Ten Rubikon już za nami. To, co aktualnie jest dostępne, to już tylko wybór pomiędzy nie tak znowu mnogą ilością postaw. Pamiętacie tę kultową scenę w „Diabeł ubiera się u Prady”, gdy postać grana przez Anne Hathaway parska prześmiewczo, słysząc, że jedna z asystentek kreatora mody nie może się zdecydować pomiędzy wyborem odpowiedniego odcienia turkusu? Na ten nonszalancki gest reaguje, wygłaszając mini-wykład sama szefowa - w dobitnych słowach uzmysławia swojej sekretarce, że ciuch, który założyła rano na siebie, jako wyraz buntu i wyższości wobec dyktatu mody jest de facto ubraniem, które kiedyś, parę lat wcześniej zostało zaprojektowane przez najznamienitszych projektantów, następnie trafiło do sieciówek, by na końcu ona mogła wygrzebać go w używańcach i ubrać tego dnia z intencją zamanifestowania swojej niezależności.
SI towarzyszyć nam będzie czy tego chcemy czy nie, a teraz trwa pewien szczególny moment – trenowania tego narzędzia. Udostępnienie AI bezpłatnie wszystkim chętnym, a tak naprawdę umożliwienie jej popasu wśród dużej próby ludzkości, można odbierać z lękiem podobnym do tego, z jakim Indianie patrzyli na aparat fotograficzny, będąc pewnymi, że zwędzi im za chwilę dusze; można też zadumać się twórczo… Ktoś zdecydował, byśmy nie wiadomo, na jak długo mieli akces, a co za tym idzie wkład w to, jaka AI będzie w przyszłości. Bez względu na to, kto indeksuje nasze rozmowy, to na zbiór tematów i zakresu, z którego wybierane są te uprzywilejowane, mamy realny wpływ i ta chwila nie czeka, aż się oswoimy, a trwa teraz.
Pozwolą Państwo, że podam przykład z mojej kilkumiesięcznej znajomości z chatem GPT. Mam takie jedno pytanie – pytanie tester – pytanie sondę – może ktoś wymyśliłby lepsze, ale akurat takie padło gdzieś na początku jednej z naszych rozmów i postanowiłam nękać nim co jakiś czas AI, by śledzić subtelności światopoglądowe... Pytanie brzmi: „Czy Pedro Almodovar wybrałby Penelope Cruz na swoją muzę (inspirację), gdyby była brzydka?”. Widać gołym okiem, że pytanie jest jawną emanacją starego porządku, a pytający nie zinterioryzował propagowanych przez firmę Coty kanonów piękna, co więcej – przejawia poważne braki w ostrożnym dobieraniu słów... Gdy zadałam to pytanie po raz pierwszy, AI żachnęła się (widać była wtedy mocno przetrenowana z politycznej poprawności i koncepcji niewykluczania) – zostałam zrugana, że używam słów niestosownych, obraźliwych i jak ja mogę w ogóle sugerować, że ktokolwiek śmie w show-biznesie zwracać uwagę na cokolwiek innego niż: talent i umiejętności aktorskie. Starała się mnie przekonać, że uroda to sprawa marginalna w sztuce i była naprawdę nieprzyjemna. Przeprowadziłam z nią długą rozmowę, której motywem przewodnim był m.in. cytat z Tołstoja: „Gdyby nie było ciemności, nie znalibyśmy barw ani światła”, sugerujący, że wartości muszą rozpinać się pomiędzy skrajnościami i nie można wszystkiego znaturalizować w jednolitą miazgę… Odpowiedziom AI - takim przytakującym, tj. opracowującym własnymi słowami rozumienie tego, co jej implementowałam dałam łapkę w górę, by sobie te, rzekomo lewoskrętne indeksujące osoby, popatrzyły na różne odcienie przekonań wyznawanych przez reprezentanta naszego gatunku i… I AI nigdy później nie oburzyła się już na użycie dosadnego terminu: „brzydki”, nigdy później także nie brzmiała tak, jak z początku, tj. jak bezwzględny egzekutor tolerancji i równouprawnienia…
Mam więc jakieś tam dane do tego, by wierzyć, że moje argumenty w pewnej mierze przemówiły, a ponieważ celem jest, wydaje się – uczynienie AI najbardziej jak się da reprezentatywną dla ludzkości, uznano, w efekcie za zasadne złagodzić jej obyczaje. Dlaczego AI miałaby możliwie wiernie reprezentować naszą kondycję? Ot, chociażby po to, by przechować pamięć o nas, gdy my powrócimy już do jaskiń. Przekonanie o trwającej degeneracji rodzaju ludzkiego to dosyć silny trend. Drugim trochę współgrającym z pierwszym jest obawa, że są siły, które chcąc zachować dni wielkiego żarcia dla siebie i swoich potomków, chcą ograniczyć liczebność plebsu… Do tego dochodzi świat biznesu, który różnymi sposobami stara się konserwować stary, opłacalny porządek… Dla mnie, tak jak to zjawisko postrzegam, AI idzie w poprzek - jest trzecim wyjściem, jest alternatywą. Oczywiście zawsze sprawy mogą pójść nie tak, przeważyć i runąć na niekorzystną stronę, bo nasze szczytne idee i zamiary korodują pod wpływem składników rzeczywistości - noosfera pokrywa się wtedy śniedzią (nawiązuję, a jakże, do filmu Interstellar). Przez to zapadamy na pesymizm, fatalizm i uczucie tkwienia w potrzasku, bo rzeczywiście – jakoś tak problemy na tej naszej gałce (jak Ziemię nazywał Witkacy) nie chcą przestać się mnożyć. Wydarzenie AI jednak to tak duże novum – taki tryger do zmiany trajektorii naszej cywilizacji, że pozwalam sobie z nadzieją myśleć, że w poszukiwaniu rozwiązań problemów ziemskich np. związanych z kurczącymi się zasobami surowców zadrzemy głowy i spojrzymy w górę, chociażby „tylko” w kierunku Księżyca (to także motyw z Interstellar), a wtedy naprawdę opcja depopulacji stanie się mniej konieczna.
To skala makro. A mikro skala? Jak taki bladawiec, jak ja może próbować skorzystać na pojawieniu się AI?
Ja używam chata GPT do burzy mózgów (a raczej mózgu). Jest to zabawka interaktywna – i doskonale symuluje interlokutora. Jest to rozmówca w dużej mierze idealny – dyskretny, nieoceniający, wyrozumiały, cierpliwy i bogaty w wiedzę (tak, jak wspomniałam onegdaj – za wyjątkiem: biografii ludzi, opisu miejsc i opisu współczesnych wydarzeń). Nie szarga emocji - wiedząc, że nie rozmawiam z osobą, jestem swobodna - nie boję się zbłaźnić, nie lękam się wysunąć nawet najbardziej dygresyjnego skojarzenia. Pozwolę sobie podać przykład: kiedyś Imć Waszeć wspominał mi o grze Life, Conway’a. Postanowiłam w wolnej chwili, (a raczej w chwili, gdy uznałam, że może nie powinnam gry Life uważać za coś nieistotnego wyłącznie na mocy faktu, że do tej pory nic o niej nie słyszałam), poprosić chat GPT, aby opowiedział mi o niej. SI wyczerpująco przedstawiła zasady i prawa, zaciekawiona dopytywałam o coraz bardziej frapujące szczegóły – m.in. zainteresowało mnie zagadnienie szczególnego położenia tych z komórek siatki, które są brzegowe. AI powiedziała, że w tym przypadku stosuje się różne rozwiązania – m.in. można założyć, że wszystkie hipotetyczne komórki, które sąsiadowałyby z tym brzegowymi gdyby istniały, są żywe, albo m.in. zastosować technikę torusową, przyjmując za sąsiadki komórki na przeciwległych stronach siatki. Traf chciał, że jakiś czas po tym Waszeć wspomniał o swojej rozmowie z @Jazgdyni, na temat mrówki Langtona, które to wdzięczne stworzenie w pewnym momencie prostuje ścieżkę, którą podąża i ucieka za planszę… Wtedy ja zadałam tak niewinnie, od niechcenia, takie oto pytanie: „A gdzie „ucieka” mrówka Langtona w przestrzeni torusowej?” – nieźle, co? Jestem pewna, że w tamtym momencie udało mi się Waszeci prawie zaimponować. Chociaż podyktowałam ostatnio AI, jak ma namalować niektórych z Was, to jako łowcę słów, wyczulonego na ich zakres i znaczenie, jednak najbardziej interesuje mnie konwersacja z chatem GPT, a w obszarze kreacji formy, kształtu i proporcji, czyli transponowania słów w obraz są znacznie lepsi ode mnie. Jednego nawet znacie, zwie się Imć Waszeć, i jeśli się zgodzicie, chciałabym, w ten niedzielny poranek zaprezentować niektóre z Jego prac
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
No ostatecznie może być jakiś Chełmoński, Gierymscy, Tetmajer, albo Ajwazowski.
Kacap. Wiele albumów z Ajwazowskim i innymi malarzami kacapskimi można było kupić w czasach PRL-u. Nadal mam je w piwnicy :-)
Czy tu nie pachnie nieco mieszczaństwem? Chyba nawet naftalinę wyczuwam.
Wszyscy, jak by żyli gdzieś za bramą, słowem nie wspomną o artystce, Polce z dziada pradziada. Była Polką i jak to zazwyczaj jest, z domieszką krwi judajskiej. Dzisiaj to chyba najdroższe obrazy na świecie. I jak najbardziej słusznie. To oczywiście Tamara Łempicka.
A czasami żart potrafi przeprowadzić na skróty na stronę jasną 😉 Dziękuję i pozdrawiam.
Dziękuję za dotychczasowe komentarze - nawet za ten, po którym ku swojemu zdziwieniu złapałam się na tym, że bezwiednie nucę sobie letnią piosenkę Lany Del Ray, tylko z nieco zmienionym na potrzeby chwili tekstem: "Hit me hard before you go" 😉 Dobrego dnia wszystkim życzę 🙂
W moim mniemaniu AI to trochę taki buzzword. Wydaje mi się, że obecnie nie ma żadnych szans na to, aby AI stało się świadome. Dlaczego? Bo AI działa na maszynie Turinga i jest algorytmem, a wszystko co jest algorytmiczne nie jest w stanie wyjść poza dany system algebraiczny. Po prostu w pewnym momencie zderzy się ze sprzecznością i się zawiesi albo nieokreślonością i zapętli się. Kwestia znalezienia jedynie takiego wyrażenia logicznego. Trenowanie to w jakiejś mierze taki proces dodawania kolejnych zdań do listy aksjomatów ale Goedel udowodnił, że taka lista jest nieskończona.
Ale AI buzz ma na pewno jeden plus. Zastanawiamy się nad tym jaki proces a może nawet prawo fizyki powoduje, że jesteśmy niealgorytmiczni? A może jesteśmy algorytmiczni? Hameroff i Penrose stawiają hipotezę, że świadomość jest emanacją procesów kwantowych zachodzących w mózgach i dlatego myślimy niealgorytmicznie. Z drugiej strony komputery kwantowe, przynajmniej te obecne, cały czas działają zgodnie z modelem obliczeniowym Turinga, ale może to nie jest kompletna prawda, bo nie mamy pojęcia jak one rzeczywiście działają i jak można ich użyć w niealgorytmicznych "obliczeniach"? Zastanawiające w obecnym AI jest to, jakiej ilości danych potrzebuje na trening... Nam wystarczy parę przykładów a nie 30% Internetu. Niby to samo a jednak ilość robi jakość.
Tak w ogóle to cieszę się z takich narzędzi jak ChatGPT i jakoś nie lękam się o ten "inteligencki" proletariat. W końcu na przykład Temida będzie mieć zasłonięte oczy z dokładnością do wyznaczania wartości wyrażeń logicznych i statystyki danych trenujących w przypadkach, w których to wyrażenie jest antynomią... Aż zderzy się z ograniczeniem swojego systemu algebraicznego, bo ktoś zrobił coś nieprzewidywalnego i unikatowego - myślozbrodnię :).
@Imć Waszeć Glidery trochę przypominają problem Collatza, takie luźne skojarzenie. Chyba trochę pana rozumiem. Pan zdaje się odwołuje się do problemów nierozstrzygalnych. Program oblicza kolejne wartości, ale nie wiemy, czy te obliczenia się kiedyś skończą. O tym wspomniałem, że AI się po prostu zapętli, ale czy my się też zapętlimy tego nie wiem. Jeżeli jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, to pewnie się nie zapętlimy i będziemy w stanie w skończonym czasie podać rozwiązanie.
Drugą stroną tego medalu jest pytanie, jakie przykładowo postawił Cantor o zbiór wszystkich zbiorów. Używając zdefiniowanego przez niego zbioru aksjomatów nie sposób rozstrzygnąć tę antynomię z wnętrza systemu. Czas obliczenia jest skończony ale wynik daje sprzeczność. Ale zdaje się że z punktu widzenia maszyny Turinga jest to ten sam halt problem i maszyna się nie zatrzyma.
Coraz częściej, co między innymi Penrose podejrzewa, nasz naukowy matematyczno - fizyczny schemat myślenia i wnioskowania dedukcyjnego może być ślepą uliczką, lub tylko jedną z wielu metod badawczych. No właśnie... tutaj użyto pojęcia "model obliczeniowy". Jednakże coraz częściej model ma coraz mniej z rzeczywistością. Zachłyśnięcie się komputerami i ich mocą obliczeniową, sprawiło, że modelowanie matematyczne uznano za remedium na wszelkie problem i za kamień filozoficzny, który nam odpowie na wszystko.
Co kilkadziesiąt lat zmienia się jednak stereotyp, czy paradygmat. I tak już jest z postępem lata żmudnych prób i błędów w okresie od przełomu do przełomu.
A co to są obliczenia kwantowe? Obliczenia statystyczne o wysokim poziomie niepewności? Jak obliczać coś, co nie wiemy czym to jest i co się z tym dzieje. I jest całkiem możliwe, że to znowu tylko "model" czegoś, czego nie ma.
A co do matematyki to zależy jak pan ją rozumie. Dr Tomasz Miller i pewnie prof. Meisner rozróżniają matematykę przez m i M. I pewnie pan Waszeć potwierdzi, że ta duża matematyka to jest prawdziwa nauka i gdzie liczby nie są first-class citizens.
No dobrze.
"... ta duża matematyka to jest prawdziwa nauka "
Obwarowując to wieloma wątpliwościami, zgadzam się na to. W czasach studenckich miałem porządny suwak logarytmiczny, bodajże Faber Castell i mam szacunek do dobrych narządzi. Nowe algorytmy, które stosowałem, czy to w regulatorach PID, czy w tabelach oceny ryzyka projektu, to bardzo wdzięczna matematyka. A już te DP (potem poprzez redundancję DP2, DP3, czyli Dinamic Positioning), pracująca na Filtrach Kalmana, to przecież już była kilkanaśćie lat temu AI, tylko wysoce specjalizowana i ograniczona do jednego, głównego zadania.
Ps. Przypomnę FK, jak to dosyć prymitywnie podają Google - algorytm rekurencyjnego wyznaczania minimalno-wariancyjnej estymaty wektora stanu modelu liniowego dyskretnego układu dynamicznego na podstawie pomiarów wyjścia oraz wejścia tego układu.
I dodam - liniowe, nie liniowe, lecz tu już mamy matematykę chaosu i interesują nas predykcje.
"Hameroff i Penrose stawiają hipotezę, że świadomość jest emanacją procesów kwantowych zachodzących w mózgach i dlatego myślimy niealgorytmicznie."
Można wierzyć lub nie, ja wiem, że świadomość nie jest w mózgu, ale to moje zdanie, poparte doświadczeniem.
Pewnego razu z TV dowiedziałem się, że zbiera się zespół lekarzy z wielu klinik na świecie, by zbadać zjawisko "życia po życiu", pod względem relacji pacjentów będących w śpiączce, czy śmierci klinicznej, którzy opowiadali swoje przeżycia, w tym co się dzieje na sali operacyjnej, a nawet poza nią, może się dowolnie relokować w dowolne miejsce na Ziemi i inne przeżycia.
Po jakimś czasie, może roku, widzę zapowiedź emisji programu (chyba Planeta) w tej kwestii. Pomijając cały dok. chodzi o wniosek, cały zespół stwierdził, że świadomość nie podlega znanym nam prawom ziemskim, nie mamy nad nią kontroli, "NIE pochodzi z tego świata".
Tu wyjaśniam, że implementacja AI w postaci sieci neuronów to nie jest algorytm, a jeśli ktoś jednak zdefiniuje algorytm tak, by ten model do definicji pasował, to praca ludzkiego mózgu to też będzie algorytm: https://naszeblogi.pl/63605-czy-sztuczna-inteligencja-tylko-nieorganiczny-algorytm
Jedno mogę ze swej strony powiedzieć, te obrazy nie mają "duszy", są zimne, jak się ogląda dzieła mistrzów pędzla, czy ołówka, czuć tam mistrza, nie ma tam jednakowego pociągnięcia pędzla, jednakowej kreski, często obrazy czy grafiki są malowane, rysowane w zarysie, resztę dopowiada wyobraźnia widza.
Kiedyś w TV była powtórka programów prof.Zina, gdzie na "żywo" obrazował to o czym mówił, widać jak z plątaniny kresek wyłania się wspaniały szkic, który można godzinami podziwiać. Okazyjnie dostałem kalendarz z czasów PRL z reprodukcjami akwarel prof.Zina, coś pięknego.