Enteryna & Appsztyfikant

Z dnia na dzień zali co dzień
Stawiając dzielnie wartę
Enteryna pod kompowibratorem
Tkwiła z hakerem Absztyfikantem!

Wielbili disko polio i takie tam polmigi
Soliści – ona singielka jak i on – singiel
Aż w dookolności smętnej nieprzejrzyście
 Los czyli życiątko -  nacisnęło cyngiel.

Wessał ją InFernet
Jako młodą siksę
Więc duszę dzieliła
Na poły z matrixem.

Nurzała się namiętnie w niezmierzonej sieci
Kiedy uwertury grała klawiatura
Czyniąc burzę zmysłów u Absztyfikanta
I tedy on się tako w niej się zanurzał.

Świat się wręcz zapętlał
W fałszyzmu odsłonie
W vistość się wnikało
Czym? Trolliajańskim koniem…

I było coś co w jednię ich pomysł się zlewał
Obydwoje ogarniał ten przemożny zapał
Kędy meta-sfera włamać się do komputera
Nieważne kto go stworzył – Bóg a może szatan…

A wkoło neonowisk
Nadzieja nie gasła
Że kiedyś im zaświeci
Polarna zorza – hasła!.

Wiara – wiadomo – ta przenosi góry
Odkryli to – włamali się – i żadna herezja:
Prawdę co leży między niebem a piekłem -
- Uratować nas może jedynie Poezja!