Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Ten doktor Garlicki...
Wysłane przez Marcin Gugulski w 29-12-2024 [12:52]
Nie żyje dr Janusz Garlicki (1936 - 2024), do końca aktywny zawodowo chirurg i ortopeda, obok trenera Kazimierza Górskiego drugi lwowiak zasłużony dla polskiej piłki nożnej w jej najlepszych latach 1970-1982, gdy był lekarzem naszej reprezentacji.
Pół wieku temu, w pamiętnym 1974 roku, miałem okazję zetknąć się z nim w związku z - o dziwo moimi - wyczynami na boisku. A jak to było, opowiem...
W sobotę Legia zaczęła sezon na Łazienkowskiej (1:1 z Odrą), a w poniedziałek okazało się, że lekcji nie będzie, bo cała nasza szkoła ma iść na Puławską, witać towarzyszy Husaka i Štrougala.
Kto poszedł, ten poszedł... Większość chłopaków z naszej klasy mat-fiz. wylądowała w mieszkaniu nad księgarnią u koleżki Krzyśka (skończy Politechnikę i Stanford), gdzie - o ile mnie mnie po latach pamięć nie zawodzi - spożywaliśmy napoje.
Gdy czajki z towarzyszami Czechosłowakami wreszcie przejechały a milicjanci, ormowcy i młodzież licealna opuścili wyznaczone sektory manifestowania entuzjazmu, wróciliśmy na Madalińskiego, gdzie - jak codziennie po lekcjach - graliśmy w gałę na asfaltowym przyszkolnym boisku. Właśnie stałem na bramce, gdy inny koleżka Krzysztof (najlepszy szachista i sprinter w klasie; zostanie celnikiem) postanowił sprawdzić moją czujność strzałem z karola. Strzał obroniłem, skutkiem czego po nagle zakończonej grze zamiast na kefirku w sklepie naprzeciwko wylądowałem w pogotowiu na Hożej, a dzień później zbierałem w szkole autografy na gipsie ozdobionym datą 11 III 1974.
Kilka miesięcy później pojechałem na Lindleya, gdzie wskazany przez ubezpieczalnię doktor Janusz Garlicki miał orzec, czy i jak znaczny trwały uszczerbek na zdrowiu uczeń - to znaczy ja - poniósł w czasie zająć na szkolnym boisku, jaki należy mu przyznać stopień niezdolności do czegoś tam i ile mu się w związku z tym należy kasy. Snuliśmy już z kolegami plany, na co my tę forsę wydamy. Zastanawialiśmy się też, czy to możliwe, że to jest TEN SAM doktor Garlicki od piłkarskiej reprezentacji narodowej, czy może jakiś inny.
Tak, to był ten sam dr Garlicki. Twarz, sylwetka, wszystko się zgadzało. Może i wyglądał na zmęczonego, ale gruntownie zbadał mi nadgarstek, wymaglował cicho zadawanymi pytaniami, a na końcu orzekł, że jestem zdrów, nic mi nie jest, inwalidą nie będę i żadna kasa mi się nie należy. I tak rozwiały się nasze marzenia o balangach w Zielonej Gęsi na koszt PZU. Pocieszała mnie tylko myśl, że facet, który czuwa nad zdrowiem Kazimierza Deyny i Jana Tomaszewskiego, badał moją bramkarską kontuzję...
Gdy wczoraj szukałem biogramu dr. Janusza Garlickiego w Wikipedii okazało się, że jej tam nie ma. Za to znalazłem tam biogram Janusza Garlickiego (1923-2015), komunistycznego cenzora w Łodzi, potem zatrudnionego w charakterze dziennikarza „Głosu Robotniczego” i do 1980 roku wieloletniego redaktora naczelnego „Gazety Pomorskiej”.
Czy rzetelny dziennikarz nie powinienem w tym momencie sprawdzić, czy i co były cenzor Janusz Garlicki pisał w 1974 roku w "Gazecie Pomorskiej" o doktorze Januszu Garlickim? Może i powinien. Ale ja na pewno tego nie zrobię.