W samym sercu chrześcijaństwa, tam gdzie przez wieki spoczywały relikwie Apostoła Piotra, 10 października 2025 roku wydarzyło się coś, co mrozi krew w żyłach. Pod monumentalnym Baldachimem Berniniego – miejscu, które dla milionów wiernych jest symbolem samej świętości – mężczyzna wszedł na ołtarz i… oddał mocz
10 października 2025 r., godz. ok. 9:30 rano, podczas porannej mszy świętej w Bazylice św. Piotra w Watykanie. Dokładnie na Ołtarzu Konfesyjnym (Altar of the Confession) – miejscu bezpośrednio nad grobem św. Piotra, pierwszego papieża i apostoła, gdzie relikwie i tradycja apostolska są chronione od wieków. Bazylika była pełna: setki turystów, pielgrzymów i wiernych z całego świata, w tym grupy modlitewne.
Nieznany mężczyzna (tożsamość nieujawniona publicznie, choć media włoskie sugerują, że to obywatel spoza UE) ominął barierki ochronne (turnstiki wokół ołtarza), wspiął się po schodkach i... ściągnął spodnie, po czym oddał mocz bezpośrednio na ołtarz. Całość trwała kilkadziesiąt sekund. Świadkowie opisują "zszokowane spojrzenia setek osób" – niektórzy stali jak wryci, inni odwracali wzrok w obrzydzeniu lub modlitwie.
Profanacje nagrano telefonami; wideo szybko stało się viralem na X i TikToku (miliony wyświetleń w ciągu 48 godzin).
Żandarmeria watykańska (Gendarmeria Vaticana) i policyjni agenci w cywilu zareagowali błyskawicznie – w ciągu sekund obezwładnili mężczyznę, gdy ten podciągał spodnie. Został wyprowadzony z bazyliki bez oporu. Nie podano szczegółów aresztowania, ale według włoskich mediów (np. Il Tempo, Corriere della Sera) został przekazany włoskim władzom i poddany badaniom psychiatrycznym – podobno wykazywał "zaburzenia psychiczne", co tłumaczyłoby brak motywu politycznego czy religijnego choć to niczego nie usprawiedliwia
Papież Leon XIV był "głęboko wstrząśnięty" i natychmiast zwołał spotkanie z kardynałem Mauro Gambettim, archiprezbiterem bazyliki. 13 października (poniedziałek) bazylika została tymczasowo zamknięta dla zwiedzających, a na ołtarzu odprawiono rytuał oczyszczenia: modlitwy, psalmy i pokropienie święconą wodą, zgodnie z kanonem 1171 Kodeksu Prawa Kanonicznego (wymagający "penitential rite" po profanacji). Kardynał Gambetti nazwał akt "nieodpowiednim i naprawdę żałosnym gestem", podkreślając, że to "obraza symbolu chrześcijaństwa". Watykańskie oświadczenie podkreślało: "Miejsce to, gdzie spoczywa Piotr, nie może być splamione – ale wiara jest silniejsza niż profanacja"
Relacje w Fox News, Daily Mail, NDTV i The Daily Beast opisują to jako "szokujące i głęboko obraźliwe", z naciskiem na kontekst: setki świadków, w tym rodziny z dziećmi. Wideo pokazuje chaos – ochroniarze biegnący po schodach, tłum w milczeniu
W Polsce (jako bastion katolickości) biskupi wydali oświadczenie potępiające akt jako "bluźnierstwo przeciwko Piotrowi, opoce Kościoła". Organizacje jak Pax Christi wzywają do modlitwy za "oczyszczenie nie tylko ołtarza, ale serc". Niektórzy widzą w tym metaforę szerszego kryzysu: sekularyzacja, utrata szacunku dla świętości w erze social mediów
Baldachim Berniniego to nie tylko arcydzieło baroku – to wizualny łącznik z grobem św. Piotra, gdzie tradycja mówi o męczeństwie apostoła (ukrzyżowanie głową w dół w I w. n.e.). Profanacja tu w tym miejscu boli jak cios w serce: dla katolików to ekwiwalent splamienia Krzyża czy grobu Chrystusa. Taki akt potęguje poczucie bezradności.

To nie izolowany przypadek – Watykan notuje wzrost incydentów (protesty ekologiczne, akty wandalizmu). Może to efekt masowej turystyki (9 mln odwiedzających rocznie) lub rosnącej polaryzacji (antyklerykalizm w Europie). Ale bez motywu to bardziej tragedia niż spisek.
Bazylika wróciła do normy 14 października, ale trauma zostaje. Papież Leon XIV może wykorzystać to w zbliżającej się audiencji generalnej (19 października), by mówić o "odnowie świętości".
ps.
47 lat temu, kardynał Karol Wojtyła został wybrany na papieża i przybrał imię Jan Paweł II.
Niestety sądzę ,że ten akt bluźnierstwa zostanie szybko zapomniany po wzmiance o chorobie psychicznej sprawcy tego odrażającego czynu. To zwyczajowe usprawiedliwienie coraz to rosnących aktów terroru dokonywanych przez zupełnie zdrowych psychicznie i dobrze opłacanych oraz nienawidzących chrześcijan ludzi. Zaczęło się od małych kroczków wandalizmu czy wysmiewania i oskarżanie by teraz publicznie okazać pogardę i nienawiść po podpalanie kościołów ,katedr czy wyburzanie.Jak mogło dojść do tego by w Polsce dwie panie-posłanka Wielgusowa i Diduszko z warszawskiego ratusza opłaciły i zawiozły do papieża Franciszka oszusta znanego z wyłudzania pieniędzy od wielu osób na swoją rzekomą chorobę nowotworową przedstawiając kłamliwie jako ofiarę pedofilii w Kościele. Tego oszusta papież wzruszony i zasmucony pocałował w rękę.Ataki na Kościół będą coraz częstsze i bardziej brutalne ,bo pobłażliwość oznacza przyzwolenie.
Nic dodać, nic ująć
Już sobie wyobrażam na taki sam akt i reakcje pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie lub pod Kamieniem Kaaba w Mekce. Ach te policzki.
Nie wiem czym tu się szokować?Że po raz kolejny wyśmiano Mszę Świętą?Że pogarda jaką wylewa antykościół na wiarę w Chrystusa Boga stała chlebem powszednim,to nas ma szokować?Przecież to my jesteśmy winni tego stanu rzeczy,my ci którzy nazywamy się dziećmi Bożymi,dopuszczamy wszelkiej bezbożności,przez swoje zaniedbania i tchórzostwo,staliśmy się winni temu że nie ma w nas woli walki.Jak owce na rzeź nas prowadzą,każdego dnia jesteśmy celem,zastraszeni,wyśmiani.Świat dla ludzi prawdziwie wierzących stał się przedsionkiem piekła,współczesną sodomą i gomorą,tak jest wielki ucisk,tak lękamy się bo oto milczymy kiedy powinniśmy krzyczeć.
Jak pięknie napisane. Dzięki.
Przestań proszę.
Nawet jakbym chciał uciec od ludzi,uciec od prawdy o tym co dzieje z naszym kościołem,z naszą wiarą,tym większy odczuje lęk i ból,chce mi się po prostu wyć,z bezradności,z uczucia ciągłej przegranej.
Pod koniec lipca tego roku tj 22 lipca,po tym jak,objechałem z robotą, połowę Polski,udał mi się skryć w lesie pod Tarczynem,zlecenie piękne,w drewnie praca,trudna,mozolna,ale w ciszy,w samotności.Codziennie jadąc rowerem do pracy mijałem,piękny mały kościół p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa,oddalony niecały kilometr od namiotu w którym miałem pracować,mówię sobie coś wspaniałego,taka parafia,mała wspólnota,zdala od zgiełku wielkiego miasta,ciekawiło mnie wnętrze tej świątyni,jak życie tej niewielkiej katolickiej społeczność,ale jakaś dziwna niechęć,wręcz pewność że to tylko fałszywa fasada,powstrzymywało mnie od przeżegnania się,nie mogłem się zmusić do tego prostego małego uczynku jakim jest znak krzyża.Ten kościół znajdował się we wsi Przypki.
To zło zbudowane fałszywą wiarą już się nie mieści w sercu,bo o ile jedno serce może udźwignąć grzechu,ile krwi się z niego wylać zdoła?