Jest taki dosyć makabryczny dowcip o garbatym anemiku o potwornie zdeformowanym ciele, który wygrał długodystansowy wyścig pływacki na pełnym morzu. Na mecie wyjawił, że sukces zawdzięcza rodzicom, którzy co rusz wrzucali go z łodzi do wody, by samodzielnie płynął do brzegu. Ale najpierw musiał wyswobodzić się z foliowego worka. I to wzmacniało jego krzepę.
Zrekonstruowany desant Donalda Tuska wychynąwszy z mgły na skraju enigmy ruszył dziarsko naprzód niosąc na sztandarach szczytne obietnice bodaj bezpieczeństwa i dławiąc w sercu lęk, bo płonące z woli premiera okręty niweczyły nadzieje na ewentualną rejteradę, wróć, na taktyczny odwrót na zaplanowane pozycje. No, chyba, że wpław. Ale większości zdobywców brakowało przeszkolenia garbatego anemika.
Sztabowcy obrońców okopów Świętej Trójcy, nomenklaturę zaczerpnąłem z „Nieboskiej komedii” Krasińskiego, wyodrębnili w szeregach szturmowców trzy grupy. Pierwsza to kijki piastujące funkcje po siekierkach, wobec których premier przejął rolę stryjka ze znanego powiedzenia. I tak obsadził resorty sportu, rolnictwa, kultury i w pewnym sensie MSW.
Może określenie kijek jest nieco krzywdzące dla ministry kultury, bo otrzymała zadanie na miarę Syzyfa. Ma ponoć stworzyć projekt ustawy odpartyjniającej media publiczne. A dla relaksu zajmie się rozwiązywaniem kwadratury koła.
Źródła wywiadowcze oblężonych twierdzą, że początkowo rekonstruktorzy zamierzali wyprowadzić z rządu, korzystając z rabinackiego konceptu, dwie kozy. Na razie skończyło się na jednej. Zagrodę w Ministerstwie Zdrowia zwolniła Izabela Leszczyna. Dobre i to, choć złe języki poszeptują, że jej następczyni przejawia ciągoty prywatyzacyjne.
Drugą Almateą miała być Barbara Nowacka. Kulisy jej ocalenia pozostają niejasne. Rąbka tajemnicy w nieco insynuacyjnej formie uchylił gość od Hołowni sugerując, że wystarczy połączyć kropki, by dociec przyczyn przetrwania. Ja łączyć kropek nie potrafię, lecz doświadczenie uczy, że co się odwlecze, to nie uciecze.
W podobnej sytuacji jak ministra kultury, są dwaj bojowcy wagi ciężkiej, jeden kierujący resortem finansów i gospodarki oraz drugi, od energii. Obaj wiedzą mniej więcej czego oczekuje od nich wódz, to znaczy, że mają dynamizować. A rolą rzecznika Szłapki będzie przekonywanie populacji, że dynamizują.
W istocie wszak ta cała grupa rekonstrukcyjna stanowi tło dla jedynego demolatora nie zamierzającego brać jeńców. Bo gdy pisowska klika nie przypuszczała, że może ją czekać los gorszy niż z ręki Adama Bodnara, ministrem sprawiedliwości został sędzia Waldemar Żurek. Sorry, już nie sędzia. Ten bezkompromisowy bojownik o przywrócenie nad Wisłą landu prawa zrezygnował bowiem z przywilejów stanu sędziowskiego z trzydziestotysięczną emeryturą, by dopaść tuzy gangu z Nowogrodzkiej. To on pierwszy w trakcie ślubowania w pałacu prezydenckim zakończył rotę słowami: tak mi dopomóż Bóg. Wówczas utwierdziłem się w przekonaniu, że narodził się inkwizytor!
Na koniec z nieco innej beczki. Marszałek sejmu, Szymon Hołownia, oświadczył publicznie, że namawiano go do poczynań mających znamiona zamachu stanu w trakcie Zgromadzenia Narodowego, przed którym Karol Nawrocki powinien 6 sierpnia złożyć przysięgę prezydencką. Nie ujawnił niestety żadnego nazwiska. Ale i tak te słowa wywołały lawinę interpretacji. Moja jest banalnie prosta. Niemal otwartym tekstem Hołownia ostrzegł sugerujących prawne matactwo: chłopaki, mam na was kwity, więc nie próbujcie mnie wyrolować.
I teraz próba sił między Tuskiem a Hołownią nabierze rozmachu. Premier niczym czarna dziura glajszachtuje wszystko co się rusza. Rozmaite zydle typu Nowoczesnej czy Inicjatywy Polskiej wchłania w całości, pozostawiając Barbarze Nowackiej i Katarzynie Lubnauer dawnych wspomnień czart w formie zmiany nazwy PO na Koalicję Obywatelską. Genetycznych demokratów w rodzaju nosilszczyka moskiewskiej kasy czy podorędzie Urbana, łyka na przystawkę…
Zaś rozprawę z Trzecią Drogą, a ściślej z sejmowymi kreskami Hołowni, że użyję określenia Mickiewicza, bo do szabel im daleko, odkłada na zaś. Ponoć bowiem mimo dziarskich zachęt marszałka, znów użyję klasycznego cytatu: „kupą mości panowie, kupy nikt nie ruszy”, zwarta niegdyś pięść Polski 2050 rozpadła się na kosteczki luźnych elektronów, z których część bez instynktu samozachowawczego zmierza ku czarnej dziurze.
Na stylistycznym marginesie wyjaśniam językowym purystom, że słowa zaś w poprzednim akapicie użyłem w dwóch znaczeniach, jako spójnika i przysłówka.
A wracając do meritum. Wkrótce zatem okaże się czy marszałek jest Wielkim Szu czy małym Szymonkiem, któremu grać w Piotrusia, a nie siadać do pokera z politycznym szulerem z unijnym sznytem.
Sekator
Ps.
- Podobno BBC jest wzorcem metra mediów publicznych? - pyta mój komputer.
- Jeśli już, to yardu, zważywszy, że stacja ma siedzibę w Londynie. A do wzorca jej daleko, jak Wielkiej Brytanii do imperium – studzę zachwyt Eustachego. – Za to nadwiślańskie media publiczne są rozpięte na całej skali ocen. Progresywnym ortodoksom kojarzą się z biblioteką publiczną, zdroworozsądkowym odbiorcom z szaletem, lub domem, publicznym, naturalnie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1062
Jaki Wam ładny dwugłos z Panią Izabelą wyszedł :) Nawet "nine dots problem" omawiany i tu i tu :) https://en.m.wikipedia.o… https://www.artofplay.co…
BBC jest lewackim gównem,że nawet Stalin by tego nie wymyślil,poza tym jest polit --politycznym kanałem,który MUSI zatrudniać czarnych,brązowych,żółtych i cioty i lesbijki.
I koniecznie szefami muszą być kobiety z wytrzeszczonymi oczyma.
Każdy film z serii BBC w telewizji,to pokaz lewactwa i zwichrowania psychicznego.