Bo wiecie, w tym wszystkim jest coś symbolicznego. Przez lata wmówiono ludziom, że to oni – aktorzy, celebryci, dziennikarze z modnych redakcji – mają być latarnią moralną narodu
Wyginiecie hipokryci od własnej hipokryzji. Z roku na rok ludzie dobitnie zdają sobie sprawę, że robili błąd przypisując Wam jakieś szczególne umiejętności. Stajecie się zbędni. Zazwyczaj jesteście łasymi na hajs zerami o mentalności kacapskiej i tak też skończycie
Celebrytów to my mamy proszę państwa na poziomie europejskim. Julia Wieniawa nosi kamień jonizujący ujemnie przeciwko telefonom, samochodom oraz WiFi. Okadza pokoje, żeby oczyścić aurę wewnątrz pomieszczeń, a do filtrowania wody używa wydobywanego w Rosji kamienia. Jej podobno wiele rzeczy szkodzi... i ja jej wierzę.
Z kolei celebrytka Anna Mucha, która przez wiele lat była przydatna mainstreamowi, ale już osiwiała, poszła udzielić wywiadu Wojewódzkiemu, również z tego samego gatunku ssaka. I co tam powiedziała? "Praca czyni wolnym, jak to powiedział jakiś filozof, w każdym razie jakiś powiedział. W każdym razie więc ucieczka w pracę czyni mnie szczęśliwą i wolną" – powiedziała Mucha w podcaście.
W tym momencie 90% Polaków pewnie rozumiało, że ma do czynienia z osobą pier*dol*ą , bo to hasło wisi nad bramą Auschwitz i służyło jako ironia pewnej ideologii, ale Wojewódzki rzucił się na ratunek i rzucił hasłem: "Nie wiem, czy to nie jakiś Bolszewicki filozof, no ale ok". Uff! Tym prostym trikiem w niemieckim Onecie dla Polaków imię Niemiec pozostało nieskalane.
Zobaczcie jaka ironia. Wydarzyło się to w dobie arcyhejtu na pana Bogdana Rymanowskiego, który zaprosił do programu panią profesor i dał się jej wypowiedzieć, ale jako dziennikarz wyłącznie dopytywał. Nie starał się zrobić z siebie przy tym eksperta. Zachował się jak dziennikarz. Nie wyszedł z tej roli. A dostał od mainstreamu łatkę szura.
A w programie Wojewódzkiego Mucha cytuje filozofię znad bramy Auschwitz, Kubuś uściśla hasło do bolszewizmu i nikt, żaden dziennikarz, celebryta, naukowiec, nawet pary z gęby nie puścił!
Wyginiecie hipokryci od własnej hipokryzji. Tyle Wam powiem. Z roku na rok ludzie dobitnie zdają sobie sprawę, że robili błąd przypisując Wam jakieś szczególne umiejętności. Stajecie się zbędni. Zazwyczaj jesteście łasymi na hajs zerami o mentalności kacapskiej i tak też skończycie.
Bez żalu z mojej strony.
Bo wiecie, w tym wszystkim jest coś symbolicznego. Przez lata wmówiono ludziom, że to oni – aktorzy, celebryci, dziennikarze z modnych redakcji – mają być latarnią moralną narodu. Że jak Julia okadzi mieszkanie, to energia świata się wyrówna, a jak Mucha coś powie, to od razu cytat na pasku.
Tymczasem świat, który budowali, zaczyna im się sypać jak puder na telewizyjnej twarzy po godzinie światła studyjnego. Bo można przez chwilę udawać mądrość, można powtarzać slogany i uśmiechać się do kamery, ale prawda ma tę cudowną właściwość, że prędzej czy później wybija jak źle przykryta studzienka.
Ludzie zaczynają widzieć, że za tymi ściankami, filtrami i moralnymi tyradami nie stoi żadne doświadczenie, żadna myśl, żadna odwaga. Że to tylko szum, który jeszcze niedawno był tłem rzeczywistości, a dziś jest już tylko echem po minionej epoce próżności. I że może jednak więcej sensu jest w prostym człowieku, który wie, co znaczy odpowiedzialność, niż w tych błyszczących bańkach, które gubią sens słów wypowiadanych z miną mędrca.
I w tym jest jakaś sprawiedliwość dziejowa.
Guzik się tam sypie, a ludzie nic nie zaczynają widzieć. Nasi pseudocelebryci mają się świetnie, ich profile oglądają miliony ludzi - taką Julię Wieniawę obserwuje na Instagramie 2,3 miliona ludzi, Annę Muchę milion, pana Wojewódzkiego nieco ponad 1,6 miliona. A niejaką Sylwię Bombę milion. Dodatkowo zarabiają kolejne miliony za udział w reklamach. Akurat Julię Wieniawę lubię - jest przykładem dla innych, że osoba beż żadnych talentów, z delikatnie mówiąc średnią urodą i intelektem, może być w naszym bantustanie gwiazda, celebrytką i milionerką. Jeśli ona może być megagwiazdą, to każdy może. Przecież to budujący przykład dla innych.
Hodowla celebrytów ma sens. Któż bowiem lepiej działa na rzecz władzy i dla tej władzy pracuje jak nie znane wszystkim resortowe dzieci czy ptasie móżdżki? To nic ,że to kosztuje,ale ileż korzyści reklamowych władzy przynosi? Jak odciąga uwagę od poważnych problemów?Niedługo możemy obudzić się w kraju który już nie jest Polską,bo zajęci rozwodem jakiejś gwiazdy czy powiększeniem biustu przez inną gwiazdę przeoczyliśmy ,że odeszła. Przecież już odchodzi bo symbole polskości są albo wrzucane do piwnicy ministerstwa Henning- Kloski,albo zasłaniane szmatami jak pomnik Szopena a polskie flagi paniusia z Muzeum Auschwitz proponuje ustawić pod skocznią narciarską.