"Stan gotowości wojennej" w GB. A co u nas?

Dostałam właśnie ciekawy link z dość istotną wiadomością, że oto: 

Brytyjski premier Keir Starmer ogłosił w poniedziałek, że wprowadza armię Wielkiej Brytanii w „stan gotowości wojennej”, aby stawić czoła narastającym zagrożeniom ze strony Rosji. 
Podczas wizyty w zakładach BAE Systems Govan, stoczni produkującej okręty marynarki wojennej w Glasgow w Szkocji, premier przedstawił „trzy fundamentalne zmiany”, które należy wprowadzić w odpowiedzi na strategiczny przegląd obronny kraju. 
„Po pierwsze, przechodzimy do gotowości do walki jako głównego celu naszych sił zbrojnych” – powiedział Starmer. „Kiedy jesteśmy bezpośrednio zagrożeni przez państwa z zaawansowanymi siłami zbrojnymi, najskuteczniejszym sposobem odstraszenia ich jest bycie gotowym. I szczerze mówiąc, pokazanie im, że jesteśmy gotowi, by zapewnić pokój poprzez siłę”.  (...) 

Tłumaczenie Google: Brytyjski premier Keir Starmer wprowadza armię brytyjską w stan „gotowości do walki”  
Oryginał: British PM Keir Starmer moves UK military into 'war-fighting readiness'  

Różnie można to oceniać. My mamy wojnę tuż za płotem, Anglicy jeszcze nie. No chyba, że owe wielkie latyfundia na Ukrainie mają coś wspólnego z londyńskim City, co jest bardzo prawdopodobne. Więc może to Brytyjczycy mają większe interesy i straty na Ukrainie niż oficjalnie wiemy? 
Zwiększenie gotowości "obronnej" to przede wszystkim wielkie pieniądze na zbrojenia i zatrudnienie dodatkowej armii ludzi. I tu zainteresowanych może być dużo więcej niż się nam wydaje, szczególnie w USA, bo stamtąd pochodzą czołgi, myśliwce, a przede wszystkim cała technologia kosmiczna systemów szpiegowania, naprowadzania, sterowania i dezinformacji oparta na sieci satelitów.
Dlaczego to taka ciekawa informacja? Bo nie pojawiła się w polskich serwisach! 
Jaki wpływ na polską obronność i militarne interesy ma wybór Karola Nawrockiego na nowego prezydenta Polski? Może się kiedyś dowiemy, ale chyba większy niż się nam wydaje. 
Na Ukrainie i w Rosji wciąż trwają walki, niszczone są mosty, wiadukty i to kiedy coś przejeżdża i giną ludzie! Dziś jest info, że jakiś duży rejon Ukrainy zajęty przez Rosję nie ma prądu, bo zniszczone zostały sieci energetyczne i stacje transformatorowe.
I natychmiast pomyślałam, co by było, gdyby to u nas nie było prądu przez tydzień, dwa, teraz w lecie, albo co jeszcze gorsze - w zimie?

Przy okazji łatwo zauważyć, że ów "Zielony ład" to przy okazji (a może to główne zadanie) jest wielkim niebezpieczeństwem dla egzystencji nas wszystkich w przypadku takiej agresji, czy terroryzmu o jakich dziś doniosły media - że setki tysiące ludzi nie ma prądu, ciepła, jedzenia, komunikacji i telekomunikacji! Tego samego nie będą mieć urzędy, sejm, wojsko, ani policja, straż pożarna i pogotowie. Nic nie działa, a wróg może z nami zrobić co zechce.
Ze STRATEGICZNEGO punktu widzenia każdy kto wprowadza "zielony ład" okazuje się praktycznie zdrajcą, terrorystą, realizującym obce interesy i obniżającym zdolności obronne Polski! I jako taki powinien być oskarżony i osądzony jako zdrajca polskich interesów.
Mam nadzieję, że nasi inżynierowie potrafią zaradzić takim zdarzeniom, że służby ratunkowe mają łączność niezależną od zasilania elektrycznego, że wojsko ma własne źródła energii i łączność. 
Cały przymusowy "zielony ład" - do kosza! Ludzie sami zastosują techniki ekologiczne, kiedy będą mieli w tym interes!