W globalnej wiosce aż tłoczno od politycznych atrakcji. Fotografia byłego prezydenta USA, Donalda Trumpa, trafiła do policyjnej kartoteki przestępców. Eksperci deliberują czy Putin zgładził smoleńską metodą herszta wagnerowców Jewgienija Prigożyna. Izraelska temida rywalizuje o prym w lekceważeniu trójpodziału władzy z polskimi bucami w togach. A niestety ja, prowincjusz bez światowego sznytu, muszę grzęznąć w krajowym grajdole i to skupiając się raczej na marginaliach, bo gdzie mi tam do wtykania nosa w pryncypia.
I tak jeszcze kilka dni temu sądziłem naiwnie, że pozostanę jedyną osobą zabierającą głos publicznie, która nie obciąża swych tekstów nazwiskiem Michała Kołodziejczaka. I zapewne osiągnąłbym ten estetyczny cel, gdyby nie reakcje części elyt III RP na jedną z insynuacji tego osobnika, lidera listy wyborczej KOPO w Koninie.
Raz jeszcze zaakcentuję, reakcje na wybryk, a nie sama nekrofilska erupcja. Dla formalności przypomnę w czym rzecz. Otóż Michał K. z miedzianym czołem oświadczył, że Kornel Morawiecki ostrzegł go na łożu śmierci przed swym synem Mateuszem, złym człowiekiem zdolnym oszukać i oszwabić, wróć, ocyganić, wróć, wykiwać każdego.
I nic to, że w krytycznych momentach ludzie bliscy szefowi Solidarności Walczącej nie widzieli insynuatora przy umierającym, nic, że Morawiecki senior był zawsze dumny z syna, nic, że wybór jakiegoś gnojka na powiernika przeczyłby zdrowemu rozsądkowi… Część okrągłostołowego establishmentu uznała tę informację za prawdopodobną, zwłaszcza, że Kornel Morawiecki jej nie zdementował. A świadkowie? No cóż, słowo przeciw słowu dopuszcza rozmaite interpretacje.
Pointując kalanie pamięci wybitnego Polaka zamierzałem wspomnieć coś o skundleniu kosmopolitycznych elyt. Ale zbyt szanuję kundle, które w dodatku znalazły się ostatnio, tu rezygnuję z wysokiego C poprzedniej sekwencji, na kulinarnym celowniku konfederacji.
Racjonalizując pierwszy szok wywołany wizją psinyny leżącej na sklepowej ladzie obok wołowego z kością i wieprzowych nóżek, należy zauważyć, że Azjaci od dawna pałaszują ten przysmak. A na polskich targowiskach łatwo kupić psie sadło. Ba, nie ręczę za menu w wietnamskich knajpkach.
Na marginesie upodobań dietetycznych kusi mnie analiza skrajnych modeli konsumpcji. Ten wolnościowej prawicy zmierza w kierunku, a co, jak antycypować, to antycypować, akceptacji kanibalizmu. Tylko dotychczas nie łączyłem zoologicznego darwinizmu, w którym człowiek nie jest ani najwyższym, ani wyjątkowym zwierzęciem w łańcuchu ewolucyjnym, z Konfederacją.
Taką antropologię wyznają raczej skrajne lewackie nurty ideologiczne, których odpryskiem kulinarnym są weganie. Przy czym, paradoksalnie, ich pojmowanie prawnozwierzęcej równości wyklucza z karty dań także homoninę.
Natomiast ciekaw jestem jaki los czekałby na przykład świnie, gdyby ci ortodoksi zawładnęli światem i zakazali spożywania wszelkich produktów zwierzęcych, z mlekiem i miodem włącznie? I czym wówczas spływałyby polskie rzeki w kraju dobrobytu obiecywanego przez opozycję?
Zaś na marginesie marginesów wspomnę, że genotyp świni jest bliższy ludzkiemu niż psi. A w dodatku świnie są znacznie inteligentniejsze od najlepszych przyjaciół człowieka.
Jeśli ktoś sądzi, że zabrnąłem zbyt daleko w absurdalną groteskę, to chyba nie zakosztował uciechy z krotochwili na listach wyborczych opozycji. Nim przejdę do sedna, opiszę kilka sprawdzonych metod lansu politycznego i nie tylko.
Niejaka Elena Staller, znana jako Cicciolina, aktorka filmów porno, została włoską deputowaną ze względu, cha, cha, na swe zaangażowanie ekologiczne. A Venus z Milo była podobno obrończynią zwierząt. Kopiując, wprawdzie jedynie częściowo, ich modus operandi, czyli obnażając publicznie piersi, karierę w show-biznesie rozpoczęła Natalia Siwiec, zyskując we mnie fana.
Ninami godnymi pióra Gombrowicza wdarła się do ekologicznego mainstrimu Greta Thunberg. Kiedyś obserwując jak gromi oczyma Donalda Trumpa, skojarzyła mi się z hybrydą Gorgony z Bazyliszkiem. „Jej przypadłość jest łatwa do zdiagnozowania”, ocenił wówczas mój znajomy psychiatra.
Bywały również zanęty na rekwizyty, knurzy łeb Palikota, czarna teczka Tymińskiego, erotyczna bielizna pewnej pseudohrabiny grasującej w hotelu sejmowym…
Teraz wracam do obiecanego sedna. Frapujący, acz niezbyt oryginalny, bo sprawdzony już w starożytności, sposób zaistnienia z perspektywą miejsca na liście wyborczej z rekomendacji Zielonych, części komba KOPO, zaprezentowała pewna rycząca trzydziestka.
Jej minutowe wrzaski, cytuję: łaaaaaaaaa, mogłyby stanowić dubbing do obrazu Edvarda Muncha „Krzyk”, lub ścieżkę dźwiękową do ekranizacji mitu o gęsiach kapitolińskich. Jednak faktyczną inspiracją były chyba trąby jerychońskie grające przebój Jacka Kaczmarskiego: „A mury runą…”.
Runąć miała oczywiście bariera na granicy z Białorusią. Bowiem owa wrzaskliwa dama grasuje wraz z podobnymi jej pożytecznymi… aktywistami, na rubieżach unii Europejskiej ratując wysłanników Łukaszenki przed siepaczami z polskich służb mundurowych.
I wszystko zmierzało ku dobremu, aż tu nagle skreślono ją z listy. Ale naturalnie nie ze względu na fałszywe tony krzyku, lub za zbyt małe natężenie decybeli. Ona po prostu nie w porę zaproponowała, by ciążę można było przerywać praktycznie do końca jej trwania, nie turbując się gdzie kończyłaby się aborcja, a zaczynał poród.
Ale wartościowi ludzie zawsze mogą liczyć na wsparcie awangardy progresu. Zatem gdy piszę te słowa, konwentykiel nowej lewicy rozważa czy przygarnąć ryczącą trzydziestkę na swe listy.
Przypuszczam wszak, że takie altowe spazmy nie wyczerpują kreatywności ludzi ambitnych. Podobno o uwagę geszefciarzy z kantorka doprasza się już specjalista od robienia bulgotiery w szambie.
Sekator
Ps.
- Co to jest bulgotiera w szambie - pyta mój komputer.
- Gdy wylansują speca od tej czynności, to się dowiesz - studzę ciekawość Eustachego.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3200
https://biuletynnowy.blo…
Pozdrówka!
Nie wiedziałem, ze na Marsie kukułki kukają, Eustachy też nie wiedział.
Pozdrówka 😎🌼
Typ jest nie do podrobienia
Poczynając od nazwiska, które niektórzy złośliwcy uważają za rumuńskie Petrescu, ale to typowe czeskie nazwisko :-)
https://nazwiska.net/naz…
Kraje z większą liczbą Petrů na świecie
Republika Czeska (2126)
Słowacja (33)
PS. Ma wyraziste poglądy polityczno-ekonomiczne, czyli wszystko sprywatyzować i zrobić z Bolanda land niemiecki. W dodatku Petru nie jest agenciakiem niemieckim jak Tusku :-)