Bo tak się przecież pisze w podręcznikach, prawda? Turcy zablokowali handel ze wschodem i trzeba było szukać innej drogi do Indii. Dzięki temu odkryto Amerykę. Jeśli ktoś był w Hiszpanii może wie jak to jest z tymi przewodnikami opowiadającymi o Kolumbie. Może nam to też wyjaśni?

Zmierzam oczywiście w znanym wszystkim kierunku do miejsca, w którym czeka na nas pytanie: czy struktury uniwersyteckie realizują misję państwa, które im płaci, czy jest taka misja, a jeśli jej nie ma to jaki jest tego powód? Jeśli zaś wspomniane struktury nie czynią tego do czego zostały powołane, to co czynią i dlaczego to robią? Czy może strzegą one tylko pewnych narracji, stworzonych dawno temu, przez nie wiadomo kogo, narracji, które muszą być utrzymywane bo inaczej wszystko zawali się nam na głowę i nie będzie już pieniędzy na archeologię śródziemnomorską. Nie wiem.

Wiem, że u początków takich dyscyplin naukowych jak archeologia i historia sztuki jest juma i propaganda imperialna. Od tego trzeba by wyjść, ale nikt tego nie robi. Wszyscy bowiem chcą oprowadzać wycieczki i zarabiać na tym pieniądze. Ponoć w takim Zakopanem przewodnik bierze za dzień 500 złotych. To prawda? Skoro juma i propaganda to warto zapytać kto kradł, a kto oszukiwał. Otóż kradli Brytyjczycy, którzy zwozili tę całą jumę do siebie i dziś możemy to oglądać w muzeach Londynu, a kłamali Niemcy, czyniąc z siebie depozytariuszy idei humanistycznych. Kogo wystawiono za drzwi, warto zapytać? Kościół rzecz jasna. Dlaczego? Dla jego dobra i dobra tych wszystkich figur i obrazów, które musiały opuścić świątynie, żeby zamieszkać w muzeum i dać pracę wszystkim tym badaczom i tropicielom zagadek przeszłości. I tak to trwa, ale wreszcie musi się skończyć. Wszystkie te przedmioty bowiem zostały ukryte w muzeach przed złodziejami. W kościołach bowiem łatwo byłoby je ukraść. To prawda. Łatwo by było. I dlatego musiało zabrać je państwo. Żeby nie zabrał ich kto inny. To chyba zrozumiałe. Teraz jednak zbliżamy się momentu, w którym ci wszyscy strażnicy i depozytariusze misji, stracą motywację i nie będą już rozumieli dlaczego mają pilnować drewnianych Madonn i Chrystusów, za tak nędzne stawki. I wtedy niektórzy z nich pomyślą, że warto może by było trochę pohandlować. Takie przypadki już się zdarzają i co jakiś czas słyszymy o pracowniku naukowym, który coś tam wyniósł i sprzedał z dużym zyskiem. Złapali go, ale co tam...no risk, no fun...Poczekajcie tylko jeszcze aż zmieni się ta tożsamościowa deklaracja, którą dyrektorzy szkół wygłaszają 1 września. Ja zaczną mówić, że dzieci są przede wszystkim europejczykami, potem mieszkańcami regionu, a o Polakach nie wspomną nawet, wtedy możecie być pewni, że zacznie się ruch na aukcjach i w antykwariatach.

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl gdzie do końca września mamy promocję, sprzedajemy Baśń jak niedźwiedź tom II za 25 złotych plus koszta wysyłki.  

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika gorylisko

15-09-2013 [10:31] - gorylisko | Link:

j.w.
to co mnie dziwi a propos pani egiptolog...dlaczego nie wyjechała do USA na ten przykład... amerykanie mają kompleksy z powodu zbyt krótkiej historii...jezeli jest dobra to powinna być już po doktoracie z egiptologii i prowadzić własne badania...
z tego co pan napisał, wygląda na to, ze siedzi w Polsce i łaski pańskiej wygląda... obawiam się, ze nie doczeka się jej...

 

Obrazek użytkownika Coryllus

15-09-2013 [11:46] - Coryllus | Link:

Nie wiem...

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

15-09-2013 [11:01] - NASZ_HENRY | Link:

Dla rozwoju musi działać mechanizm konkurencji wtedy organizacja musi pozyskiwać najlepszych aby przetrwać. Bez mechanizmu konkurencji, w tym upadku czyli plajty, organizacja staje się mafią! Bo do POdziału budżetu chętnych zawsze się znajdzie. Do dotacji UE też. Dlatego strategia lizbońska POniosła POrażkę ;-)

Obrazek użytkownika Dalej

15-09-2013 [19:17] - Dalej | Link:

Wszyscy wiemy ile zarabia mafia przewodników turystycznych w Polsce i jak się trzeba namęczyć, żeby dostać się do tych struktur.

Nie, nie wiemy, pierwsze o tym słyszymy.

Obrazek użytkownika Coryllus

15-09-2013 [20:55] - Coryllus | Link:

W Zakopanem 500 zł od wycieczki na dzień, w Świętokrzyskich 300. Nie wiem ile w Krakowie, ale pewnie jeszcze więcej.