Kreślę te słowa w Paryżu. Wzdycham, gdy porównuję go z francuską stolicą, którą pamiętam sprzed blisko czterdziestu lat, gdy przyjechałem tu po raz pierwszy. Inny Paryż, inna Francja. Wszystko inne. Dużo brudniej, ale przecież to samo można powiedzieć porównując Londyn z lat 1980-ch i teraz, ale też Berlin sprzed trzech dekad i obecnie. To wspólna, niechlubna cecha największych europejskich aglomeracji, gdzie coraz mniej istotne są korzenie, za to coraz więcej widać imigrantów, często w żaden sposób niezasymilowanych. Dlaczego? Bo asymilować się nie chcą. Bo traktują Europę jak bankomat, kasę zapomogową, czy miejsce tanich uciech. Nie jestem zgryźliwy, nie narzekam – stwierdzam fakty. Nie jestem dziadkiem, który tęskni za czasami swojej młodości, a więc czasem przeszłym dokonanym, gdzie rzekomo wszystko było lepsze. Nie chodzi o nostalgię, nie chodzi o sentymentalizm. Chodzi o nazywanie rzeczy po imieniu.
Podkreślam: piszę te słowa w Paryżu i na paryskim bruku dumam niczym niegdyś Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”:
„O czemże dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku,
Przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Zapóźnych żalów, potępieńczych swarów?...”. I oto dumam, że z Paryżem, Francją i Europa jest jak ze znaną piosenką śpiewaną przez Natalię Kukulska „Im więcej ciebie, tym mniej” (słowa Ryszard Kunce): im więcej mówimy o integracji europejskiej, im więcej słyszymy o wartościach europejskich - tym mniej jest tej prawdziwej Europy z jej chrześcijańskimi korzeniami i historią naznaczoną krzyżem Chrystusa. Czy to proces nieodwracalny?
- Tekst ukazał się na portalu niedziela.pl (20.07.2024)
Wczoraj obejrzałem film PIXAR pt. Ratatuj o ... szczurach w Paryżu. No bajka. A 26 lipca zaczynają się Igrzyska Olimpijskie we Francji. Jakaś kobieta-polityk w ścisłym obcisłym kostiumie wykąpała sie w Sekwanie na znak że nie jest aż tak zanieczyszczona jak niektórzy twierdzą.
PS. Czytam również książkę p. Agnieszki Łopatowskiej pt. "W Paryżu możesz być kim chcesz". Opisuje już czasy postpandemiczne. Nie podziela pesymizmu autora wpisu. Może jest gorzej poinformowana, a życie w Paryżu zmienia perspektywę postrzegania tego niegdyś światowego centrum życia kulturalnego na planecie :-)
No nie jest lesbą, jeśli o to chodzi. Ale ty możesz być nią, jeśli chcesz w Paryżu. Trochę to jednak ryzykowne, bo dużo muzułmanów wokół. Jest rozdział o tej nowej modzie, ale dużo więcej jest o placu Pigalle i starych tradycjach. Na placu Pigalle wcale nie są słynne kasztany, tylko coś zupełnie innego :-) :-) :-)
Albo defenestrację praską?
Albo bitwę pod Verdun czy tam jaką inną?
Albo palenie na stosach kobiet które latały na miotłach na Łysą Górę?
Albo może o niemieckie fabryki śmierci typu Birkenau?
W odróżnieniu od antyeuropejskich - może z naszego podwórka - "soczewica, koło, miele, młyn" ?
To Niemcy lubowali sie w paleniu kobiet na stosach. Ostatnia spalona przez Niemców to etniczna Polska, żyjąca w Prusach Wschodnich, gdzie zabobony były rozpowszechnione:
https://en.wikipedia.org/wiki/Barbara_Zdunk
Barbara Zdunk (1769 – 21 August 1811) was an ethnically Polish alleged arsonist accused of witchcraft. Zdunk lived in the town of Rößel, in what was then East Prussia, and is now Reszel in Poland. She is considered by many to have been the last woman executed for witchcraft in Europe. Although, the accusations of witchcraft were listed in her case, witchcraft was not a criminal offense in Prussia at the time.[1]