I offshore, i atom – Polska buduje zieloną energetykę

Wicepremier Jacek Sasin podkreślił ostatnio, że Polska musi walczyć o to, by restrykcyjne zapisy „Fit for 55” nie weszły w życie w obecnym kształcie, bowiem dla naszej gospodarki będzie to ogromny cios.
- Nie negujemy transformacji energetycznej, ale musimy iść w swoim tempie, a kluczowe jest dla nas bezpieczeństwo energetyczne. Nasze argumenty muszą być uwzględnione. (...)Oczekiwaliśmy od partnerów z Unii Europejskiej, że przyjdzie refleksja, że transformacja energetyczna tak, ale z uwzględnieniem specyfiki naszego kraju – mówił wicepremier podczas ostatniego kongresu Impact’23 w Poznaniu. I dodał: -  Rozwój OZE w ostatnich latach jest u nas bezprecedensowy i dzisiaj nawet przekraczamy to, do czego zobowiązała nas UE. Mamy już bardzo konkretne, rozpisane w czasie plany przebudowy naszego miksu energetycznego, w stronę OZE i energetyki jądrowej – dodał Sasin.
Jak więc widać nasz sprzeciw wobec Fit for 55 nie oznacza, że nie musimy wdrażać zielonych zmian w naszej energetyce. Owszem, musimy – nie tylko, aby pokazać eurokratom, że odchodzimy od węgla, ale by zapewnić nam konkurencyjność. Zmiana oblicza polskiej energetyki była jednym z głównych celów utworzenia narodowego koncernu energetycznego w wyniku fuzji grup Orlen, Lotos i PGNiG.
Zaś kolejne inwestycje orlenowskie pokazują, że nie były to jedynie czcze deklaracje. Oto Grupa Orlen oraz Northland Power zainaugurowały w gminie Choczewo w woj. pomorskim budowę lądowej stacji elektroenergetycznej. Inwestycja umożliwi odebranie energii wytwarzanej na morzu przez farmę wiatrową Baltic Power.
Zgodnie z harmonogramem farma rozpocznie produkcję zeroemisyjnej energii w 2026 roku. Orlen jako pierwsza firma w Polsce rozpoczął budowę infrastruktury umożliwiającej dostarczenie do sieci energii elektrycznej produkowanej na morzu. I słusznie, bowiem morskie farmy wiatrowe, obok małych reaktorów jądrowych, będą kluczem do transformacji polskiego systemu elektroenergetycznego i wzmacniania bezpieczeństwa energetycznego naszego regionu.
Morską farmę wiatrową Baltic Power będzie tworzyło 76 turbin o jednostkowej mocy 15 MW i wysokości ponad 200 metrów pracujących na obszarze ok. 130 km2. Farma zostanie zlokalizowana około 23 km od brzegu, na wysokości Choczewa oraz Łeby, gdzie powstanie port serwisowy farmy. Po zakończeniu budowy farma będzie w stanie zasilić czystą energią ponad 1,5 miliona gospodarstw domowych.
Cała infrastruktura towarzysząca farmie Baltic Power została zaprojektowana tak, aby zminimalizować wpływ inwestycji na środowisko. Stacja elektroenergetyczna, stanowiąca lądową część farmy wiatrowej Baltic Power,  będzie pełnić funkcję węzła dla linii kablowych przesyłających energię elektryczną z oddalonych o blisko 30 km morskich stacji elektroenergetycznych. Niemal cała trasa liczącego ok. 7 km odcinka lądowego kabla zostanie poprowadzona pod ziemią. Dotyczy to również plaży – dzięki zastosowaniu tzw. przewiertu sterowanego, wyjście mocy na ląd zostanie poprowadzone na głębokości ok. 10 metrów pod ziemią. Dzięki temu będzie ono niewidoczne i nie wpłynie na możliwość korzystania z plaży. Przebieg lądowej trasy kablowej zaprojektowano tak, aby inwestycja w minimalnym stopniu ingerowała w środowisko naturalne i omijała cenne przyrodniczo obszary.
Nie wystarczy stworzyć system oparty na nisko- i zeroemisyjnych źródłach energii. Ten system musi być odpowiednio zbilansowany. W tym systemie musi też być miejsce dla dużego atomu. Wspomniał zresztą o tym wicepremier Sasin, którego zdaniem za rozwojem energetyki jądrowej przemawia także fakt, że będzie to energia tania, bezpieczna, czysta i pewna, czyli nieuzależniona od pogody jak w przypadku OZE.
Trzeba trzymać kciuki za to, by budowa elektrowni jądrowej w lokalizacji przyznanej Amerykanom rozpoczęła się jak najszybciej. I by bez zwłoki rozstrzygnięto kwestię drugiej lokalizacji. Nic nie stoi na przeszkodzie, by dla równowagi otrzymał ją europejski koncern. Na diametralne zmiany w polskiej energetyce pozostało niewiele czasu.