Bajeczne opowieści o "transformacji"

Właściwie to nie jestem pewien, czy użyte wyrażenie odpowiada procesowi, który został zastosowany w stosunku do Polski na przełomie lat 1980tych i 1990tych. Z całą pewnością została dokonana zmiana nazwy państwa, zwrócono skradzioną koronę polskiemu orłowi i rogatywki wojsku, a także dodano sejmowi senat. Czy to jednak wystarczy żeby użyć nazwy „transformacja”, co oznacza „przekształcenie”, czyli nadanie innej treści?
Politycznie sprawa jest jasna, zawdzięczając konstytucji z 2 kwietnia 1997 roku. Stwierdza się w niej, że państwo powstające z jej nadania jest kontynuacją PRL, a nie niepodległego państwa polskiego, istniejącego wówczas i reprezentowanego przez prezydenta na uchodźstwie. Niesuwerenność tego państwa, podkreślona w artykule 90 stosowanej konstytucji jest czynnikiem wykluczającym możliwość jego akceptowania jako reprezentacji narodu polskiego. Szkopuł polega na tym, że nie mamy innego, w związku z czym reprezentuje nas „IIIRP”. Powstała w ten sposób paradoksalna sytuacja, w której urzędujący rząd jest traktowany przez opozycję jak intruz sprawujący władzę należną z tytułu spadku ugrupowaniom postkomunistycznym. Ta postawa cieszy się poparciem faktycznych i formalnych władz UE, gdyż jest wyrazem programu usytuowania krajów europejskich w układzie niemiecko-rosyjskim.

Pozbawieni zostaliśmy możliwości wyboru rodzaju naszej państwowości dlatego, że ostatni prezydent niepodległego państwa polskiego nie przekazał nikomu swojej władzy, a miał ku temu prawo i obowiązek, gdyż stan wojny z III Rzeszą Niemiecką trwa do dziś. Przekazanie do muzeum insygniów prezydenckich nie pozbawiło go urzędu wobec nie przejęcia oryginału konstytucji i nie odebrania przysięgi złożonej przez następcę zgodnie z rotą zapisaną w konstytucji, prawnie nie uchylonej. Można wprawdzie w tej sprawie poczynić starania o odszukanie następcy, który powinien być wskazany przez obejmującego urząd prezydenta, a w ślad za tym ewentualnych dalszych następców.
Znacznie trudniej określić stan „transformacji” polskiej gospodarki.
Ogromna ilość tomów i dziesiątki tysięcy stron opisów tego procesu służą jedynie zagmatwaniu, a nie wyjaśnianiu sytuacji. Fakty nagromadzone w wielu tysiącach przypadków wskazują raczej na proces likwidacji niż „transformacji”.
Brakuje przede wszystkim jasnego przedstawienia celu, jaki usiłowano osiągnąć w rezultacie przeprowadzenia tego procesu.

Poza ogólnym hasłem „prywatyzacji” nie ma charakterystyki stanu docelowego, a przede wszystkim określenia roli, jaką ma pełnić polska gospodarka w zjednoczonej Europie. Do tego dochodzi rozpowszechniona korupcja (”pierwszy milion trzeba ukraść”), co sprzyjało wyprzedaży najlepszych zakładów. W tych warunkach, spotęgowanych szykanami wobec państwowych przedsiębiorstw z „popiwkiem” i lichwiarskim oprocentowaniem zaciągniętych poprzednio na zupełnie innych warunkach kredytów, musiała nastąpić totalna likwidacja przedsiębiorstw.
Nowa ”Solidarność”, zarejestrowana jako inny związek zawodowy, aniżeli jej poprzedniczka, nie podjęła się obrony niszczonych zakładów pracy, mimo, że na jej czele stał ten sam przywódca, otoczony legendą Lech Wałęsa. Dzisiaj jest atakowany jako „TW”  bezpieki na dość niskim szczeblu, ale przecież ewentualne szkody, jakie mógł w tej roli popełnić są niczym w porównaniu ze szkodami powstałymi w wyniku braku z jego strony obrony polskiego przemysłu.
Na tym tle należy ustosunkować się do ryczałtowego potraktowania istniejących wówczas przedsiębiorstw „sektora uspołecznionego” jako niezdolnych do istnienia w warunkach kapitalistycznego rynku europejskiego.
Prawdą jest, że spadek po PRL był dość koszmarny, przedsiębiorstwa stanowiły element władania państwem i dlatego ich obsada podlegała „nomenklaturze”, czyli decyzji odpowiednich organów partyjnych, ponadto ich zarząd był kontrolowany przez zakładowe organizacje partyjne, związkowe i tajne, lub częściowo jawne komórki bezpieczeństwa.

Lokalne władze partyjne, a szczególnie wojewódzkie, zabiegały o tworzenie na ich terenie jak największej liczby przedsiębiorstw, ale nie w celu zwiększenia produkcji, a posiadania dyspozycyjnych placówek do obsady.
W tych warunkach funkcjonowanie przedsiębiorstw jako samodzielnych zakładów wytwórczych było praktycznie niemożliwe, mając jeszcze na względzie system sterowania gospodarką. Klasycznym przykładem tego systemu był jeden ze „sztandarowych” zakładów, FSO w Warszawie, w którym 20 tys. zatrudnionych produkowało, a raczej „ściboliło” 30 tys. byle jakich samochodów. W tym samym czasie w Wolfsburgu 60 tys. pracowników Volkswagena wytwarzało 1 800 tys. samochodów. Relacja:1,5 : 30.
Mimo tych trudności udawało się niektórym przedsiębiorstwom osiągać wyniki umożliwiające konkurencję na międzynarodowym rynku, musiały być jednak spełnione określone warunki:
- usunięcie nomenklaturowych kierownictw,
- nadanie uprawnień samodzielnej działalności,
- wprowadzenie odpowiedzialności prawnej i finansowej kierownictwa,
- w zależności od okoliczności umorzenie, względnie prolongowanie spłaty zadłużeń
- pozbawienie się obciążających przedsiębiorstwa zbędnych obowiązków,
- umożliwienie uregulowania spraw zatrudnienia.

Przede wszystkim zaś zastosowanie okresu przejściowego dla wprowadzenia pełnej komercjalizacji, a nie tylko przymusowej „prywatyzacji”.
Taką „prywatyzacją” była sprzedaż „TP SA” francuskiemu koncernowi państwowemu zainteresowanemu wyłącznie w zgarnianiu zysków, a nie obiecanemu inwestowaniu i modernizacji.
Całą akcję prywatyzacji cechował pośpiech, przy obietnicy, po krótkim okresie, znacznego podniesienia poziomu życia w Polsce. Zamiast tego otrzymaliśmy rekordowe bezrobocie i przymusowe wypędzenie milionów ludzi z Polski w poszukiwaniu byle jakiej pracy, przeważnie nie odpowiadającej poziomowi kwalifikacji.
Tłumaczenie, że było to wymuszone niezdolnością polskich przedsiębiorstw do funkcjonowania w nowych warunkach jest twierdzeniem bez próby sprawdzenia z wykazaniem bezdusznego schematyzmu.
Ci, którzy ją przeprowadzali, nie mieli żadnego doświadczenia praktycznego w gospodarce, posługując się jako ekspertami zwykłymi oszustami.
Organizatorzy tej akcji mieli pełną świadomość skutków, do których dążyli.

Kto mógł być w tym zainteresowany?
Przegrani „właściciele Polski ludowej” uczestniczyli w niej przejmując szereg zakładów, ale głównie jako pośrednicy w sprzedaży zagranicznej. Nie stworzono w Polsce na wzór postsowiecki plejady oligarchów, korzystających z swego rodzaju prezentów w postaci wielkich zakładów wytwórczych. Mamy do odnotowania zaledwie kilka takich przykładów.
Ktoś jednak wyraźnie kierował całą akcją, mając w tym określony cel, a przede wszystkim środki.
Sądząc po widocznych dziś rezultatach był to zasadniczy element tworzenia w Europie nowego układu.
Polska, ze wszystkimi mankamentami postkomunistycznymi, miała jednak dość znaczne perspektywy rozwojowe, a w niektórych dziedzinach, jak np. w przemyśle okrętowym, mogła śmiało konkurować na rynku światowym. Najwyraźniej stanowiliśmy w mniemaniu europejskich decydentów przeszkodę w ich planach, stąd podjęto decyzję o totalnej redukcji państwa polskiego i to w szybkim tempie. Wymyślono więc likwidację czego się da z polskiej gospodarki, określając jej rolę jako dostawcy dla przemysłu niemieckiego i lokaty niemieckich zakładów filialnych. Najwyraźniej sięgnięto do doświadczeń Generalnej Guberni.
Polscy kierownicy gospodarki, wywodzący się z formacji peerelowskich, okazali się posłusznymi wykonawcami decyzji władców nowego układu europejskiego. Jeżeli ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości to dzisiaj chyba zostały ostatecznie wyjaśnione. Jesteśmy ciągle fragmentem niemieckiego programu opartego na współpracy z Rosją.
Fakt buntu Ukrainy, traktowanej, podobnie jak Polska po stronie niemieckiej, jako rosyjska część obszaru buforowego, ukazał w całej pełni obraz tego układu.
W tych okolicznościach nie można mówić o „błędach” transformacji, których oczywiście nie brakowało w poszczególnych przypadkach. Całe to przedsięwzięcie było i pozostaje istotnym elementem układu, który mimo oczywistej kompromitacji politycznej i gospodarczej Niemcy usiłują ciągle bronić.

Podjęta z nim walka toczy się w bardzo nierównych warunkach: z jednej strony istnieje potęga niemieckiej gospodarki, posiadająca w swojej dyspozycji UE, ale też i wpływy w poszczególnych krajach, a także rosyjskie zasoby surowcowe, a z drugiej kilka krajów nie zawsze działających konsekwentnie, ale liczących na pomoc amerykańską.
Mimo tych dysproporcji ostateczny rezultat może być zależny od wyniku wojny na Ukrainie. W przypadku klęski rosyjskiej i w następstwie upadku reżymu Putina mogą powstać warunki do zmiany układu europejskiego i to jest praktycznie jedyna szansa dla Polski i krajów środkowej Europy na wyzwolenie się z niemieckiej hegemonii. Dla całej Europy zaś nadzieja na powstanie zjednoczenia równego traktowania wszystkich członków, a przy tym wzrostu tempa rozwoju przez uwolnienie od celowo stosowanych obecnie biurokratycznych restrykcji.

Niezależnie od znaczenia sprawy polskiej należy mieć na uwadze fakt, że jest ona fragmentem walki o tworzenie nowego układu stosunków światowych. Ewentualne utrzymanie, a nawet umocnienie dominacji niemiecko-rosyjskiej w Europie umożliwi powstanie konkurencyjnego dla strefy amerykańskiej, reprezentowanej w tej chwili niemal wyłącznie przez NATO, układu europejsko azjatyckiego,
Może ten układ powstać jako współdziałający z Chinami, lub jako konkurencyjny, to już zależy od dalszych możliwości ekspansji. W każdym przypadku dąży on do wyeliminowania wpływów amerykańskich w Europie.
Ten stan rzeczy należy przypisać amerykańskiej rezygnacji z kontynuowania procesu rozpadu Sowietów, zadawalając się faktem upadku tego państwa i nie interesując się dalszymi możliwościami kierunku rozwoju „masy upadłościowej” sowieckiego imperium.
Obecnie wiele zależy od wyników wyborów prezydenckich w USA, jak na razie, mimo udzielania pomocy walczącej Ukrainie jest to zaangażowanie w całość zagadnienia dalece niewystarczające.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

23-04-2023 [18:41] - NASZ_HENRY | Link:

FIKCJA TRANSFORMACJI PRZEJAWIAŁA SIĘ  M. IN. TYM, ŻE ABY ZOSTAĆ DYREKTOREM W KONKURSIE TRZEBA BYŁO MIEĆ 5 LETNIE DOŚWIADCZENIE NA STANOWISKU DYREKTORSKIM.
Ta wizualna transformacja NB też mi się nie podoba ;-)
 

Obrazek użytkownika Eugeniusz Kościesza

23-04-2023 [21:49] - Eugeniusz Kościesza | Link:

Niemal nic dodać  i nic ująć. Jedno , co mogę dodać ,to iż poruszone  przez Niego kluczowe zagadnienia dla reaktywacji autentycznej Państwowość Polskiej uwierają samozwańczym „elytom” -tym etnicznie wrogiego pochodzenia i zarządzającymi tym obszarem Polski, niezmiennie od 1945 roku.
Stąd ogółowi tubylców tematycznie zakazane i zagłuszane propagandą ze strony ośrodków kacapsko zasiedlonej Warszafki. Pozostają nadal nieznane poza stosunkowo wąską grupą Polaków . Do tych upośledzonych ową "niewiedzą" ,wliczając szczególnie tych z tzw. wyższym wykształceniem już z okresu powojnia ,absolwentów prokomunistycznych wychodków jak UW czy UJ!  
 
Pozdrawiam Autora