Jako Polak jestem dumny, że moje państwo błyskawicznie ewakuowało naszych rodaków przebywających w Izraelu. Zupełnie inaczej zareagowało państwo niemieckie, które przekazało swoim obywatelom w Izraelu, że ich… nie będzie ewakuować. Dopiero po paru dniach, zapewne pod wpływem przykładu Polski i znanych powszechnie działań naszego rządu, którego sprawna akcja odbiła się szerokim echem, Berlin zmienił zadnie i zarządził transport obywateli RFN do kraju. Cóż, jeśli moje państwo wyprzedza w tej kwestii Niemcy o kilka dni – to kolejny powód do dumy.
Natomiast to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie potwierdza to, co głosiłem od kilkunastu (!) lat. Trwały pokój między Izraelem a Palestyną jest iluzją, gdyż jedni i drudzy uważają Jerozolimę za swoją stolicę. Oczywiście możliwe jest osiągnięcie zawieszenia broni i czasowego pokoju, nawet kilkuletniego – i to zdarzało się wielokroć - ale znalezienie „modus operandi” na „zawsze” - to scenariusz bardzo mało prawdopodobny.
Niestety ,skutki pożaru w regionie, który Anglosasi określają jako „Middle East”, a my inaczej, bo jako „Bliski Wschód”- są dalekosiężne i dalece wybiegają poza ten region.
Warto wspomnieć o co najmniej dwóch ważnych implikacjach.
Pierwsza z nich to jest to, co już dzieje się i będzie działo się w Europie Zachodniej, we wspólnotach arabskich czy szerzej muzułmańskich w reakcji na akcje odwetowe Izraela. Tel Aviv ma prawo bronić się – także przez atak. Uderzając w Strefę Gazy i jej ludność cywilną, odcinając tam elektryczność, dostawy żywności w oczywisty sposób wywoła falę „solidarności z Palestyńczykami” w społeczeństwach państw UE-27, ale także poza Unią (choćby Wielka Brytania). Demonstracje solidarnościowe, ale również z czasem być może zamachy terrorystyczne ze strony radykalnych islamistów, a na pewno dalsze zantagonizowanie środowisk arabskich w kontrze do „białej” ludności Francji, Belgii, Holandii, Szwecji itd. – takie scenariusze są więcej niż prawdopodobne.
Pożar z Bliskiego Wschodu może się zatem przenieść do nas, w postaci jeśli nie pożarów, to ognisk zapalnych w "rodzinnej Europie", by użyć tytułu książki Czesław Miłosza
Skądinąd tytuł „Rodzinna Europa” pasuje do obecnej rzeczywistości Starego Kontynentu, jak pięść do nosa.
Druga implikacja nastąpi w bliskiej nam strefie geopolitycznej. W naturalny sposób sfokusowanie uwagi międzynarodowej opinii publicznej, ale także władz mocarstwa nr 1 na świecie czyli USA spowoduje w oczywisty sposób mniejsze zainteresowanie wojną w Europie Wschodniej. Nie nastąpi to w praktyce natychmiast, choć już teraz w mediach szeroko rozumianego Zachodu, temat agresji Rosji na naszego wschodniego sąsiada został skutecznie zepchnięty przez to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie. Jednak geopolityczne konsekwencje tej sytuacji na dłuższą metę będą znacznie boleśniejsze niż znaczące zmniejszenie intensywności informowania w mediach elektronicznych i tradycyjnych o wojnie Moskwy w Europie Wschodniej.
*tekst ukazał się na portalu niezalezna.pl (13.10.2023)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 544
Za rok wybory w USA. Prezydent Zełeński niedwuznacznie dał do zrozumienia nam Polakom, że wojna ukrów z kacapią znalazła się w sytuacji patowej i nie potrzebuje już naszego wsparcia.
PS. Stąd zapewne postawienie Prezydenta Zełeńskiego na pewnych i stabilnych Niemców, pewnych co do docelowego sojuszu z kacapami, a nie żrącej się dzięki niemieckiej i ruskiej agenturze Bolanda :-)