Podczas II wojny światowej Józef i Wiktoria Ulmowie wraz z sześciorgiem dzieci mieszkali w podkarpackiej wsi Markowa. Mimo biedy i zagrożenia życia Ulmowie dali schronienie ośmiorgu Żydom Cała rodzina została zamordowana przez Niemców
Gdy coraz więcej osób krzyczy "zlepek komórek", dziś Kościół po raz pierwszy wyniósł na ołtarze dzieciątko które się jeszcze nie narodziło, jeszcze bardziej podkreślając jak niezwykłym darem jest każde dziecko, nawet to nienarodzone. Błogosławione dzieciątko módl się za nami!
Wieczna Cześć i Chwała Bohaterom
Wieczna Pamięć Bohaterskiej Rodzinie!
ps.
Żadne, powtarzam żadne medium w Niemczech nie informuje dziś o beatyfikacji rodziny Ulmów. Na projekcji filmu Mariusza Polisa w Instytucie Pileckiego w Berlinie nie pojawił się ani jeden niemiecki dziennikarz.
Strategia przemilczania.
Polacy nie mogą być ofiarami
Niemiecki zbrodniarz, morderca dzieci Ulmów
https://pbs.twimg.com/media/F5qCQOkWEAA6tCb?format=png&name=small
Nieprawdopodobne zachowanie córki zbrodniarza - zupełnie nieświadomej kim był jej ukochany ojciec w Łańcucie w czasie II wś. Córka zbrodniarza jest jak całe współczesne Niemcy ...
Nieznane fakty, świadkowie zbrodni, uratowani Żydzi, nagrani jeszcze za życia jak wizytują rodziny, które ich uratowały.
Szkoda, że film we wszystkich wersjach językowych nie jest jeszcze dostępny na YT albo innych platformach darmowych. Film powinien być poprzedzony wstępem zrozumiałym dla zachodnich widzów, którzy są od lat karmieni kłamstwami o nieznanych z narodowości "nazistach", bo nie wiem, czy ktoś spoza kręgu językowego polskiego i niemieckiego zrozumie o co chodzi? Szczególnie ważny jest moment konsternacji, kiedy córka zbrodniarza przysyła list do Łańcuta, a potem pyta dlaczego Polacy chcą pisać o jej ojcu.
Dziś najbardziej zaskoczył mnie papież, który w czasie modlitwy "Anioł Pański" wspomniał o beatyfikowanej rodzinie Ulmów, ale niestety stwierdził, że zabili ich "naziści" w 1944 roku. O ile wiem wówczas na terenach Polski nie było nazistów, byli hitlerowcy, czyli zbrodnicze wojska niemieckie i niemiecka administracja państwowa z niemieckim zbrodniczym prawem. Wówczas Markowa była pod okupacją III Rzeszy Niemieckiej!
W relacjach z Markowej można było zobaczyć tablice pamiątkową, zaczynającą się od słów, że Ulmowie "poświęcili życie" ...
ULMOWIE NIE POŚWIĘCILI NIKOMU ŻYCIA SWOJEGO, ANI SWOICH DZIECI!!!!!
ONI - BEZBRONNI - ZOSTALI BESTIALSKO ZAMORDOWANI PRZEZ NIEMCA (i Słowaka, któremu wydał rozkaz) tylko dlatego, że dali schronienie innym bezbronnym ludziom, Żydom, których "prawo niemieckie" pozbawiło naturalnego prawa do życia!
Cała uroczysta msza św. beatyfikacyjna też była dość dziwna. Rodzina Ulmów wyjątkowo zasługuje na powołanie w poczet błogosławionych, bo wszyscy stracili życie niewinnie, niosąc ratunek innym bliźnim w imię nauki Chrystusa.
Ale nie można zamilczać KIM BYLI ZBRODNIARZE i co robili w latach 1939-1945 na terenie Polski!
Tego niestety nie usłyszałam z ust papieskiego kardynała ... Była to świetna okazja do pokazania niemieckiej buty, do wspomnienia o odszkodowaniach za zbrodnie np. na Ulmach. Kto wie czy nie jest tak, że rodzina żydowskich ofiar dostała odszkodowanie w Izraelu, a rodzina Ulmów - żadnego?
Czy Weronika Ulma i Józef Ulma są wzorami do naśladowania? Tak i nie. Tak - jeśli chodzi o ich święte życie, miłość rodzinną i pracę dla dobra rodziny i otoczenia. I absolutnie nie jeśli chodzi o śmierć! Polacy nie mogą dać się mordować ot tak po prostu, nawet dla ratowania Żydów, czy innych nacji. Na ich wdzięczność nie ma co liczyć.
NIE, Błogosławieni Ulmowie nie byli ludźmi prostymi czego dowiedli poprzez swój heroiczny czyn. Dlaczego przypina im się pejoratywną latkę prostoty? Bo mieszkańcy wsi, rolnicy, rodzina wielodzietna?
Chyba nie powinno dziwić że Niemcy milczą. Ale czy polscy urzędnicy, prokuratorzy kiedykolwiek wydali nakaz ścigania zidentyfikowanych zbrodniarzy?
Polskie podziemie wydało jeszcze wyrok na donosiciela Włodzimierza Lesia – został zastrzelony 10 września 1944 r.
Dowódca posterunku żandarmerii w Łańcucie – Dieken po wojnie powrócił do rodzinnego miasta w Dolnej Saksonii, na północy Republiki Federalnej Niemiec. W 1946 r. przeszedł pozytywnie komisję denazyfikacyjną, którą Brytyjczycy utworzyli w swojej strefie, korzystając z pomocy członków niemieckich partii demokratycznych, takich jak SPD. W denazyfikacyjnych ankietach Dieken ujawnił, że od 5 czerwca 1940 r. do 20 lipca 1944 r. był szefem żandarmerii w dystrykcie krakowskim, nie informując o charakterze swojej pracy w okupowanej Polsce. Potwierdził, że nie należał ani do NSDAP ani SS, umożliwiło mu to wznowienie pracy w miejscowej policji. W swoim środowisku w Esens cieszył się dobrą opinią; w pamięci rodziny, zwłaszcza obu córek, pozostał kochającym ojcem.
Pod koniec lat 50. wszczęto przeciwko niemu wstępne śledztwo w sprawie zbrodni w Markowej. Eilert Dieken zmarł krótko przed zakończeniem śledztwa w dniu swoich sześćdziesiątych drugich urodzin – 23 września 1960 r. Nie zdążono postawić mu zarzutów. Proces umorzono.
Tu zabawny w sumie filmik jak to nieprości ludzie kupili sobie i dzieciom gospodarstwo "w centrum ... niczego" i hodują kilka kaczek biegusów indyjskich :)
"Kaczki Biegusy: Czy jest się czego obawiać? Fakty o hodowli!"
Pewnie załapią się na miano "prostych ludzi"? :)