Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Peerelowska dieta (3)

Godziemba, 18.03.2024
Dla wielu pamiętających komunizm historię PRL-u streścić można w trzech słowach: „mięsa nie ma”.
 
      Po wojnie władze komunistyczne deklarowały, że w  nowym ustroju mięso stanie się  dostępne dla zwykłych ludzi pracy. I  w pewnym sensie dotrzymały obietnic, z tym że robotnicy najczęściej jadali je pod postacią pasztetowej, kaszanki albo salcesonu.
 
      Przez cały okres PRL-u mięso było synonimem zamożności i dostatku, a  wraz ze wzrostem częstości spożywania posiłków mięsnych poprawiała się samoocena warunków materialnych mieszkańców Polski Ludowej. Nic dziwnego, że komunistyczna władza utożsamiała wzrost spożycia mięsa ze wzrostem ogólnokrajowego dobrobytu.
 
    Jednocześnie próbowano tak modelować nawyki żywieniowe Polaków, aby spożycie to rosło jak najwolniej. Działania te miały często charakter administracyjny. Polegały one głównie na reglamentacji oraz wprowadzaniu „dni bezmięsnych”. W latach 1946–1949 obowiązywał zakaz sprzedaży mięsa oraz serwowania dań mięsnych w restauracjach i stołówkach w środy, czwartki i w piątki. W  pozostałe dni ograniczono jego ilość do zaledwie 100 gramów, a  w jadłospisie mogły znajdować się co najwyżej cztery potrawy z  mięsa i  jego przetworów. Za złamanie tego prawa groził areszt do 6 miesięcy i grzywna do 500 tysięcy złotych; karze podlegał zarówno sprzedawca, jak i klient.
 
     W  „dni bezmięsne” można było za to jeść ryby oraz… drób, króliki i  dziczyznę.
 
     Zniesione w 1949 roku ograniczenia powróciły 10 lat później, gdy Ministerstwo Handlu Wewnętrznego z powodu przejściowych trudności „dniem bezmięsnym” ogłosiło poniedziałek. W  dniu tym w  restauracjach oraz na stołówkach podawano wyłącznie dania jarskie lub ryby, w  sklepach mięsnych zaś sprzedawano jedynie podroby, salcesony, kaszanki, słoninę i  smalec. „Katolicy poszczą w  piątek, a  marksiści powinni pościć w  pierwszym dniu tygodnia” – skomentował tę decyzję Mieczysław Rakowski.
 
    Władze komunistyczne nie ingerowała w  publiczne manifestowanie religijności poprzez wstrzymanie się od jedzenia mięsa w piątki, gdyż przynosiło ono dodatkowe oszczędności wiecznie brakującego mięsa.
 
     W obliczu permanentnych braków mięsa próbowano też ograniczyć jego popyt, zachęcając społeczeństwo do wyboru innych, bardziej dostępnych artykułów spożywczych. Edukację zaczynano od dzieci, którym w Kalendarzu uczniowskim na rok 1946/47 tłumaczono: „Czy wiesz, że gdybyśmy co dzień chcieli jeść mięso – to w niespełna rok musielibyśmy wyniszczyć wszystkie krowy, świnie i… konie, których oszczędziła wojna?”.
 
     Z kolei autorki książki „Żywienie rodziny” zapewniały, że produkty mleczne mogą doskonale zastąpić mięso, ale mięso nie może wejść na ich miejsce, bo nie ma ani tylu witamin co mleko, ani nie jest tak bogate w  ważne składniki mineralne. To samo można powiedzieć o  jajach, które zawierają równie wartościowe białko jak mięso, ale są znacznie od niego bogatsze w  składniki mineralne i witaminy.
 
    W kolejnej swojej książce „Gotuj smacznie i zdrowo”  te same autorki twierdziły, że z  produktów mięsnych bogate w  witaminy są tylko podroby, a dzienna porcja mięsa nie powinna przekraczać 10 dkg.
 
     Do końca istnienia PRL-u, szczególnie zaś w  epoce kryzysu lat 80., książki kucharskie i  prasa propagowały potrawy półmięsne lub dania o  odwróconych proporcjach, w których mięso stanowi jedynie dodatek.
 
     Władza propagowała też alternatywne sposoby odżywiania. Jedną z  metod wzbogacania zasobów mięsa w  PRL-u miała być hodowla popularnych już za okupacji królików. Fachowe artykuły zachęcające do hodowli królików pojawiały się w wielu czasopismach. W  lipcu 1980 roku Biuro Polityczne nakazało „stymulować rozwój drobnego inwentarza, a  szczególnie królików, hodowla ta może być źródłem samozaopatrzenia w  mięso małych miast”. W ślad za tym czasopisma zaczęły zamieszczać przepisy na dania z królika.
 
    Próbowano także propagować robienie kiełbasy z mięsa nutrii, jednak budziła ona wstręt u wielu „smakoszy” ze względu na swój specyficzny, ostry zapach.
 
    Alternatywą były też zakupy w  „tanich jatkach”, czyli sklepach, w  których sprzedawano mięso „poza jakościowe” – „uzyskane z  uboju zwierzęcia, które złamało kończynę lub okaleczyło się podczas transportu”.
 
    „Tanie jatki” oferowały także baraninę i koninę. Baranina traktowana była w  Polsce Ludowej jako produkt uboczny hodowli owiec, a  na rynek trafiały stare, wysłużone sztuki. Nawet w branżowych publikacjach pisano z pewną odrazą: „Mięso baranie bywa więcej lub mniej poprzerastane tłuszczem, posiada specyficzny, ostry zapach”.
 
    W przypadku koniny PRL złamał zakorzenione w  polskiej kulturze tabu żywieniowe związane z  końskim mięsem. Koń jako zwierzę wróżebne na Słowiańszczyźnie, pociągowe zwierzę domowe na wsi polskiej oraz towarzysz walki rycerzy i ułanów nie zasługiwał na zjedzenie przez Polaków. W „Kuchni polskiej” z 1957 roku znalazło się sześć stron, przestawiających przepisy na takie specjały, jak: ozór koński w szarym sosie, polędwica po angielsku, zrazy po nelsońsku, gulasz po węgiersku czy sztuka mięsa z  koniny zapiekana w sosie chrzanowym.
 
      Nadzieją dla polskiego rynku mięsnego był prowadzony przez kilka dekad eksperyment naukowy. W  1958 roku w  Zakładzie Badania Ssaków PAN w  Białowieży rozpoczęto program hodowli hybrydy żubra i krowy. Początki eksperymentu były bardzo obiecujące: ich mięso było smaczne i  zdrowe, a zwierzęta mogły  przez cały rok paść się na nieużytkach lub w  lesie. Niestety, hybrydy dziedziczyły po żubrze dziką naturę, stając się zagrożeniem zarówno dla swoich hodowców, jak i  sąsiadów (chętnie przeskakiwały płoty).
 
     W 1969 roku „Przekrój” ogłosił nawet  konkurs na nazwę dla dobrze rokującej hybrydy. Wybór padł na wymyślone przez czytelników słowo „żubroń”.
 
      Żubronie mimo wielu zalet nie uratowały rynku mięsnego w  Polsce. Ich mięsa z  hodowli prowadzonej przez Edwarda Sumińskiego w  jednym z  wielkopolskich PGR-ów skosztować mogli nieliczni bywalcy warszawskiej restauracji „Bazyliszek”.
 
CDN.
 
 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1695
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

18.03.2024 10:03

Przed wojną nad sklepem był szyld  Rzeźnik a w sklepie było mięso. W PRL był szyld Mięsny a w środku sklepu był rzeźnik😉
Alina@Warszawa

Alina@Warszawa

18.03.2024 11:50

Pamiętam jak to było .... Mięso w sklepach było "na kartki" w ograniczonej ilości, chyba 2,5 kg na miesiąc. 
Ale Polacy znaleźli na to sposób: kto miał kawałek domku z ogródkiem, czy kawałeczek pola hodował sobie sam białko zwierzęce. To wówczas były przy domach jednorodzinnych hodowle nutrii (lata 70-80) i królików, kury i drób wszelaki, że o pojedynczych świnkach na własne potrzeby nie wspomnę.
Wielkie warszawskie nieużytki - np. te koło Dworca Zachodniego, przy ul. Kopińskiej zostały przejęte przez ludzi z pobliskich bloków i zamienione na działki - z jarzynami, zieleniną, kwiatkami. Po 1990 roku "miasto' postanowiło uporządkować tę "wieś" i zlikwidowało wszystkie uprawy. 
Wówczas jeszcze na wsiach prawie każdy rolnik miał krowę i do Warszawy dojeżdżało mięso cielęce - sama kupowałam od sprawdzonej "baby" kiedy pracowałam w centrum, w budynku, w którym teraz jest sąd. "Baba" woziła mięso w torbie podróżnej, kawałki odważone i wycenione owinięte były w szary papier ... Teraz na wsi trudno zobaczyć krowę, są wsie, że nie ma ani jednej.
Zastanawiam się czasami co będzie, kiedy ponownie znajdziemy się w takiej sytuacji, że ze sklepów zniknie mięso, mleko, prąd będzie dobrem rzadkim, a młode pokolenie z wielkich miast zostanie odcięte od smartfonów i będzie głodne? Przecież oni nie wiedzą skąd się bierze mięso, ile trwa "produkcja" ani jak się wziąć za hodowanie czegokolwiek. Przecież TVN-24 nikogo przez telewizor nie nakarmi, nawet jak przez chwilę będzie prąd!
Alina@Warszawa

Alina@Warszawa

18.03.2024 11:56

Co do kiełbas z nutrii (nutriowo-wieprzowych konkretnie) mam zupełnie inne doświadczenie - były dużo lepsze niż sklepowe wołowo- wieprzowe, niczym nie śmierdziały, a samo mięso z nutrii (które zjadłam nieświadomie) bardzo podobne do wołowego, w sosie było nie do rozróżnienia.
SilentiumUniversi

Silentium Universi

18.03.2024 12:03

Dodane przez Alina@Warszawa w odpowiedzi na Co do kiełbas z nutrii

Potwierdzam, dodatek mięsa nutrii bardzo poprawiał smak wykonywanej przez moją  babcię kiełbasy z tradycyjnej świni. Ciekawe, że dla znajomych rolników z dziada-pradziada to mięso było niesmaczne
u2

u2

18.03.2024 17:27

Dodane przez SilentiumUniversi w odpowiedzi na Potwierdzam, dodatek mięsa

W PRL-u nigdy nie mieliśmy problemu z mięsem wieprzowym. Zamawialiśmy połówkę u rolnika na spółkę z innym sąsiadem. Wiozłem mięso do zbadania do weterynarza. Po zbadaniu przystępowaliśmy do wędzenia swojskich wędlin. Wędzarnia jest do dzisiaj. Sąsiedzi nadal wędzą. My już nie. Kupujemy w okolicznych sklepach, których jest do wyboru i koloru.
Jak studiowałem w Warszawie to widziałem kosmiczne kolejki za mięsem. Czekałem aż kolejka się rozejdzie i kupowałem pęto kiełbasy. Kiełbasy nigdy nie brakowało na Marszałkowskiej w jatce przy akademiku Riviera na skrzyżowaniu z aleją Armii Ludowej, której nie udało sie przemianować na aleję Lecha Kaczyńskiego, bo rada miejska Warszawy to stary ubecki beton :-)
r102

r102

18.03.2024 19:49

Dodane przez u2 w odpowiedzi na W PRL-u nie gdy nie mieliśmy

Teraz miałby U2 problem - bo by go Sanepid zeżarł razem z domkiem.
A tak w ogóle - dla przeciętnego człowieka /nawet ciężko pracującego fizycznie/ - o ile nie chce zostać 120 kg kulturystą ala Szwarceneger - 10 dekagramów mięsa dziennie to dawka nawet za duża  do regeneracji ciała czy wzrostu /bo przecie białko to jest i w zbożu, i w mleku, trochę ziemniakach a nawet śladowe ilości w owocach :-)
u2

u2

18.03.2024 19:52

Dodane przez r102 w odpowiedzi na Teraz miałby U2 problem - bo

"ciężko pracującego fizycznie"
Niedawno zmarł mój przyjaciel pracujący jako ocieplacz. On pił wódkę, ja piłem pifko. To nie zmienia postaci rzeczy. Kto się zastanawia nad sensem życia ten ...
r102

r102

18.03.2024 20:28

Dodane przez u2 w odpowiedzi na "ciężko pracującego fizycznie

No ale ten sens życia pochodzi z naszej niedalekiej przeszłości -  życia łowców-zbieraczy.
Oni raczej chodzili cały czas głodni - bo na korzonkach i owocach z lasu to się nie upasie - tak że jak już dopadli jakiegoś grubszego zwierza  to go pożerali od razu pieczonego na ognisku  w dawkach  po kilka kilogramów dziennie.
I dla nas to jest największa przyjemność - pożreć duuużo przypalonego mięsa z grila...
u2

u2

18.03.2024 20:54

Dodane przez r102 w odpowiedzi na No ale ten sens życia

Baju, baju.
Czesław2

Czesław2

18.03.2024 20:36

Dowcipnie już było
https://dorzeczy.pl/unia…
Realizacja zobowiązań Morawieckiego zaczyna się. Głosujmy na kwadratowy stół.
Czesław2

Czesław2

19.03.2024 02:08

Dodane przez Czesław2 w odpowiedzi na Dowcipnie już było

Sądząc po reakcji szanownych komentujących, wszyscy za. Czemu mnie to nie dziwi?
zbychbor

Zbychbor

19.03.2024 13:35

Dodane przez Czesław2 w odpowiedzi na Sądząc po reakcji szanownych

@Czesław2
jestem przeciw, ale co znaczy pojedyncza jednostka przeciw hunwejbinom.
PMM napodpisywał i nikt nie kombinuje jak się wycofać, tylko iść dalej w niebyt.
Czesław2

Czesław2

20.03.2024 11:35

Dodane przez zbychbor w odpowiedzi na @Czesław2

Dwóch to już siła.
Godziemba
Nazwa bloga:
Historia magistra vitae est
Zawód:
Historyk
Miasto:
Warszawa

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 343
Liczba wyświetleń: 2,503,116
Liczba komentarzy: 1,665

Ostatnie wpisy blogera

  • Spóźniony Pershing (2)
  • Spóźniony Pershing (1)
  • Sherman (3)

Moje ostatnie komentarze

  • Była swego czasu bolszewicka gazeta "Prawda", która pisała samą prawdę, opartą na faktach.  Faktach, jak oni je rozumieli.
  • Gdyby głupota miała skrzydła, latałby pan niczym gołębica.
  • Naczelne  Dowództwo armii  austro-węgierskiej

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Zdrajcy z 1920 roku
  • Mossor - kontrowersyjny generał (2)
  • Najlepsi władcy Polski

Ostatnio komentowane

  • spike, Ciekawe, czekamy na więcej :)
  • Maverick, Sprzęt zachodu został przetestowany i okazał się słaby. Rozejm i pokój to tylko podstęp zachodu, co teraz zmienić narrację ze zwyciężamy , jesteśmy orędownikami pokoju.  Moja Analiza : https…
  • spike, Dzięki. Jak piszą był wykorzystany i jest nadal. Jako dziecko, gdy na podwórku zapanowała "rycerska" moda, zbudowałem z kartonu szyszak, dla osłony twarzy i oczu, zastosowałem peryskop, który…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności