O procedurach, moralności i wykopywaniu zwłok

Jak człowiek się zasiedzi w domu, łatwo może zacząć gadać sam ze sobą, a z gadania takiego niewiele wynika. Trzeba więc od czasu do czasu wyjść na powietrze spotkać kogoś i wymienić z nim parę wyrazów. Poszedłem więc i ja na miasto, a konkretnie na spotkanie Klubu Gazety Polskiej w Grodzisku Mazowieckim. I dobrze zrobiłem, bo miło jest posiedzieć w ciepłym pomieszczeniu w sympatycznym towarzystwie i jeszcze posłuchać mądrych uwag, na które sam nigdy bym nie wpadł, bo myśli moje kieruje zwykle ku innym niż niżej opisane sprawom.

Oto zebrane na tym spotkaniu panie uświadomiły mi jedną niesłychanie ważną rzecz. Ma to związek z filmem „Mgła”, ale ma także związek z całym naszym życiem i z życiem większości populacji na planecie Ziemia, a przynajmniej tej jej części, która uważa się za cywilizowaną. Oto, jakoś tak po cichu, niezauważenie, na naszych oczach, dokonano istotnej dość podmiany. Wyjęto z jej stałego miejsca, które zajmowała już wiele setek lat moralność i wstawiono tam procedury. Procedury są wygodnym wytrychem dla każdego urzędnika, żołnierza, policjanta i obywatela, który czuje, że zachował się nie fair wobec sytuacji lub choćby tylko czuje pewien absmack wobec okoliczności, w których go postawiono, albo nawet nie to – wystarczy, że gdzieś tam w głębi serca poczuje dziwne ukłucie, a w jego głowie pojawi się myśl, że nie dorósł do wszystkich obowiązków przed którymi go postawiono. Wtedy zjawia się przed nim magik w czarnym fraku, z przekrzywionym na bakier cylindrem wciśniętym na wełnistą czuprynę, uśmiecha się spod czarnego wąsika i grzebie lewym kopytem w ziemi, zerkając jednocześnie w lustro lakierka wciśniętego na prawą nogę. Zjawia się ten magik i mówi – masz tu chłopie procedury. To dobre unijne procedury. Nic się nie bój, będzie dobrze. I nasz bohater bierze te procedury i je czyta. Potem robi głęboki wdech, potem wydech i mówi sam do siebie – w porządku, wszystko w porządku, zachowałem się zgodnie z procedurami.

Pierwszy raz magik przyszedł do holenderskich żołnierzy w Srebrenicy, pamiętamy to wszyscy. Oni także pamiętają. Doskonale pamiętają z jaką ulga wtedy odetchnęli. Odetchnęli bo nie czytali Sienkiewicza i nie widzieli, jak się w takich sytuacjach zachować. Ale my wiemy, pamiętamy co powiedział dowódca niemieckiej piechoty stojącej na łodziach na Dnieprze, kiedy zaproponowano mu przejście na kozacką stronę. Słowo to brzmiało; feuer. A przecież służył za pieniądze, nie przybył tam w misji humanitarnej, tylko po to, by tłumic bunt i zabijać.

Potem magik pojawiał się jeszcze kilka razy. Sami sobie policzcie kiedy i w jakich okolicznościach. teraz stoi przed nami także, tyle że ma w ręku nakazy prokuratorskie, które uniemożliwiają ekshumację zwłok ofiar Smoleńskiej Katastrofy. Stoi on także przede mną i zasłania tymi papierami naszą utraconą niepodległość. Tak mi to wyjaśniły panie na spotkaniu Klubu Gazety Polskiej. Wprost – jeśli nie można ekshumować ofiar to znaczy, że nie ma już niepodległości. Nie ma bowiem innych przeszkód na drodze do ekshumacji jak niezgoda Rosjan. A skoro to jest jedyny powód to mamy całkowitą jasność sytuacji.

Powiedzcie mi tutaj teraz specjaliści od negocjacji z magikiem – prawnicy, urzędnicy i funkcjonariusze, obecni w wirtualnej przestrzeni, powiedzcie mi jakie papiery musimy wyciągnąć, żeby go przelicytować. Albo lepiej – jak można dokonać tej ekshumacji nie oglądając się na nic i nie narażając przy tym na aresztowanie. Macie jakąś wiedzę na ten temat?

Jest jedno proste wyjście, które rozwiązałoby całą tę sytuację – wystarczyłoby krzyknąć – feuer. Teraz jednak nie możemy tego zrobić, musicie więc wysilić mózgi. Bardzo mocno wysilić. Czy to da się zrobić?