Wprowadzenie: Wielka niewypowiedziana prawda
Każda partia polityczna ma swój pomysł na gospodarkę: jedni chcą niskich podatków, inni transferów socjalnych, jeszcze inni wprowadzenia euro albo obrony gotówki. Ale żadna z nich nie mówi o tym, co najważniejsze: współczesna gospodarka nie jest w stanie sama się zbilansować. To nie jest pogląd ideologiczny. To wniosek z czystej logiki systemowej.
Dlaczego nikt tego nie porusza? Bo to niewygodna prawda. A oto dlaczego.
Problem: Deficyt popytu wpisany w logikę systemu
We współczesnej gospodarce każde przedsiębiorstwo musi być rentowne. To znaczy, że musi sprzedać swoją produkcję za więcej, niż wynoszą jego koszty, w tym pensje dla pracowników. Pracownicy otrzymują pieniądze, ale produkcja wraca na rynek z narzutem zysku. Czyli: pracownicy nie mogą wykupić tego, co sami wytworzyli.
Nawet jeśli właściciele firm wydają cały zysk na konsumpcję, to i tak:
- brakuje pieniędzy na odsetki od kredytów,
- część pieniędzy jest odkładana na amortyzację lub inwestycje,
- część ucieka za granicę lub w oszczędności.
Efekt? Gospodarka produkuje więcej niż może sama skonsumować, i to nie jest przypadek – to cecha konstrukcyjna systemu.
Dlaczego politycy milczą?
1. Bo to temat zbyt złożony na plakat wyborczy
System pieniądza dłużnego, luka popytowa, zysk jako mechanizm destabilizacji? To nie są tematy, które przeciętny wyborca zrozumie. Wyborca w swej przeważającej masie jest po prostu za głupi, żeby to zrozumieć. Nawet na tym blogu widać to, jak na dłoni. A politycy chcą wygrywać wybory, nie prowadzić wykłady z ekonomii.
2. Bo system działa dopóki się zadłużamy
Dopóki państwo, firmy i konsumenci biorą nowe kredyty, system się kręci. Nikt nie chce przerywać tej iluzji. To jak piramida finansowa, która padnie, gdy zabraknie nowych uczestników. Politycy tego nie ruszają, bo to ryzyko natychmiastowej recesji i paniki.
3. Bo banki to potęga, z którą się nie zadziera
Banki komercyjne zarabiają na kreacji pieniądza przez kredyt. To one sponsorują kampanie, zatrudniają doradców, dyktują narrację w mediach ekonomicznych. Polityk, który podważa sam fundament ich władzy, nie przejdzie przez pierwszy etap kampanii.
4. Bo elity polityczne same nie rozumieją problemu
To brutalne, ale prawdziwe. Większość polityków to prawnicy, PR-owcy, specjaliści od sondaży. Niewielu z nich rzeczywiście rozumie, jak powstaje pieniądz i dlaczego gospodarka się nie bilansuje.
5. Bo nie ma presji społecznej
Skoro społeczeństwo nie rozumie problemu, to nie stawia go jako warunku poparcia. Politycy poruszają tylko te tematy, które są „na czasie”. Pieniądz dłużny, luka popytowa i mechanika zysku po prostu nie istnieją w debacie publicznej.
A przecież od tego zależy wszystko
Bez zrozumienia, że gospodarka nie może się sama utrzymać, będziemy wiecznie:
- "pompować wzrost", który prowadzi do kryzysów,
- łatać dziury budżetowe długiem,
- reagować spóźnionymi tarczami, zamiast projektować system od nowa.
Co można zrobić?
- Rozmawiać: ten temat nie stanie się publiczny, dopóki nie będzie prywatny. Tę wiedze trzeba nieść oddolnie.
- Edukować: przez blogi, podcasty, grafiki, filmy, eseje.
- Tworzyć presję: pisz do posłów, komentuj programy partyjne, pytaj w debatach.
- Wspierać inicjatywy reform monetarnych: takie jak suwerenny pieniądz, redystrybucja popytowa, dochód podstawowy.
Podsumowanie
Jeśli politycy milczą, to nie znaczy, że problemu nie ma. Znaczy tylko, że jeszcze nie muszą o nim mówić. Ale im dłużej trwa milczenie, tym głośniejszy będzie moment załamania. Lepiej, żeby pierwszy głos przyszedł od nas, zanim dojdzie do katastrofy.
Nie trzeba być ekonomistą, by rozumieć, że coś się tu nie zgadza. Trzeba tylko chcieć zapytać: dlaczego?
I najważniejsze: żeby nam się chciało chcieć. Cokolwiek.
Praeterea, puto Kaczyński discedere debere et Sakiewicz veniam petere.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 714
Państwa tracą suwerenność bo wierzyciel, choć wymaga tylko odsetek (kapitał i tak był zrobiony "z powietrza") w końcu będzie sięgał po zyskowną infrastrukturę, stawiał wymagania dotyczące polityki społecznej (np tak robi MFW) itd.
Tylko kto jest w stanie pogonić tych pasoŻydów, skoro wszyscy siedzą im w kieszeni?
Mnie bardziej martwi to, dlaczego ludzie tego nie wiedzą.
Przecież wszyscy uczyli się o tym w szkole za komuny.
Gdyby mieli tego świadomość, to pogoniliby ich w mig.
Co zrobić, żeby zrozumieli? To jest problemem.
Dorosło pokolenie, które kształciło się już w "wolnej Polsce".