Poruszyła mnie osobiście dramatyczna wiadomość o śmierci w rosyjskim łagrze Aleksieja Nawalnego. Jeszcze w ubiegłym tygodniu prowadziłem debatę w Parlamencie Europejskim z udziałem opozycjonistów i ekspertów z Rosji, w tym byłego szefa jego sztabu Leonida Wołkowa. Nikt z Rosjan – przeciwników Putina na tej konferencji w Brukseli z udziałem moim jako przewodniczącego delegacji Unia Europejska - Rosja oraz stałego sprawozdawcy do spraw Federacji Rosyjskiej, byłego premiera Litwy Andriusa Kubiliusa oraz przewodniczącego Komisji Rozwoju PE, Szweda z rządzącej tym krajem partii Moderaterna Tomasa Tobe - nie wspominał o jakimś gwałtownym pogorszeniu jego stanu zdrowia, choć wszyscy podkreślali konieczność jego uwolnienia.
Znam i gościłem rodzinę Aleksieja Nawalnego
Do dramatu lidera rosyjskiej opozycji i jego rodziny podchodzę osobiście. Może dlatego, że jestem zapewne jednym z niewielu polskich polityków, który zna żonę, a teraz już wdowę Julię Nawalną i jego córkę Darię Nawalną. Gościłem najpierw pannę Nawalną, a potem jego małżonkę w Strasburgu, gdzie na konferencjach przeze mnie organizowanych i prowadzonych zabierały głos. Mam więc do tych tragicznych wieści z rosyjskiego łagru swój osobisty stosunek.
Słyszałem już opinie, że Zachód parę dni poprotestuje, pogada, pokrytykuje Kreml – i będzie, jak było. Myślę, że ten scenariusz nie jest oczywisty. Przypomnę w tym miejscu kiedy Parlament Europejski - który dziś, przy wszystkich jego wadach i niezbyt mądrych rezolucjach, najbardziej ze wszystkich instytucji unijnych krytykuje Rosję Putina – zamroził relacje z rosyjskim „parlamentem” ? Otóż stało się to wcale nie po zaborze Krymu przez „zielonych ludzików” ani nie po zajęciu Donbasu i utworzeniu tam samozwańczych republik które faktycznie politycznie i gospodarczo związane były z Rosją, podobnie jak Naddniestrze w Mołdawii czy Abchazja i Osetia Południowa w Gruzji. Wówczas, na przełomie zimy i wiosny 2014 roku, równo 10 lat temu, europarlamentarna większość nie dojrzała jeszcze, o wstydzie, do zerwania (czy zawieszenia) formalnych stosunków między PE a Dumą, czyli izbą niższą rosyjskiej władzy „ustawodawczej” i Radą Najwyższą, czyli ichniejszym izbą wyższą. Owe pożądane i oczekiwane zamrożenie relacji i dialogu interparlamentarnego na poziomie UE-Rosja, nastąpiło rok później, po zabójstwie ówczesnego lidera opozycji i byłego wicepremiera Borysa Niemcowa. To wstrząsnęło unijnym establiszmentem – także europarlametarnym. I to spowodowało, że nie wypadało już utrzymywać formalnych relacji z rosyjskimi „deputowanymi”. Europarlament ogłosił, że nie uznaje wyników sfałszowanych wyborów na terenie Federacji Rosyjskiej i zrywa wszelkie formalne kontakty. Ciekawe, że… wcześniej uczynił to z pseudoparlamentem na Białorusi – z rosyjską Dumą cackano się dłużej, zapewne ze względu na interesy gospodarcze. Doszło do paradoksalnej sytuacji, w której europarlament stosunki ze swoim rosyjskim "odpowiednikiem" zamroził, a Unia Europejska via Komisja Europejska dalej utrzymywała relacje z władzami wykonawczymi Rosji . Świadczyła o tym zresztą nieszczęsna wizyta wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej odpowiedzialnego za politykę zagraniczną i bezpieczeństwo hiszpańskiego (katalońskiego)socjalisty Josepa Borrella w Moskwie, gdzie został całkowicie ograny i upokorzony przez Kreml. Podobnie zresztą jak dwa miesiące wcześniej prezydent Joseph Robinette Biden na szczycie UE - Rosja w Genewie.
Zwykle to dyplomacja międzyparlamentarna stara się utrzymywać kontakty, gdy nie ma możliwości formalnych kontaktów międzyrządowych. W przypadku Unii i Federacji Rosyjskiej jest zupełnie inaczej, co skądinąd świadczy o wyraźnie większym sceptycyzmie wobec Moskwy ze strony europarlamentu niż Komisji Europejskiej.
Słaba rosyjska opozycja i „ZBiR”...
Stawiam tezę, że śmierć Aleksieja Nawalnego bardzo utrudni nieformalnej PPR na Zachodzie, czyli „Partii Przyjaciół Rosji” próby zmiękczania stanowiska Unii Europejskiej, ale też Stanów Zjednoczonych Ameryki wobec reżimu Putina.
Teraz po prostu będzie znów, jak przy casusie Niemcowa ,„mniej wypadało”.
A teraz przejdźmy do rosyjskiej opozycji, której symbolem był Nawalny. Tak, jest słaba, rachityczna, trudno ją nawet porównywać z tym, co widzieliśmy na Białorusi po wyborach prezydenckich, które znów wygrał (albo „wygrał”) Łukaszenko. Skądinąd właśnie to, co działo się w tym kraju, który wspólnie z Moskwą tworzy ZBiR (Związek Białorusi i Rosji) było przestrogą dla Putina i jego KGB-owskiej ekipy. W Moskwie przestraszono się społecznej reakcji, zwłaszcza w dużych miastach, na „zwycięstwo” Łukaszenk i aby nie przeniosło się to do Rosji, przykręcono opozycji śrubę. Rosyjska opozycja jest w oczywisty sposób inwigilowana i infiltrowana, znaczącej części działaczy władze umożliwiły wyjazd na Zachód, także po 24 lutego 2022 roku, czyli napaści na Ukrainę. Słusznie zakładano, że mniej szkody przyniesie krytykowanie reżimu Putina na emigracji niż czynienie tego przez tych samych ludzi w kraju. Wprowadzono surowe prawo karzące więzieniami i grzywnami Rosjan, których organizacje dostawały dofinansowanie z Zachodu. Uczynienie z opozycjonistów „agentów zagranicy” było poważnym uderzeniem, bo zniechęciło ich sporą część do działania, a przede wszystkim podcięło ekonomiczne fundamenty funkcjonowania szeregu organizacji i stowarzyszeń starających się tworzyć może słabe i ułomne, ale jednak rosyjskie "społeczeństwo obywatelskie"
30 lat cara Putin i "gra Nawalnym"
Trzeba powiedzieć sobie jasno jedną rzecz. W Polsce rozpowszechniona była opinia, że Aleksiej Nawalny jest elementem pewnej gry rosyjskich służb specjalnych, dla których miał on być jednym z możliwych scenariuszy personalnych na wypadek ewentualnej śmierci Putina, czy konieczności liberalizacji pod kątem poprawy relacji z Zachodem. Jako dowód przytaczano, że rzeczywiście bardzo spektakularna i w niemałej mierze skuteczna antykorupcyjna działalność Nawalnego ewidentnie opierała się o materiały i informacje, które nie sposób było zdobyć drogą dziennikarską. To oczywiste, że rosyjskie służby mogły „grać” Aleksiejem Nawalnym, ale też nie ma żadnego dowodu, aby taką świadomą grę Nawalny z tym post-KGB-owskim układem podjął. Mógł mieć jednak zapewne świadomość, że jest nie tylko na celowniku służb, ale też elementem rozgrywki frakcji wewnątrz obozu władzy. A że ta walka na dworze nowego cara Putina była rzeczywistością świadczy działalność lidera Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna, którą zakończyła jego śmierć w wypadku (albo „wypadku”) lotniczym czy aktywność szefa rebeliantów z Donbasu Igora Girkina vel Striełkowa, wielkiego krytyka Putina i ministra obrony Siergieja Szojgu, który skończył wszak lepiej niż Prigożyn, bo „tylko” w więzieniu.
W przyszłym miesiącu w Rosji – już bez Aleksieja Nawalnego – odbędą się „wybory” prezydenckie. Wiadomo, że wygra je Władimir Władimirowicz Putin. Jeżeli dotrwa do końca swojej kolejnej kadencji, to w roku 2030 (kadencja prezydenta jest tam sześcioletnia) będzie rządzić Rosją już równo trzydzieści lat. Dłużej niż Stalin, dłużej niż wszyscy przywódcy „czerwonej Rosji” czyli Związku Sowieckiego i dłużej niż wszyscy carowie „białej Rosji” poza Piotrem I Wielkim. Nowy car Putin o tym wie. Jestem przekonany, że szereg jego decyzji , łącznie z wojną przeciwko Ukrainie, wynika z poczucia „historyczności” jego misji – władcy, który poszerza rosyjskie terytorium. A w tym dziele opozycja, w tym Aleksiej Nawalny mogłaby tylko przeszkadzać...
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (19.02.2024)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1308
Pamięta Pan słowa Moczara że Związek Radziecki jest ojczyzną wszystkich partyjniaków?
Ocho. Pan europoseł poszedł dokładnie tą samą drogą co ja w swoim tekście na ten temat. Prigożyn, Girkin i Nawalny. Gra służb. Które grają nie wiadomo dla kogo. Tak to wygląda choć dla cielątek pisowskich i innych, tworzy się historyjkę o głupawym carze Putinie, który zabija bo lubi, i lubi to robić wtedy kiedy tylko może na tym stracić. Oczywiście autor nie może tej historyjki porzucić całkowicie gdyż powstałoby pytanie - jeśli nie Putin to kto? Go zabił? Pytanie niewygodne. Ale dużo mówiące.
Ja mogłem napisać wprost kto go załatwił. Inni nie mogą. Np. Trump, mimo że ten stara się jak może by powiedzieć to co ja. W swoim wpisie na X o Nawalnym. „Nagła śmierć Aleksieja Nawalnego sprawiła, że jestem coraz bardziej i bardziej świadomy tego, co dzieje się w naszym kraju" - dlaczego putinowski mord w Rosji miałby uświadamiać Trumpa o tym co dzieje się w USA? I dalej: „To powolny, stały rozkład, Oszukańczymi, Radykalnie Lewicowymi Politykami, Prokuratorami i Sędziami, którzy prowadzą nas po drodze do destrukcji. Otwarte Granice, Sfałszowane Wybory, Niezmiernie Niesprawiedliwe Decyzje Sądów NISZCZĄ AMERYKĘ”. Znów co Nawalny ma do tego? Zgodnie z typowym przekazem przecież związku z Nawalnym nie ma to wcale.
Co ciekawe Trump nie poprzestał na tym gdyż ostatnio pociągnął ten wątek dalej samemu porównując się do Nawalnego. Jego roli w Rosji i swojej w USA. Czyli wzmacniając przekaz: Trump bowiem stawia się po tej samej stronie co Nawalny. Tym samym jego morderców i swoich przeciwników po drugiej.
Przekaz jest oczywisty, zadziwia wręcz jak daleko posunął się Trump w swoich sugestiach. Dalej nawet niż gdybym ja pisał mu teksty co ma mówić publice na ten temat.
Ale to dobrze! Powoli zbliżamy się do momentu kiedy będę może mógł napisać tutaj o co chodzi na Ukrainie. Tylko że wcześniej stadko ofiar tępej propagandy musi trochę otworzyć swoje zatęchłe umysły pełne infantylnych bajek. W które tak święcie wierzą.
"Trup i Nawalny w jednym stali domku ....."
tylko ktoś niespełna rozumu może stawiać tych dwóch na równi, Nawalny to sowiecki odpowiednik hitlerowskiego Stauffenberga
, jego polityka jest zbieżna z Putinowską, tylko dla niepoznaki, wolna od korupcji, śmiech na sali.
Nie każdy wróg naszego wroga, jest naszym przyjacielem.
Moje przytyki są jednak maluteńkie wobec ogromu żenady tego świata. I nachalności wiernych. Tępych wstawek uderzających we mnie personalnie, bo do czego innego ma być zdolny wyznawca pudelka? Religii nie podlegającej krytyce? W religii krytyka jest zakazana więc pozostaje atakowanie krytykującego.
Trudno żebym przechodził wobec tego obojętnie. Więc sake, pomyśl o tym raczej jak o delikatnych sugestiach, mających sprowokować do myślenia.
No sake, w przypadku Nawalnego jednak mówimy tym samym głosem. Zgadzasz się przecież że Putin działałby bez sensu mordując Nawalnego. A skoro tak to kto? Sake, trzeba zrobić ten kolejny krok by wyjść z pudelka. A nie mówić tak wiem, rozumiem by po chwili wrócić do tępej klepaniny. Zły Putin, źli Niemcy, zły Tusk itd. Tylko nasi są dobrzy, inni. Politycy jak nikt na świecie.
Powinno być odwrotnie przyciaganie czytelnika czy rozmówcy argumentami bez ubliżania ,obraźliwych wstawek,aroganckiego wytykania braków intelektualnych , wykształceniu i wysmiewania..
Tak sake, zwracaj na to uwagę. Tylko bez hipokryzji. Bo zauważyłem że u jednych dostrzegasz to znakomicie a u innych wcale. To było przyczyną naszej sprzeczki. Zarzuciłaś mi coś co nie miało miejsca i tyle.
Obrażać można jak napisałam powyżej i bez ordynarnych określeń,ale nieustannie w każdym wpisie drwiąc,nazywając tępymi tłukami,prostakami bez wykształcenia,głupkami
Jakbyś chociaż parę przytoczyła z np. ostatniego miesiąca to przynajmniej miałabyś coś na poparcie swoich słów. Z kontekstem sake! :)
Niedawno sake o pewnej posłance napisała "eurognida". Wynika z tego, że kobieta jest gnidą, a sake naszą forumową gnidą.
😀😀😀