Rymkiewicz, orły i Michnik

Umówiłem się kilka dni temu w Milanówku na wywiad z panem Jackiem Wierzejskim, gwiazdą portalu www.birdwatching.pl . Mieliśmy pogadać o orłach, gniazdujących w okolicy, o fotografowaniu ptaków, o pasjach i motywacji do działania w ogóle. Do Milanówka jedzie się szybko, byłem więc przed czasem. W pasażu, koło herbaciarni „Klimaty” jest teraz księgarnia, nawet niezła. Zaszedłem oczywiście popatrzeć. Na półkach nazwiska: Kuroń, Mrożek, Osiecka, Miłosz. Głównie wspomnienia, pamiętniki, jakieś odcinanie kuponów, refleksje na temat literatury wypowiadane przez gwiazdorską obsadę serialu pod tytułem „Nasze życie w PRL”. No i ten Miłosz ze swoją historią literatury za pięć dych. Wszystkiego co najmniej po dwie sztuki. Wszystko leży tuż przed oczami, albo ciut wyżej, bo perzcież klient zawsze patrzy do góry. Szukam Rymkiewicza, bo niby kogo mam szukać w księgarni w Milanówku. Jest, wciśnięty gdzieś pomiędzy pamiętniki Potockiej, przykryty czymś szarym, ale jest. „Samuel Zborowski”. Jedna sztuka. Na okładce Judyta z głową Holofernesa, z którego szyi wystają poprzecinane przez nią żyły i tętnice. Głowa patrzy na mnie martwymi oczami. Kupić nie kupić. Może w sieci będzie taniej? A niech tam – kupuję. Przy kasie pusto. Właściciel z grubymi okularami na nosie. - Rymkiewicz przychodzi? - rzucam leciutko w jego stronę. Zdziwiony. Ktoś tu pyta o Rymkiewicza? W księgarni? W Milanówku?

Przychodzi – odpowiada – czasem, ale rzadko. Jak byliśmy po drugiej stronie torów to przychodził częściej, teraz nie. - Jaki on jest – pytam – gada z ludźmi? - No czasem gada, ale wie pan – poeta, trochę milczy, trochę gada, myśli jakieś swoje ma w głowie. Jak to poeta.

No i tyle wiedzą w milanowskiej księgarni o poecie Rymkiewiczu, o którym mówią, że z dziennikarzami rozmawiał nie będzie, ale z panią co jabłka na chodniku sprzedaje oczywiście tak. Tylko, że ta pani nie wie kto to Samuel Zborowski, Holofernes i Judyta. Nie ma też zielonego pojęcia o ścinaniu głów. Ona tylko sprzedaje jabłka.

W tej księgarni trochę dziwnie. Może gdyby Rymkiewicza w telewizji pokazywali wtedy wiedzieliby o nim coś więcej, może byliby bardziej zainteresowani, albo gdyby Rymkiewicz pisał coś a la Bridget Jones. Ale o o tych okropnościach ciągle. Jak nie „Wieszanie” to Samuel Zborowski z głową Holofernesa. A Milanówek to spokojne miasto, miasto ogród, gdzie ludzie chcą odpocząć, pomarzyć i pomyśleć o jakichś przyjemnych rzeczach. Nie o wieszaniu w żadnym razie.

No i ten proces. Zupełnie nie wiadomo co o tym myśleć. Człowiek kupuje codziennie „Gazetę Wyborczą”, czyta, wyciąga słuszne wnioski, a tu nagle dowiaduje się, że ten poeta, ten od „Wieszania” i ścinania głów wcale nie jest dobry, że ludzi obraża, że może jest nawet antysemitą, albo czymś jeszcze gorszym. I co tu myśleć. Najlepiej nic, najlepiej kupić sobie jeszcze prócz wyborczej „Tygodnik Powszechny”, zawsze to bezpieczniej niż tak bez niczego w jednym mieście z tym całym Rymkiewiczem.

Proces zaś zacznie się 17 marca o 11.20, w sądzie w Alejach Solidarności, sala numer 219. Jak ktoś ma wątpliwości czy przyjść, niech sobie wejdzie na stronę www.birdwatching.pl zarejestruje się, zaloguje i znajdzie zdjęcia Jacka Wierzejskiego. Niech zobaczy jakie orły latają wokół Milanówka i jak niewiele je obchodzi „Gazeta Wyborcza” i ten cały tygodnik na pe.