Czy po beatyfikacji będzie kanonizacja?

W przeciwieństwie to tak zwanych „trzeźwo myślących” i „twardo stąpających po ziemi” oraz do „realistów” uważam, że nie podatki i system emerytalny, ani nawet przemysł ciężki jest obecnie dla Polski najistotniejszy. Nie jest także szczególnie istotna kwestia czy Polacy będą mieli dostęp do broni palnej i czy tak zwani „szarzy obywatele” byliby w stanie zrównoważyć siłę ognia zgromadzonych w jednym miejscu funkcjonariuszy agencji ochroniarskich w liczbie 200 tysięcy. Najważniejsza jest bowiem kwestia kanonizacji Jana Pawła II. Konkretnie zaś to czy po uroczystościach beatyfikacyjnych przyjdzie kiedyś taki dzień, kiedy Polacy ruszą do Rzymu po to by uczestniczyć w wyniesieniu Jana Pawła II na ołtarze.

Jeśli ktoś nie rozumie dlaczego to takie ważne spróbuję to wyjaśnić na tyle, na ile potrafię. Otóż państwo istnieje tylko do tego momentu, do którego reprezentuje prócz wartości namacalnych, ziemskich, nazwijmy je świeckimi, także świętość wyrażoną w poszanowaniu tradycji lub w kulcie bohaterów. Dobrze o tym wiedzieli towarzysze radzieccy lansując do upadłego różnych „prawdziwych ludzi” z książek Borysa Polewoja, kult towarzysza Stalina i innych towarzyszy. Bez tego państwo robotników, chłopów i całej reszty nie utrzymałoby się nawet dekady. O tym jak ważny jest ten aspekt przekona się niedługo Unia Europejska, która przyjęła, że można utrzymać wspólnotę za pomocą pieniędzy jedynie i mniej lub bardziej zawoalowanych ekonomicznych szantaży. Nie da się tego zrobić kiedy wszędzie dookoła mieszkają muzułmanie, którzy przyzwyczajeni są do brania pieniędzy za darmo, noszenia broni i modłów odbywanych pięć razy dziennie. Co z tego, że czasem nieszczerych.

Próby osłabienia tradycji lokalnych, tradycji państw narodowych, wynikają po trosze z tej niezrozumiałej wiary w to, że rozporządzenia unijne zastąpią dwa tysiące lat historii. Otóż nie zastąpią i to się okaże już wkrótce. Dlatego też warto być na to przygotowanym. W Polsce demontaż muzeum pamiątek narodowych posunął się już bardzo daleko, ale jest on całkowicie niegroźny i bezskuteczny póki poza zasięgiem demontujących znajduje się osoba Jana Pawła II i jego kult. Póki w tę historię nie wpakują łap wszystko będzie w porządeczku, ludzie bowiem zaczną – podoba się to komuś czy nie – jednoczyć się wokół błogosławionego papieże i oczekiwać niecierpliwie na kanonizację. Zainteresowanie kościołem, Polską i tradycją, nawet jeśli będzie powierzchowne, wzrośnie i Polska zmieni się troszeczkę, choć nie przewiduję by była to zmiana mocno widoczna. Uważam jednak, że będzie to zmiana głęboka i ważna. Tym ważniejsza i głębsza, im bliżej będzie do kanonizacji Jana Pawła II.

Przypuszczam jest na świecie dosyć sił, które będą proces ów próbowały zablokować. Po to by Polska i Polacy nie mieli żadnego prócz promocją w Tesco punktu odniesienia, wokół którego toczyć by się mogło ich życie. Szansa na to, że o papieżu błogosławionym Polacy zapomną jest, ale jest to szansa niewielka. Chodzi o to, że papieża błogosławionego o wiele poręczniej lżyć i wyśmiewać niż papieża świętego. W tym drugim przypadku zdarzyć się może, że ktoś z wiernych weźmie na siebie ciężar tego strasznego grzechu i nic już wtedy nie pomoże, ani UE, ani lewicowe media, ani nic, bo z nieboszczykiem, któremu widły sterczą z klatki piersiowej nikt gadał nie będzie. Po prostu. Oburzenie także nic nie da, bo wokoło będzie wystarczająca ilość oburzonych muzułmanów, by znaleźć nie jeden, ale setkę precedensów.

Przypuszczam więc, że pomiędzy beatyfikacją a oczekiwaną przez wszystkich kanonizacją będziemy mieli cały festiwal produkcji propagandowych, których cel będzie jeden – nie dopuścić do tego by Jan Paweł II stał się święty. Jest jednak nadzieja, że ci którym tak bardzo zależy na tym, by nie było świętego papieża będą mieli inne problemy i inne zatrudnienia. Można mnie oczywiście oskarżyć o cynizm i jakieś podwójne myślenie, ale mam to w nosie. „Inne zatrudnienia” przeciwnikom świętości papieża Polaka zapewni tym ludziom Allach, który – co by o nim nie mówić – jest jednak wielki.